Kanclerz Angela Merkel wprowadzi w Niemczech podatek liniowy? Stosunki między Unią Europejską a Rosją powinny być tak dobre jak między Niemcami i Francją - życzy sobie Gerhard Schroeder. Podpisanie umowy o budowie rurociągu pod Bałtykiem między Rosją i Niemcami jest, podobnie jak ta deklaracja, częścią kampanii wyborczej socjaldemokratycznego kanclerza.
Jest erzacem wojny w Iraku, która przed trzema laty zaprowadziła Schroedera do wyborczego zwycięstwa.
Schroeder liczy na to, że kochający ślepo Rosjan Niemcy nagrodzą go za ten kolejny akt przyjaźni z Putinem wyborem na fotel kanclerza. W tej kalkulacji nie brakuje logiki, pompa z udziałem Putina ma odwrócić uwagę społeczeństwa od stanu finansów publicznych i fiaska reform, zapowiadanych jako klucz do ożywienia gospodarki.
Farbowany Gerd
Od kilku miesięcy w sondażach prowadzi opozycyjna CDU/CSU, ale podobnie było trzy lata temu. Ostry, propagandowo rozdęty sprzeciw Schroedera wobec wojny w Iraku w ostatniej chwili zniweczył szanse chadecji. SPD wygrała niemal o ułamek procentu, ale wygrała.
Gdyby wyborcy dali się uwieść propagandzie prorosyjskiej i tylko ze względu na bismarckowski sentyment zagłosowali na koalicję SPD - Zieloni, oznaczałoby to, że ten rozsądny naród stracił kontakt z rzeczywistością. Ale to się może zdarzyć, w Europie elity polityczne sprymitywizowały się do tego stopnia, że "swój chłop", a takim jest bez wątpienia Schroeder, cieszy się większym zaufaniem niż polityk pragmatyczny, kierujący się dobrem państwa, a nie tylko żądzą władzy. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że choć obywatele są przekonani, że Merkel i jej ekipa mają większe szanse na zmniejszenie bezrobocia, niezmiennie największym poparciem cieszy się Schroeder?
Pojedynek kandydatów na kanclerza - według sondaży - wygrał Schroeder. Choć Merkel wykazała się większą wiedzą na tematy ekonomiczne i przedstawiła konkretny program naprawy gospodarki i rynku pracy, Schroeder przypadł ludowi bardziej do gustu, mimo iż czasami plótł od rzeczy. Za to bez wytchnienia zapewniał wyborców, że nie naruszy ich przywilejów socjalnych. Kanclerz mówi prostym językiem i zna się na populizmie jak mało kto. Na dowód, że polityka lewicy jest słuszna, posłużył się katastrofą w Nowym Orleanie. To, co się stało w USA, dowodzi, że udział państwa w życiu społeczeństwa powinien być większy. Na zakończenie debaty zapewnił, że niezmiennie będzie przeciwko każdej wojnie, jak w wypadku Iraku.
Trwałość i niezmienność poglądów w polityce zagranicznej magazyn "Focus" skomentował satyrycznym rysunkiem przedstawiającym kanclerza trzymającego w objęciach kurę i mówiącego: "Z moim rządem Niemcy nie przyłożą ręki do ptasiej grypy".
Obserwujący pojedynek dziennikarze byli zdania, że Merkel wypadła znacznie lepiej od Schroedera. Większość z nich uważa też, że efekt medialny debaty nie wpłynie w sposób znaczący na rezultat wyborów.
Jeśli Schroeder odejdzie, pozostawi po sobie krajobraz po bitwie. Zniechęcone konsumpcją społeczeństwo, 5 mln bezrobotnych (więcej niż w chwili utraty władzy przez Kohla), zbliżający się do zera wzrost PKB, przekraczanie zasad paktu stabilizacyjnego, fatalne stosunki z USA i niewiele lepsze ze wschodnimi sąsiadami. Niemcy stały się krajem niekonkurencyjnym, przeżartym biurokracją i naznaczonym piętnem opiekuńczości państwa, która stała się niemal przekleństwem. Przeprowadzone ostatnio badania opinii publicznej wskazują, że strach Niemców przed przyszłością osiągnął rekordowy poziom.
Angela Merkel wystąpiła z programem, który wywołał szok nie tylko u konkurencji. Najważniejszym jego elementem jest obniżenie stawek podatkowych, a w rezultacie doprowadzenie do podatku liniowego. Reforma ma ruszyć w 2007 r. Jej współtwórcą jest prof. Paul Kirchhof, były sędzia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, autorytet w dziedzinie prawa, finansów i ekonomii. Już w 2001 r. przedstawił on koncepcję systemu podatkowego, którego głównym elementem jest obniżenie stawek podatkowych do 25 proc. i 15 proc. z równoczesnym skreśleniem wszystkich ulg. Kirchhof bierze pod uwagę sytuację najbiedniejszych i proponuje, by obywatele zarabiający rocznie poniżej 38 tys. euro byli od podatków zwolnieni.
Angela Merkel poważyła się na krok, który należy uznać niemal za heroiczny. Skreślenie około 400 ulg podatkowych jest dla wielu obywateli większym nieszczęściem niż zbyt wysokie daniny na rzecz państwa. W Niemczech ukazała się książka prezentująca tysiąc trików pozwalających oszukać fiskusa. Zdaniem Kirchhofa, to właśnie jest przyczyną spływania do kasy państwa coraz mniejszych sum od podatników. Merkel uważnie śledzi rozwój sytuacji gospodarczej w UE i zamierza reagować na ewentualne obniżki podatków w innych krajach, dopasowując do nich stawki w RFN.
Córka Kohla
Myśląc o naprawie gospodarki i cięciach w systemie socjalnym, Merkel czerpie z doświadczeń brytyjskich. Nie zgadza się jednak na porównywanie jej do Margaret Thatcher, choć przyznaje, że podobieństwa są - obie studiowały nauki ścisłe. Kim jest Angela Merkel? Córką pastora ewangelickiego, który wierzył w NRD. Ani ojciec, ani matka nie chcą brać udziału w imprezach wyborczych córki. Mąż, naukowiec Joachim Sauer, nie pokazuje się z Angelą właściwie nigdzie. Zrobił wyjątek, udając się z nią na festiwal wagnerowski w Bayreuth. Przystojny mężczyzna przydał dekoracji szarej myszce Angeli, która w wieczorowej sukni czuła się wyraźnie nieswojo. Zresztą, ostatnio jej wizerunek się poprawił. Merkel lepiej się ubiera, dba o fryzurę i makijaż. Uczy się swobody w kontaktach z obywatelami i uczy się uśmiechać do ludzi. Robi wrażenie skromnej i powściągliwej, a nawet nieśmiałej. W rzeczywistości konsekwentnie dąży do celu. Jak widać, z sukcesem.
Merkel - nazywana "córką Kohla" - nie wahała się go wyprzeć w chwili jego klęski, aby później do niego powrócić. Jest twarda i konsekwentna i pod tym względem można ją przyrównać do Maggie Thatcher. Te cechy są jej potrzebne do wcielenia w życie reform, które zmienią oblicze Niemiec.
Oprócz planów podatkowych zaniepokojenie budzi zapowiedź podwyżki VAT z 16 proc. do 18 proc. w celu sfinansowania obniżki składek na ubezpieczenie od bezrobocia. Merkel twierdzi jednak, że obniżenie kosztów pracy może wpłynąć na zwiększenie liczby miejsc pracy, zwłaszcza w małych i średnich firmach. I zapobiegnie ucieczce przedsiębiorstw za granicę. W opracowywaniu planów włączenia Niemiec w proces globalizacji i innowacji Angela Merkel, fizyk z wykształcenia, opiera się na autorytetach naukowych, gospodarczych i politycznych, które zaprosiła do swego teamu.
O kierunkach polityki zagranicznej chadecji mówiło się i pisało w Polsce wiele. Hasło "więcej Busha, mniej Putina" nie oznacza jednak, że Merkel zrezygnuje z tzw. partnerstwa strategicznego z Rosją. Bez wątpienia nie będzie mogła, nawet gdyby chciała, uprawiać "męskiej przyjaźni" z rosyjskim dyktatorem, bo przecież nie pójdzie z nim do łaźni. Można liczyć na to, że stosunki niemiecko-rosyjskie stracą na namiętności i wrócą do poziomu z czasów Helmuta Kohla. Nadal jednak będzie wiele tematów tabu w rozmowach z Kremlem. Niemniej zapowiedź chadecji i liberałów, że po przejęciu władzy zrewidują umowę o nieszczęsnym gazociągu bałtyckim i włączą do tego projektu Polskę i kraje bałtyckie (Wolfgang Schauble, polityk CDU przedstawiany przez lewicę jako nacjonalista, powiedział, że gazociąg jest katastrofą dla stosunków z Polską), budzi nadzieję i optymizm. Nadzieję na UE bardziej solidarną i na Niemcy bardziej przyjazne dla Polski. Wiele jednak zależy od postawy przyszłego polskiego rządu i prezydenta, który powinien stać na straży interesów państwa i polskiej racji stanu stanowczo i konsekwentnie. Nawet bez całusów i uścisków. Tylko taka postawa budzi szacunek u partnerów.
Schroeder liczy na to, że kochający ślepo Rosjan Niemcy nagrodzą go za ten kolejny akt przyjaźni z Putinem wyborem na fotel kanclerza. W tej kalkulacji nie brakuje logiki, pompa z udziałem Putina ma odwrócić uwagę społeczeństwa od stanu finansów publicznych i fiaska reform, zapowiadanych jako klucz do ożywienia gospodarki.
Farbowany Gerd
Od kilku miesięcy w sondażach prowadzi opozycyjna CDU/CSU, ale podobnie było trzy lata temu. Ostry, propagandowo rozdęty sprzeciw Schroedera wobec wojny w Iraku w ostatniej chwili zniweczył szanse chadecji. SPD wygrała niemal o ułamek procentu, ale wygrała.
Gdyby wyborcy dali się uwieść propagandzie prorosyjskiej i tylko ze względu na bismarckowski sentyment zagłosowali na koalicję SPD - Zieloni, oznaczałoby to, że ten rozsądny naród stracił kontakt z rzeczywistością. Ale to się może zdarzyć, w Europie elity polityczne sprymitywizowały się do tego stopnia, że "swój chłop", a takim jest bez wątpienia Schroeder, cieszy się większym zaufaniem niż polityk pragmatyczny, kierujący się dobrem państwa, a nie tylko żądzą władzy. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że choć obywatele są przekonani, że Merkel i jej ekipa mają większe szanse na zmniejszenie bezrobocia, niezmiennie największym poparciem cieszy się Schroeder?
Pojedynek kandydatów na kanclerza - według sondaży - wygrał Schroeder. Choć Merkel wykazała się większą wiedzą na tematy ekonomiczne i przedstawiła konkretny program naprawy gospodarki i rynku pracy, Schroeder przypadł ludowi bardziej do gustu, mimo iż czasami plótł od rzeczy. Za to bez wytchnienia zapewniał wyborców, że nie naruszy ich przywilejów socjalnych. Kanclerz mówi prostym językiem i zna się na populizmie jak mało kto. Na dowód, że polityka lewicy jest słuszna, posłużył się katastrofą w Nowym Orleanie. To, co się stało w USA, dowodzi, że udział państwa w życiu społeczeństwa powinien być większy. Na zakończenie debaty zapewnił, że niezmiennie będzie przeciwko każdej wojnie, jak w wypadku Iraku.
Trwałość i niezmienność poglądów w polityce zagranicznej magazyn "Focus" skomentował satyrycznym rysunkiem przedstawiającym kanclerza trzymającego w objęciach kurę i mówiącego: "Z moim rządem Niemcy nie przyłożą ręki do ptasiej grypy".
Obserwujący pojedynek dziennikarze byli zdania, że Merkel wypadła znacznie lepiej od Schroedera. Większość z nich uważa też, że efekt medialny debaty nie wpłynie w sposób znaczący na rezultat wyborów.
Jeśli Schroeder odejdzie, pozostawi po sobie krajobraz po bitwie. Zniechęcone konsumpcją społeczeństwo, 5 mln bezrobotnych (więcej niż w chwili utraty władzy przez Kohla), zbliżający się do zera wzrost PKB, przekraczanie zasad paktu stabilizacyjnego, fatalne stosunki z USA i niewiele lepsze ze wschodnimi sąsiadami. Niemcy stały się krajem niekonkurencyjnym, przeżartym biurokracją i naznaczonym piętnem opiekuńczości państwa, która stała się niemal przekleństwem. Przeprowadzone ostatnio badania opinii publicznej wskazują, że strach Niemców przed przyszłością osiągnął rekordowy poziom.
Angela Merkel wystąpiła z programem, który wywołał szok nie tylko u konkurencji. Najważniejszym jego elementem jest obniżenie stawek podatkowych, a w rezultacie doprowadzenie do podatku liniowego. Reforma ma ruszyć w 2007 r. Jej współtwórcą jest prof. Paul Kirchhof, były sędzia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, autorytet w dziedzinie prawa, finansów i ekonomii. Już w 2001 r. przedstawił on koncepcję systemu podatkowego, którego głównym elementem jest obniżenie stawek podatkowych do 25 proc. i 15 proc. z równoczesnym skreśleniem wszystkich ulg. Kirchhof bierze pod uwagę sytuację najbiedniejszych i proponuje, by obywatele zarabiający rocznie poniżej 38 tys. euro byli od podatków zwolnieni.
Angela Merkel poważyła się na krok, który należy uznać niemal za heroiczny. Skreślenie około 400 ulg podatkowych jest dla wielu obywateli większym nieszczęściem niż zbyt wysokie daniny na rzecz państwa. W Niemczech ukazała się książka prezentująca tysiąc trików pozwalających oszukać fiskusa. Zdaniem Kirchhofa, to właśnie jest przyczyną spływania do kasy państwa coraz mniejszych sum od podatników. Merkel uważnie śledzi rozwój sytuacji gospodarczej w UE i zamierza reagować na ewentualne obniżki podatków w innych krajach, dopasowując do nich stawki w RFN.
Córka Kohla
Myśląc o naprawie gospodarki i cięciach w systemie socjalnym, Merkel czerpie z doświadczeń brytyjskich. Nie zgadza się jednak na porównywanie jej do Margaret Thatcher, choć przyznaje, że podobieństwa są - obie studiowały nauki ścisłe. Kim jest Angela Merkel? Córką pastora ewangelickiego, który wierzył w NRD. Ani ojciec, ani matka nie chcą brać udziału w imprezach wyborczych córki. Mąż, naukowiec Joachim Sauer, nie pokazuje się z Angelą właściwie nigdzie. Zrobił wyjątek, udając się z nią na festiwal wagnerowski w Bayreuth. Przystojny mężczyzna przydał dekoracji szarej myszce Angeli, która w wieczorowej sukni czuła się wyraźnie nieswojo. Zresztą, ostatnio jej wizerunek się poprawił. Merkel lepiej się ubiera, dba o fryzurę i makijaż. Uczy się swobody w kontaktach z obywatelami i uczy się uśmiechać do ludzi. Robi wrażenie skromnej i powściągliwej, a nawet nieśmiałej. W rzeczywistości konsekwentnie dąży do celu. Jak widać, z sukcesem.
Merkel - nazywana "córką Kohla" - nie wahała się go wyprzeć w chwili jego klęski, aby później do niego powrócić. Jest twarda i konsekwentna i pod tym względem można ją przyrównać do Maggie Thatcher. Te cechy są jej potrzebne do wcielenia w życie reform, które zmienią oblicze Niemiec.
Oprócz planów podatkowych zaniepokojenie budzi zapowiedź podwyżki VAT z 16 proc. do 18 proc. w celu sfinansowania obniżki składek na ubezpieczenie od bezrobocia. Merkel twierdzi jednak, że obniżenie kosztów pracy może wpłynąć na zwiększenie liczby miejsc pracy, zwłaszcza w małych i średnich firmach. I zapobiegnie ucieczce przedsiębiorstw za granicę. W opracowywaniu planów włączenia Niemiec w proces globalizacji i innowacji Angela Merkel, fizyk z wykształcenia, opiera się na autorytetach naukowych, gospodarczych i politycznych, które zaprosiła do swego teamu.
O kierunkach polityki zagranicznej chadecji mówiło się i pisało w Polsce wiele. Hasło "więcej Busha, mniej Putina" nie oznacza jednak, że Merkel zrezygnuje z tzw. partnerstwa strategicznego z Rosją. Bez wątpienia nie będzie mogła, nawet gdyby chciała, uprawiać "męskiej przyjaźni" z rosyjskim dyktatorem, bo przecież nie pójdzie z nim do łaźni. Można liczyć na to, że stosunki niemiecko-rosyjskie stracą na namiętności i wrócą do poziomu z czasów Helmuta Kohla. Nadal jednak będzie wiele tematów tabu w rozmowach z Kremlem. Niemniej zapowiedź chadecji i liberałów, że po przejęciu władzy zrewidują umowę o nieszczęsnym gazociągu bałtyckim i włączą do tego projektu Polskę i kraje bałtyckie (Wolfgang Schauble, polityk CDU przedstawiany przez lewicę jako nacjonalista, powiedział, że gazociąg jest katastrofą dla stosunków z Polską), budzi nadzieję i optymizm. Nadzieję na UE bardziej solidarną i na Niemcy bardziej przyjazne dla Polski. Wiele jednak zależy od postawy przyszłego polskiego rządu i prezydenta, który powinien stać na straży interesów państwa i polskiej racji stanu stanowczo i konsekwentnie. Nawet bez całusów i uścisków. Tylko taka postawa budzi szacunek u partnerów.
NOWI WYPĘDZENI Dzięki Schroederowi pojawili się niemieccy gastarbeiterzy |
---|
Austriacy boją się niemieckiego kucharza tak jak Francuzi polskiego hydraulika. W ostatnich dziesięciu latach liczba Niemców pracujących w Austrii wzrosła trzykrotnie. Tylko w ostatnim roku w celach zarobkowych do Austrii wyjechało 16 tys. Niemców. "Oni zabierają nam pracę" - narzekał Wolfgang Schuessel, kanclerz Austrii. Niemcy pracują głównie w gastronomii i hotelarstwie. Znaleźć ich można w alpejskich kurortach Kaprum, Zell am See czy Kitzbuechel. W większości to mieszkańcy byłej NRD. - W Austrii mogą zarobić nawet o jedną trzecią więcej niż u siebie - mówi "Wprost" Krishan Ostenrath, ekspert bońskiej organizacji Wissenschaftladen, zajmującej się badaniem rynku pracy. Wschodnioniemieccy gastarbeiterzy tworzą grupę "nowych wypędzonych" - ofiar socjalnej polityki kanclerza Gerharda Schroedera. - Pierwszy raz w historii to potężni gospodarczo Niemcy zmuszeni są szukać pracy za granicą - mówi Ostenrath. Austriacy narzekają na napływ niemieckich pracowników. Fritz Dinkhauser, szef tyrolskiej Izby Pracy, nazwał ich wrogami rynku pracy. Hermann Deutsch z Ministerstwa Gospodarki i Pracy dorzucił, że "Niemcy są intruzami". Bezrobocie w Austrii wzrosło w ostatnim roku o 6 proc. Bez pracy pozostaje ponad 65 tys. młodych ludzi. Dla nich każdy Niemiec szukający pracy to mniejsza szansa na znalezienie zajęcia. Austriacy nie garną się jednak do pracy sezonowej i tę niszę zapełniają właśnie Niemcy. "Mówią w tym samym języku i mają naprawdę chęci do pracy" - mówi Michaela Wertz z austriackiego Federalnego Biura Pracy. Przedsiębiorców napływ siły roboczej z Niemiec cieszy. Nie martwią się o wakaty w sezonie i obniżają koszty pracy. Bezrobocie w byłej NRD sięga 20 proc. Zarobki we wschodnich landach stanowią 70 proc. pensji pracowników z zachodnich Niemiec. Frustrację Ossis pogłębiają niechęć i pogarda ze strony rodaków z zachodu. "Nie można pozwolić, aby NRD-owscy frustraci decydowali o przyszłości kraju" - stwierdził niedawno Edmund Stoiber, szef CSU. Ossi czują się jak obywatele drugiej kategorii, zamieszkujący - jak to określił Joerg Schoenbohm z CDU - "sproletaryzowany" region kraju. Reformy rynku pracy zaproponowane przez kanclerza Schroedera tylko pogłębiły tę przepaść. Mieszkańcy wschodnich landów zwrócili się w stronę populizmu. Na partię Nowej Lewicy chce już głosować 30 proc. Niemców ze wschodu. Jej fenomen pokazuje, jak silna jest tęsknota za czasami Honeckera. Zmuszeni do szukania pracy za granicą niemieccy gastarbeiterzy są zaprzeczeniem tego stereotypu, ale i dowodem na to, że mur berliński tak naprawdę wcale nie runął. |
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.