Dlaczego nie należy wybaczać Wojciechowi Jaruzelskiemu Moda na wybaczanie, która nastała po śmierci papieża, objęła nawet Wojciecha Jaruzelskiego. Czy jednak generałowi Jaruzelskiemu można i należy wybaczyć? Czy zasługuje na to człowiek, który całe swoje życie służył interesom ZSRR i sowieckiej partii komunistycznej? Czy można wybaczyć komuś, kto całe życie działał przeciwko Polsce, komuś, kto swoimi decyzjami i rozkazami doprowadził do śmierci setek i uwięzienia dziesiątków tysięcy ludzi? Są ważkie powody, by Wojciechowi Jaruzelskiemu nie wybaczać.
Powód pierwszy: nieprzyzwoitość
Wybaczenie jest postawą szlachetną, wymaga jednak gotowości obu stron. Tymczasem wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego nie wskazują, by wyrażał on choćby minimalną skruchę czy chęć naprawy szkód, jakie wyrządził. Jego wypowiedziane niedawno "przepraszam" jest pustym dźwiękiem. Mało tego, generał mówi "przepraszam, ale miałem rację", "przepraszam, ale dobrze robiłem", "przepraszam, ale dobrze wam tak, bo to wy postępowaliście źle".
Wojciech Jaruzelski z uporem powtarza stare propagandowe kłamstwa i dodaje nowe. Twierdzi, że wprowadzony przez niego stan wojenny uratował Polskę przed inwazją. Tyle że wszystko wskazuje na to, iż stan wojenny był uzgodnioną z ZSRR i wspólnie z Sowietami zaplanowaną akcją stłumienia "Solidarności". Wiadomo już, że nie było żadnego zgrupowania wojsk sowieckich przy granicach z Polską. Wiadomo, że pogróżki ZSRR wobec Polski były spowodowane usilnymi prośbami Jaruzelskiego. Są na to dokumenty, odnalezione w czeskim parlamencie (na tydzień przed 13 grudnia Jaruzelski prosił Breżniewa na zjeździe RWPG w Pradze o grożenie Polsce, by dać mu alibi na wprowadzenie stanu wojennego). Wiadomo, że stan wojenny był przez komunistów planowany niemal od razu po podpisaniu porozumień sierpniowych w 1980 r.: pierwsze wzmianki o przygotowaniach do niego pojawiają się w dokumentach KC PZPR już 26 listopada 1980 r.
Powód drugi: permanentne kłamstwo
Najbardziej kompromituje Jaruzelskiego to, że utrzymywał rygory bezwzględnej dyktatury, gdy ponad wszelką wątpliwość nie istniało żadne zagrożenie ze strony ZSRR. W Moskwie rządził już Gorbaczow i trwała pierestrojka. Wszystko wskazuje na to, że Jaruzelski zgodził się na rozmowy "okrągłego stołu" wcale nie z chęci pojednania, tylko z braku nadziei na odbudowę twardej dyktatury w ZSRR. Po prostu polski dyktator poczuł, że nie ma już wsparcia Wielkiego Brata. Mimo że w 1985 r. żadnej groźby ze strony ZSRR nie było, Jaruzelski jeszcze przez 2,5 roku sprawował dyktatorskie rządy, trzymał ludzi w więzieniach, nie zezwolił na demokratyzację.
Wojciech Jaruzelski nie ratował Polski, lecz realizował uzgodnione z władzami ZSRR metody jej spacyfikowania. Co oznacza, że nie działał w interesie Polski, lecz w interesie ZSRR.
Powód trzeci: norymberski precedens
Wojciech Jaruzelski twierdzi obecnie, że nic nie wiedział o zabójstwach dokonywanych przez SB i oddziały specjalne milicji. Nic nie wiedział o zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, nie wiedział, że w kopalni Wujek padną strzały. Tak samo tłumaczyli się hitlerowscy zbrodniarze w Norymberdze, którzy też "o niczym nie wiedzieli". Warto przypomnieć, że trybunał w Norymberdze przyjął wykładnię, iż "za zbrodnie państwa odpowiada każdy, kto brał świadomy udział we władzach tego państwa". Na tej podstawie zapadły wyroki na nazistów. Wykładnia ta jest elementem prawa międzynarodowego i nie przestała obowiązywać.
Przypomnijmy, że Wojciech Jaruzelski był członkiem najwyższych władz PRL (od ministra obrony do premiera i I sekretarza KC PZPR) od 1968 r. do 1989 r. Później był jeszcze prezydentem niepodległej już Polski. I to jest dopiero paradoks: został prezydentem kraju, którego niepodległość całe życie zwalczał. W marcu 1968 r., gdy Jaruzelski należał do kierownictwa MON, uwięziono 2,7 tys. osób, tysiące pobito, wyrzucono ze studiów lub z pracy. Tysiące zmuszono do emigracji. W tym samym roku Jaruzelski kierował polską częścią operacji "Dunaj", czyli interwencją zbrojną w Czechosłowacji. Zginęło wtedy około 100 osób, a kilkanaście tysięcy uwięziono. Ginęli wprawdzie obywatele Czechosłowacji, ale odpowiedzialność karna nie zależy od narodowości ofiary. Potem były tzw. wydarzenia grudniowe na Wybrzeżu w 1970 r., kiedy zabito około 50 osób, a setki raniono. Jaruzelski ma też na koncie rozprawę z robotnikami w Radomiu i Ursusie w 1976 r.: kilka ofiar śmiertelnych, setki rannych, uwięzionych, represjonowanych. Ukoronowaniem jego służby Polsce był stan wojenny w 1981 r. i co najmniej 130 zabitych (w tym 108 zamordowanych skrytobójczo przez oddziały specjalne milicji, SB lub funkcjonariuszy MSW), tysiące uwięzionych i represjonowanych. Między tymi wydarzeniami milicja i SB dokonały kilkunastu dalszych skrytobójstw.
Stosując wykładnię z Norymbergi, Wojciech Jaruzelski jako "członek najwyższych władz państwa" jest współodpowiedzialny za śmierć około 300 osób, zranienie kilku tysięcy osób, bezprawne uwięzienie, represjonowanie lub wygnanie z kraju kilkudziesięciu tysięcy. I to wszystko ma zostać załatwione jednym "przepraszam", i to nieszczerym, niemal obelżywym wobec ofiar?
Powód czwarty: kodeks karny
Słowem "przepraszam" nie znosi się odpowiedzialności karnej za zbrodnie. W czym Wojciech Jaruzelski jest lepszy na przykład od wampira z Bytowa, który prawdopodobnie zabił około 70 osób? Skoro wampir dostał dożywocie, to dlaczego Jaruzelski ma się wyłgać słowem "przepraszam" od odpowiedzialności za śmierć 300 osób?
Przeciw Wojciechowi Jaruzelskiemu toczy się sprawa karna o sprawstwo kierownicze zabójstwa około 50 ofiar grudnia 1970 r. Nie została zakończona sprawa karna o sprawstwo kierownicze zabójstwa 9 górników w kopali Wujek. Przygotowywana jest sprawa karna w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. We wszystkich tych sprawach Wojciech Jaruzelski nie wykazuje nawet odrobiny skruchy, twierdzi, że jest niewinny, nie ujawnia innych sprawców i znanych sobie mechanizmów zbrodni.
Jaruzelski proponuje teraz powołanie specjalnej komisji, która miałaby ocenić jego czyny. Taka komisja już istnieje: jest nią Izba Karna Sądu Okręgowego. Jaruzelski chce jednak innej komisji, bo ta nie mogłaby go skazać. Ot i cała motywacja "przebaczania" i "pojednania" - tchórzliwe unikanie odpowiedzialności karnej. Nie możemy się na to zgodzić, choćby przez szacunek dla ofiar.
PS Pytanie retoryczne: dlaczego Wojciechowi Jaruzelskiemu nie zatrzymano paszportu i może on uczestniczyć w zagranicznych podróżach? Każdy inny obywatel, mając sprawy karne o takie czyny jak Jaruzelski, przebywałby w areszcie, a już na pewno odebrano by mu paszport.
Wybaczenie jest postawą szlachetną, wymaga jednak gotowości obu stron. Tymczasem wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego nie wskazują, by wyrażał on choćby minimalną skruchę czy chęć naprawy szkód, jakie wyrządził. Jego wypowiedziane niedawno "przepraszam" jest pustym dźwiękiem. Mało tego, generał mówi "przepraszam, ale miałem rację", "przepraszam, ale dobrze robiłem", "przepraszam, ale dobrze wam tak, bo to wy postępowaliście źle".
Wojciech Jaruzelski z uporem powtarza stare propagandowe kłamstwa i dodaje nowe. Twierdzi, że wprowadzony przez niego stan wojenny uratował Polskę przed inwazją. Tyle że wszystko wskazuje na to, iż stan wojenny był uzgodnioną z ZSRR i wspólnie z Sowietami zaplanowaną akcją stłumienia "Solidarności". Wiadomo już, że nie było żadnego zgrupowania wojsk sowieckich przy granicach z Polską. Wiadomo, że pogróżki ZSRR wobec Polski były spowodowane usilnymi prośbami Jaruzelskiego. Są na to dokumenty, odnalezione w czeskim parlamencie (na tydzień przed 13 grudnia Jaruzelski prosił Breżniewa na zjeździe RWPG w Pradze o grożenie Polsce, by dać mu alibi na wprowadzenie stanu wojennego). Wiadomo, że stan wojenny był przez komunistów planowany niemal od razu po podpisaniu porozumień sierpniowych w 1980 r.: pierwsze wzmianki o przygotowaniach do niego pojawiają się w dokumentach KC PZPR już 26 listopada 1980 r.
Powód drugi: permanentne kłamstwo
Najbardziej kompromituje Jaruzelskiego to, że utrzymywał rygory bezwzględnej dyktatury, gdy ponad wszelką wątpliwość nie istniało żadne zagrożenie ze strony ZSRR. W Moskwie rządził już Gorbaczow i trwała pierestrojka. Wszystko wskazuje na to, że Jaruzelski zgodził się na rozmowy "okrągłego stołu" wcale nie z chęci pojednania, tylko z braku nadziei na odbudowę twardej dyktatury w ZSRR. Po prostu polski dyktator poczuł, że nie ma już wsparcia Wielkiego Brata. Mimo że w 1985 r. żadnej groźby ze strony ZSRR nie było, Jaruzelski jeszcze przez 2,5 roku sprawował dyktatorskie rządy, trzymał ludzi w więzieniach, nie zezwolił na demokratyzację.
Wojciech Jaruzelski nie ratował Polski, lecz realizował uzgodnione z władzami ZSRR metody jej spacyfikowania. Co oznacza, że nie działał w interesie Polski, lecz w interesie ZSRR.
Powód trzeci: norymberski precedens
Wojciech Jaruzelski twierdzi obecnie, że nic nie wiedział o zabójstwach dokonywanych przez SB i oddziały specjalne milicji. Nic nie wiedział o zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, nie wiedział, że w kopalni Wujek padną strzały. Tak samo tłumaczyli się hitlerowscy zbrodniarze w Norymberdze, którzy też "o niczym nie wiedzieli". Warto przypomnieć, że trybunał w Norymberdze przyjął wykładnię, iż "za zbrodnie państwa odpowiada każdy, kto brał świadomy udział we władzach tego państwa". Na tej podstawie zapadły wyroki na nazistów. Wykładnia ta jest elementem prawa międzynarodowego i nie przestała obowiązywać.
Przypomnijmy, że Wojciech Jaruzelski był członkiem najwyższych władz PRL (od ministra obrony do premiera i I sekretarza KC PZPR) od 1968 r. do 1989 r. Później był jeszcze prezydentem niepodległej już Polski. I to jest dopiero paradoks: został prezydentem kraju, którego niepodległość całe życie zwalczał. W marcu 1968 r., gdy Jaruzelski należał do kierownictwa MON, uwięziono 2,7 tys. osób, tysiące pobito, wyrzucono ze studiów lub z pracy. Tysiące zmuszono do emigracji. W tym samym roku Jaruzelski kierował polską częścią operacji "Dunaj", czyli interwencją zbrojną w Czechosłowacji. Zginęło wtedy około 100 osób, a kilkanaście tysięcy uwięziono. Ginęli wprawdzie obywatele Czechosłowacji, ale odpowiedzialność karna nie zależy od narodowości ofiary. Potem były tzw. wydarzenia grudniowe na Wybrzeżu w 1970 r., kiedy zabito około 50 osób, a setki raniono. Jaruzelski ma też na koncie rozprawę z robotnikami w Radomiu i Ursusie w 1976 r.: kilka ofiar śmiertelnych, setki rannych, uwięzionych, represjonowanych. Ukoronowaniem jego służby Polsce był stan wojenny w 1981 r. i co najmniej 130 zabitych (w tym 108 zamordowanych skrytobójczo przez oddziały specjalne milicji, SB lub funkcjonariuszy MSW), tysiące uwięzionych i represjonowanych. Między tymi wydarzeniami milicja i SB dokonały kilkunastu dalszych skrytobójstw.
Stosując wykładnię z Norymbergi, Wojciech Jaruzelski jako "członek najwyższych władz państwa" jest współodpowiedzialny za śmierć około 300 osób, zranienie kilku tysięcy osób, bezprawne uwięzienie, represjonowanie lub wygnanie z kraju kilkudziesięciu tysięcy. I to wszystko ma zostać załatwione jednym "przepraszam", i to nieszczerym, niemal obelżywym wobec ofiar?
Powód czwarty: kodeks karny
Słowem "przepraszam" nie znosi się odpowiedzialności karnej za zbrodnie. W czym Wojciech Jaruzelski jest lepszy na przykład od wampira z Bytowa, który prawdopodobnie zabił około 70 osób? Skoro wampir dostał dożywocie, to dlaczego Jaruzelski ma się wyłgać słowem "przepraszam" od odpowiedzialności za śmierć 300 osób?
Przeciw Wojciechowi Jaruzelskiemu toczy się sprawa karna o sprawstwo kierownicze zabójstwa około 50 ofiar grudnia 1970 r. Nie została zakończona sprawa karna o sprawstwo kierownicze zabójstwa 9 górników w kopali Wujek. Przygotowywana jest sprawa karna w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. We wszystkich tych sprawach Wojciech Jaruzelski nie wykazuje nawet odrobiny skruchy, twierdzi, że jest niewinny, nie ujawnia innych sprawców i znanych sobie mechanizmów zbrodni.
Jaruzelski proponuje teraz powołanie specjalnej komisji, która miałaby ocenić jego czyny. Taka komisja już istnieje: jest nią Izba Karna Sądu Okręgowego. Jaruzelski chce jednak innej komisji, bo ta nie mogłaby go skazać. Ot i cała motywacja "przebaczania" i "pojednania" - tchórzliwe unikanie odpowiedzialności karnej. Nie możemy się na to zgodzić, choćby przez szacunek dla ofiar.
PS Pytanie retoryczne: dlaczego Wojciechowi Jaruzelskiemu nie zatrzymano paszportu i może on uczestniczyć w zagranicznych podróżach? Każdy inny obywatel, mając sprawy karne o takie czyny jak Jaruzelski, przebywałby w areszcie, a już na pewno odebrano by mu paszport.
Więcej możesz przeczytać w 19/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.