Kopulacja psów, nagość czy agonia ofiary wypadku - każdy z nas już jako dziecko zobaczył coś, co było tabu lub było zarezerwowane dla dorosłych. Po każdym takim akcie podglądania wiedzieliśmy więcej o życiu, byliśmy bardziej ciekawi świata. Do obecnej w każdym z nas duszy podglądacza odwołuje się serial "Camera Cafe", najnowszy przebój telewizji TVN. W filmie Jurka Bogajewicza, wedle francuskiego pomysłu, kamera zainstalowana w automacie do kawy pokazuje czternastu pracowników typowego biura, ich klientów i członków ich rodzin. Podglądamy bohaterów, jak wzajemnie się obmawiają, zachowują chamsko, samolubnie, histerycznie bądź śmiesznie. Kamera w automacie do kawy pełni funkcję beznamiętnego świadka.
Kopulacja psów, nagość czy agonia ofiary wypadku - każdy z nas już jako dziecko zobaczył coś, co było tabu lub było zarezerwowane dla dorosłych. Po każdym takim akcie podglądania wiedzieliśmy więcej o życiu, byliśmy bardziej ciekawi świata. Do obecnej w każdym z nas duszy podglądacza odwołuje się serial "Camera Cafe", najnowszy przebój telewizji TVN. W filmie Jurka Bogajewicza, wedle francuskiego pomysłu, kamera zainstalowana w automacie do kawy pokazuje czternastu pracowników typowego biura, ich klientów i członków ich rodzin. Podglądamy bohaterów, jak wzajemnie się obmawiają, zachowują chamsko, samolubnie, histerycznie bądź śmiesznie. Kamera w automacie do kawy pełni funkcję beznamiętnego świadka. - Widz uwielbia podglądać, a przy automacie do kawy mówi się znacznie więcej niż w domu, choćby na temat romansów czy podkładania świń - twierdzi Jurek Bogajewicz.
Zanim powstał serial "Camera Cafe", na podobny pomysł wpadli w 1991 r. studenci uniwersytetu w Cambridge. Przez internetową kamerę sprawdzali, czy zaparzyła się ich kawa, a przy okazji obserwowali kolegów. Podobne zdarzenia mieliśmy niedawno w Polsce: na początku tego roku detektywi z krakowskiego Reala podglądali klientki w przymierzalni. W centrum Gorzowa policjanci z miejskiego monitoringu obserwowali ludzi w ich prywatnych mieszkaniach przy ulicy Chrobrego. W Tychach ukryta kamera posłużyła jako narzędzie w sąsiedzkich porachunkach. Rodzina Morawców przez pięć lat podglądała rodzinę Tutaków, żeby zdobyć dowody rzekomych prowokacji robionych przez Tutaków, takich jak malowanie swastyk na drzwiach. W zeszły piątek dziennik TV4 pokazał parę rodziców ze Starej Miłosnej, która nagrała potajemnie nianię swojego półrocznego syna. Opiekunka uspakajała dziecko klnąc i wrzeszcząc.
Bóg podglądacz
Pierwszym podglądaczem, jakkolwiek bluźnierczo by to zabrzmiało, był biblijny Bóg. Z podglądania samotnego Adama zrodził się przecież pomysł stworzenia dla niego partnerki. W tradycji chrześcijańskiej oko Boga (obramowane trójkątem i zwane okiem Bożej opatrzności) znajdowało się w świątyniach. Miało ono przypominać, że wszystkie nasze uczynki są przez Boga obserwowane, czyli podglądane. Materiał z tego podglądania miał być potem dowodem rzeczowym na Sądzie Ostatecznym. Kiedy więc przy okazji takich programów jak "Big Brother" wygłasza się opinie, że podglądanie jest jeśli nie grzechem, to przynajmniej wykroczeniem, taki zarzut czyni się właściwie Stwórcy.
Bez podglądania i wyciągania z tego wniosków nie byłoby współczesnej cywilizacji. Socjobiologowie, na przykład Edward Wilson, twierdzą, że nasz gatunek ma zdolność uczenia się poprzez podglądanie i naśladowanie. Bez podglądania nie powstałby język, bo nie można by ustalić ponadindywidualnego znaczenia słów, pojęć czy gestów. Gdy język powstawał przed pięćdziesięciu tysiącami lat, organizował on życie obserwujących się blisko 150-osobowych grup. Z podglądania wyłoniły się wspólne potrzeby i interesy, a potem wspólne wartości. - Ewolucję człowieka napędza podglądanie i imitacja. Podglądamy tych, którzy radzą sobie lepiej, by się do nich upodobnić. Dzięki temu wrastamy we własną kulturę - mówi dr Marcin Ryszkiewicz, biolog ewolucjonista. Gdy człowiek był już zdolny się przemieszczać na duże odległości, zaczęło się wzajemne podglądanie różnych kultur i społeczności, a potem adaptowanie ich najlepszych cech. Około pięciu tysięcy lat przed naszą erą Homo sapiens (człowiek myślący) stał się Homo fascinans (człowiekiem obserwatorem, czyli podglądaczem).
Podglądactwo kontra ekshibicjonizm
Podglądactwo w skali masowej, w formie tzw. reality show, pojawiło się w 1948 r. w amerykańskim programie radiowym "Ukryty mikrofon". Szybko przekształcił się on w "Ukrytą kamerę". Istotą tych programów było podsłuchiwanie i filmowanie ludzi, którzy o tym nie wiedzieli. Na początku lat 70. Craig Gilbert nakręcił pierwowzór programu "Big Brother". Serial "Amerykańska rodzina" pokazywał państwa Loudów z Kalifornii - szczęśliwą, mającą piątkę dzieci rodzinę z klasy średniej. Oko kamery ujawniło, że rzekomo stateczny pan domu jest awanturnikiem i erotomanem, jego żona - alkoholiczką, a syn - homoseksualistą. W następnych latach programy tego rodzaju pokazały drugą stronę podglądactwa, czyli ekshibicjonizm. Okazuje się, że potrzeba wystawiania się na podglądanie jest równie silna jako ono samo. Homo fascinans jest drugą twarzą Homo exhibitions. Na ekshibicjonizmie opierają się wszelkie programy typu "Big Brother", "Dwa światy", "Bar", "Łysi i blondynki", "Agent", "Kawaler do wzięcia" czy "Amazonki".
Homo fascinans i Homo exhibitions to dowód na to, że każdy z nas jest skopofilem, czyli kimś, dla kogo podglądanie i wystawianie się na podglądanie jest przyjemnością. "Współcześni ludzie zachowują się tak, jakby wszędzie były jakieś ukryte kamery. I po części tak jest: jesteśmy podglądani na ulicach, dworcach, lotniskach czy w biurach. Ludzie zawsze czerpali przyjemność z podglądania czy ekshibicjonizmu, lecz dopiero zapis tego w postaci wideo bądź transmisji na żywo stał się źródłem wielkiej przyjemności, bo może go oglądać wielka widownia. Zażenowanie ustępuje często przyjemności z bycia sławnym, choć ta sława nie wynika z wielkich zasług, cnót czy umiejętności, lecz z posiadania zgrabnej pupy bądź sprzedawania najbardziej intymnych zwierzeń" - napisał prof. Jean Baudrillard, socjolog kultury.
W 1997 r. Francuz Serge Lotz zaczął pokazywać w Internecie swoje życie rodzinne. - Dzięki temu wraz z żoną Claudine i córką Elodie poznaliśmy tysiące ludzi, którzy zafascynowani nami przyjeżdżali ze wszystkich zakątków świata, by spotkać się i wspólnie napić piwa - mówi Lotz. W 1998 r. Amerykanka Jennifer Ringley pierwsza zaczęła pokazywać w Internecie seks na żywo ze swoim udziałem. Zarobiła na tym kilka milionów dolarów i zapoczątkowała transmisje na żywo (przez tzw. webkamery) najbardziej intymnych zdarzeń z życia amatorów tej rozrywki.
Narodziny, miłość śmierć
Zygmunt Freud twierdził, że "podglądanie wywiera na nas tak wielkie wrażenie, iż zmusza nas do wysiłku poznawczego". Najbardziej lubimy podglądać to, co wywołuje wielkie emocje, czyli narodziny, miłość i śmierć. "Podczas narodzin królewskich i książęcych dzieci obyczaj nakazywał ojcu i jego najbliższym dworzanom opuszczenie pokoju ciężarnej, jednocześnie mogli oni podglądać poród przez dziurkę od klucza" - zauważają Sabine Melchior-Bonnet i Catherine Salles w "Historii małżeństwa". Przez wieki domownicy z warstw niższych podglądali akty miłosne, bo nie sposób było tego uniknąć w jednoizbowych mieszkaniach.
Oglądanie publicznych egzekucji było powszechne jeszcze do końca lat 30. XX wieku. Podglądanie śmierci nie było niczym bulwersującym. Tym bardziej że w dawnych wiekach prawie w każdym pokoleniu zdarzały się wielkie epidemie, więc widok trupów i umierających na ulicach był czymś powszednim. Współczesne transmisje z wykonania wyroków śmierci, tak mocno krytykowane przez przeciwników kary śmierci, są tylko kontynuacją dawnych publicznych egzekucji. "W kulturze Zachodu tylko śmierć z przyczyn naturalnych w domu bywała objęta sferą tabu, co jedynie wzbudzało chęć podglądania. Podglądano też ubieranie zwłok i ich upiększanie" - napisał Jean-Marie Brohm, socjolog, autor "Ontologii śmierci".
Poznanie przez podglądanie
Bez podglądania niemożliwa jest nauka i sztuka, czyli dwa najważniejsze narzędzia poznania - głosił Leonardo da Vinci. "Wiesz tyle o świecie i ludziach, ile uda ci się podglądnąć" - mówił znany malarz Henri de Toulouse-Lautrec. Obserwacja, czyli podglądanie, jest podstawowym narzędziem nauk empirycznych. Michał Anioł i Leo-nardo da Vinci szkicowali z ukrycia kamienarzy czy sklepikarzy. Powszechną skłonność do podglądania pokazuje słynny obraz Rembrandta "Zuzanna i starcy". Tancerki, artystki kabaretowe i bywalców restauracji podglądali niemal wszyscy najwięksi impresjoniści. Polska artystka Zuzanna Janin podglądała nawet swój własny, zainscenizowany pogrzeb. Katarzyna Kozyra robiła zdjęcia ukrytą kamerą w łaźni w Budapeszcie. Prosty zapis podglądania stał się dla wielu współczesnych artystów podstawowym tworzywem sztuki. W paryskim Centre Pompidou trwa obecnie wystawa Sophie Calle, która zasłynęła tym, że w 1981 r. poprosiła matkę, by wynajęła detektywa, który śledził Sophie, z kolei detektyw był śledzony przez przyjaciela artystki. Zapis tych dwóch śledztw stał się dziełem sztuki.
Podglądaczem jest narrator jednego z najważniejszych dzieł w historii literatury - "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Podgląda on na przykład przebierające się kobiety czy stosunek homoseksualny. Najważniejszy dla XIX-wiecznego realizmu cykl "Komedia ludzka" Honoriusza Balzaka to właściwie zapis wrażeń cynicznego podglądacza. W "Roku 1984" George'a Orwella podglądanie ludzi jest fundamentem trwałości totalitarnego ustroju. Orwellowski Wielki Brat to właściwie totalitarna parodia wszystkowidzącego Boga.
Kino podglądaczy
Podglądanie jest istotą kina. W klasycznym kryminale Alfreda Hitchcocka "Okno na podwórze" dla przykutego do wózka bohatera podglądanie jest jedyną formą kontaktu ze światem. Podglądanie czyni zeń mistrza skojarzeń, co sprawia, że po gestach i zachowaniach potrafi odczytać ludzkie dramaty i namiętności. W końcu staje się detektywem próbującym rozwikłać zagadkę morderstwa. W "Powiększeniu" Michelangelo Antonioniego podglądaczem jest fotograf, który przy powiększaniu kadrów odkrywa morderstwo. Bodaj największym podglądaczem w kinie XX wieku był Ingmar Bergman. Obok dyskretnego podglądania typowych mieszczańskich rodzin ("Szepty i krzyki" czy "Twarzą w twarz") Bergman obserwował społeczeństwo w chwilach przełomu ("Jajo węża" jest podglądaniem tego, jak hitlerowski totalitaryzm zakorzenia się w ludziach). Z kolei "Sliver" Phillipa Noyce'a z Sharon Stone jest dla kina tym, czym "Rok 1984" dla literatury. W apartamentowcu, w którym mieszka bohaterka, właściciel budynku umieścił kamery niemal w każdym pomieszczeniu i nie tylko podgląda mieszkańców, ale nimi manipuluje. W polskim kinie podglądactwem w czystej postaci jest "Krótki film o miłości" Krzysztofa Kieślowskiego. Dla chłopaka granego przez Olafa Lubaszenkę podglądanie jest zastępczą formą inicjacji seksualnej, jest też źródłem wyzbytej naiwności i sentymentalizmu wiedzy o uczuciach.
Jak zauważa Kazimierz Kutz, każdy reżyser, scenarzysta czy aktor jest zawodowym podglądaczem. Film bądź sztuka teatralna są pigułką podglądactwa - z kondensacji podglądania bierze się dramaturgia. Jurek Bogajewicz zauważa, że wszystkie filmy sensacyjne realizuje się z perspektywy podglądacza. Gdy w latach 60. Andy Warhol kręcił obrazy, w których nieruchoma kamera przez kilka godzin, bez żadnych skrótów, pokazywała śpiącego bądź spacerującego człowieka, podglądanie było po prostu nudne. Wiedział o tym Marcin Koszałka, gdy tworzył film "Takiego pięknego syna urodziłam". Koszałka skondensował efekty wielomiesięcznego podglądania swoich rodziców, statecznych krakowskich mieszczan, przez co film miał dramaturgię niczym thriller. - Teraz podglądam kamerą swoje życie rodzinne: żonę i dziecko. Liczę na to, że w ten sposób dowiem się czegoś ważnego o sobie i rodzinie - mówi "Wprost" Marcin Koszałka.
Na podglądaniu oparta jest aktorska metoda Konstantego Stanisławskiego (przeszczepiona na amerykański grunt przez twórcę Actor's Studio Lee Strasberga). Adepci metody Stanisławskiego - Strasberga są najwybitniejszymi aktorami współczesnego kina. Robert De Niro zanim zagrał we "Wściekłym byku" czy "Taksówkarzu", tygodniami podglądał bokserów i nowojorskich taksówkarzy. Jack Nicholson, zanim wszedł na plan "Lotu nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana, na kilka tygodni zamknął się w szpitalu psychiatrycznym.
Podglądanie dla rozwoju
Narody, które nie podpatrywały innych, przestawały się rozwijać. W XV wieku Chińczycy opłynęli kulę ziemską, ale nie wykorzystali tego do adaptacji osiągnięć innych kultur, lecz przez następne 600 lat raczej izolowali się od świata. Cesarz uznał, że od "zamorskich barbarzyńców" nie ma się czego uczyć. W drugiej połowie XIX wieku Chiny stały się faktycznie kolonią czterech europejskich mocarstw: Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Japonia podzieliłaby los Chin, gdyby w 1868 r., podczas tzw. rewolucji Meiji, nie obalono rządów szogunów, którzy zakazywali kontaktów z cudzoziemcami i wzorowania się na nich. Cesarz Mutsuhito nakazał wówczas swojej świcie podróżowanie do Europy i podglądanie obcych wzorów. Najwięcej zaadaptowali z Niemiec, szczególnie organizację armii (w japońskiej armii pojawiły się nawet hełmy wzorowane na pruskich pickelhaubach). Cesarz Mutsuhito postępował podobnie jak prawie dwa wieki wcześniej rosyjski car Piotr I, który po powrocie z kilkuletniej podróży po Europie zmodernizował Rosję. Na początku XX wieku Japończycy mieli już silne, zdolne do podbojów państwo. Odbudowa i rozwój Japonii po II wojnie światowej także opierały się na podglądaniu i imitowaniu innych.
Panoptikon Benthama
Już w XVIII wieku angielski prawnik i filozof Jeremy Bentham stworzył projekt panoptikonu - idealnego do podglądania, nowoczesnego więzienia w formie okrągłej wieży. Nadzorca mógł z jednego miejsca obserwować cały budynek. Na podstawie tego pomysłu zaczęto budować fabryki, szkoły i więzienia. Współczesne biurowce, tworzone głównie ze szkła, to także forma panoptikonu Benthama.
Gdy na początku lat 80. do europejskich gazet i telewizji dotarła moda na amerykańskie newsroomy - wielkie hale z poprzedzielanymi boksami dla pracowników - podnoszono lament, że to zamach na prywatność pracowników. Nowa moda przyjęła się jednak szybko, bo okazało się, że wzajemne podglądanie w pracy to nie tylko dobry sposób na wymuszenie efektywności, ale także szkoła współpracy. Według badań Construction Eingeneering Research Laboratory, wydajność ludzi, którzy pracują w tzw. openspace, czyli dużej przestrzeni podzielonej na boksy, jest o 20 proc. wyższa niż osób zamkniętych w swoich pokojach.
Gadżety podglądacza
Powstał już cały przemysł gadżetów ułatwiających podglądanie. Aparaty fotograficzne i kamery sterowane falami radiowymi (tzw. camera kozo) umożliwiają fotografowanie z ukrycia scen intymnych. Instalowane są one w toaletach, łazienkach czy sypialniach młodych dziewczyn. Minikamery ukryte w butach umożliwiają fotografowanie tzw. up-skirts, czyli bielizny pod spódniczkami. To zresztą rozwinięcie starego pomysłu umieszczania na butach lusterek.
Wkrótce będziemy mogli powszechnie korzystać z wynalazku naukowców z University of California, czyli tzw. zdalek (od angielskiego słowa motes, skrót od remote - zdalny) - miniaturowych bezprzewodowych czujników i kamer. Mogą one kontrolować i pokazywać wygląd i wszelkie mierzalne właściwości organizmu oraz otoczenia człowieka. W nieodległej przyszłości zdalkami (wielkości ziarenek piasku) wypełnione będzie całe otoczenie człowieka. W powieści "Wizja lokalna" Stanisława Lema mieszkańcy pewnej planety żyją w świecie, w którym każdy centymetr przestrzeni wypełniają miliony inteligentnych molekuł, co oznacza, że na tej planecie wszystko było podglądane.
Gdy w Polsce pojawił się program "Big Brother" tzw. autorytety w rodzaju Andrzeja Wajdy i Krzysztofa Zanussiego protestowały przeciwko niemu jako pochwale podglądactwa i bazowaniu na niskich instynktach. Akurat w ustach filmowców takie argumenty są hipokryzją, bo ich rzemiosło opiera się właśnie na podglądaniu. Czynić zarzut podglądaczom, że chcą podglądać, to tak, jakby namawiać astronomów, by przestali obserwować wszechświat.
Zanim powstał serial "Camera Cafe", na podobny pomysł wpadli w 1991 r. studenci uniwersytetu w Cambridge. Przez internetową kamerę sprawdzali, czy zaparzyła się ich kawa, a przy okazji obserwowali kolegów. Podobne zdarzenia mieliśmy niedawno w Polsce: na początku tego roku detektywi z krakowskiego Reala podglądali klientki w przymierzalni. W centrum Gorzowa policjanci z miejskiego monitoringu obserwowali ludzi w ich prywatnych mieszkaniach przy ulicy Chrobrego. W Tychach ukryta kamera posłużyła jako narzędzie w sąsiedzkich porachunkach. Rodzina Morawców przez pięć lat podglądała rodzinę Tutaków, żeby zdobyć dowody rzekomych prowokacji robionych przez Tutaków, takich jak malowanie swastyk na drzwiach. W zeszły piątek dziennik TV4 pokazał parę rodziców ze Starej Miłosnej, która nagrała potajemnie nianię swojego półrocznego syna. Opiekunka uspakajała dziecko klnąc i wrzeszcząc.
Bóg podglądacz
Pierwszym podglądaczem, jakkolwiek bluźnierczo by to zabrzmiało, był biblijny Bóg. Z podglądania samotnego Adama zrodził się przecież pomysł stworzenia dla niego partnerki. W tradycji chrześcijańskiej oko Boga (obramowane trójkątem i zwane okiem Bożej opatrzności) znajdowało się w świątyniach. Miało ono przypominać, że wszystkie nasze uczynki są przez Boga obserwowane, czyli podglądane. Materiał z tego podglądania miał być potem dowodem rzeczowym na Sądzie Ostatecznym. Kiedy więc przy okazji takich programów jak "Big Brother" wygłasza się opinie, że podglądanie jest jeśli nie grzechem, to przynajmniej wykroczeniem, taki zarzut czyni się właściwie Stwórcy.
Bez podglądania i wyciągania z tego wniosków nie byłoby współczesnej cywilizacji. Socjobiologowie, na przykład Edward Wilson, twierdzą, że nasz gatunek ma zdolność uczenia się poprzez podglądanie i naśladowanie. Bez podglądania nie powstałby język, bo nie można by ustalić ponadindywidualnego znaczenia słów, pojęć czy gestów. Gdy język powstawał przed pięćdziesięciu tysiącami lat, organizował on życie obserwujących się blisko 150-osobowych grup. Z podglądania wyłoniły się wspólne potrzeby i interesy, a potem wspólne wartości. - Ewolucję człowieka napędza podglądanie i imitacja. Podglądamy tych, którzy radzą sobie lepiej, by się do nich upodobnić. Dzięki temu wrastamy we własną kulturę - mówi dr Marcin Ryszkiewicz, biolog ewolucjonista. Gdy człowiek był już zdolny się przemieszczać na duże odległości, zaczęło się wzajemne podglądanie różnych kultur i społeczności, a potem adaptowanie ich najlepszych cech. Około pięciu tysięcy lat przed naszą erą Homo sapiens (człowiek myślący) stał się Homo fascinans (człowiekiem obserwatorem, czyli podglądaczem).
Podglądactwo kontra ekshibicjonizm
Podglądactwo w skali masowej, w formie tzw. reality show, pojawiło się w 1948 r. w amerykańskim programie radiowym "Ukryty mikrofon". Szybko przekształcił się on w "Ukrytą kamerę". Istotą tych programów było podsłuchiwanie i filmowanie ludzi, którzy o tym nie wiedzieli. Na początku lat 70. Craig Gilbert nakręcił pierwowzór programu "Big Brother". Serial "Amerykańska rodzina" pokazywał państwa Loudów z Kalifornii - szczęśliwą, mającą piątkę dzieci rodzinę z klasy średniej. Oko kamery ujawniło, że rzekomo stateczny pan domu jest awanturnikiem i erotomanem, jego żona - alkoholiczką, a syn - homoseksualistą. W następnych latach programy tego rodzaju pokazały drugą stronę podglądactwa, czyli ekshibicjonizm. Okazuje się, że potrzeba wystawiania się na podglądanie jest równie silna jako ono samo. Homo fascinans jest drugą twarzą Homo exhibitions. Na ekshibicjonizmie opierają się wszelkie programy typu "Big Brother", "Dwa światy", "Bar", "Łysi i blondynki", "Agent", "Kawaler do wzięcia" czy "Amazonki".
Homo fascinans i Homo exhibitions to dowód na to, że każdy z nas jest skopofilem, czyli kimś, dla kogo podglądanie i wystawianie się na podglądanie jest przyjemnością. "Współcześni ludzie zachowują się tak, jakby wszędzie były jakieś ukryte kamery. I po części tak jest: jesteśmy podglądani na ulicach, dworcach, lotniskach czy w biurach. Ludzie zawsze czerpali przyjemność z podglądania czy ekshibicjonizmu, lecz dopiero zapis tego w postaci wideo bądź transmisji na żywo stał się źródłem wielkiej przyjemności, bo może go oglądać wielka widownia. Zażenowanie ustępuje często przyjemności z bycia sławnym, choć ta sława nie wynika z wielkich zasług, cnót czy umiejętności, lecz z posiadania zgrabnej pupy bądź sprzedawania najbardziej intymnych zwierzeń" - napisał prof. Jean Baudrillard, socjolog kultury.
W 1997 r. Francuz Serge Lotz zaczął pokazywać w Internecie swoje życie rodzinne. - Dzięki temu wraz z żoną Claudine i córką Elodie poznaliśmy tysiące ludzi, którzy zafascynowani nami przyjeżdżali ze wszystkich zakątków świata, by spotkać się i wspólnie napić piwa - mówi Lotz. W 1998 r. Amerykanka Jennifer Ringley pierwsza zaczęła pokazywać w Internecie seks na żywo ze swoim udziałem. Zarobiła na tym kilka milionów dolarów i zapoczątkowała transmisje na żywo (przez tzw. webkamery) najbardziej intymnych zdarzeń z życia amatorów tej rozrywki.
Narodziny, miłość śmierć
Zygmunt Freud twierdził, że "podglądanie wywiera na nas tak wielkie wrażenie, iż zmusza nas do wysiłku poznawczego". Najbardziej lubimy podglądać to, co wywołuje wielkie emocje, czyli narodziny, miłość i śmierć. "Podczas narodzin królewskich i książęcych dzieci obyczaj nakazywał ojcu i jego najbliższym dworzanom opuszczenie pokoju ciężarnej, jednocześnie mogli oni podglądać poród przez dziurkę od klucza" - zauważają Sabine Melchior-Bonnet i Catherine Salles w "Historii małżeństwa". Przez wieki domownicy z warstw niższych podglądali akty miłosne, bo nie sposób było tego uniknąć w jednoizbowych mieszkaniach.
Oglądanie publicznych egzekucji było powszechne jeszcze do końca lat 30. XX wieku. Podglądanie śmierci nie było niczym bulwersującym. Tym bardziej że w dawnych wiekach prawie w każdym pokoleniu zdarzały się wielkie epidemie, więc widok trupów i umierających na ulicach był czymś powszednim. Współczesne transmisje z wykonania wyroków śmierci, tak mocno krytykowane przez przeciwników kary śmierci, są tylko kontynuacją dawnych publicznych egzekucji. "W kulturze Zachodu tylko śmierć z przyczyn naturalnych w domu bywała objęta sferą tabu, co jedynie wzbudzało chęć podglądania. Podglądano też ubieranie zwłok i ich upiększanie" - napisał Jean-Marie Brohm, socjolog, autor "Ontologii śmierci".
Poznanie przez podglądanie
Bez podglądania niemożliwa jest nauka i sztuka, czyli dwa najważniejsze narzędzia poznania - głosił Leonardo da Vinci. "Wiesz tyle o świecie i ludziach, ile uda ci się podglądnąć" - mówił znany malarz Henri de Toulouse-Lautrec. Obserwacja, czyli podglądanie, jest podstawowym narzędziem nauk empirycznych. Michał Anioł i Leo-nardo da Vinci szkicowali z ukrycia kamienarzy czy sklepikarzy. Powszechną skłonność do podglądania pokazuje słynny obraz Rembrandta "Zuzanna i starcy". Tancerki, artystki kabaretowe i bywalców restauracji podglądali niemal wszyscy najwięksi impresjoniści. Polska artystka Zuzanna Janin podglądała nawet swój własny, zainscenizowany pogrzeb. Katarzyna Kozyra robiła zdjęcia ukrytą kamerą w łaźni w Budapeszcie. Prosty zapis podglądania stał się dla wielu współczesnych artystów podstawowym tworzywem sztuki. W paryskim Centre Pompidou trwa obecnie wystawa Sophie Calle, która zasłynęła tym, że w 1981 r. poprosiła matkę, by wynajęła detektywa, który śledził Sophie, z kolei detektyw był śledzony przez przyjaciela artystki. Zapis tych dwóch śledztw stał się dziełem sztuki.
Podglądaczem jest narrator jednego z najważniejszych dzieł w historii literatury - "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Podgląda on na przykład przebierające się kobiety czy stosunek homoseksualny. Najważniejszy dla XIX-wiecznego realizmu cykl "Komedia ludzka" Honoriusza Balzaka to właściwie zapis wrażeń cynicznego podglądacza. W "Roku 1984" George'a Orwella podglądanie ludzi jest fundamentem trwałości totalitarnego ustroju. Orwellowski Wielki Brat to właściwie totalitarna parodia wszystkowidzącego Boga.
Kino podglądaczy
Podglądanie jest istotą kina. W klasycznym kryminale Alfreda Hitchcocka "Okno na podwórze" dla przykutego do wózka bohatera podglądanie jest jedyną formą kontaktu ze światem. Podglądanie czyni zeń mistrza skojarzeń, co sprawia, że po gestach i zachowaniach potrafi odczytać ludzkie dramaty i namiętności. W końcu staje się detektywem próbującym rozwikłać zagadkę morderstwa. W "Powiększeniu" Michelangelo Antonioniego podglądaczem jest fotograf, który przy powiększaniu kadrów odkrywa morderstwo. Bodaj największym podglądaczem w kinie XX wieku był Ingmar Bergman. Obok dyskretnego podglądania typowych mieszczańskich rodzin ("Szepty i krzyki" czy "Twarzą w twarz") Bergman obserwował społeczeństwo w chwilach przełomu ("Jajo węża" jest podglądaniem tego, jak hitlerowski totalitaryzm zakorzenia się w ludziach). Z kolei "Sliver" Phillipa Noyce'a z Sharon Stone jest dla kina tym, czym "Rok 1984" dla literatury. W apartamentowcu, w którym mieszka bohaterka, właściciel budynku umieścił kamery niemal w każdym pomieszczeniu i nie tylko podgląda mieszkańców, ale nimi manipuluje. W polskim kinie podglądactwem w czystej postaci jest "Krótki film o miłości" Krzysztofa Kieślowskiego. Dla chłopaka granego przez Olafa Lubaszenkę podglądanie jest zastępczą formą inicjacji seksualnej, jest też źródłem wyzbytej naiwności i sentymentalizmu wiedzy o uczuciach.
Jak zauważa Kazimierz Kutz, każdy reżyser, scenarzysta czy aktor jest zawodowym podglądaczem. Film bądź sztuka teatralna są pigułką podglądactwa - z kondensacji podglądania bierze się dramaturgia. Jurek Bogajewicz zauważa, że wszystkie filmy sensacyjne realizuje się z perspektywy podglądacza. Gdy w latach 60. Andy Warhol kręcił obrazy, w których nieruchoma kamera przez kilka godzin, bez żadnych skrótów, pokazywała śpiącego bądź spacerującego człowieka, podglądanie było po prostu nudne. Wiedział o tym Marcin Koszałka, gdy tworzył film "Takiego pięknego syna urodziłam". Koszałka skondensował efekty wielomiesięcznego podglądania swoich rodziców, statecznych krakowskich mieszczan, przez co film miał dramaturgię niczym thriller. - Teraz podglądam kamerą swoje życie rodzinne: żonę i dziecko. Liczę na to, że w ten sposób dowiem się czegoś ważnego o sobie i rodzinie - mówi "Wprost" Marcin Koszałka.
Na podglądaniu oparta jest aktorska metoda Konstantego Stanisławskiego (przeszczepiona na amerykański grunt przez twórcę Actor's Studio Lee Strasberga). Adepci metody Stanisławskiego - Strasberga są najwybitniejszymi aktorami współczesnego kina. Robert De Niro zanim zagrał we "Wściekłym byku" czy "Taksówkarzu", tygodniami podglądał bokserów i nowojorskich taksówkarzy. Jack Nicholson, zanim wszedł na plan "Lotu nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana, na kilka tygodni zamknął się w szpitalu psychiatrycznym.
Podglądanie dla rozwoju
Narody, które nie podpatrywały innych, przestawały się rozwijać. W XV wieku Chińczycy opłynęli kulę ziemską, ale nie wykorzystali tego do adaptacji osiągnięć innych kultur, lecz przez następne 600 lat raczej izolowali się od świata. Cesarz uznał, że od "zamorskich barbarzyńców" nie ma się czego uczyć. W drugiej połowie XIX wieku Chiny stały się faktycznie kolonią czterech europejskich mocarstw: Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Japonia podzieliłaby los Chin, gdyby w 1868 r., podczas tzw. rewolucji Meiji, nie obalono rządów szogunów, którzy zakazywali kontaktów z cudzoziemcami i wzorowania się na nich. Cesarz Mutsuhito nakazał wówczas swojej świcie podróżowanie do Europy i podglądanie obcych wzorów. Najwięcej zaadaptowali z Niemiec, szczególnie organizację armii (w japońskiej armii pojawiły się nawet hełmy wzorowane na pruskich pickelhaubach). Cesarz Mutsuhito postępował podobnie jak prawie dwa wieki wcześniej rosyjski car Piotr I, który po powrocie z kilkuletniej podróży po Europie zmodernizował Rosję. Na początku XX wieku Japończycy mieli już silne, zdolne do podbojów państwo. Odbudowa i rozwój Japonii po II wojnie światowej także opierały się na podglądaniu i imitowaniu innych.
Panoptikon Benthama
Już w XVIII wieku angielski prawnik i filozof Jeremy Bentham stworzył projekt panoptikonu - idealnego do podglądania, nowoczesnego więzienia w formie okrągłej wieży. Nadzorca mógł z jednego miejsca obserwować cały budynek. Na podstawie tego pomysłu zaczęto budować fabryki, szkoły i więzienia. Współczesne biurowce, tworzone głównie ze szkła, to także forma panoptikonu Benthama.
Gdy na początku lat 80. do europejskich gazet i telewizji dotarła moda na amerykańskie newsroomy - wielkie hale z poprzedzielanymi boksami dla pracowników - podnoszono lament, że to zamach na prywatność pracowników. Nowa moda przyjęła się jednak szybko, bo okazało się, że wzajemne podglądanie w pracy to nie tylko dobry sposób na wymuszenie efektywności, ale także szkoła współpracy. Według badań Construction Eingeneering Research Laboratory, wydajność ludzi, którzy pracują w tzw. openspace, czyli dużej przestrzeni podzielonej na boksy, jest o 20 proc. wyższa niż osób zamkniętych w swoich pokojach.
Gadżety podglądacza
Powstał już cały przemysł gadżetów ułatwiających podglądanie. Aparaty fotograficzne i kamery sterowane falami radiowymi (tzw. camera kozo) umożliwiają fotografowanie z ukrycia scen intymnych. Instalowane są one w toaletach, łazienkach czy sypialniach młodych dziewczyn. Minikamery ukryte w butach umożliwiają fotografowanie tzw. up-skirts, czyli bielizny pod spódniczkami. To zresztą rozwinięcie starego pomysłu umieszczania na butach lusterek.
Wkrótce będziemy mogli powszechnie korzystać z wynalazku naukowców z University of California, czyli tzw. zdalek (od angielskiego słowa motes, skrót od remote - zdalny) - miniaturowych bezprzewodowych czujników i kamer. Mogą one kontrolować i pokazywać wygląd i wszelkie mierzalne właściwości organizmu oraz otoczenia człowieka. W nieodległej przyszłości zdalkami (wielkości ziarenek piasku) wypełnione będzie całe otoczenie człowieka. W powieści "Wizja lokalna" Stanisława Lema mieszkańcy pewnej planety żyją w świecie, w którym każdy centymetr przestrzeni wypełniają miliony inteligentnych molekuł, co oznacza, że na tej planecie wszystko było podglądane.
Gdy w Polsce pojawił się program "Big Brother" tzw. autorytety w rodzaju Andrzeja Wajdy i Krzysztofa Zanussiego protestowały przeciwko niemu jako pochwale podglądactwa i bazowaniu na niskich instynktach. Akurat w ustach filmowców takie argumenty są hipokryzją, bo ich rzemiosło opiera się właśnie na podglądaniu. Czynić zarzut podglądaczom, że chcą podglądać, to tak, jakby namawiać astronomów, by przestali obserwować wszechświat.
Janusz Zaorski, reżyser Już w czasach szkoły filmowej intrygował mnie wątek podglądania w filmie. Analizowałem wtedy "Lady in the Lake" Roberta Montgomery'ego, w którym kamera jest oczami detektywa. W kinie najciekawsze jest podglądanie człowieka w sytuacjach intymnych. Mistrzem tej metody był Ingmar Bergman. Przygotowując się do rea-lizacji "Matki Królów", poznałem kobietę, która jak moja bohaterka była dozorczynią - nazywała się Król i miała czterech synów. Scenariusz pisałem przez 10 lat, więc miałem okazję podglądać jej życie. Edward Dwurnik, malarz Podglądanie jest wpisane w moją naturę, w naturę malarstwa w ogóle. Artyści uprawiający sztuki wizualne widzą więcej niż inni ludzie. Muszą dostrzegać szczegóły, a więc im lepiej podgląda się świat, tym lepszym jest się artystą. Mój cykl obrazów "Polacy żyją jak świnie" jest opartym na podglądaniu buntem przeciwko temu, jak się zachowujemy: z wierzchu jest jako tako, ale jak się podejrzy, pod spodem widać gnój. Kazimierz Kutz, reżyser Jestem nałogowym podglądaczem - odkąd sięgam pamięcią, podglądałem innych. Szczególnie interesowało mnie podpatrywanie pięknych kobiet. Do dziś w kawiarniach wybieram te stoliki, które zapewnią mi swobodę podglądania innych. Lubię obserwować, jak ludzie rozmawiają z sobą, piją, jedzą. Fascynuje mnie zachowanie ludzi w ich "naturalnym środowisku". Podglądanie traktuję jako naturalny sposób na zaspokojenie ciekawości. Robert Gonera, aktor Kiedy przygotowuję się do roli, szukam na ulicy, w tramwaju, w restauracji podobnych ludzi do opisanych w scenariuszu i ich podglądam. Tworząc na przykład rolę Kowalskiego w "Samowolce", specjalnie jeździłem pociągami, by podpatrywać młodych żołnierzy. Niby przypadkowo rozmawiałem z nimi, przysłuchiwałem się ich specyficznemu językowi, podpatrywałem gesty. Tego wymaga realistyczny język kina. Jerzy Morawski, dokumentalista Przygotowując się do "Długu", spędziłem razem z reżyserem Krzysztofem Krauzem trzy dni ze skazanymi za zabicie bandyty, który wymuszał na nich haracze. Z bratem jednego z nich nawet się zaprzyjaźniliśmy. Zanim coś zrealizuję czy napiszę, podglądam swoich bohaterów. |
prof. Wiesław Godzic medioznawca z UJ Powszechne podglądactwo to nieunikniony efekt rozwoju mediów. Po sukcesie reality show widać, że ludzie chcą oglądać nie tylko gwiazdy, ale i "normalsów", czyli zwyczajne osoby w zwyczajnych sytuacjach. Już w szkole podstawowej powinno się uczyć dzieci zachowania przed kamerą. |
Gadżety dla podglądaczy |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 11/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.