Walka z chorobami zakaźnymi w Nowym Orleanie przypomina chwytanie na lasso ośmiornicy Po huraganie na Haiti w 1963 r. wybuchła epidemia malarii. Trzęsienie ziemi we Włoszech w 1976 r. spowodowało epidemię salmonellozy. Powódź w Mozambiku w 2000 r. drastycznie zwiększyła liczbę zachorowań na cholerę. Za kilka dni również w rejonie Nowego Orleanu wybuchną epidemie groźnych chorób - alarmuje Departament Zdrowia USA.
Do szpitala Ben Taub w Houston trafiło już ponad sto dzieci chorych na biegunkę. W Biloxi w stanie Missisipi u kilku tysięcy osób lekarze podejrzewają czerwonkę. Wkrótce wybuchnie epidemia cholery. Skażenie wody chorobotwórczymi bakteriami ponaddziesięciokrotnie przekracza normy.
Atak mutantów
Epidemie po klęskach żywiołowych zwiększają liczbę ofiar katastrofy nawet trzykrotnie. Po trzęsieniu ziemi w Turcji w 1999 r. i po ostatnim tsunami w Azji choroby zakaźne nie wybuchły tylko dlatego, że błyskawicznie nadeszła międzynarodowa pomoc. Uchodźcom dostarczano wodę i utworzono węzły sanitarne, dzieci szczepiono przeciw odrze i podawano im witaminę A, by zwiększyć odporność. - Znacznie trudniejsza jest sytuacja w Nowym Orleanie, gdzie zagrożenie infekcjami może potrwać kilka lat. Nim miasto zostanie osuszone, groźne mikroby zaatakują dziesiątki tysięcy osób - uważa dr Andrzej Kotłowski z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
Huragan Katrina zachwiał całym ekosystemem. Wypompowywanie wody z miasta potrwa kilka miesięcy, a powstałe rozlewiska o niskim zasoleniu są siedliskiem przecinkowców cholery. W wodzie zalegającej w Nowym Orleanie wykryto już bakterie E. coli, powodujące zapalenie jelit i uszkodzenia nerek. Co najmniej pięć osób zmarło z powodu zakażenia przecinkowcem Vibrio vulnificus. W czternastu gęstych skupiskach ludności wykryto wirus noro powodujący biegunkę i wymioty. Jeśli do wody przenikną odchody zawierające wirusy żółtaczki, w ciągu kilku dni może wybuchnąć epidemia tej choroby.
Gorączka epidemii
Eksperci z Ośrodka Nadzoru i Prewencji Epidemiologicznej w Atlancie najbardziej obawiają się malarii. Jej objawy mogą wystąpić kilka miesięcy po zarażeniu się pierwotniakiem z rodzaju Plazmodium, roznoszonym przez samice komarów Anopheles.
Zalegająca po powodzi woda zmieszana ze ściekami i odpadami przemysłowymi stwarza idealne środowisko do namnażania się komarów. Epidemiolodzy obawiają się, że przez ukłucia zakażonych owadów rozprzestrzeni się wirusowa gorączka Denga (powodująca spadek krzepliwości krwi, w efekcie krwotoki, a nawet śmierć) i wirus Zachodniego Nilu, wywołujący zapalenie mózgu. Jest on niezwykle groźny, bo 80 proc. zakażeń przebiega bezobjawowo.
Aby zapobiec epidemii, eksperci z Ośrodka Nadzoru i Prewencji Epidemiologicznej poddają służby pomocowe szczepieniom, przynajmniej na tężec i żółtaczkę. Epidemiolodzy nie zalecają tylko szczepień przeciw cholerze (skuteczniejsze jest przestrzeganie zasad higieny). Jeśli osoby ewakuowane z miasta już się nią zaraziły, choroba może się rozprzestrzenić na terenach nie dotkniętych katastrofą. - Wyścigu z mikrobami nie uda się wygrać przy takim zaburzeniu równowagi środowiska i natężeniu zanieczyszczeń - uważa dr Kotłowski. Zdaniem ekspertów z Health and Human Service Secretary, walka z chorobami w Nowym Orleanie przypomina chwytanie na lasso ośmiornicy.
Atak mutantów
Epidemie po klęskach żywiołowych zwiększają liczbę ofiar katastrofy nawet trzykrotnie. Po trzęsieniu ziemi w Turcji w 1999 r. i po ostatnim tsunami w Azji choroby zakaźne nie wybuchły tylko dlatego, że błyskawicznie nadeszła międzynarodowa pomoc. Uchodźcom dostarczano wodę i utworzono węzły sanitarne, dzieci szczepiono przeciw odrze i podawano im witaminę A, by zwiększyć odporność. - Znacznie trudniejsza jest sytuacja w Nowym Orleanie, gdzie zagrożenie infekcjami może potrwać kilka lat. Nim miasto zostanie osuszone, groźne mikroby zaatakują dziesiątki tysięcy osób - uważa dr Andrzej Kotłowski z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
Huragan Katrina zachwiał całym ekosystemem. Wypompowywanie wody z miasta potrwa kilka miesięcy, a powstałe rozlewiska o niskim zasoleniu są siedliskiem przecinkowców cholery. W wodzie zalegającej w Nowym Orleanie wykryto już bakterie E. coli, powodujące zapalenie jelit i uszkodzenia nerek. Co najmniej pięć osób zmarło z powodu zakażenia przecinkowcem Vibrio vulnificus. W czternastu gęstych skupiskach ludności wykryto wirus noro powodujący biegunkę i wymioty. Jeśli do wody przenikną odchody zawierające wirusy żółtaczki, w ciągu kilku dni może wybuchnąć epidemia tej choroby.
Gorączka epidemii
Eksperci z Ośrodka Nadzoru i Prewencji Epidemiologicznej w Atlancie najbardziej obawiają się malarii. Jej objawy mogą wystąpić kilka miesięcy po zarażeniu się pierwotniakiem z rodzaju Plazmodium, roznoszonym przez samice komarów Anopheles.
Zalegająca po powodzi woda zmieszana ze ściekami i odpadami przemysłowymi stwarza idealne środowisko do namnażania się komarów. Epidemiolodzy obawiają się, że przez ukłucia zakażonych owadów rozprzestrzeni się wirusowa gorączka Denga (powodująca spadek krzepliwości krwi, w efekcie krwotoki, a nawet śmierć) i wirus Zachodniego Nilu, wywołujący zapalenie mózgu. Jest on niezwykle groźny, bo 80 proc. zakażeń przebiega bezobjawowo.
Aby zapobiec epidemii, eksperci z Ośrodka Nadzoru i Prewencji Epidemiologicznej poddają służby pomocowe szczepieniom, przynajmniej na tężec i żółtaczkę. Epidemiolodzy nie zalecają tylko szczepień przeciw cholerze (skuteczniejsze jest przestrzeganie zasad higieny). Jeśli osoby ewakuowane z miasta już się nią zaraziły, choroba może się rozprzestrzenić na terenach nie dotkniętych katastrofą. - Wyścigu z mikrobami nie uda się wygrać przy takim zaburzeniu równowagi środowiska i natężeniu zanieczyszczeń - uważa dr Kotłowski. Zdaniem ekspertów z Health and Human Service Secretary, walka z chorobami w Nowym Orleanie przypomina chwytanie na lasso ośmiornicy.
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.