Misję Johna Boltona w ONZ porównuje się do roli, jaką odegrał kiedyś Eliot Ness, pogromca Ala Capone Siedemset pięćdziesiąt poprawek do projektu dokumentu przygotowywanego na 60. rocznicę powstania ONZ zgłosił John Bolton, nowy ambasador USA przy organizacji. Gdy Kofi Annan dowiedział się o tym, przerwał wakacje i wrócił do Nowego Jorku.
Dwa tygodnie przed historycznym szczytem ONZ rozpoczął rozpaczliwą próbę ratowania projektu. Reforma Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, która miała odwrócić uwagę od afer wybuchających wokół sekretarza generalnego, została ołożona do szuflady kilka tygodni wcześniej. Annanowi pozostawało jedynie rocznicowe porozumienie o walce z biedą i ubóstwem, które 16 września, podczas "największego szczytu w historii świata", uroczyście podpisałoby 178 szefów państw. Pozostawało, póki nie zajął się nim John Bolton.
Dzień z życia Annana
Jest początek 2002 r. Benon Sevan, szef ONZ-owskiego programu "Ropa za żywność", wystawia vouchery z prawem sprzedaży irackiej ropy na zarejestrowaną w Panamie firmę AMEP. Część pieniędzy z transakcji trafia na szwajcarskie konta Freda Nadlera, przyjaciela Sevana, jednego z dyrektorów AMEP. W Genewie Nadler i Sevan wypłacają gotówkę. Kilka dni później pieniądze są już w nowojorskich bankach na kontach Micheline i Benona Sevanów. Od grudnia 1998 r. do stycznia 2002 r. Sevan inkasuje w ten sposób ponad 147 tys. dolarów. Inwazja na Irak przerywa program. W 2003 r. Sevan chwali osiągnięcia programu: "Narody Zjednoczone sprostały wyzwaniu i zrealizowały ten program. To nasz wielki sukces humanitarny".
Łapówkarstwo, nepotyzm, niejasne interesy i bizantyjska biurokracja - to ONZ pod rządami Kofiego Annana. Na konto sekretarza generalnego trzeba też zapisać masę błędów politycznych - przymykanie oczu na gwałty w afrykańskich obozach dla uchodźców dokonywane przez błękitne hełmy, niezapobieżenie masakrom w Ruandzie, wojnie w Bośni ani ludobójstwu w Sudanie, dopuszczenie do zasiadania w Komisji Praw Człowieka takich krajów jak Libia i Zimbabwe. Dodatkowo obecnego sekretarza pogrążają zarzuty korupcji w jego najbliższym otoczeniu. Jego syn Kojo pracował w szwajcarskiej firmie Cotecna International, kiedy dostała ona kontrakt na monitorowanie programu "Ropa za żywność". Jako stażysta "zarobił" 750 tys. USD.
Sekretarz generalny, by odwrócić uwagę od afer, zaangażował się w reformę Rady Bezpieczeństwa ONZ. Chciał, aby porozumienie w tej sprawie osiągnięto przed 60. sesją organizacji. Nie udało się. Główni kandydaci do rady nie wynegocjowali kształtu reformy. Kandydaturze Niemiec sprzeciwiły się UE i Włochy, przeciw członkostwu Japonii wystąpiły Chiny i Korea. Na kandydaturę Brazylii nie zgodziły się Argentyna i Meksyk. Nie ustalono, które z krajów Afryki mają wejść do rady. W tym gorącym okresie w ONZ zjawił się John Bolton.
Bolton na prostej
John Bolton uchodzi za jastrzębia w ekipie Busha. Demokraci zarzucali mu, że jego konfrontacyjny styl doprowadził do załamania się negocjacji z Koreą Północną. Atakowano go też za to, że informacje wywiadu podporządkowuje z góry przyjętym tezom. Bolton ma pomiatać podwładnymi, jest nieskory do współpracy, kompromisów i brakuje mu ogłady. Jego przeciwnicy twierdzą, że "szczerze nienawidzi" ONZ i przezywają go "Bolton simpleton" (prostak Bolton). Bolton miał kiedyś stwierdzić, że "nie zrobiłoby mu różnicy, gdyby gmach ONZ miał dziesięć pięter mniej". Konserwatyści tłumaczyli, że w przeżartym korupcją gmachu ONZ w Nowym Jorku trzeba zrobić porządek. Bush w końcu nominował Boltona z pominięciem Senatu. Demokraci uznali to prawie za zamach stanu.
Starcie Annana i Boltona było kwestią czasu. - Zderzyły się dwa sposoby patrzenia na międzynarodową politykę - mówi Joshua Muravchik z American Enterprise Institute. - Annan to romantyk, Bolton to realista. I właśnie realizmu potrzebuje dziś ONZ. Romantyzm jest zgubny - dodaje. Bolton chce, aby w ONZ powstawały ad hoc sojusze do rozwiązywania problemów regionalnych. Według Annana, ONZ powinna kolektywnie zarządzać światem. - Tylko jak ma to robić człowiek, który nie kontroluje własnego sekretariatu - komentuje dziennikarka Claudia Rosset.
Annan chciał, aby we wrześniu, na 60. sesji Zgromadzenia Ogólnego, przyjęto dokument wyznaczający strategię ONZ w takich sprawach, jak poszanowanie praw człowieka, walka z ubóstwem, terroryzmem, rozprzestrzenianiem broni jądrowej, i określający zasady interwencji. Rozbieżności pojawiają się w kwestii sposobu osiągania tych celów. To właśnie poprawki Boltona. By nie przeciągać negocjacji, Amerykanie zaproponowali zastąpienie dokumentu krótką deklaracją polityczną. To rozsierdziło Annana. W wywiadzie dla BBC zaatakował USA, mówiąc, że "Irak jest gorszy niż Afganistan za czasów talibów".
Przybycie Boltona do ONZ wiąże się także z śledztwem, które w sprawie afery z programem "Ropa za żywność" prowadzi Paul Volcker. Niemal jednocześnie z pojawieniem się Boltona w ONZ Volcker opublikował trzeci wstępny raport, mówiący o łapówkarstwie Benona Sevana. Finalny raport Volckera obciąża Annana odpowiedzialnością za nieprawidłowości w organizacji. Wrześniowy "szczyt świata" może się skończyć kompromitacją sekretarza.
Claudia Rosset porównuje misję Boltona w ONZ do roli, jaką odegrał Eliot Ness, pogromca Ala Capone. Bolton wobec systemu ONZ jest outsiderem, tak jak Ness wobec układów w Chicago w czasach prohibicji. Dzięki temu może osiągnąć sukces.
Dzień z życia Annana
Jest początek 2002 r. Benon Sevan, szef ONZ-owskiego programu "Ropa za żywność", wystawia vouchery z prawem sprzedaży irackiej ropy na zarejestrowaną w Panamie firmę AMEP. Część pieniędzy z transakcji trafia na szwajcarskie konta Freda Nadlera, przyjaciela Sevana, jednego z dyrektorów AMEP. W Genewie Nadler i Sevan wypłacają gotówkę. Kilka dni później pieniądze są już w nowojorskich bankach na kontach Micheline i Benona Sevanów. Od grudnia 1998 r. do stycznia 2002 r. Sevan inkasuje w ten sposób ponad 147 tys. dolarów. Inwazja na Irak przerywa program. W 2003 r. Sevan chwali osiągnięcia programu: "Narody Zjednoczone sprostały wyzwaniu i zrealizowały ten program. To nasz wielki sukces humanitarny".
Łapówkarstwo, nepotyzm, niejasne interesy i bizantyjska biurokracja - to ONZ pod rządami Kofiego Annana. Na konto sekretarza generalnego trzeba też zapisać masę błędów politycznych - przymykanie oczu na gwałty w afrykańskich obozach dla uchodźców dokonywane przez błękitne hełmy, niezapobieżenie masakrom w Ruandzie, wojnie w Bośni ani ludobójstwu w Sudanie, dopuszczenie do zasiadania w Komisji Praw Człowieka takich krajów jak Libia i Zimbabwe. Dodatkowo obecnego sekretarza pogrążają zarzuty korupcji w jego najbliższym otoczeniu. Jego syn Kojo pracował w szwajcarskiej firmie Cotecna International, kiedy dostała ona kontrakt na monitorowanie programu "Ropa za żywność". Jako stażysta "zarobił" 750 tys. USD.
Sekretarz generalny, by odwrócić uwagę od afer, zaangażował się w reformę Rady Bezpieczeństwa ONZ. Chciał, aby porozumienie w tej sprawie osiągnięto przed 60. sesją organizacji. Nie udało się. Główni kandydaci do rady nie wynegocjowali kształtu reformy. Kandydaturze Niemiec sprzeciwiły się UE i Włochy, przeciw członkostwu Japonii wystąpiły Chiny i Korea. Na kandydaturę Brazylii nie zgodziły się Argentyna i Meksyk. Nie ustalono, które z krajów Afryki mają wejść do rady. W tym gorącym okresie w ONZ zjawił się John Bolton.
Bolton na prostej
John Bolton uchodzi za jastrzębia w ekipie Busha. Demokraci zarzucali mu, że jego konfrontacyjny styl doprowadził do załamania się negocjacji z Koreą Północną. Atakowano go też za to, że informacje wywiadu podporządkowuje z góry przyjętym tezom. Bolton ma pomiatać podwładnymi, jest nieskory do współpracy, kompromisów i brakuje mu ogłady. Jego przeciwnicy twierdzą, że "szczerze nienawidzi" ONZ i przezywają go "Bolton simpleton" (prostak Bolton). Bolton miał kiedyś stwierdzić, że "nie zrobiłoby mu różnicy, gdyby gmach ONZ miał dziesięć pięter mniej". Konserwatyści tłumaczyli, że w przeżartym korupcją gmachu ONZ w Nowym Jorku trzeba zrobić porządek. Bush w końcu nominował Boltona z pominięciem Senatu. Demokraci uznali to prawie za zamach stanu.
Starcie Annana i Boltona było kwestią czasu. - Zderzyły się dwa sposoby patrzenia na międzynarodową politykę - mówi Joshua Muravchik z American Enterprise Institute. - Annan to romantyk, Bolton to realista. I właśnie realizmu potrzebuje dziś ONZ. Romantyzm jest zgubny - dodaje. Bolton chce, aby w ONZ powstawały ad hoc sojusze do rozwiązywania problemów regionalnych. Według Annana, ONZ powinna kolektywnie zarządzać światem. - Tylko jak ma to robić człowiek, który nie kontroluje własnego sekretariatu - komentuje dziennikarka Claudia Rosset.
Annan chciał, aby we wrześniu, na 60. sesji Zgromadzenia Ogólnego, przyjęto dokument wyznaczający strategię ONZ w takich sprawach, jak poszanowanie praw człowieka, walka z ubóstwem, terroryzmem, rozprzestrzenianiem broni jądrowej, i określający zasady interwencji. Rozbieżności pojawiają się w kwestii sposobu osiągania tych celów. To właśnie poprawki Boltona. By nie przeciągać negocjacji, Amerykanie zaproponowali zastąpienie dokumentu krótką deklaracją polityczną. To rozsierdziło Annana. W wywiadzie dla BBC zaatakował USA, mówiąc, że "Irak jest gorszy niż Afganistan za czasów talibów".
Przybycie Boltona do ONZ wiąże się także z śledztwem, które w sprawie afery z programem "Ropa za żywność" prowadzi Paul Volcker. Niemal jednocześnie z pojawieniem się Boltona w ONZ Volcker opublikował trzeci wstępny raport, mówiący o łapówkarstwie Benona Sevana. Finalny raport Volckera obciąża Annana odpowiedzialnością za nieprawidłowości w organizacji. Wrześniowy "szczyt świata" może się skończyć kompromitacją sekretarza.
Claudia Rosset porównuje misję Boltona w ONZ do roli, jaką odegrał Eliot Ness, pogromca Ala Capone. Bolton wobec systemu ONZ jest outsiderem, tak jak Ness wobec układów w Chicago w czasach prohibicji. Dzięki temu może osiągnąć sukces.
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.