Niemieccy neofaszyści przygotowują polityczne mordy
Paul Spiegel, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, jest wstrząśnięty. Zgodnie z wyrokiem neonazistów, miał umrzeć 9 listopada, w 65. rocznicę nocy kryształowej z 1938 r. Razem z nim miał zginąć prezydent Johannes Rau, który ośmielił się przepraszać w izraelskim Knesecie za zbrodnie wobec Żydów, a także inni uczestnicy uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod synagogę na Jacobsplatz w centrum Monachium. Niemal w ostatniej chwili policja przerwała przygotowania do krwawej łaźni organizowanej przez bojówkarzy z Kameradschaft Süd (Braterstwa Broni Południe). Po aresztowaniu kilkunastu niedoszłych zamachowców Günther Beckstein, minister spraw wewnętrznych Bawarii, stwierdził z dumą: "Nasi funkcjonariusze udaremnili jedną z najbardziej oburzających zbrodni w powojennych Niemczech". Przyznał, że policja ma dziś do czynienia z "nowym wymiarem prawi-cowego ekstremizmu, czymś w rodzaju Frakcji Brunatnej Armii". Beckstein nawiązał do lewackiej Frakcji Czerwonej Armii (RAF), która rozwiązała się w 1998 r. i nigdy nie została zdemaskowana przez brygady antyterrorystyczne.
Zamach na demokrację
Prawicowi ekstremiści w Niemczech zbroją się i zwierają szeregi, a policja znów wydaje się bezsilna. To, że trwają przygotowania do zamachu na Jacobs-platz, wykryto przypadkowo. W lipcu tego roku w podmonachijskiej knajpie neonazista Markus S. zwierzył się kolegom, że chce się wycofać z organizacji. Alexander M. ze Schwerin i Maik P. z Lückenwalde próbowali mu to wybić z głowy. Markus S. trafił do szpitala z wielokrotnym złamaniem szczęki. To właśnie jego zeznania naprowadziły policję na trop zamachowców.
Przywódcą 25 bojówkarzy z Kameradschaft Süd jest 27-letni Martin Wiese. Dochodzenie potwierdziło jego powiązania ze skrajnym prawicowcem Steffenem Hupką z Saksonii-Anhalt i Christianem Worchem z Hamburga oraz z "bratnimi" ugrupowaniami z Brandenburgii i Turyngii. Policja znalazła w mieszkaniach członków Kameradschaft Süd neonazistowskie plakietki, książki, płyty CD, broń i kilkanaście kilogramów materiałów wybuchowych, w tym 1,7 kg trotylu. Aresztowani przyznali się do przygotowywania zamachu na 9 listopada tego roku.
- Ataku przygotowywanego na uczestników uroczystości wmurowania kamienia węgielnego na Jacobsplatz nie można traktować jako jednego z wielu aktów rasowej nienawiści. To zamach na demokrację - mówi "Wprost" Paul Spiegel. - Od dawna żyjemy w zagrożeniu, ale sytuacja wciąż się pogarsza - przyznaje przewodnicząca ośmiotysięcznej gminy żydowskiej w Monachium.
Wykrycie planów brunatnych bojówkarzy spowodowało aresztowania w kilku landach. W Berlinie prokuratura prowadzi śledztwo przeciw 23-letniemu Thomasowi K. W jego mieszkaniu przy Maxi-Wander Strasse znaleziono broń i amunicję. Wcześniej policja aresztowała neonazistę z Güstrow, który zaopatrywał bawarskich kolegów w granaty. Wśród zatrzymanych byli też Marcel H. z Brüssow i Stefan Z. z Wollschow.
Neonaziści finansowani przez państwo
Federalny minister spraw wewnętrznych Otto Schily dostrzega "konsolidowanie się" środowisk prawicowej ekstremy. "Musimy je ostrzej zwalczać, wprowadzając do nich agentów" - radzi Jörg Schönbohm, szef MSW w Brandenburgii. Takie postulaty można usłyszeć coraz częściej, nic jednak z tego nie wynika. Po ataku na World Trade Center jeszcze we wrześniu 2001 r. zdelegalizowano trzy islamskie organizacje. Wobec ugrupowań neonazistowskich demokratyczne Niemcy wydają się bezbronne - w marcu ostatecznie odrzucono wniosek o delegalizację skrajnie prawicowej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD). Prezydent, kanclerz, jego gabinet i cały parlament nie mieli wątpliwości dotyczących celu narodowców - prócz wniosków o rozwiązanie partii do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe zawieziono segregatory z materiałami dowodowymi o jej działalności. To jednak nie państwo prawa świętowało zwycięstwo, lecz przywódca NPD Udo Voigt. W postępowaniu przygotowawczym posłużono się zeznaniami tajnych współpracowników z zarządów partii, którzy za pomoc w inwigilacji neonazistów brali pieniądze z Urzędu Ochrony Konstytucji i nie mogli występować w roli świadków...
NPD szkoli młodzież i przygotowuje wiece, korzystając z państwowego dofinansowania. Startuje w wyborach lokalnych, a nawet w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Istniejąca od 1964 r. partia uważa się za kontynuatorkę narodowosocjalistycznych ideałów i struktur jako "najlepszej formy wspólnoty ludzkiej o jednym pochodzeniu, języku i kulturze". Hasła NPD można sprowadzić do zdania wypisanego na transparencie podczas niedawnej manifestacji w stolicy: "Gott mit uns, alles für Deutschland!". Dla premiera Hesji Rolanda Kocha (CDU) delegalizacja narodowców "nie była konieczna", bo "utrudniłaby obserwację ich struktur". Po odrzuceniu wniosku o rozwiązanie NPD prof. Eckhard Jesse, politolog, odtrąbił na łamach "Die Welt" zwycięstwo państwa prawa...
Wino Hitlera w modzie
O tym, że niemiecką policję stać niekiedy na sprawne działanie, świadczy akcja oddziałów specjalnych SEK przeprowadzona 20 września w berlińskiej dzielnicy Köpenick. O godz. 22.00 około 400 funkcjonariuszy otoczyło budynek, w którym odbywał się nielegalny koncert zespołu Landser. Członkowie tej grupy rockowej określają siebie mianem "brunatnej frakcji muzycznej". Podczas nielegalnego występu grupy w Berlinie funkcjonariusze SEK wylegitymowali 160 osób. Zatrzymano neonazistów z Vandalen-Ariogermanische Kampfgemeinschaft (Aryjskogermańskiej Wspólnoty Bojowej), jednego z przywódców skrajnej prawicy Olivera Schweigerta, odebrano faszystowskie emblematy.
W raportach Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji w Kolonii figuruje 140 skrajnie prawicowych organizacji, zrzeszających 50 tys. członków. Kilkunastoosobowych neonazistowskich Kameradschaften o charakterze "obronnym" jest 150. Ich liczba wzrasta. Podczas rewizji policja coraz częściej znajduje arsenały broni. W 1998 r. wykryto warsztat w Turyngii, w którym preparowano bomby odłamkowe, w 2000 r. materiały wybuchowe znaleziono w mieszkaniach bojówkarzy z SSS (Skinheadzi Szwajcarii Saksońskiej). Ta zdelegalizowana grupa miała uniformy i maski, a umiejętności bojowe doskonaliła w okolicznych lasach. SSS współpracowała m.in. z NPD. Neonaziści stworzyli we Frankfurcie nad Menem Organizację Pomocy dla Narodowo-Politycznych Więźniów i Ich Rodzin HNG.
Mimo spektakularnych sukcesów policji Niemcy mają coraz większe problemy z nasilającym się rasizmem i antysemityzmem. "Wstydzą się, ale kupują wino w nocy, gdy jest ciemno" - mówił Andrea Lunardelli z Udine w północnych Włoszech. Opatruje on swoje wina etykietami z fotografiami Adolfa Hitlera, szefa SS Heinricha Himmlera i innych apostołów faszyzmu. Ich podobizny uzupełniają napisy: "Sieg Heil!", "Ein Reich, ein Volk, ein Führer" itp. Jak twierdzi Lunardelli, Niemcy kupują je skrzynkami. Zauważyli to też celnicy. Bawarski prokurator generalny Karl Huber rozkłada bezradnie ręce: "Nic nie możemy poradzić"...
Zamach na demokrację
Prawicowi ekstremiści w Niemczech zbroją się i zwierają szeregi, a policja znów wydaje się bezsilna. To, że trwają przygotowania do zamachu na Jacobs-platz, wykryto przypadkowo. W lipcu tego roku w podmonachijskiej knajpie neonazista Markus S. zwierzył się kolegom, że chce się wycofać z organizacji. Alexander M. ze Schwerin i Maik P. z Lückenwalde próbowali mu to wybić z głowy. Markus S. trafił do szpitala z wielokrotnym złamaniem szczęki. To właśnie jego zeznania naprowadziły policję na trop zamachowców.
Przywódcą 25 bojówkarzy z Kameradschaft Süd jest 27-letni Martin Wiese. Dochodzenie potwierdziło jego powiązania ze skrajnym prawicowcem Steffenem Hupką z Saksonii-Anhalt i Christianem Worchem z Hamburga oraz z "bratnimi" ugrupowaniami z Brandenburgii i Turyngii. Policja znalazła w mieszkaniach członków Kameradschaft Süd neonazistowskie plakietki, książki, płyty CD, broń i kilkanaście kilogramów materiałów wybuchowych, w tym 1,7 kg trotylu. Aresztowani przyznali się do przygotowywania zamachu na 9 listopada tego roku.
- Ataku przygotowywanego na uczestników uroczystości wmurowania kamienia węgielnego na Jacobsplatz nie można traktować jako jednego z wielu aktów rasowej nienawiści. To zamach na demokrację - mówi "Wprost" Paul Spiegel. - Od dawna żyjemy w zagrożeniu, ale sytuacja wciąż się pogarsza - przyznaje przewodnicząca ośmiotysięcznej gminy żydowskiej w Monachium.
Wykrycie planów brunatnych bojówkarzy spowodowało aresztowania w kilku landach. W Berlinie prokuratura prowadzi śledztwo przeciw 23-letniemu Thomasowi K. W jego mieszkaniu przy Maxi-Wander Strasse znaleziono broń i amunicję. Wcześniej policja aresztowała neonazistę z Güstrow, który zaopatrywał bawarskich kolegów w granaty. Wśród zatrzymanych byli też Marcel H. z Brüssow i Stefan Z. z Wollschow.
Neonaziści finansowani przez państwo
Federalny minister spraw wewnętrznych Otto Schily dostrzega "konsolidowanie się" środowisk prawicowej ekstremy. "Musimy je ostrzej zwalczać, wprowadzając do nich agentów" - radzi Jörg Schönbohm, szef MSW w Brandenburgii. Takie postulaty można usłyszeć coraz częściej, nic jednak z tego nie wynika. Po ataku na World Trade Center jeszcze we wrześniu 2001 r. zdelegalizowano trzy islamskie organizacje. Wobec ugrupowań neonazistowskich demokratyczne Niemcy wydają się bezbronne - w marcu ostatecznie odrzucono wniosek o delegalizację skrajnie prawicowej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD). Prezydent, kanclerz, jego gabinet i cały parlament nie mieli wątpliwości dotyczących celu narodowców - prócz wniosków o rozwiązanie partii do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe zawieziono segregatory z materiałami dowodowymi o jej działalności. To jednak nie państwo prawa świętowało zwycięstwo, lecz przywódca NPD Udo Voigt. W postępowaniu przygotowawczym posłużono się zeznaniami tajnych współpracowników z zarządów partii, którzy za pomoc w inwigilacji neonazistów brali pieniądze z Urzędu Ochrony Konstytucji i nie mogli występować w roli świadków...
NPD szkoli młodzież i przygotowuje wiece, korzystając z państwowego dofinansowania. Startuje w wyborach lokalnych, a nawet w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Istniejąca od 1964 r. partia uważa się za kontynuatorkę narodowosocjalistycznych ideałów i struktur jako "najlepszej formy wspólnoty ludzkiej o jednym pochodzeniu, języku i kulturze". Hasła NPD można sprowadzić do zdania wypisanego na transparencie podczas niedawnej manifestacji w stolicy: "Gott mit uns, alles für Deutschland!". Dla premiera Hesji Rolanda Kocha (CDU) delegalizacja narodowców "nie była konieczna", bo "utrudniłaby obserwację ich struktur". Po odrzuceniu wniosku o rozwiązanie NPD prof. Eckhard Jesse, politolog, odtrąbił na łamach "Die Welt" zwycięstwo państwa prawa...
Wino Hitlera w modzie
O tym, że niemiecką policję stać niekiedy na sprawne działanie, świadczy akcja oddziałów specjalnych SEK przeprowadzona 20 września w berlińskiej dzielnicy Köpenick. O godz. 22.00 około 400 funkcjonariuszy otoczyło budynek, w którym odbywał się nielegalny koncert zespołu Landser. Członkowie tej grupy rockowej określają siebie mianem "brunatnej frakcji muzycznej". Podczas nielegalnego występu grupy w Berlinie funkcjonariusze SEK wylegitymowali 160 osób. Zatrzymano neonazistów z Vandalen-Ariogermanische Kampfgemeinschaft (Aryjskogermańskiej Wspólnoty Bojowej), jednego z przywódców skrajnej prawicy Olivera Schweigerta, odebrano faszystowskie emblematy.
W raportach Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji w Kolonii figuruje 140 skrajnie prawicowych organizacji, zrzeszających 50 tys. członków. Kilkunastoosobowych neonazistowskich Kameradschaften o charakterze "obronnym" jest 150. Ich liczba wzrasta. Podczas rewizji policja coraz częściej znajduje arsenały broni. W 1998 r. wykryto warsztat w Turyngii, w którym preparowano bomby odłamkowe, w 2000 r. materiały wybuchowe znaleziono w mieszkaniach bojówkarzy z SSS (Skinheadzi Szwajcarii Saksońskiej). Ta zdelegalizowana grupa miała uniformy i maski, a umiejętności bojowe doskonaliła w okolicznych lasach. SSS współpracowała m.in. z NPD. Neonaziści stworzyli we Frankfurcie nad Menem Organizację Pomocy dla Narodowo-Politycznych Więźniów i Ich Rodzin HNG.
Mimo spektakularnych sukcesów policji Niemcy mają coraz większe problemy z nasilającym się rasizmem i antysemityzmem. "Wstydzą się, ale kupują wino w nocy, gdy jest ciemno" - mówił Andrea Lunardelli z Udine w północnych Włoszech. Opatruje on swoje wina etykietami z fotografiami Adolfa Hitlera, szefa SS Heinricha Himmlera i innych apostołów faszyzmu. Ich podobizny uzupełniają napisy: "Sieg Heil!", "Ein Reich, ein Volk, ein Führer" itp. Jak twierdzi Lunardelli, Niemcy kupują je skrzynkami. Zauważyli to też celnicy. Bawarski prokurator generalny Karl Huber rozkłada bezradnie ręce: "Nic nie możemy poradzić"...
Więcej możesz przeczytać w 41/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.