Dyskomfort związany z istnieniem nierówności materialnych odczuwają przede wszystkim bogaci lewacy
Ekonomia nie kojarzy się zwykle z badaniem szczęścia, lecz raczej z ostrzeganiem przed zbiorowymi nieszczęściami, takimi jak kryzys walutowy, budżetowy czy bankowy. Dlatego zabrzmi może interesująco, że od niedawna ekonomiści zajmują się empirycznym poszukiwaniem przyczyn różnic w poziomie deklarowanej satysfakcji z życia. Dane pochodzą z ogólnokrajowych ankiet, w których respondenci odpowiadają na przykład na pytanie: "Biorąc wszystko pod uwagę, czy jesteś bardzo zadowolony, dosyć zadowolony, niezbyt zadowolony, czy też niezadowolony z życia, które prowadzisz?". Na podstawie wyników analizuje się, od czego zależy zróżnicowanie deklarowanego przez ludzi zadowolenia z życia. Psychologowie ustalili, że te różnice są silnie związane z fizycznymi reakcjami organizmu - osoby, które uznają się za bardzo szczęśliwe, częściej się uśmiechają niż inne; ocena samopoczucia jest tym gorsza, im bardziej zmienia się ciśnienie krwi w reakcji na stres itp. Niektórzy sądzą, że te fizyczne aspekty sprawy są na tyle istotne, że należałoby przywiązywać większą wagę do odpowiedzi dotyczących poziomu satysfakcji z życia.
Gdybym był bogaty...
Ekonomia wskazuje sposoby powiększania społecznego dochodu (PKB). Jaki to ma związek z deklarowanym przez ludzi zadowoleniem? Otóż badania ujawniły, że w każdym kraju osoby zamożne są bardziej usatysfakcjonowane niż biedne. Jednocześnie wzrost PKB w bogatych państwach powoduje coraz mniejsze przyrosty średniego deklarowanego zadowolenia. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Belgii i Japonii wskaźnik ten był w ostatnich kilkudziesięciu latach stabilny, mimo że dochód per capita wzrósł w tym czasie ogromnie.
Dlaczego awans materialny poprawia samopoczucie jednostki, a materialny awans kraju - w społeczeństwach zamożnych - powoduje niewielki wzrost ogólnokrajowego wskaźnika satysfakcji lub nie zwiększa go wcale? Na ten temat toczy się wśród ekonomistów żywa dyskusja, w której
- w ślad za psychologami - wskazuje się, że w dużej mierze samopoczucie ludzi zależy od tego, jak się postrzegają na tle innych (tzw. grup odniesienia). Ten, kto materialnie awansuje, odczuwa dodatkową satysfakcję, ci, którzy nie awansują, a obserwują osoby od siebie zamożniejsze, doznają z tego powodu przykrości (staromodnie nazywanej zawiścią). Samo istnienie bogatych miałoby więc pogarszać samopoczucie ludzi biedniejszych. Niektórzy traktują tę tezę jako naukowe uzasadnienie wysokiego progresywnego opodatkowania bogatych.
Pominę etyczne problemy związane z takim stanowiskiem. Naukowiec Janosik musi jednak dodatkowo stawić czoło wynikom interesujących badań empirycznych przeprowadzonych w 2001 r. przez Alberto Alesinę, Rafaela Di Tellę i Roberta MacCullocha. Wykazali oni, że w Stanach Zjednoczonych średni wskaźnik deklarowanej satysfakcji z życia nie zależy od postrzeganych nierówności materialnych, natomiast w krajach Europy Zachodniej jest przez nie obniżany! Co więcej, w USA
- w odróżnieniu od Europy Zachodniej - biedniejsi nie czują się mniej szczęśliwi na widok bogactwa. W Europie Zachodniej samopoczucie bogatszych nie zależy od nierówności - ich poziom zadowolenia z życia jest związany z ideologicznym samookreśleniem się i obniża się u ludzi o poglądach lewicowych. W USA jedyną grupą, w której zanotowano obniżony wskaźnik satysfakcji wskutek nierówności materialnych, są bogaci lewacy!
Mobilne bogactwo
To, że reakcje Amerykanów i Europejczyków na nierówności materialne są odmienne, obala tezę, iż istniejąca w Europie Zachodniej niechęć osób mniej zamożnych do zróżnicowania dochodów może mieć głębsze, genetyczne uwarunkowania. Cytowani autorzy dowodzą, że źródeł tej różnicy postaw należy upatrywać w tym, że mobilność społeczna jest w Nowym Świecie większa niż na Starym Kontynencie, a zatem i szanse ekonomicznego awansu są za oceanem większe. Usuwanie nierówności szans - sztandarowy postulat klasycznego liberalizmu - może więc sprawiać, że różnice stanu posiadania mają mniejszy wpływ na samopoczucie ludzi mniej zamożnych.
Trzeba zarazem podkreślić, że dochód nie jest jedynym czynnikiem decydującym o zadowoleniu z życia. Silny negatywny wpływ na ten wskaźnik ma doświadczenie bezrobocia. Chodzi przy tym nie tylko o związany z tym spadek dochodu, lecz nade wszystko o szeroko udokumentowane koszty psychiczne bycia bezrobotnym. Mamy tu jednak do czynienia z pewną zagadką. Jeśli - jak wynikałoby ze wspomnianych badań - to owe koszty, a nie mniejsze dochody, miałyby być główną dolegliwością bezrobotnych, poszukiwanie pracy w powinno jedynie w niewielkim stopniu zależeć od relacji zasiłku do dochodu z pracy (czyli pośrednio od obniżenia się dochodów wskutek bezrobocia). Tymczasem inne badania pokazują, że im wyższy jest zasiłek w porównaniu z płacą, tym mniej intensywnie bezrobotni szukają pracy i - przy założeniu, że inne czynniki pozostają nie zmienione - tym wyższe jest bezrobocie. Dlatego zaleca się, by relatywna wysokość zasiłku dla bezrobotnych nie demobilizowała ich do poszukiwania pracy. Nie czekając na rozstrzygnięcie wspomnianej zagadki, można śmiało powiedzieć, że utrudnienia w poszukiwaniu i tworzeniu miejsc pracy zdecydowanie obniżają deklarowane zadowolenie z życia. Najwięcej takich barier utrzymują rządy, które najczęściej mówią o swojej "wrażliwości społecznej".
Badania nad determinantami społecznego samopoczucia wykazały ponadto, że na ten wskaźnik silnie i negatywnie wpływa inflacja. Rosnące ceny wywołują poczucie niepewności i zagrożenia. Ludzie sądzą, że inflacja tworzy okazje do osiągania nieuczciwych zysków i podważa moralne podstawy społeczeństwa. Ludzie nie lubią inflacji bardziej niż niektórzy ekonomiści.
Gdybym był bogaty...
Ekonomia wskazuje sposoby powiększania społecznego dochodu (PKB). Jaki to ma związek z deklarowanym przez ludzi zadowoleniem? Otóż badania ujawniły, że w każdym kraju osoby zamożne są bardziej usatysfakcjonowane niż biedne. Jednocześnie wzrost PKB w bogatych państwach powoduje coraz mniejsze przyrosty średniego deklarowanego zadowolenia. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Belgii i Japonii wskaźnik ten był w ostatnich kilkudziesięciu latach stabilny, mimo że dochód per capita wzrósł w tym czasie ogromnie.
Dlaczego awans materialny poprawia samopoczucie jednostki, a materialny awans kraju - w społeczeństwach zamożnych - powoduje niewielki wzrost ogólnokrajowego wskaźnika satysfakcji lub nie zwiększa go wcale? Na ten temat toczy się wśród ekonomistów żywa dyskusja, w której
- w ślad za psychologami - wskazuje się, że w dużej mierze samopoczucie ludzi zależy od tego, jak się postrzegają na tle innych (tzw. grup odniesienia). Ten, kto materialnie awansuje, odczuwa dodatkową satysfakcję, ci, którzy nie awansują, a obserwują osoby od siebie zamożniejsze, doznają z tego powodu przykrości (staromodnie nazywanej zawiścią). Samo istnienie bogatych miałoby więc pogarszać samopoczucie ludzi biedniejszych. Niektórzy traktują tę tezę jako naukowe uzasadnienie wysokiego progresywnego opodatkowania bogatych.
Pominę etyczne problemy związane z takim stanowiskiem. Naukowiec Janosik musi jednak dodatkowo stawić czoło wynikom interesujących badań empirycznych przeprowadzonych w 2001 r. przez Alberto Alesinę, Rafaela Di Tellę i Roberta MacCullocha. Wykazali oni, że w Stanach Zjednoczonych średni wskaźnik deklarowanej satysfakcji z życia nie zależy od postrzeganych nierówności materialnych, natomiast w krajach Europy Zachodniej jest przez nie obniżany! Co więcej, w USA
- w odróżnieniu od Europy Zachodniej - biedniejsi nie czują się mniej szczęśliwi na widok bogactwa. W Europie Zachodniej samopoczucie bogatszych nie zależy od nierówności - ich poziom zadowolenia z życia jest związany z ideologicznym samookreśleniem się i obniża się u ludzi o poglądach lewicowych. W USA jedyną grupą, w której zanotowano obniżony wskaźnik satysfakcji wskutek nierówności materialnych, są bogaci lewacy!
Mobilne bogactwo
To, że reakcje Amerykanów i Europejczyków na nierówności materialne są odmienne, obala tezę, iż istniejąca w Europie Zachodniej niechęć osób mniej zamożnych do zróżnicowania dochodów może mieć głębsze, genetyczne uwarunkowania. Cytowani autorzy dowodzą, że źródeł tej różnicy postaw należy upatrywać w tym, że mobilność społeczna jest w Nowym Świecie większa niż na Starym Kontynencie, a zatem i szanse ekonomicznego awansu są za oceanem większe. Usuwanie nierówności szans - sztandarowy postulat klasycznego liberalizmu - może więc sprawiać, że różnice stanu posiadania mają mniejszy wpływ na samopoczucie ludzi mniej zamożnych.
Trzeba zarazem podkreślić, że dochód nie jest jedynym czynnikiem decydującym o zadowoleniu z życia. Silny negatywny wpływ na ten wskaźnik ma doświadczenie bezrobocia. Chodzi przy tym nie tylko o związany z tym spadek dochodu, lecz nade wszystko o szeroko udokumentowane koszty psychiczne bycia bezrobotnym. Mamy tu jednak do czynienia z pewną zagadką. Jeśli - jak wynikałoby ze wspomnianych badań - to owe koszty, a nie mniejsze dochody, miałyby być główną dolegliwością bezrobotnych, poszukiwanie pracy w powinno jedynie w niewielkim stopniu zależeć od relacji zasiłku do dochodu z pracy (czyli pośrednio od obniżenia się dochodów wskutek bezrobocia). Tymczasem inne badania pokazują, że im wyższy jest zasiłek w porównaniu z płacą, tym mniej intensywnie bezrobotni szukają pracy i - przy założeniu, że inne czynniki pozostają nie zmienione - tym wyższe jest bezrobocie. Dlatego zaleca się, by relatywna wysokość zasiłku dla bezrobotnych nie demobilizowała ich do poszukiwania pracy. Nie czekając na rozstrzygnięcie wspomnianej zagadki, można śmiało powiedzieć, że utrudnienia w poszukiwaniu i tworzeniu miejsc pracy zdecydowanie obniżają deklarowane zadowolenie z życia. Najwięcej takich barier utrzymują rządy, które najczęściej mówią o swojej "wrażliwości społecznej".
Badania nad determinantami społecznego samopoczucia wykazały ponadto, że na ten wskaźnik silnie i negatywnie wpływa inflacja. Rosnące ceny wywołują poczucie niepewności i zagrożenia. Ludzie sądzą, że inflacja tworzy okazje do osiągania nieuczciwych zysków i podważa moralne podstawy społeczeństwa. Ludzie nie lubią inflacji bardziej niż niektórzy ekonomiści.
Więcej możesz przeczytać w 41/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.