Uczeni potrafią przewidzieć, czy i kiedy dojdzie do rozwodu
Rozwód "zimny" Jacek Borkowski rozstał się z żoną Katarzyną w wieku 44 lat. Mają dorosłą córkę Karolinę. Aktor twierdzi, że po latach małżeństwa nie umiał już nawet rozmawiać z żoną | Rozwód "gorący" Prezenter telewizyjny Krzysztof Ibisz (39 lat) rozwiódł się z żoną Anną po sześciu latach małżeństwa. Oboje byli zbyt pochłonięci pracą, by pielęgnować związek |
Po kwadransie obserwacji małżonków przewidujemy niemal ze stuprocentową dokładnością, czy pozostaną razem, czy się rozstaną - mówi "Wprost" amerykański psycholog prof. John Gottman, szef Relationship Research Institute (Instytutu Badania Związków). Badania prowadzone w jego "laboratorium małżeńskim" w Seattle rozpoczynają się od wypełnienia przez parę kwestionariuszy, na których podstawie uczeni określą typy osobowości małżonków. Następnie partnerzy zostają sami w pokoju i przez 15 minut mają rozmawiać na temat, który może być przyczyną sporu - najczęściej jest to podział obowiązków, pieniądze albo satysfakcja seksualna. Zarejestrowane przez kamery wideo zachowanie par jest szczegółowo analizowane przez badaczy. Już pierwsze trzy minuty pozwalają postawić wstępną diagnozę.
Mechanizmy rozwodu
Uczeni analizują zachowanie pary i określają "kondycję" ich związku za pomocą wzoru matematycznego. Wynik obliczeń wskazuje, czy związek jest stabilny. Naukowcy przetestowali metodę na 700 parach, a gdy skontaktowali się z nimi ponownie po czterech latach, okazało się, że ich przewidywania sprawdziły się w 94 proc. wypadków! - Osiągnęliśmy lepszy wynik niż doświadczeni terapeuci - mówi prof. Gottman. Zachowania pary są oceniane w skali od minus czterech do plus czterech . Punkty są przeliczane za pomocą nieskomplikowanego równania matematycznego i prezentowane w postaci wykresu, który uczeni nazywają "indeksem giełdowym małżeńskiej rozmowy".
- Zanim opracowaliśmy wzór określający ryzyko rozwodu, wszelkie prognozy na ten temat były mało precyzyjne. Dopiero zastosowanie matematyki sprawiło, że zrozumieliśmy mechanizmy rządzące związkiem - mówi prof. Gottman. Z wykresów sporządzanych w "laboratorium miłości" można wywnioskować, która strona ponosi winę za złą sytuację związku i zaproponować terapię. Jej skuteczność sięga 75 proc. - Prof. Gottman zastosował reguły matematyczne do uporządkowania wiedzy, którą miały już nasze babcie. Od dawna wiadomo na przykład, że kobieta nie powinna poniżać mężczyzny, bo to szkodzi małżeństwu - wyjaśnia prof. Mirosława Marody, kierownik Zakładu Psychologii Społecznej Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem, te badania mogą pomóc zrozumieć najmłodszemu pokoleniu, które wpadło w pułapkę nadmiernej szczerości i samorealizacji, źe podstawą udanego związku są ustępstwa i kompromisy oraz akceptacja niektórych przynajmniej cech partnera, nieznajdujących uznania w naszych oczach.
Matematyka małżeństwa
We współczesnym świecie związki coraz częściej nie wytrzymują próby czasu. Liczba rozwodów w Polsce rośnie - w 2003 r. było ich aż 48,6 tys., podczas gdy małżeństwa zawarło 195 tys. par. - To tendencja charakterystyczna dla wszystkich rozwiniętych społeczeństw - mówi prof. Marody. Uczeni coraz usilniej próbują zatem ustalić, jakie czynniki najskuteczniej cementują małżeństwo. Gary Becker, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii z 1992 r., odkrył, że pobieramy się według pewnego wzoru - np. mężczyźni wybierają najczęściej kobiety o nieco niźszym statusie majątkowym i społecznym. - Oczywiście, to nie jest teoria stosująca się do każdego indywidualnego przypadku. Ludzie nie szukają partnerów o określonych parametrach społecznych, najczęściej pobierają się z miłości albo tak im się przynajmniej wydaje. Gdy jednak analizujemy zjawisko w dużej skali, potwierdza się zależność odkryta przez Beckera - mówi prof. Marody. Oznacza to, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę z mechanizmów, które wpływają na nasze wybory życiowe. Skutki tej ignorancji okazują się często bolesne - wiele małżeństw rozpadło się, gdy osiągnięcia zawodowe kobiety przewyższyły dokonania mężczyzny.
Szczęśliwi przed ślubem i po ślubie
Mężczyźni bardziej dbają o rodzinę, jeśli urodzi im się syn - w takiej sytuacji rzadziej się rozwodzą, intensywniej pracują i więcej wydają na zaspokajanie rodzinnych potrzeb - wynika z badań. "Dla części mężczyzn biologiczny syn jest swego rodzaju sposobem na nieśmiertelność" - uważa prof. Elaina Rose z University of Washington. Z prowadzonych przez nią badań wynika, że niezamężne matki mają większą szansę na znalezienie męża, jeśli ich dziecko jest płci męskiej. Przewaga nad matkami dziewczynek wynosi 11 proc. i rośnie do 42 proc., jeśli kobieta stara się związać z biologicznym ojcem swego syna.
Tradycyjny model rodziny wcale nie musi być najlepszym wyborem. Z wyliczeń prof. Gottmana wynika, że najszczęśliwsze są związki nieformalne. - Ludzie, którzy nie wzięli ślubu, dłużej trzymają się pozytywnych wartości z okresu narzeczeństwa. W małżeństwie szybko ulegają one erozji - mówi uczony. Być może dlatego badania przeprowadzone w Niemczech wykazały, że małżeństwo tak naprawdę nie daje szczęścia. Szczęśliwe małżeństwa najczęściej zawierają ludzie, którym dobrze się wiodło także
Sztuka łagodzenia sporów |
---|
|
Zdrowie małżonków |
---|
Nieudany związek jest w stanie zrujnować nie tylko nerwy, ale i zdrowie małżonków. Badania opublikowane na łamach "Archives of Internal Medicine" dowodzą, że kłopoty małżeńskie prowadzą do nadciśnienia tętniczego i pogrubienia ściany lewej komory serca. Z kolei szczęśliwy związek sprzyja obniżeniu ciśnienia krwi. Uczeni z University of Warwick wyliczyli, że szczęście małżeńskie zmniejsza też ryzyko przedwczesnej śmierci - u kobiet o 2,9 proc., a u mężczyzn o 6,1 proc.! "Lepiej jest być palaczem niż starym kawalerem, bo palenie zwiększa ryzyko śmierci jedynie o 5,8 proc." - twierdzi prof. Andrew Oswald, który prowadził badania. |
Więcej możesz przeczytać w 11/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.