W Stanach Zjednoczonych osobom zamieszanym w sprawę zniknięcia cudzych pieniędzy nie podaje się ręki
Gdyby tę zasadę wprowadzić u nas, z połową polskich analityków giełdowych należałoby się witać najwyżej skinieniem głowy. Duża część polskich domów maklerskich nie działa już w interesie indywidualnych klientów, lecz przede wszystkim w interesie firm, których akcje emitują i sprzedają. Często wręcz na szkodę tych pierwszych. Z tego powodu zmniejszyło się zaufanie drobnych inwestorów do giełdy. A można teraz na niej dużo zarobić! Tylko w ostatnich trzech miesiącach zainwestowanie 100 zł w spółki tworzące WIG przyniosło 30 zł zysku. Nie musimy się biernie przyglądać hossie. "Wprost" wytypował domy maklerskie, których prognozy najczęściej przynoszą zyski. Rekomendacje asów parkietu sprawdzają się niekiedy w dziewięciu wypadkach na dziesięć!
Wróżby do kosza
Co druga rekomendacja biur maklerskich dla graczy giełdowych nadaje się jedynie do kosza na śmieci. W połowie 2001 r. specjaliści z Erste Securities zalecali kupno akcji KGHM Polska Miedź. Uznali, że jego akcje są warte 19,70 zł, podczas gdy ich cena na giełdzie wynosiła około 12 zł. Niespełna tydzień później Credit Suisse First Boston wydał rekomendację "sprzedaj", szacując wartość papierów KGHM na 7,80 zł. Analitycy nie byli także zgodni w ocenie wyników spółki. Erste twierdziło, że w 2002 r. KGHM zarobi 176 mln zł. Credit Suisse utrzymywał, że firma straci w tym okresie 134 mln zł. Ci, którzy posłuchali zaleceń Credit Suisse, stracili okazję do szybkiego wzbogacenia się. W 2002 r. spółka zarobiła na czysto ponad 250 mln zł. Jej kurs sięgnął 16 zł i ciągle rośnie.
Domy maklerskie ING Barings oraz Schröder Salomon Smith and Barney zalecały kupno lub trzymanie akcji Elektrimu jeszcze kilka tygodni przed ogłoszeniem, że spółka ma poważne kłopoty finansowe. Analitycy nie przewidzieli również bankructwa Mostostalu Gdańsk i firmy Pia Piasecki. Różnice w szacunkach wartości firm mających debiutować na giełdzie sięgały kilkuset procent (najbardziej łaskawi dla nich byli pracownicy domów maklerskich, które równocześnie sprzedawały ich akcje).
Giełdowi "specjaliści" utrudniają również weryfikację własnych przewidywań. - Domy maklerskie jak ognia unikają podawania konkretnie, kiedy ich rekomendacja miałaby przynieść zysk - zauważa Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Używają ogólnikowych terminów "krótko-, średnio- i długoterminowe" zalecenie. Dzięki temu zawsze mogą wmawiać klientom, że ich rekomendacje się jeszcze sprawdzą.
Między działami w domu maklerskim powinien istnieć tzw. chiński mur, czyli blokada przepływu informacji. Jeżeli jej nie ma, to dział analiz zajmuje się napędzaniem klientów departamentowi emisji, a nie rzetelnym doradzaniem inwestorom. Polscy analitycy boją się wystawiać złe rekomendacje spółkom, których papiery sprzedaje ich biuro, bo później dom może nie zarobić na emisji.
Przewodnik po polu minowym
"Sprzedałbyś własną matkę i jeszcze policzyłbyś za transport" - powiedział w filmie "Wall Street" do specjalisty giełdowego, granego przez Michaela Douglasa, jego kontrahent. Brak elementarnych zasad postępowania obowiązujących w branży cechuje także wielu polskich analityków. Jak zatem ubezpieczyć się od niekompetentych i nieuczciwych doradców? "Wprost" przeanalizował prawie dwieście ogólnie dostępnych rekomendacji. Bezkonkurencyjni okazali się analitycy z Domu Maklerskiego BOŚ, którzy w 17 wypadkach na 20 trafnie przewidzieli ruch cen na parkiecie. Miejsce na podium nie jest dane raz na zawsze. Warto więc regularnie kontrolować w serwisach internetowych (na przykład biznes. interia. pl:80/gieldy, em. bankier. pl), czy kolejne zalecenia się sprawdzają. Przywróci to na warszawskiej giełdzie mechanizmy rynkowe. Pozbawieni klientów niekompetentni "specjaliści" będą musieli poszukać innej pracy.
Wróżby do kosza
Co druga rekomendacja biur maklerskich dla graczy giełdowych nadaje się jedynie do kosza na śmieci. W połowie 2001 r. specjaliści z Erste Securities zalecali kupno akcji KGHM Polska Miedź. Uznali, że jego akcje są warte 19,70 zł, podczas gdy ich cena na giełdzie wynosiła około 12 zł. Niespełna tydzień później Credit Suisse First Boston wydał rekomendację "sprzedaj", szacując wartość papierów KGHM na 7,80 zł. Analitycy nie byli także zgodni w ocenie wyników spółki. Erste twierdziło, że w 2002 r. KGHM zarobi 176 mln zł. Credit Suisse utrzymywał, że firma straci w tym okresie 134 mln zł. Ci, którzy posłuchali zaleceń Credit Suisse, stracili okazję do szybkiego wzbogacenia się. W 2002 r. spółka zarobiła na czysto ponad 250 mln zł. Jej kurs sięgnął 16 zł i ciągle rośnie.
Domy maklerskie ING Barings oraz Schröder Salomon Smith and Barney zalecały kupno lub trzymanie akcji Elektrimu jeszcze kilka tygodni przed ogłoszeniem, że spółka ma poważne kłopoty finansowe. Analitycy nie przewidzieli również bankructwa Mostostalu Gdańsk i firmy Pia Piasecki. Różnice w szacunkach wartości firm mających debiutować na giełdzie sięgały kilkuset procent (najbardziej łaskawi dla nich byli pracownicy domów maklerskich, które równocześnie sprzedawały ich akcje).
Giełdowi "specjaliści" utrudniają również weryfikację własnych przewidywań. - Domy maklerskie jak ognia unikają podawania konkretnie, kiedy ich rekomendacja miałaby przynieść zysk - zauważa Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Używają ogólnikowych terminów "krótko-, średnio- i długoterminowe" zalecenie. Dzięki temu zawsze mogą wmawiać klientom, że ich rekomendacje się jeszcze sprawdzą.
Między działami w domu maklerskim powinien istnieć tzw. chiński mur, czyli blokada przepływu informacji. Jeżeli jej nie ma, to dział analiz zajmuje się napędzaniem klientów departamentowi emisji, a nie rzetelnym doradzaniem inwestorom. Polscy analitycy boją się wystawiać złe rekomendacje spółkom, których papiery sprzedaje ich biuro, bo później dom może nie zarobić na emisji.
Przewodnik po polu minowym
"Sprzedałbyś własną matkę i jeszcze policzyłbyś za transport" - powiedział w filmie "Wall Street" do specjalisty giełdowego, granego przez Michaela Douglasa, jego kontrahent. Brak elementarnych zasad postępowania obowiązujących w branży cechuje także wielu polskich analityków. Jak zatem ubezpieczyć się od niekompetentych i nieuczciwych doradców? "Wprost" przeanalizował prawie dwieście ogólnie dostępnych rekomendacji. Bezkonkurencyjni okazali się analitycy z Domu Maklerskiego BOŚ, którzy w 17 wypadkach na 20 trafnie przewidzieli ruch cen na parkiecie. Miejsce na podium nie jest dane raz na zawsze. Warto więc regularnie kontrolować w serwisach internetowych (na przykład biznes. interia. pl:80/gieldy, em. bankier. pl), czy kolejne zalecenia się sprawdzają. Przywróci to na warszawskiej giełdzie mechanizmy rynkowe. Pozbawieni klientów niekompetentni "specjaliści" będą musieli poszukać innej pracy.
Kłótnia w rodzinie Jarosław S., niezależny analityk giełdowy z założonej przez siebie firmy Poland Securities, nie miał dostępu do lukratywnych kontraktów na emisje akcji. Postanowił zmusić kolegów z renomowanych biur maklerskich, żeby się z nim podzielili pieniędzmi. Najpierw pokazał, jak bardzo może im zaszkodzić. W połowie lipca, dwie godziny przez zakończeniem zapisów na akcje firmy Hoop, drugiego w Polsce producenta napojów, opublikował w Internecie raport, w którym pomieszał fakty z nieprawdziwymi informacjami. Zarzucił m.in. zarządowi spółki Hoop, że wyprowadza pieniądze z firmy i zbyt dużo płaci za przejmowane zakłady. Czasu do zakończenia zapisów na akcje było zbyt mało, by sprawdzić oskarżenia. Zdezorientowani rewelacjami S. inwestorzy znacznie zmniejszyli zakupy i nie zarobili tyle, ile mogliby zarobić (na pierwszym notowaniu akcje Hoopa wzrosły o ponad 30 proc). Zarząd spółki Hoop złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. |
Więcej możesz przeczytać w 35/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.