Prawica sama nawarzyła piwa, które teraz każe wypić szefowi IPN Politycy prawicy - od Platformy Obywatelskiej, przez Prawo i Sprawiedliwość, po Ligę Polskich Rodzin - zaatakowali prof. Leona Kieresa za ujawnienie informacji o odnalezieniu w IPN materiałów świadczących o współpracy dominikanina Konrada Hejmy ze służbami specjalnymi PRL. Nie ulega wątpliwości, że ogłoszenie tej sensacji w dniach narodowej żałoby nie było zachowaniem taktownym. W tych smutnych chwilach ludzie mieli prawo koncentrować uwagę na wspominaniu życia i nauczania papieża, a nie na wiadomościach, kto i za ile donosił na niego bezpiece. Nie było też zręczne uruchamianie w tym wyjątkowym momencie debaty o wciąganiu części duchowieństwa w bezlitosne tryby PRL, a do takiej dyskusji informacje o Hejmie musiały doprowadzić.
Wszystko to prawda. Tyle że prawica nie ma najmniejszego prawa czynić z tego powodu prof. Kieresowi jakichkolwiek wyrzutów. Ujawniając informację o odnalezieniu teczki ojca Hejmy, szef IPN zachował się dokładnie tak, jak tego wielokrotnie publicznie życzyli sobie politycy prawicy. To oni wręcz do znudzenia powtarzali, że nikt nie ma prawa cenzurować wiedzy zawartej w zasobach instytutu. To oni domagali się publikowania każdego odkrycia i twierdzili, że prawda ma moc oczyszczającą. To oni najchętniej zamieściliby zasoby archiwalne IPN w Internecie, a jeśli czegoś żałowali, to tego, że nie jest to jeszcze technicznie możliwe.
Ten zapał ujawniania wszystkiego przybrał wręcz ekshibicjonistyczną formę. Na prawicy do dobrego tonu należało publikowanie swojej teczki. Bohaterem okrzyknięto red. Wildsteina, choć z góry było wiadomo, że wyniesiony przez niego z IPN indeks osobowy zacznie żyć własnym życiem i fałszywie będzie funkcjonował jako kartoteka tajnych współpracowników bezpieki, co nieuchronnie odbierze wielu ludziom dobre imię.
W tej atmosferze prof. Kieres nie mógł sobie pozwolić na ukrywanie odnalezionej teczki Hejmy. Gdyby to uczynił, zapewne doszłoby do przecieku, a on stanąłby pod pręgierzem zarzutu cenzurowania niewygodnych faktów. Do gardła rzuciłaby się mu sfora krytyków, obawiających się, że raz zastosowany przez prezesa filtr może być wykorzystany w przyszłości do ukrycia bardzo pożądanej przez polityków wiedzy.
Rodzi się pytanie, dlaczego prawica jest tak obłudna i sięga po głowę prezesa, kiedy w grę wchodzą jej własne grzechy? Odpowiedź jest prosta. Politycy prawicy nie chcą się przyznać do błędu i potrzebują kozła ofiarnego. A prof. Kieres świetnie się nadaje. Po pierwsze - to on podjął inkryminowaną decyzję. Po drugie - jest człowiekiem honoru i pokornie wypije nawarzone przez prawicę piwo. Ona zaś dorobi mu opinię pijaka, dla którego w dobie rewolucji moralnej w IPN nie ma miejsca.
Ten zapał ujawniania wszystkiego przybrał wręcz ekshibicjonistyczną formę. Na prawicy do dobrego tonu należało publikowanie swojej teczki. Bohaterem okrzyknięto red. Wildsteina, choć z góry było wiadomo, że wyniesiony przez niego z IPN indeks osobowy zacznie żyć własnym życiem i fałszywie będzie funkcjonował jako kartoteka tajnych współpracowników bezpieki, co nieuchronnie odbierze wielu ludziom dobre imię.
W tej atmosferze prof. Kieres nie mógł sobie pozwolić na ukrywanie odnalezionej teczki Hejmy. Gdyby to uczynił, zapewne doszłoby do przecieku, a on stanąłby pod pręgierzem zarzutu cenzurowania niewygodnych faktów. Do gardła rzuciłaby się mu sfora krytyków, obawiających się, że raz zastosowany przez prezesa filtr może być wykorzystany w przyszłości do ukrycia bardzo pożądanej przez polityków wiedzy.
Rodzi się pytanie, dlaczego prawica jest tak obłudna i sięga po głowę prezesa, kiedy w grę wchodzą jej własne grzechy? Odpowiedź jest prosta. Politycy prawicy nie chcą się przyznać do błędu i potrzebują kozła ofiarnego. A prof. Kieres świetnie się nadaje. Po pierwsze - to on podjął inkryminowaną decyzję. Po drugie - jest człowiekiem honoru i pokornie wypije nawarzone przez prawicę piwo. Ona zaś dorobi mu opinię pijaka, dla którego w dobie rewolucji moralnej w IPN nie ma miejsca.
Więcej możesz przeczytać w 19/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.