Epatujący seksem i obsceną czterdziestolatek o umyśle dziewięciolatka zawładnął emocjami haute couture W kąciku, wśród pięknych albumów i kolorowych książek, kolejna osoba z wypiekami na twarzy przerzuca kartki z fotografiami. To częsty widok w naszych salonach Empiku. Wypieki wywołują fotografie Terry`ego Richardsona.
Jest on twórcą tak zwanego porno chic - gatunku fotografii, która epatuje seksem i nagością. Richardson prowokuje, oburza, niektórych śmieszy, a fanów pornografii zdecydowanie rozczarowuje. - Na moich zdjęciach widać, że modele przeżywają prawdziwe uczucia, a to zasadniczo odróżnia je od pornografii - tłumaczy.
Fotografie Richardsona: namiętnie całująca się para w podartych ciuchach, kobieta podczas seksu oralnego czy nagi facet w pelerynce Batmana - to często kpina ze współczesnej popkultury. - Największą nagrodą jest dla mnie to, gdy moje zdjęcie wywołuje szczery uśmiech. Bo sztuka powinna być śmieszna - twierdzi Richardson. I czerpie perwersyjną radość z tego, że jego fotografie są publikowane głównie w luksusowych magazynach mody, bo z ich poczucia estetyki najczęściej kpi.
Do klasyki przeszły takie fotografie, jak: ujęcie z aktorem Denisem Hopperem w oparach papierosowego dymu, aktorka Juliette Lewis zamknięta w lodówce czy lodowaty uśmiech Catherine Deneuve.
Richardson sam jest często bohaterem własnych fotografii - obnaża siebie i swoje ciało, drwi z własnych erotycznych fantazji. A przy tym demonstruje jakąś nie chcianą prawdę o nas samych.
Wielu krytyków nie znosi Richardsona. "Tanie, brudne pornofantazje chorego narcyza" - napisał o nim "New York Times". Podczas wernisażu jego wystawy pracownice galerii zastrajkowały, protestując przeciwko sposobowi, w jaki przedstawia on kobiety. Właściciel galerii dał im miesięczny płatny urlop, bo czuł, że wystawa będzie hitem. I tak się stało.
Terry Richardson urodził się w Paryżu: jego ojciec był wówczas fotografem mody dla francuskiego "Vogue", a matka Annie Lomax - stylistką. Po ich rozwodzie przeniósł się z matką do Woodstock. Do domu, w którym trwała wieczna impreza, wpadali m.in. Jimi Hendrix i Keith Richards. Kiedyś, gdy Terry za wcześnie wrócił ze szkoły, zastał matkę w łóżku z aktorem i pieśniarzem Krisem Christofersonem. Hipisowskie życie skończyło się nagle, gdy matka Terry`ego miała wypadek samochodowy i została kaleką. Nagle zniknęli jej sławni znajomi. Terry przeniósł się wtedy z nią do ubogiej dzielnicy Los Angeles.
W mieście aniołów Richardson wpadł w złe towarzystwo: palił trawkę, brał udział w ulicznych bójkach. Pomocną dłoń wyciągnął do niego ojciec Bob. Był on wówczas wybitnym fotografikiem o fatalnej reputacji. Zawdzięczał ją słabości do młodych kobiet i skłonności do awanturnictwa. Razem z synem zaczęli występować pod szyldem The Richardsons. Pewnego dnia Terry powiedział ojcu, że wolałby pracować sam. Bob był oburzony niewdzięcznością syna. Przepowiadał mu klapę. Mylił się. Już pierwsze zdjęcia Terry`ego zdobyły nagrody na prestiżowych wystawach w Paryżu.
"Terryworld" - tak Richardson nazywa swój świat, czyli dwustumetrową pracownię w jednej z opustoszałych fabryk na Lower East Side w Nowym Jorku. Codziennie do drzwi jego pracowni pukają dziewczyny, chłopcy, transwestyci i najróżniejsi ekshibicjoniści. Terry często zamienia się z nimi rolami - on jest obiektem, oni fotografują. Niedawno otrzymał zlecenie sesji fotograficznej ze znanymi rosyjskimi sportowcami. Jedna z Rosjanek, przerażona złą sławą fotografa, zastrzegła, że nie będzie się rozbierać. "Nie zrobię nic, na co nie masz ochoty" - powiedział jej Terry. Potem opowiedział jej, jak działa na niego viagra, i Rosjanka nawet nie wiedziała, kiedy się pozbyła ubrania.
- Mój psychiatra twierdzi, że mam umysł dziewięciolatka - żartuje Richardson. Ma za sobą próbę samobójczą i walkę z heroinowym uzależnieniem. - Odkąd odstawiłem alkohol i narkotyki, zostały mi tylko seks i fotografie - wyznaje.
Fotografie Richardsona: namiętnie całująca się para w podartych ciuchach, kobieta podczas seksu oralnego czy nagi facet w pelerynce Batmana - to często kpina ze współczesnej popkultury. - Największą nagrodą jest dla mnie to, gdy moje zdjęcie wywołuje szczery uśmiech. Bo sztuka powinna być śmieszna - twierdzi Richardson. I czerpie perwersyjną radość z tego, że jego fotografie są publikowane głównie w luksusowych magazynach mody, bo z ich poczucia estetyki najczęściej kpi.
Do klasyki przeszły takie fotografie, jak: ujęcie z aktorem Denisem Hopperem w oparach papierosowego dymu, aktorka Juliette Lewis zamknięta w lodówce czy lodowaty uśmiech Catherine Deneuve.
Richardson sam jest często bohaterem własnych fotografii - obnaża siebie i swoje ciało, drwi z własnych erotycznych fantazji. A przy tym demonstruje jakąś nie chcianą prawdę o nas samych.
Wielu krytyków nie znosi Richardsona. "Tanie, brudne pornofantazje chorego narcyza" - napisał o nim "New York Times". Podczas wernisażu jego wystawy pracownice galerii zastrajkowały, protestując przeciwko sposobowi, w jaki przedstawia on kobiety. Właściciel galerii dał im miesięczny płatny urlop, bo czuł, że wystawa będzie hitem. I tak się stało.
Terry Richardson urodził się w Paryżu: jego ojciec był wówczas fotografem mody dla francuskiego "Vogue", a matka Annie Lomax - stylistką. Po ich rozwodzie przeniósł się z matką do Woodstock. Do domu, w którym trwała wieczna impreza, wpadali m.in. Jimi Hendrix i Keith Richards. Kiedyś, gdy Terry za wcześnie wrócił ze szkoły, zastał matkę w łóżku z aktorem i pieśniarzem Krisem Christofersonem. Hipisowskie życie skończyło się nagle, gdy matka Terry`ego miała wypadek samochodowy i została kaleką. Nagle zniknęli jej sławni znajomi. Terry przeniósł się wtedy z nią do ubogiej dzielnicy Los Angeles.
W mieście aniołów Richardson wpadł w złe towarzystwo: palił trawkę, brał udział w ulicznych bójkach. Pomocną dłoń wyciągnął do niego ojciec Bob. Był on wówczas wybitnym fotografikiem o fatalnej reputacji. Zawdzięczał ją słabości do młodych kobiet i skłonności do awanturnictwa. Razem z synem zaczęli występować pod szyldem The Richardsons. Pewnego dnia Terry powiedział ojcu, że wolałby pracować sam. Bob był oburzony niewdzięcznością syna. Przepowiadał mu klapę. Mylił się. Już pierwsze zdjęcia Terry`ego zdobyły nagrody na prestiżowych wystawach w Paryżu.
"Terryworld" - tak Richardson nazywa swój świat, czyli dwustumetrową pracownię w jednej z opustoszałych fabryk na Lower East Side w Nowym Jorku. Codziennie do drzwi jego pracowni pukają dziewczyny, chłopcy, transwestyci i najróżniejsi ekshibicjoniści. Terry często zamienia się z nimi rolami - on jest obiektem, oni fotografują. Niedawno otrzymał zlecenie sesji fotograficznej ze znanymi rosyjskimi sportowcami. Jedna z Rosjanek, przerażona złą sławą fotografa, zastrzegła, że nie będzie się rozbierać. "Nie zrobię nic, na co nie masz ochoty" - powiedział jej Terry. Potem opowiedział jej, jak działa na niego viagra, i Rosjanka nawet nie wiedziała, kiedy się pozbyła ubrania.
- Mój psychiatra twierdzi, że mam umysł dziewięciolatka - żartuje Richardson. Ma za sobą próbę samobójczą i walkę z heroinowym uzależnieniem. - Odkąd odstawiłem alkohol i narkotyki, zostały mi tylko seks i fotografie - wyznaje.
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.