Nie ma ostatnio dobrej passy warszawski macher Piotr Fogler. Po tym jak wypięła się na niego mateczka partia Platforma Obywatelska, dowalił mu jeszcze sąd. Uznał on, że Fogler w niezbyt uczciwy sposób stał się właścicielem mieszkania kwaterunkowego, które sobie potem wykupił za grosze. Gdy głośno powiedziała to radna Julia Pitera, Fogler szukał sprawiedliwości w sądzie, no i znalazł. W tym momencie może warto przypomnieć, że jeden z najlepiej sytuowanych warszawskich samorządowców był kiedyś współtwórcą fundacji pod znamienną nazwą "Polsce i sobie". Panie Piotrze, a co z Polską?
W kobiecym przebraniu uczestniczyliśmy w tajemnej imprezie, na której świętowano 20-lecie firmy Ireny Eris. Bawiliśmy się świetnie, bowiem na urodziny zaproszono same babki. Nam najbardziej podobało się, jak Wanda Rapaczyńska tańczyła rock and rolla z Małgorzatą Niezabitowską. Niestety, z szampańskiego nastroju wytrąciła nas pewna słynna bizneswoman, która wywijała w kreacji bez stanika. To było mocne. Za mocne.
To, Że my czasem dworujemy sobie z zasłużonej rodziny Wujców, to pół biedy. Są ludzie, którzy dopuścili się większej zbrodni i na większe porwali się świętości. Niejaki Tomasz Sekielski w "Faktach" przytoczył obszerne fragmenty zeznań Adama Michnika przed prokuraturą. Przyjaciel generała Jaruzelskiego, któremu - jak wiadomo - bardzo zależy na wyjaśnieniu afery Rywina, na większość nawet najprostszych pytań nie odpowiadał, zasłaniając się tajemnicą dziennikarską. Szkoda, że przesłuchanie odbyło się już jakiś czas temu. Teraz Michnik na każde pytanie pewnie by udzielał odpowiedzi: "Nam nie jest wszystko jedno".
Trudno, będziemy mieli jeszcze bardziej przechlapane w "Wyborczej", ale nam z kolei nie jest wszystko jedno, jak się w tym kraju traktuje dziennikarzy. O ile prokuratorom Michnik odpowiadał mało zajmująco, ale spokojnie, o tyle Katarzynę Kolendę-Zaleską zrugał. Najpierw na antenie Radia TOK FM, a potem jeszcze po programie, już bardziej mięsiście. Ale nie dlatego, że zupa była za słona, tylko dlatego, że ośmieliła się zadawać niewygodne pytania. Rano było, to może nie pamiętał, że przez pół życia walczył o wolność słowa. A może już w ogóle zapomniał?
Agorze to pewnie do śmiechu nie jest. Po aferze Rywina wywaliła mnóstwo kasy na kampanię imidżową, żeby poprawić "Wyborczej" nieco nadpsutą opinię, a tu Michnik z takimi numerami wyskakuje. Ładnych parę złotych w błoto poszło.
Lech Wałęsa uległ namowom włodarzy Trójmiasta i zgodził się, by gdański port lotniczy ochrzcić jego imieniem. "Nie odmawiam, każdy ma trochę próżności. To może się opłacać i mnie, i Gdańskowi. Choć wiem, że szydercy będą mnie za to atakować" - stwierdził Wałęsa. I - jak zwykle - miał rację.
Trwa batalia o stanowisko szefa biblioteki przy ulicy Koszykowej w Warszawie. Miał i ma nim zostać Michał Strąk z PSL, ale ludowców blokowali koalicjanci z PiS. Ci jednak skłócili się z marszałkiem województwa Adamem Struzikiem, który skumał się z LPR. I to jej sympatyk został tymczasowym dyrektorem biblioteki. Do momentu osadzenia w niej Strąka. Ta historyjka powinna być zamieszczona w "Encyklopedii Britannica" pod hasłem "polski model demokracji lokalnej".
Renata Beger okazała się osobą nie tylko ucieleśnioną, ale i uduchowioną. W programie "Rozmowy w toku" (brrr!) grała na skrzypcach, wzruszała się, a wreszcie zapłakała rzewnymi łzami. Żeby jej tylko kurwiki nie wypłynęły, bo czar pryśnie.
Jakiś wstrętny komunistyczny internauta wyraził w cyberprzestrzeni opinię, że prezydent Zielonej Góry pani Bożena Ronowicz (Prawo i Sprawiedliwość, a jakże) to kretynka. Pani prezydent poczuła się bardzo dotknięta i wystąpiła do prokuratury. Ta teraz tropi łobuza, któremu grozi rok więzienia. Drogi internauto! Zdecydowanie miałeś rację!
Samoobrona wygrywa z SLD w liczbie odebranych immunitetów poselskich - 5:3. Ostatnio nietykalny (znowu) przestał być sam Andrzej Lepper, za to, że kiedyś rozsypywał zboże po torach. Najsłynniejszy polski Mulat chwali się, że wytoczono mu do tej pory 150 spraw sądowych. Cóż za wielki człowiek! Kiedy wreszcie nadamy jego imię jakiemuś lotnisku? Może jak się rozbuduje Okęcie?
Adamowi Michnikowi jest przykro, że jego irytacja skupiła się na Kolendzie-Zaleskiej. Ale dziennkarki nie przeprosił. Dostał natomiast od "Tygodnika Powszechnego" Medal Świętego Jerzego. Jakie czasy, tacy święci. Jerzy wyżywał się na smokach, Adam - na kobietach.
MaŁo nie umarliśmy ze śmiechu. Oto bowiem na Tytana (to księżyc Saturna) leci sonda z autografem Adama Michnika. Ale i tak sam Michnik odleciał dalej niż jego autograf.
W kobiecym przebraniu uczestniczyliśmy w tajemnej imprezie, na której świętowano 20-lecie firmy Ireny Eris. Bawiliśmy się świetnie, bowiem na urodziny zaproszono same babki. Nam najbardziej podobało się, jak Wanda Rapaczyńska tańczyła rock and rolla z Małgorzatą Niezabitowską. Niestety, z szampańskiego nastroju wytrąciła nas pewna słynna bizneswoman, która wywijała w kreacji bez stanika. To było mocne. Za mocne.
To, Że my czasem dworujemy sobie z zasłużonej rodziny Wujców, to pół biedy. Są ludzie, którzy dopuścili się większej zbrodni i na większe porwali się świętości. Niejaki Tomasz Sekielski w "Faktach" przytoczył obszerne fragmenty zeznań Adama Michnika przed prokuraturą. Przyjaciel generała Jaruzelskiego, któremu - jak wiadomo - bardzo zależy na wyjaśnieniu afery Rywina, na większość nawet najprostszych pytań nie odpowiadał, zasłaniając się tajemnicą dziennikarską. Szkoda, że przesłuchanie odbyło się już jakiś czas temu. Teraz Michnik na każde pytanie pewnie by udzielał odpowiedzi: "Nam nie jest wszystko jedno".
Trudno, będziemy mieli jeszcze bardziej przechlapane w "Wyborczej", ale nam z kolei nie jest wszystko jedno, jak się w tym kraju traktuje dziennikarzy. O ile prokuratorom Michnik odpowiadał mało zajmująco, ale spokojnie, o tyle Katarzynę Kolendę-Zaleską zrugał. Najpierw na antenie Radia TOK FM, a potem jeszcze po programie, już bardziej mięsiście. Ale nie dlatego, że zupa była za słona, tylko dlatego, że ośmieliła się zadawać niewygodne pytania. Rano było, to może nie pamiętał, że przez pół życia walczył o wolność słowa. A może już w ogóle zapomniał?
Agorze to pewnie do śmiechu nie jest. Po aferze Rywina wywaliła mnóstwo kasy na kampanię imidżową, żeby poprawić "Wyborczej" nieco nadpsutą opinię, a tu Michnik z takimi numerami wyskakuje. Ładnych parę złotych w błoto poszło.
Lech Wałęsa uległ namowom włodarzy Trójmiasta i zgodził się, by gdański port lotniczy ochrzcić jego imieniem. "Nie odmawiam, każdy ma trochę próżności. To może się opłacać i mnie, i Gdańskowi. Choć wiem, że szydercy będą mnie za to atakować" - stwierdził Wałęsa. I - jak zwykle - miał rację.
Trwa batalia o stanowisko szefa biblioteki przy ulicy Koszykowej w Warszawie. Miał i ma nim zostać Michał Strąk z PSL, ale ludowców blokowali koalicjanci z PiS. Ci jednak skłócili się z marszałkiem województwa Adamem Struzikiem, który skumał się z LPR. I to jej sympatyk został tymczasowym dyrektorem biblioteki. Do momentu osadzenia w niej Strąka. Ta historyjka powinna być zamieszczona w "Encyklopedii Britannica" pod hasłem "polski model demokracji lokalnej".
Renata Beger okazała się osobą nie tylko ucieleśnioną, ale i uduchowioną. W programie "Rozmowy w toku" (brrr!) grała na skrzypcach, wzruszała się, a wreszcie zapłakała rzewnymi łzami. Żeby jej tylko kurwiki nie wypłynęły, bo czar pryśnie.
Jakiś wstrętny komunistyczny internauta wyraził w cyberprzestrzeni opinię, że prezydent Zielonej Góry pani Bożena Ronowicz (Prawo i Sprawiedliwość, a jakże) to kretynka. Pani prezydent poczuła się bardzo dotknięta i wystąpiła do prokuratury. Ta teraz tropi łobuza, któremu grozi rok więzienia. Drogi internauto! Zdecydowanie miałeś rację!
Samoobrona wygrywa z SLD w liczbie odebranych immunitetów poselskich - 5:3. Ostatnio nietykalny (znowu) przestał być sam Andrzej Lepper, za to, że kiedyś rozsypywał zboże po torach. Najsłynniejszy polski Mulat chwali się, że wytoczono mu do tej pory 150 spraw sądowych. Cóż za wielki człowiek! Kiedy wreszcie nadamy jego imię jakiemuś lotnisku? Może jak się rozbuduje Okęcie?
Adamowi Michnikowi jest przykro, że jego irytacja skupiła się na Kolendzie-Zaleskiej. Ale dziennkarki nie przeprosił. Dostał natomiast od "Tygodnika Powszechnego" Medal Świętego Jerzego. Jakie czasy, tacy święci. Jerzy wyżywał się na smokach, Adam - na kobietach.
MaŁo nie umarliśmy ze śmiechu. Oto bowiem na Tytana (to księżyc Saturna) leci sonda z autografem Adama Michnika. Ale i tak sam Michnik odleciał dalej niż jego autograf.
Więcej możesz przeczytać w 41/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.