Wystawa, Książka Teatr
Wystawa
KsiążkA
Teatr
- Nienawistna miłość do fotografii
Właściwie nienawidziliśmy fotografii. My, pięcioro dzieci Ludwika Hartwiga, szanowanego obywatela miasta Lublina, który obfotografował pokolenia lubliniaków, od dziecka do wieku często sędziwego" - napisała w swoim pamiętniku Julia Hartwig. Trudno uwierzyć znanej poetce. Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę to, że jej bratem był zmarły niedawno "papież" polskiej fotografii Edward Hartwig. Pierwszorzędnymi artystkami były również jego żona Helena oraz córka Ewa Hartwig-Fijałkowska. Niezwykłą wystawę poświęconą fotograficznej twórczości lubelskiej familii można obejrzeć w warszawskiej galerii ZPAF.
To podróż przez 80 lat polskiej fotografii. Od wczesnych prac Edwarda Hartwiga z czasów między-wojnia, poprzez ulubione tematy Heleny (portret, architekturę i krajobraz), skończywszy na niezwykłych zdjęciach Ewy, która wytrwale dokumentuje swoje egzotyczne podróże. Żeby było zabawniej, ostatnia przedstawicielka dynastii jest z zawodu... dentystką.
Łukasz Radwan
"Rodzina Hartwigów", galeria ZPAF - do 26 marca 2004 r.
KsiążkA
- Śmiechu warte
Polityczne rozgrywki, intrygi - to świetny temat na pikantną, demaskatorską powieść z kluczem o publicznej telewizji. Zwłaszcza jeśli sam autor w gmachu na Woronicza spędził osiem lat. Trzeba dużo wysiłku, by zmarnować tak obiecujący materiał. A jednak Monice Luft się to udało. Klucz w jej powieści okazał się kluczykiem do konserw. Telewizyjne tło to jedynie trampolina, od której szybko odbija się autorka, podążając ku miałkiej fabule. Nie ma tu ani obiecywanych sensacji, ani nawet ciekawej historii. "Śmiech iguany" to książka kulejąca stylistycznie i konstrukcyjnie. Bohaterowie bezkrwiści, dialogi drewniane, słownictwo rodem z poprawnego licealnego wypracowania. Jedną z przypadłości początkujących pisarzy jest to, że nie potrafią oderwać nosa od własnego życia. Podobnie było z Luft: "Jest to podsumowanie, które było mi potrzebne do tego, żeby rozpocząć w życiu nowy etap" - wyznała. W takim razie wystarczyło napisać pamiętnik i zamknąć go na samym dnie szuflady.
Marta Sawicka
Monika Luft "Śmiech iguany", wydawnictwo ARTE 2004 r. - Zwariowani bibliofile
Nieokiełznane bibliofilstwo jako niegroźne zboczenie całej rodziny to temat książki, która przez wiele tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów "New York Timesa". Miłość do starych i sfatygowanych ksiąg, zakurzonych antykwariatów czy mania korektorska, nie pozwalająca ominąć żadnej literówki w restauracyjnym menu, przyjmują u Fadiman patologiczne rozmiary. "Dziewiętnaście funtów starych książek to przysmak co najmniej dziewiętnaście razy większy niż funt świeżego kawioru"- przekonuje autorka, ceniona amerykańska recenzentka i dziennikarka m.in. "New Yorkera", "Washington Post" i "Esquire". Rzadki to przypadek, gdy ogromna erudycja idzie w parze z zachwycającą lekkością pióra i poczuciem humoru. Entuzjazm autorki może udzielić się nawet tym, którzy rzadko i niechętnie obcują ze słowem pisanym. Liczne anegdoty o pisarzach czy wydawcach oraz dodane do tekstu objaśnienia Jana Gondowicza nie pozwalają się zagubić wśród literackich historii. Po prostu radość czytania.
Marta Sawicka
Anne Fadiman "Ex libris. Wyznania czytelnika", Świat Literacki 2004 r.
Teatr
- Dom wariatów
Sztuka "2 maja" to ni pies, ni wydra. Jedni wspominają święto z wczoraj, drudzy czekają na jutrzejsze, a znakomita większość odbywa po prostu "polski weekend" polegający na tzw. mostkowaniu dni wolnych od pracy. Na takim ogniu postanowił upiec swój narodowy pasztet Andrzej Saramonowicz, serwując go publiczności Teatru Narodowego. Na to niestrawne danie składają się: pomysł z serialu "Dom", kabaretowe dialogi, egzystencjalne dywagacje spod budki z piwem i niczym nie uzasadniona ciągła bieganina kilkunastu postaci, w które usiłują się wcielić wybitni aktorzy. Kamienicy (zbudowanej oczywiście w roku 1918) strzeże cieć (oczywiście były esbek), a wśród mieszkańców spotykamy lekarkę (oczywiście znerwicowaną), wziętego fotografa (oczywiście był w Nowym Jorku 11 września), młodą kretynkę (oczywiście bohaterkę reality show), posła (oczywiście o brudnych rękach), niepełnosprawnego (oczywiście sfrustrowanego) itd. Jest jeszcze panienka, której grozi niechciana ciąża i inna, która umawia się, że odda urodzone dziecko, a potem postanawia je wychować... Stereotyp goni stereotyp, symbol pogania symbol, bo dom (oczywiście) w końcu się wali...
Publiczność też wali - do wyjścia po drugiej przerwie, gdy okazuje się, że to jeszcze nie koniec.
Jacek Melchior
Andrzej Saramonowicz
"2 maja", reż. Agnieszka Glińska, Teatr Narodowy w Warszawie
Więcej możesz przeczytać w 11/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.