Dlaczego Aznar porzuca politykę?
Jeśli zawierzyć najnowszym sondażom, wybory do hiszpańskiego parlamentu trzeci raz z rzędu wygra centroprawicowa Partia Ludowa. Ma szanse na większość absolutną. Partido Popular (PP) wygra wybory, mimo że na jej czele nie stoi już José Maria Aznar, "najbardziej zasłużony hiszpański premier wszech czasów" - jak przyznaje nawet opozycja. Przez osiem lat jego rządów Hiszpania zmieniła całkowicie swe oblicze. Stworzyła 4,5 mln miejsc pracy, czyli 51 proc. tego, co udało się stworzyć całej UE. Zbudowała doskonałą infrastrukturę - autostrady, szybkie koleje, szpitale - której zazdrości jej cały świat. Uporządkowała rachunki: w dziedzinach i branżach, w których odziedziczyła po socjalistach deficyty, dzisiaj ma nadwyżki. Zwiększyła ponad cztery razy wydatki społeczne, chociaż znacznie obniżyła podatki. "To w dużej mierze zasługa Aznara i jego pose serio, godności i powagi.
Dlaczego Aznar porzuca politykę? Nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, a on sam powtarza nie wszystkich przekonujący argument, że "w polityce potrzebna jest wymiana pokoleniowa". Co będzie robił, gdzie zamieszka - tego też nikt nie wie. - Chociaż dopiero przekroczył pięćdziesiątkę, zostanie wielkim młodym starcem polityki hiszpańskiej - mówi "Wprost" Gustavo de Aristegui, przewodniczący komisji spraw zagranicznych izby deputowanych. - Jest wielkim majątkiem Hiszpanii i całej Europy.
Mariano Rajoy, wielki nieznajomy
Kiedy w ostatnich dniach marca zbierze się w Brukseli Rada Europejska, by znów rozmawiać o konstytucji, Hiszpanię będzie reprezentować nowy premier Mariano Rajoy. Choć był zastępcą Aznara, choć kierował już czterema różnymi resortami, jest stosunkowo mało znany w Hiszpanii i zupełnie nieznany za granicą. W Berlinie i Paryżu zadają sobie pytanie, czy będzie z nim łatwiej pertraktować niż z jego poprzednikiem. W Warszawie też. W siedzibie Partido Popular mówią, że jedynym Polakiem proszącym o bezpośredni kontakt z człowiekiem, który zastąpi najważniejszego spośród naszych sojuszników w UE, był niżej podpisany wysłannik "Wprost". Jedynie Tony Blair wykazał się dalekowzrocznością i już kilka tygodni temu zaprosił Rajoya na Downing Street.
- Nie musicie się obawiać - uspokaja Gustavo de Aristegui. - Nasza polityka zagraniczna się nie zmieni. Jesteśmy ludźmi poważnymi i nie zmieniamy priorytetów przy każdej zmianie wiatru. Jeśli w "Europie 15" Niemcy miały około 30 proc. głosów, a w "Europie 25" chcą mieć 40 proc., to rachunek nie będzie się zgadzał zarówno Aznarowi, jak i Rajoyowi.
O tym, że Rajoy stanie na wysokości zadania, przekonany jest również jego przyjaciel Alfonso Ussía, arystokrata, pisarz, satyryk i komentator polityczny, autor bestsellerów o przygodach markiza de Sotoancho osiągających nakłady bliskie miliona. - Jest zupełnie inny niż Aznar - mówi "Wprost" Ussía. - Jako Galisyjczyk jest bardziej skłonny do kompromisu i pertraktacji, ma wspaniały background kulturalny i nieprzeciętnie cięty język i dowcip, co może jednak przemawiać na jego niekorzyść, bo Hiszpanie nie zawsze łapią ukrytą satyrę. Ale jestem przekonany, że Rajoy wszystkich nas jeszcze pozytywnie zaskoczy.
Mariano Rajoy nie ma jeszcze pięćdziesięciu lat. Pochodzi z Santiago de Compostela w Galicii, ale dzieciństwo spędził w León, gdzie jego ojciec był sędzią. Tam Rajoy chodził do szkoły jezuitów. Ma dwóch braci i siostrę. Był i nadal pozostaje prawdziwym pożeraczem książek: ostatnio wybiera biografie, eseje i książki historyczne. W młodości grał w koszykówkę, teraz - podobnie jak Romano Prodi - lubi spędzać czas na długich wycieczkach rowerowych. Jak każdy szanujący się Hiszpan uwielbia piłkę nożną, ale tylko najbliżsi przyjaciele wiedzą, jakiej drużynie kibicuje. Swoją żonę Elwirę poznał w rodzinnej Galicii, w Pontevedrze, gdzie przeprowadził się, gdy miał 15 lat. Mają pięcioletniego syna Mariana.
Mediacja Caroda, czyli trzęsienie Hiszpanii
16 listopada zeszłego roku, po 24 latach nieprzerwanych rządów, przeszedł na polityczną emeryturę chadek Jordi Pujol, "odwieczny" prezydent obdarzonej szeroką autonomią Katalonii, największego i najbogatszego regionu Hiszpanii. Dzięki temu jego miejsce mógł wreszcie zająć człowiek, który regularnie z nim przegrywał - socjalista Pascual Maragall. Brakowało mu głosów, więc do koalicji dokooptował komunistów i zielonych oraz lewicowych separatystów z Katalońskiej Lewicy Republikańskiej. Jej lider Josep Luís Carod-Rovira został premierem. Pierwszym jego aktem publicznym był potajemny wyjazd do Francji. Tam Carod spotkał się z przywódcami lewackich terrorystów baskijskich z ETA i prosił o niedokonywanie zamachów w Katalonii.
Prośba Caroda została spełniona. 18 lutego ETA wydała komunikat zawiadamiający o zawieszeniu broni w tym regionie. Skandal polityczny, jaki z tego wynikł, wstrząsnął całą Hiszpanią. Powszechnie uważa się, że nieprzemyślane działanie Caroda przekreśli szanse wyborcze socjalistów. Innego zdania jest Pascual Maragall, prezydent Katalonii, który uważa, że cały ten problem to wina... Partii Ludowej.
Dlaczego Aznar porzuca politykę? Nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, a on sam powtarza nie wszystkich przekonujący argument, że "w polityce potrzebna jest wymiana pokoleniowa". Co będzie robił, gdzie zamieszka - tego też nikt nie wie. - Chociaż dopiero przekroczył pięćdziesiątkę, zostanie wielkim młodym starcem polityki hiszpańskiej - mówi "Wprost" Gustavo de Aristegui, przewodniczący komisji spraw zagranicznych izby deputowanych. - Jest wielkim majątkiem Hiszpanii i całej Europy.
Mariano Rajoy, wielki nieznajomy
Kiedy w ostatnich dniach marca zbierze się w Brukseli Rada Europejska, by znów rozmawiać o konstytucji, Hiszpanię będzie reprezentować nowy premier Mariano Rajoy. Choć był zastępcą Aznara, choć kierował już czterema różnymi resortami, jest stosunkowo mało znany w Hiszpanii i zupełnie nieznany za granicą. W Berlinie i Paryżu zadają sobie pytanie, czy będzie z nim łatwiej pertraktować niż z jego poprzednikiem. W Warszawie też. W siedzibie Partido Popular mówią, że jedynym Polakiem proszącym o bezpośredni kontakt z człowiekiem, który zastąpi najważniejszego spośród naszych sojuszników w UE, był niżej podpisany wysłannik "Wprost". Jedynie Tony Blair wykazał się dalekowzrocznością i już kilka tygodni temu zaprosił Rajoya na Downing Street.
- Nie musicie się obawiać - uspokaja Gustavo de Aristegui. - Nasza polityka zagraniczna się nie zmieni. Jesteśmy ludźmi poważnymi i nie zmieniamy priorytetów przy każdej zmianie wiatru. Jeśli w "Europie 15" Niemcy miały około 30 proc. głosów, a w "Europie 25" chcą mieć 40 proc., to rachunek nie będzie się zgadzał zarówno Aznarowi, jak i Rajoyowi.
O tym, że Rajoy stanie na wysokości zadania, przekonany jest również jego przyjaciel Alfonso Ussía, arystokrata, pisarz, satyryk i komentator polityczny, autor bestsellerów o przygodach markiza de Sotoancho osiągających nakłady bliskie miliona. - Jest zupełnie inny niż Aznar - mówi "Wprost" Ussía. - Jako Galisyjczyk jest bardziej skłonny do kompromisu i pertraktacji, ma wspaniały background kulturalny i nieprzeciętnie cięty język i dowcip, co może jednak przemawiać na jego niekorzyść, bo Hiszpanie nie zawsze łapią ukrytą satyrę. Ale jestem przekonany, że Rajoy wszystkich nas jeszcze pozytywnie zaskoczy.
Mariano Rajoy nie ma jeszcze pięćdziesięciu lat. Pochodzi z Santiago de Compostela w Galicii, ale dzieciństwo spędził w León, gdzie jego ojciec był sędzią. Tam Rajoy chodził do szkoły jezuitów. Ma dwóch braci i siostrę. Był i nadal pozostaje prawdziwym pożeraczem książek: ostatnio wybiera biografie, eseje i książki historyczne. W młodości grał w koszykówkę, teraz - podobnie jak Romano Prodi - lubi spędzać czas na długich wycieczkach rowerowych. Jak każdy szanujący się Hiszpan uwielbia piłkę nożną, ale tylko najbliżsi przyjaciele wiedzą, jakiej drużynie kibicuje. Swoją żonę Elwirę poznał w rodzinnej Galicii, w Pontevedrze, gdzie przeprowadził się, gdy miał 15 lat. Mają pięcioletniego syna Mariana.
Mediacja Caroda, czyli trzęsienie Hiszpanii
16 listopada zeszłego roku, po 24 latach nieprzerwanych rządów, przeszedł na polityczną emeryturę chadek Jordi Pujol, "odwieczny" prezydent obdarzonej szeroką autonomią Katalonii, największego i najbogatszego regionu Hiszpanii. Dzięki temu jego miejsce mógł wreszcie zająć człowiek, który regularnie z nim przegrywał - socjalista Pascual Maragall. Brakowało mu głosów, więc do koalicji dokooptował komunistów i zielonych oraz lewicowych separatystów z Katalońskiej Lewicy Republikańskiej. Jej lider Josep Luís Carod-Rovira został premierem. Pierwszym jego aktem publicznym był potajemny wyjazd do Francji. Tam Carod spotkał się z przywódcami lewackich terrorystów baskijskich z ETA i prosił o niedokonywanie zamachów w Katalonii.
Prośba Caroda została spełniona. 18 lutego ETA wydała komunikat zawiadamiający o zawieszeniu broni w tym regionie. Skandal polityczny, jaki z tego wynikł, wstrząsnął całą Hiszpanią. Powszechnie uważa się, że nieprzemyślane działanie Caroda przekreśli szanse wyborcze socjalistów. Innego zdania jest Pascual Maragall, prezydent Katalonii, który uważa, że cały ten problem to wina... Partii Ludowej.
Bankructwo socjalistów Fernando Savater Jeden z najwybitniejszych filozofów europejskich, autor m.in. "Etyki dla amatorów" i "Polityki dla amatorów", profesor Uniwersytetu Complutense w Madrycie; Bask, członek organizacji Basta Ya (Już Dosyć) występującej przeciw terrorystom z ETA Uważa się powszechnie, że Aznar stworzył z "dwóch Hiszpanii" jedną, ale to nieprawda. Teza o "dwóch Hiszpaniach" to wymysł marksistów. To nie były dwie Hiszpanie ideologiczne. Tamte podziały już nie istnieją, nie ma na świecie ludzi pamiętających prawdziwe "dwie Hiszpanie" sprzed wojny domowej. Aznar odniósł wielkie sukcesy w walce z terroryzmem; kraj znajduje się w bardzo dobrej sytuacji ekonomicznej. Bardziej jednak niż o jego sukcesach można mówić o porażce, a nawet politycznym bankructwie socjalistów niezdolnych do wypracowania jakiegokolwiek przekonującego programu. Zwłaszcza ich chwiejność w kwestiach narodowych przydała Aznarowi wielu zwolenników. Dzisiaj partia, która nie zajmuje stanowczej i wiarygodnej pozycji w kwestii jedności narodowej, nie ma szans na odegranie istotniejszej roli. |
Hiszpania regionów Rozmowa z PASCUALEM MARAGALLEM, socjalistą, prezydentem Katalonii Jacek Pałasiński: Czy "efekt Caroda" może zaszkodzić socjalistom w zbliżających się wyborach? Pascual Maragall: W pierwszym momencie mógł mieć negatywny wpływ na zdezorientowany elektorat, ale brutalna manipulacja, jakiej dokonała w związku z tą sytuacją Partia Ludowa, odwróci się przeciwko niej samej. Mamy do czynienia z kolejnym dowodem złego stylu sprawowania władzy. Stylu, który pogorszył się jeszcze w ostatnich latach, zwłaszcza przy okazji wojny w Iraku, dotyczy to także zaniedbania katastrofy ekologicznej tankowca Prestige i polityki europejskiej oraz śródziemnomorskiej. - Czy ewentualna porażka wyborcza socjalistycznej partii PSOE może negatywnie wpłynąć na sprawność działania koalicji w Katalonii? - Oczywiście, socjalistyczny rząd w Madrycie, który dzieliłby z nami poglądy, byłby najlepszy. Bez względu na sytuację jednak Generalitat (rząd kataloński - red.) nie będzie ustawał w wysiłkach na rzecz dialogu i porozumienia w tak ważnych sprawach jak poprawa statusu i finansów regionów autonomicznych i ma nadzieję, że podobne będzie nastawienie rządu Hiszpanii. Mamy dla Hiszpanii propozycje. Po pierwsze, proponujemy, by regiony odgrywały istotniejszą niż dotychczas rolę w polityce europejskiej i wpływały na umocnienie pozycji Hiszpanii w jej stosunkach z Europą. Po drugie, proponujemy bardziej sprawiedliwy system finansowania regionów oparty na zasadzie "płacić w zależności od bogactwa i otrzymywać w zależności od liczby ludności". Po trzecie - wreszcie - proponujemy stworzenie nowej wspólnej wizji historii Hiszpanii, która zidentyfikuje i uzna różnice między zamieszkującymi ją narodami. |
Więcej możesz przeczytać w 11/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.