Czterech piątych roślin występujących na Madagaskarze nie spotyka się w innych krajach
Czterech piątych roślin występujących na Madagaskarze nie spotyka się w innych krajach
Olgierd Budrewicz
Ta wyspa jest położona u zachodnich wybrzeży Czarnego Lądu i do niego jest zaliczana, a przecież Madagaskar różni się od Afryki niemal wszystkim - endemiczną fauną i florą, ale i mieszkańcami: ich językiem, tradycjami i obyczajami. Przybyli oni prawdopodobnie przed półtora tysiąca lat z Malajów i Polinezji. Lecz skąd się wzięły te dziwne, nie istniejące gdzie indziej rośliny i zwierzęta?
Odwrócone drzewa
Jadę sławną aleją baobabów, biegnącą na północ od Morondavy. Prowadzi ona do parku narodowego Tsingy, gdzie wznoszą się fantastyczne góry i rosną rzadkie lasy. A wszystko to jest wpisane przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa ludzkości. Zdumiewa cudowna gracja butelkowatych drzew, którym - powiada się - Pan Bóg nakazał za karę mieć korzenie na wierzchołku, a nie w ziemi (w ziemi też mają). Widziałem już takie w Afryce, a pojedyncze w Australii i Azji. Ale największe, najstarsze i najosobliwsze, w tym cztery z sześciu istniejących na świecie gatunków, rosną tylko na Madagaskarze. Mają czasem po 700-800 lat, 40 m wysokości i 30-40 m "w pasie". Do sławnych należy olbrzym z Majungi. Wrażenie robi "para kochanków" w buszu opodal alei baobabów: dwa drzewa splecione z sobą w prawdziwie miłosnym uścisku.
Kuriozum absolutne to właśnie rezerwat Tsingy. Ostatni odcinek drogi najlepiej tu pokonywać amfibią. Kto wreszcie dotrze na miejsce, może się zagłębić w ogromny obszar "igieł i żyletek" - wapiennych skał, wśród których zielenią się drzewa i żyją rzadko oglądane gdzie indziej zwierzęta: 7 rodzajów lemurów, 60 gatunków ptaków, 8 gatunków gadów i płazów. Dominują dziwaczne, ostro zakończone trzydziestometrowej wysokości wieże.
Tsingy upoważnia do mówienia o Madagaskarze jako o wielkim laboratorium ewolucji - czwarta największa w świecie wyspa oddzieliła się od Afryki przed 165 milionami lat, zachowując wiele form, wydawałoby się, dawno wymarłych.
Ziemia obiecana
Nie ma roku, by nie dokonano na Madagaskarze przyrodniczego odkrycia. Już w 1771 r. francuski biolog Philibert Commerson pisał: "To jest ziemia obiecana przyrodników, natura zstąpiła tu do swego prywatnego sanktuarium". I - rzecz niesamowita - ta natura, tak agresywna w krajach tropikalnych, tu odznacza się wielką łagodnością. Żadne zwierzę (z wyjątkiem skorpiona) nie zagraża człowiekowi. Nie ma tu groźnych drapieżników, jadowitych żmij, natrętnych insektów.
Zgodnie z ustaleniami nauki to nie małpy, których pełno na drzewach, lecz rodzina małpiątek z lemurowatych, popisujących się ekwilibrystyką na gałęziach. Od ich zabaw trudno oderwać wzrok. Puszyste, o wydłużonym pyszczku, dużych bystrych oczach i długim ogonie. Ten ogon, jakby żyjąc własnym życiem, owija się jak wąż dokoła różnych przedmiotów. Dotychczas doliczono się trzydziestu gatunków tych zwierząt. Mają różną wielkość, rozmaity kolor futra, kształt głowy i ciała. Wiele z nich porusza się i żeruje tylko nocą.
Do "nokturnowych" istot na Madagaskarze zaliczają się też nietoperze - nazywane czasem latającymi lisami. Kiedy gromadą z piskiem sfruwają z drzew, często sieją panikę wśród turystów czy mieszkańców wiosek, którzy w nietoperzu, a zwłaszcza w jego lemurowato-małpim krewniaku aye-aye, dopatrują się diabła i zabijają go bez litości.
Raj żabofilów
Na Madagaskarze żyje 150 gatunków żab, z czego 148 znajduje się jedynie na tej wyspie. Przyprawia to specjalistów o zawrót głowy. Amerykański naukowiec, spotkany w rezerwacie Perinet, badający od pół wieku kameleony, powiedział mi: "Nieprawdopodobne bogactwo! Nie ruszając się z tego miejsca, można napisać trzy książki o kameleonach". W Perinet patrzą na gości kameleony o wielkości paznokcia i takie, które liczą trzy czwarte metra. Popisują się szybką zmianą barwy ciała. Wiele z nich to okazy endemiczne.
Madagaskar przyciąga też m.in. znawców żółwi, pająków i motyli. Francuskim kolonizatorom można przypisać wiele grzechów, ale należy im oddać honor, że już w latach 20. XX wieku utworzyli na wyspie pierwsze rezerwaty przyrody. Dzięki temu ocalono wspaniałe okazy flory i fauny. Cywilizacja, chciwość i głupota człowieka zdołały jednak zubożyć unikatową florę i faunę: zniknęły m.in. wielkie lemury Megaladapis, miniaturowy hipopotam czy trzymetrowy nielotny ptak Aepyornis.
Czterech piątych roślin nie spotyka się w innych krajach. Ale wciąż wzrasta liczba gatunków zagrożonych. Na przykład coraz rzadziej widzi się niesamowite kaktusopodobne drzewo Pachypodium baronii. Tylko z orchideami nie ma na razie zmartwień - rośnie ich tutaj tysiąc gatunków.
Ludzie znikąd
Niby wiadomo: przed półtora tysiąca lat przypłynęli gdzieś ze wschodu, może z Indonezji, Malezji, Polinezji. Pewności nie ma. Rysy twarzy, jaśniejsza niż u mieszkańców Afryki skóra, inne języki, no i inność kultury oraz obyczajów - ich korzenie są różne. Teorii na temat pochodzenia Malgaszy jest niemal tyle, ile twierdzeń, że Madagaskar stanowi część dawnego superkontynentu Gondwana.
W ludziach, ich wyglądzie, sposobie bytowania, a nawet w niektórych obyczajach można by się na upartego dopatrzyć korzeni w Etiopii i rejonach andyjskich. Choć są od tych podobieństw odstępstwa - riksze na ulicach niektórych miast Madagaskaru przywołują raczej widoki z Azji, a nie z Ameryki Południowej.
Upłynęły stulecia, zanim dogadały się z sobą plemiona tego kraju. Przeminęła epoka królestwa Madagaskaru, epoka francuskiego kolonializmu, walk o władzę. Gdzieś po drodze przemknęła kolorowa postać Maurycego Beniowskiego, o którym Polacy i Francuzi mają dość odmienne zdanie.
Malgasze sercem i myślami są zanurzeni w przeszłości, o czym świadczy silny kult przodków. Do najważniejszych wydarzeń w życiu mieszkańców Madagaskaru należą pogrzeby, a także następujące po latach ceremonie "przewijania ciał" nieboszczyków. Wtedy jest okazja do uczt, a więc zabijania większej liczby bydła. Niezwykłe wrażenie robią cmentarne ozdoby, zwłaszcza rzeźby - prawdziwe dzieła sztuki.
Na rozległych polach pod Antananarivo, stolicą wyspy, parkują zaprzężone w woły wozy o ogromnych kołach i zadaszeniu z czasów Buffalo Billa. Wjazd do miasta nie jest łatwy - dużo tam stromych dróg, więcej schodów niż ulic. W "Tanie" - jak się mówi o stolicy - najmniej jest Madagaskaru. Jeżeli coś jest endemiczne, to tylko obecne wszędzie dżinsy. Endemicznie amerykańskie.
Olgierd Budrewicz
Ta wyspa jest położona u zachodnich wybrzeży Czarnego Lądu i do niego jest zaliczana, a przecież Madagaskar różni się od Afryki niemal wszystkim - endemiczną fauną i florą, ale i mieszkańcami: ich językiem, tradycjami i obyczajami. Przybyli oni prawdopodobnie przed półtora tysiąca lat z Malajów i Polinezji. Lecz skąd się wzięły te dziwne, nie istniejące gdzie indziej rośliny i zwierzęta?
Odwrócone drzewa
Jadę sławną aleją baobabów, biegnącą na północ od Morondavy. Prowadzi ona do parku narodowego Tsingy, gdzie wznoszą się fantastyczne góry i rosną rzadkie lasy. A wszystko to jest wpisane przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa ludzkości. Zdumiewa cudowna gracja butelkowatych drzew, którym - powiada się - Pan Bóg nakazał za karę mieć korzenie na wierzchołku, a nie w ziemi (w ziemi też mają). Widziałem już takie w Afryce, a pojedyncze w Australii i Azji. Ale największe, najstarsze i najosobliwsze, w tym cztery z sześciu istniejących na świecie gatunków, rosną tylko na Madagaskarze. Mają czasem po 700-800 lat, 40 m wysokości i 30-40 m "w pasie". Do sławnych należy olbrzym z Majungi. Wrażenie robi "para kochanków" w buszu opodal alei baobabów: dwa drzewa splecione z sobą w prawdziwie miłosnym uścisku.
Kuriozum absolutne to właśnie rezerwat Tsingy. Ostatni odcinek drogi najlepiej tu pokonywać amfibią. Kto wreszcie dotrze na miejsce, może się zagłębić w ogromny obszar "igieł i żyletek" - wapiennych skał, wśród których zielenią się drzewa i żyją rzadko oglądane gdzie indziej zwierzęta: 7 rodzajów lemurów, 60 gatunków ptaków, 8 gatunków gadów i płazów. Dominują dziwaczne, ostro zakończone trzydziestometrowej wysokości wieże.
Tsingy upoważnia do mówienia o Madagaskarze jako o wielkim laboratorium ewolucji - czwarta największa w świecie wyspa oddzieliła się od Afryki przed 165 milionami lat, zachowując wiele form, wydawałoby się, dawno wymarłych.
Ziemia obiecana
Nie ma roku, by nie dokonano na Madagaskarze przyrodniczego odkrycia. Już w 1771 r. francuski biolog Philibert Commerson pisał: "To jest ziemia obiecana przyrodników, natura zstąpiła tu do swego prywatnego sanktuarium". I - rzecz niesamowita - ta natura, tak agresywna w krajach tropikalnych, tu odznacza się wielką łagodnością. Żadne zwierzę (z wyjątkiem skorpiona) nie zagraża człowiekowi. Nie ma tu groźnych drapieżników, jadowitych żmij, natrętnych insektów.
Zgodnie z ustaleniami nauki to nie małpy, których pełno na drzewach, lecz rodzina małpiątek z lemurowatych, popisujących się ekwilibrystyką na gałęziach. Od ich zabaw trudno oderwać wzrok. Puszyste, o wydłużonym pyszczku, dużych bystrych oczach i długim ogonie. Ten ogon, jakby żyjąc własnym życiem, owija się jak wąż dokoła różnych przedmiotów. Dotychczas doliczono się trzydziestu gatunków tych zwierząt. Mają różną wielkość, rozmaity kolor futra, kształt głowy i ciała. Wiele z nich porusza się i żeruje tylko nocą.
Do "nokturnowych" istot na Madagaskarze zaliczają się też nietoperze - nazywane czasem latającymi lisami. Kiedy gromadą z piskiem sfruwają z drzew, często sieją panikę wśród turystów czy mieszkańców wiosek, którzy w nietoperzu, a zwłaszcza w jego lemurowato-małpim krewniaku aye-aye, dopatrują się diabła i zabijają go bez litości.
Raj żabofilów
Na Madagaskarze żyje 150 gatunków żab, z czego 148 znajduje się jedynie na tej wyspie. Przyprawia to specjalistów o zawrót głowy. Amerykański naukowiec, spotkany w rezerwacie Perinet, badający od pół wieku kameleony, powiedział mi: "Nieprawdopodobne bogactwo! Nie ruszając się z tego miejsca, można napisać trzy książki o kameleonach". W Perinet patrzą na gości kameleony o wielkości paznokcia i takie, które liczą trzy czwarte metra. Popisują się szybką zmianą barwy ciała. Wiele z nich to okazy endemiczne.
Madagaskar przyciąga też m.in. znawców żółwi, pająków i motyli. Francuskim kolonizatorom można przypisać wiele grzechów, ale należy im oddać honor, że już w latach 20. XX wieku utworzyli na wyspie pierwsze rezerwaty przyrody. Dzięki temu ocalono wspaniałe okazy flory i fauny. Cywilizacja, chciwość i głupota człowieka zdołały jednak zubożyć unikatową florę i faunę: zniknęły m.in. wielkie lemury Megaladapis, miniaturowy hipopotam czy trzymetrowy nielotny ptak Aepyornis.
Czterech piątych roślin nie spotyka się w innych krajach. Ale wciąż wzrasta liczba gatunków zagrożonych. Na przykład coraz rzadziej widzi się niesamowite kaktusopodobne drzewo Pachypodium baronii. Tylko z orchideami nie ma na razie zmartwień - rośnie ich tutaj tysiąc gatunków.
Ludzie znikąd
Niby wiadomo: przed półtora tysiąca lat przypłynęli gdzieś ze wschodu, może z Indonezji, Malezji, Polinezji. Pewności nie ma. Rysy twarzy, jaśniejsza niż u mieszkańców Afryki skóra, inne języki, no i inność kultury oraz obyczajów - ich korzenie są różne. Teorii na temat pochodzenia Malgaszy jest niemal tyle, ile twierdzeń, że Madagaskar stanowi część dawnego superkontynentu Gondwana.
W ludziach, ich wyglądzie, sposobie bytowania, a nawet w niektórych obyczajach można by się na upartego dopatrzyć korzeni w Etiopii i rejonach andyjskich. Choć są od tych podobieństw odstępstwa - riksze na ulicach niektórych miast Madagaskaru przywołują raczej widoki z Azji, a nie z Ameryki Południowej.
Upłynęły stulecia, zanim dogadały się z sobą plemiona tego kraju. Przeminęła epoka królestwa Madagaskaru, epoka francuskiego kolonializmu, walk o władzę. Gdzieś po drodze przemknęła kolorowa postać Maurycego Beniowskiego, o którym Polacy i Francuzi mają dość odmienne zdanie.
Malgasze sercem i myślami są zanurzeni w przeszłości, o czym świadczy silny kult przodków. Do najważniejszych wydarzeń w życiu mieszkańców Madagaskaru należą pogrzeby, a także następujące po latach ceremonie "przewijania ciał" nieboszczyków. Wtedy jest okazja do uczt, a więc zabijania większej liczby bydła. Niezwykłe wrażenie robią cmentarne ozdoby, zwłaszcza rzeźby - prawdziwe dzieła sztuki.
Na rozległych polach pod Antananarivo, stolicą wyspy, parkują zaprzężone w woły wozy o ogromnych kołach i zadaszeniu z czasów Buffalo Billa. Wjazd do miasta nie jest łatwy - dużo tam stromych dróg, więcej schodów niż ulic. W "Tanie" - jak się mówi o stolicy - najmniej jest Madagaskaru. Jeżeli coś jest endemiczne, to tylko obecne wszędzie dżinsy. Endemicznie amerykańskie.
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.