Gazociąg na dnie Bałtyku to odbudowa rosyjskiego imperium za niemieckie pieniądze Najpierw toast wznoszono w Moskwie - 23 lipca 1939 r. Teraz przyszedł czas na toast w Berlinie - 8 września 2005 r. o godzinie 14.30. Sześćdziesiąt sześć lat temu Ribbentrop i Mołotow uzgodnili warunki rozbioru Polski przez Niemcy i Rosję oraz potwierdzili warunki dostaw ropy do Niemiec. To ostatnie upewniło Hitlera, że może rozpocząć wojnę z Polską.
Teraz w berlińskim hotelu InterContinental dokonano gazowego rozbioru Polski i określono warunki dostaw gazu z Rosji do Niemiec. Prezesi niemieckich firm E.ON Ruhrgas i BASF oraz rosyjskiego Gazpromu w obecności kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera i prezydenta Rosji Władimira Putina podpisali porozumienie o budowie gazociągu położonego na dnie Bałtyku.
Powstanie bałtyckiej rury - jak pisaliśmy ("Wprost" nr 27) - pozwoli Rosji stosować ekonomiczny szantaż wobec Polski, a także Ukrainy i państw bałtyckich. Moskwa w dowolnej chwili będzie mogła wstrzymać dostawy gazu, jednocześnie nie przerywając dostaw do państw starej Unii Europejskiej. Decydując się na taką współpracę z Rosją, Niemcy działają wbrew interesom czterech państw UE. Mało tego - finansują całe przedsięwzięcie. W tym samym czasie kilka przecznic od hotelu InterContinental w siedzibie banku ABN Amro podpisano umowę kredytową o wartości 7,5 mld dolarów. Pieniądze z niemieckich filii banków ABN Amro Bank, Dresdner Kleinwort Wasserstein, JP Morgan i Morgan Stanley trafią do rosyjskiego koncernu Rosnieft - państwowej spółki, która przeznaczy te fundusze na zakup 10,74 proc. akcji Gazpromu. Pieniądze z kredytu trafią więc do rosyjskiego giganta, który zapewne wykorzysta je na sfinansowanie budowy północnego gazociągu.
Uścisk "liberalnego imperium"
W Rosji lansowana jest koncepcja "liberalnego imperium", w myśl której mocarstwową pozycję można zdobyć dzięki uzależnieniu ościennych państw od dostaw strategicznych surowców. Za jej autora uchodzi Anatolij Czubajs, szef kontrolowanego przez rosyjskie tajne służby koncernu energetycznego RAO JES, były premier Rosji. Jej gorącym zwolennikiem jest także obecny prezydent Władimir Putin. O tym, że Rosja po cichu skutecznie realizuje taką taktykę w Polsce, świadczy stuprocentowe uzależnienie naszego kraju od dostaw rosyjskiej ropy i monopolistyczna pozycja Rosji w dostawach gazu (ponad dwie trzecie zużycia).
Ostatni rok pokazał, jak "liberalne imperium" działa w praktyce. W lutym 2004 r. Gazprom wstrzymał dostawy dla Białorusi, mając za nic fakt, że tym samym ograniczył dopływ surowca do Polski. Podobne działania Gazprom podjął w kwietniu 2005 r. przeciwko Ukrainie. Oficjalnym powodem zmniejszenia dostaw miało być przywłaszczenie sobie gazu przez stronę ukraińską. Faktycznym powodem sankcji była zapowiedź weryfikacji przez nowe władze Ukrainy podejrzanych prywatyzacji, w której beneficjentami były rosyjskie firmy. Skutek? Rząd Ukrainy wycofał się z ambitnych planów.
Obecnie szantaż Rosjanie mogą stosować w sposób ograniczony, bowiem rosyjski gaz trafia na Zachód przez Ukrainę, Słowację i Polskę. Sankcje wobec naszych krajów oznaczają więc de facto sankcje wobec krajów starej unii. Planowany gazociąg Północny to zmieni. Rosja będzie mogła zaopatrywać Europę Zachodnią w gaz bez korzystania z tranzytu przez Polskę.
Dywersyfikacja ratunkowa
Uwolnienie się z rosyjskiej gazowej pętli staje się coraz trudniejsze, ale wciąż jest możliwe. - Wciąż możemy wybudować bezpośredni podmorski rurociąg z Norwegii, choć im dłużej będziemy zwlekali, tym bardziej będą rosły koszty realizacji tego projektu - mówi "Wprost" Piotr Woźniak, były wiceprezes PGNiG. Wciąż aktualne jest też połączenie się z systemem gazociągów europejskich za pomocą odcinka Bernau - Szczecin (czas budowy to mniej więcej rok). W ten sposób będziemy mogli kontraktować gaz z Norwegii i z Algierii, a także z... Rosji. O ile Rosjanie mogą "nadepnąć na rurę" i wstrzymać nam dostawy, o tyle taki sam krok ze strony Niemiec jest w obecnej sytuacji geopolitycznej niemożliwy. Kolejnym sposobem pozyskania gazu jest wybudowanie w Polsce terminalu, który umożliwiłby odbieranie ze statków płynnego gazu LNG (Liquefied Natural Gas). Jedną z rozpatrywanych lokalizacji jest Kosakowo koło Gdyni. Koszt przedsięwzięcia to około 400 mln zł.
Dywersyfikacja dostaw gazu jest w zasięgu naszych możliwości, trzeba tylko chcieć uniezależnić się od Rosji. Lewica, która wycofała się z projektu budowy gazociągu z Norwegii, najwyraźniej tego nie chciała. Prawica, która za kilkadziesiąt dni przejmie w Polsce władzę, będzie musiała to zrobić. Za wszelką cenę i jak najszybciej.
Powstanie bałtyckiej rury - jak pisaliśmy ("Wprost" nr 27) - pozwoli Rosji stosować ekonomiczny szantaż wobec Polski, a także Ukrainy i państw bałtyckich. Moskwa w dowolnej chwili będzie mogła wstrzymać dostawy gazu, jednocześnie nie przerywając dostaw do państw starej Unii Europejskiej. Decydując się na taką współpracę z Rosją, Niemcy działają wbrew interesom czterech państw UE. Mało tego - finansują całe przedsięwzięcie. W tym samym czasie kilka przecznic od hotelu InterContinental w siedzibie banku ABN Amro podpisano umowę kredytową o wartości 7,5 mld dolarów. Pieniądze z niemieckich filii banków ABN Amro Bank, Dresdner Kleinwort Wasserstein, JP Morgan i Morgan Stanley trafią do rosyjskiego koncernu Rosnieft - państwowej spółki, która przeznaczy te fundusze na zakup 10,74 proc. akcji Gazpromu. Pieniądze z kredytu trafią więc do rosyjskiego giganta, który zapewne wykorzysta je na sfinansowanie budowy północnego gazociągu.
Uścisk "liberalnego imperium"
W Rosji lansowana jest koncepcja "liberalnego imperium", w myśl której mocarstwową pozycję można zdobyć dzięki uzależnieniu ościennych państw od dostaw strategicznych surowców. Za jej autora uchodzi Anatolij Czubajs, szef kontrolowanego przez rosyjskie tajne służby koncernu energetycznego RAO JES, były premier Rosji. Jej gorącym zwolennikiem jest także obecny prezydent Władimir Putin. O tym, że Rosja po cichu skutecznie realizuje taką taktykę w Polsce, świadczy stuprocentowe uzależnienie naszego kraju od dostaw rosyjskiej ropy i monopolistyczna pozycja Rosji w dostawach gazu (ponad dwie trzecie zużycia).
Ostatni rok pokazał, jak "liberalne imperium" działa w praktyce. W lutym 2004 r. Gazprom wstrzymał dostawy dla Białorusi, mając za nic fakt, że tym samym ograniczył dopływ surowca do Polski. Podobne działania Gazprom podjął w kwietniu 2005 r. przeciwko Ukrainie. Oficjalnym powodem zmniejszenia dostaw miało być przywłaszczenie sobie gazu przez stronę ukraińską. Faktycznym powodem sankcji była zapowiedź weryfikacji przez nowe władze Ukrainy podejrzanych prywatyzacji, w której beneficjentami były rosyjskie firmy. Skutek? Rząd Ukrainy wycofał się z ambitnych planów.
Obecnie szantaż Rosjanie mogą stosować w sposób ograniczony, bowiem rosyjski gaz trafia na Zachód przez Ukrainę, Słowację i Polskę. Sankcje wobec naszych krajów oznaczają więc de facto sankcje wobec krajów starej unii. Planowany gazociąg Północny to zmieni. Rosja będzie mogła zaopatrywać Europę Zachodnią w gaz bez korzystania z tranzytu przez Polskę.
Dywersyfikacja ratunkowa
Uwolnienie się z rosyjskiej gazowej pętli staje się coraz trudniejsze, ale wciąż jest możliwe. - Wciąż możemy wybudować bezpośredni podmorski rurociąg z Norwegii, choć im dłużej będziemy zwlekali, tym bardziej będą rosły koszty realizacji tego projektu - mówi "Wprost" Piotr Woźniak, były wiceprezes PGNiG. Wciąż aktualne jest też połączenie się z systemem gazociągów europejskich za pomocą odcinka Bernau - Szczecin (czas budowy to mniej więcej rok). W ten sposób będziemy mogli kontraktować gaz z Norwegii i z Algierii, a także z... Rosji. O ile Rosjanie mogą "nadepnąć na rurę" i wstrzymać nam dostawy, o tyle taki sam krok ze strony Niemiec jest w obecnej sytuacji geopolitycznej niemożliwy. Kolejnym sposobem pozyskania gazu jest wybudowanie w Polsce terminalu, który umożliwiłby odbieranie ze statków płynnego gazu LNG (Liquefied Natural Gas). Jedną z rozpatrywanych lokalizacji jest Kosakowo koło Gdyni. Koszt przedsięwzięcia to około 400 mln zł.
Dywersyfikacja dostaw gazu jest w zasięgu naszych możliwości, trzeba tylko chcieć uniezależnić się od Rosji. Lewica, która wycofała się z projektu budowy gazociągu z Norwegii, najwyraźniej tego nie chciała. Prawica, która za kilkadziesiąt dni przejmie w Polsce władzę, będzie musiała to zrobić. Za wszelką cenę i jak najszybciej.
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.