W świecie istnieje względna równowaga między podglądaczami a ekshibicjonistami
W świecie istnieje względna równowaga między podglądaczami a ekshibicjonistami (oczywiście, każdy z nas jest jednym i drugim, ale któraś skłonność ma przewagę), tak jak istnieje względna równowaga między mądrymi i głupimi. Sformułowałbym prawo, że podglądacze są raczej bogaci i szczęśliwi, a ekshibicjoniści raczej biedni i nieszczęśliwi (vide: cover story tego numeru "I ty jesteś podglądaczem!"). Podglądacze chcą się uczyć, ekshibicjoniści - pouczać. Między podglądaczami a ekshibicjonistami jest mniej więcej taka różnica jak między cynikami a naiwniakami. Jedni używają głównie rozumu (czasem bardzo ostro), drudzy emocji - rozczulając się albo nad sobą, albo nad otoczeniem.
Kiedy Adam Smith pytał, dlaczego jedne narody są bogate, a inne biedne, w rzeczywistości pytał o to, dlaczego jedni chcą się uczyć i naśladować lepszych (czyli ich podglądać i wyciągać z tego wnioski), a drudzy wolą się obnosić z własną niemocą i winić za wszystko innych. Patrząc na mapę biedy i bogactwa, można powiedzieć, że Stany Zjednoczone są krajem głodnych sukcesu podglądaczy, a kraje Europy - może z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Hiszpanii (vide: "Młody starzec") - ekshibicjonistycznymi malkontentami bądź sybarytami. Tę różnicę widać także w Rosji. Przy całej swojej pozie na nowego Piotra I Wielkiego Władimir Putin jest jego absolutnym zaprzeczeniem (nie tylko z powodu miernego wzrostu - wszak Piotr I miał ponad dwa metry). Bo Putin chce się uczyć tylko tego, co już dobrze zna (jak bohaterowie "Rejsu" Marka Piwowskiego), czyli podglądać samego siebie z czasów, gdy był oficerem KGB w służbie imperium zła, podczas gdy Piotr I uczył się wyłącznie nowego i tylko od lepszych (vide: "Putinbasza").
Rozróżnienie między podglądaczami a ekshibicjonistami ma o tyle znaczenie, że u nas (a także w wielu innych krajach) podglądacze są często piętnowani (jako ci, którzy nie chcą godnie gnuśnieć), mimo że mają w sobie potrzebną społeczeństwu energię. Znacznie szlachetniejsze jest uprawianie cierpiętniczego ekshibicjonizmu, w czym przodują nasi politycy i twórcy. Ten ekshibicjonizm u polityków przejawia się w tym, co prof. Paweł Śpiewak nazywa "procesem zatrzymanej transformacji ustrojowej i ekonomicznej" (vide: "Zmowa półszeptów"). Ekshibicjonizm polityków stał się "pożywką dla korupcji, przechwytywania instytucji państwowych przez partie i żerowiskiem aparatczyków różnej maści". Ekshibcjonizm większości twórców przejawia się w tym, że publiczności mają oni do zaproponowania wyłącznie samych siebie. Objawia się to m.in. tym, że bez zażenowania mówią, iż tworzą dla siebie. Gdyby tak postępował na przykład Peter Jackson, którego "Władca pierścieni" zdobył w ubiegłym tygodniu 11 Oscarów (vide: "Psy prezydenta"), pasałby owce w Nowej Zelandii i robił filmy z konkursów strzyżenia tychże owiec.
Niechęć do podglądania, czyli niechęć do uczenia się, sprawia, że kilka lat temu AWS niczego się nie nauczyła na przykładzie Konwentu Świętej Katarzyny (procesu jednoczenia się prawicy przez dzielenie), a teraz SLD niczego się nie nauczył na przykładzie AWS. Niechęć do podglądania sprawia, że po raz trzeci Polska przegrywa ze Słowacją w przyciąganiu ważnych inwestorów (vide: "Hyundaiowe zwycięstwo") i niczego się od Słowaków nie nauczyliśmy. Bo my, jak każdy ekshibicjonista, widzimy tylko siebie i urojone spiski innych.
Zastanawiam się, czy Polaków, szczególnie naszych polityków, nie powinno się wysyłać na przymusowe seanse podglądania, na przykład do Kongresu USA, do firm Microsoft czy Toyota albo do skandynawskich urzędów (skądinąd całkowicie wystawionych na podglądanie). Wprawdzie niektórzy posłowie jeżdżą do Parlamentu Europejskiego czy Rady Europy, ale zamiast podglądać zachodnich kolegów, wolą peep-show.
Paradoksem programów typu reality show jest to, że wbrew pozorom nie występują w nich ekshibicjoniści, lecz przede wszystkim podglądacze. Bo trzeba ciekawości i chęci uczenia się, żeby do takich programów się w ogóle dostać. Prawdziwi ekshibicjoniści siedzą w domach i manifestują moralne oburzenie na rzekomych ekshibicjonistów. To ekshibicjoniści tworzą wszelkie ruchy antypodglądackie, tak jak pornografiści - ruchy antypornograficzne. Kiedy więc ktoś nazwie nas podglądaczem, cieszmy się, bo to komplement. Współczesne przykazanie mogłoby przecież brzmieć: Podglądajcie się!
Kiedy Adam Smith pytał, dlaczego jedne narody są bogate, a inne biedne, w rzeczywistości pytał o to, dlaczego jedni chcą się uczyć i naśladować lepszych (czyli ich podglądać i wyciągać z tego wnioski), a drudzy wolą się obnosić z własną niemocą i winić za wszystko innych. Patrząc na mapę biedy i bogactwa, można powiedzieć, że Stany Zjednoczone są krajem głodnych sukcesu podglądaczy, a kraje Europy - może z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Hiszpanii (vide: "Młody starzec") - ekshibicjonistycznymi malkontentami bądź sybarytami. Tę różnicę widać także w Rosji. Przy całej swojej pozie na nowego Piotra I Wielkiego Władimir Putin jest jego absolutnym zaprzeczeniem (nie tylko z powodu miernego wzrostu - wszak Piotr I miał ponad dwa metry). Bo Putin chce się uczyć tylko tego, co już dobrze zna (jak bohaterowie "Rejsu" Marka Piwowskiego), czyli podglądać samego siebie z czasów, gdy był oficerem KGB w służbie imperium zła, podczas gdy Piotr I uczył się wyłącznie nowego i tylko od lepszych (vide: "Putinbasza").
Rozróżnienie między podglądaczami a ekshibicjonistami ma o tyle znaczenie, że u nas (a także w wielu innych krajach) podglądacze są często piętnowani (jako ci, którzy nie chcą godnie gnuśnieć), mimo że mają w sobie potrzebną społeczeństwu energię. Znacznie szlachetniejsze jest uprawianie cierpiętniczego ekshibicjonizmu, w czym przodują nasi politycy i twórcy. Ten ekshibicjonizm u polityków przejawia się w tym, co prof. Paweł Śpiewak nazywa "procesem zatrzymanej transformacji ustrojowej i ekonomicznej" (vide: "Zmowa półszeptów"). Ekshibicjonizm polityków stał się "pożywką dla korupcji, przechwytywania instytucji państwowych przez partie i żerowiskiem aparatczyków różnej maści". Ekshibcjonizm większości twórców przejawia się w tym, że publiczności mają oni do zaproponowania wyłącznie samych siebie. Objawia się to m.in. tym, że bez zażenowania mówią, iż tworzą dla siebie. Gdyby tak postępował na przykład Peter Jackson, którego "Władca pierścieni" zdobył w ubiegłym tygodniu 11 Oscarów (vide: "Psy prezydenta"), pasałby owce w Nowej Zelandii i robił filmy z konkursów strzyżenia tychże owiec.
Niechęć do podglądania, czyli niechęć do uczenia się, sprawia, że kilka lat temu AWS niczego się nie nauczyła na przykładzie Konwentu Świętej Katarzyny (procesu jednoczenia się prawicy przez dzielenie), a teraz SLD niczego się nie nauczył na przykładzie AWS. Niechęć do podglądania sprawia, że po raz trzeci Polska przegrywa ze Słowacją w przyciąganiu ważnych inwestorów (vide: "Hyundaiowe zwycięstwo") i niczego się od Słowaków nie nauczyliśmy. Bo my, jak każdy ekshibicjonista, widzimy tylko siebie i urojone spiski innych.
Zastanawiam się, czy Polaków, szczególnie naszych polityków, nie powinno się wysyłać na przymusowe seanse podglądania, na przykład do Kongresu USA, do firm Microsoft czy Toyota albo do skandynawskich urzędów (skądinąd całkowicie wystawionych na podglądanie). Wprawdzie niektórzy posłowie jeżdżą do Parlamentu Europejskiego czy Rady Europy, ale zamiast podglądać zachodnich kolegów, wolą peep-show.
Paradoksem programów typu reality show jest to, że wbrew pozorom nie występują w nich ekshibicjoniści, lecz przede wszystkim podglądacze. Bo trzeba ciekawości i chęci uczenia się, żeby do takich programów się w ogóle dostać. Prawdziwi ekshibicjoniści siedzą w domach i manifestują moralne oburzenie na rzekomych ekshibicjonistów. To ekshibicjoniści tworzą wszelkie ruchy antypodglądackie, tak jak pornografiści - ruchy antypornograficzne. Kiedy więc ktoś nazwie nas podglądaczem, cieszmy się, bo to komplement. Współczesne przykazanie mogłoby przecież brzmieć: Podglądajcie się!
Więcej możesz przeczytać w 11/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.