Lepper i jego ruch to jedyny w pełni oryginalny polityczny wytwór III Rzeczypospolitej
Kołataniu Samoobrony do bram rządu towarzyszą strach i oburzenie. Zapewne Andrzej Lepper nie będzie wicepremierem, o jakim marzymy. Zapewne ministrowie z jego partii nie będą zamknięci w Sevre jako wzorce urzędnika państwowego. Zapewne mariaż PiS z Samoobroną to smętne pożegnanie z ideą IV Rzeczypospolitej. A jednak obecność Leppera w polityce ma sens, co więcej - sens pozytywny.
Różne taryfy
Lepper od początku swej kariery odgrywał rolę czarnego charakteru. Ale dopiero gdy z kufajki przebrał się w garnitur i wtargnął do Sejmu na czele czeredy niewydarzonych posłów, stał się wrogiem publicznym numer jeden. Ostatnio przyćmiewa go nieco Jarosław Kaczyński, ale jemu, choć atakuje się go brutalnie, nie odmawia się prawa do istnienia. Leppera traktuje się w sposób szczególny - jak trędowatego.
Katarzyna Kolenda-Zaleska zarzucała na łamach "Rzeczpospolitej" dziennikarzom, że niepotrzebnie nagłaśniają wybryki krewkiego trybuna ludowego. Monika Olejnik do dziś nie zaprasza go do swych programów publicystycznych. Wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński często powtarza tezę, że sama obecność Leppera w Sejmie deprawuje politykę. Dla szefa Samoobrony stosuje się taryfę szczególną. A może odwrotnie - dla pozostałych polityków stosuje się taryfę ulgową? Dlaczego nie zapraszać do rozmowy Leppera, ale Urbana czy Jaruzelskiego już tak?
Skoro kłopoty z prokuratorem przekreślają polityków Samoobrony i całą tę formację, dlaczego cała plejada siedzących w więzieniu lub ułaskawionych przez prezydenta Kwaśniewskiego postkomunistów nie każe nam tak samo oceniać SLD? Podobne pytania można mnożyć, acz intencją ich nie jest wybielenie Leppera. To polityk bezwzględny, cyniczny i w przeszłości często łamiący prawo. Co do tego nie ma wątpliwości.
Szczególny status Leppera i niechęć, jaką budzi u wielu, można tłumaczyć dwojako. Jego zwolennik powie, że lider Samoobrony nie należy do establishmentu i dlatego traktuje się go wyjątkowo źle. Wróg Leppera stwierdzi, że najstraszliwsze są nie jego metody, ale to, że budzą one akceptację setek tysięcy wyborców. Co ciekawe, obaj będą mieli rację.
Partia III RP
Kim jest dziś Lepper? Gdyby zestawić kilka jego zdjęć z piętnastolecia, w którym nam towarzyszy, okazałoby się, że przepoczwarzał się w tym czasie równie często jak Madonna. Poszukiwał swojej formy, co dla polityka - zwłaszcza populistycznego - oznacza, że szukał sposobu na zdobycie popularności. Udało mu się to przed czterema laty. Ale nie przestał się zmieniać. Lepper z obecnej kadencji Sejmu i Lepper z poprzedniej to dwaj inni politycy, chociaż poseł Krzysztof Filipek za plecami wciąż ten sam. Modny garnitur i opalenizna na twarzy trwają, lecz styl uprawiania polityki jest zupełnie inny. Zamiast harcownika blokującego sejmową mównicę staje kompromisowy, raczej stonowany polityk. Czasem tylko coś mu się wypsnie.
Lepper i jego ruch to w pewnym sensie jedyny w pełni oryginalny polityczny wytwór III Rzeczypospolitej. Pozostałe formacje - od postkomunistów, po LPR i KPN - wywodzą się z Polski Ludowej albo nawiązują do tradycji Polski międzywojennej. Samoobrona to efekt uboczny wielkiej transformacji, niechciane dziecko wyjątkowego okresu w historii naszego kraju. I - co chyba najważniejsze - dziecko to chce się pogodzić z rodzicami. Chęć wejścia do rządu wespół z PiS to jasna deklaracja, że Samoobrona nie dąży już do burzenia istniejącego porządku, lecz pragnie znaleźć w nim swoje miejsce.
Motywy, dla których Lepper chce wprowadzić swą partię do głównego nurtu polskiej polityki, są drugoplanowe. Może to sprawa jego kłopotów ze zdrowiem, może zmęczenie i wynikająca z niego chęć umoszczenia się na salonach. Może to w końcu część jakiegoś podstępnego planu. Ale najpewniej Lepper zrozumiał, że pogoda dla formacji populistycznych się kończy i trzeba pomyśleć o innej przyszłości.
Rzeźnik z ambicjami przywódcy
Lepper przypomina nieco postaci z filmów o XIX--wiecznej Ameryce. W "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Henry Fonda gra brutalnego rewolwerowca, który rozumie, że czas takich jak on mija i chce zająć miejsce swojego mocodawcy - biznesmena budującego linie kolejowe. Chce się wpasować w system. Z kolei w "Gangach Nowego Jorku" mamy obraz USA czasów wojny secesyjnej z kapitalnymi scenkami symbiozy między politykami demokratycznymi i coraz bardziej obrastającymi w tłuszczyk bandytami. "Rzeźnik", grany przez Daniela Day-Lewisa, co prawda wciąż nosi pas z tasakami i rządzi ulicą, ale coraz bardziej wrasta w legalną glebę Nowego Jorku. Z herszta bandy przekształca się w przywódcę o politycznych ambicjach. Ta analogia jest oczywiście umowna. Ale współczesna Polska przypomina XIX-wieczną Amerykę o tyle, że i tu kształtuje się zupełnie nowe społeczeństwo, które chciałoby się nazywać obywatelskim. Burzliwe przejście od komunizmu do kapitalizmu zaowocowało czymś w rodzaju "pogranicza", które dopiero z czasem się cywilizuje i włącza do systemu.
Analizując fenomen Leppera, warto pamiętać, że demokracja to nieustanna ewolucja i edukacja. Z jednej strony, kształcą się wyborcy i o Polakach można śmiało powiedzieć, że uczą się szybko. W 1990 r. (a 16 lat w życiu społeczeństwa to mgnienie oka) idolem owego "pogranicza" był Stanisław Tymiński, który po polsku ledwo dukał. Dzisiaj, kiedy się go już nie boimy, łatwo możemy uznać, że był po prostu śmieszny i groteskowy. W ostatnich wyborach dostał ułamek głosów. A obiecujący wszystkim wszystko Jan Pyszko ze Szwajcarii - jeszcze mniej. To znaczy, że uczymy się na własnych błędach. Wbrew obiegowej opinii Polacy wcale nie wybierają źle. Z drugiej strony, ewoluują politycy. Lepper to model znacznie doskonalszy od Tymińskiego i - co więcej - z wbudowanym programem do dalszego doskonalenia się. Lepper jako polityk po prostu się rozwija i tego nie można mu odmówić. W tym sensie jest dobrym wzorem dla podobnych mu ludzi z "pogranicza". Jego przykład nie pokazuje już wyłącznie, że osiągasz sukces, bo krzyczysz, kłamiesz, wszczynasz burdy. To może wystarczyć na początek. Potem trzeba szczypty talentu, mnóstwa cierpliwości, ciężkiej pracy nad sobą. Jak na faceta z PGR, Lepper osiągnął wiele. A jeżeli on tego dokonał, to znaczy, że inni też mogą.
Lepper przewodnik
Są trzy powody, dla których Lepper odgrywa w polskiej polityce nie tylko negatywną rolę. Po pierwsze, kiedyś samo pojawienie się Samoobrony przestraszyło polityków i skłoniło do sanacji systemu. Po drugie, odmieniony dziś Lepper ma szansę wprowadzić swych wyborców w świat społeczeństwa obywatelskiego lub przynajmniej zmniejszyć ich nieufność do systemu, który wywoływał w nich strach i nienawiść. Tego się nie dokona skokowo, ale krok Samoobrony do rządu jest jednym z wielu małych kroczków w tym kierunku. Po trzecie, Lepper ma szanse stać się symbolem aspiracji i sukcesu prostych ludzi. A tacy bohaterowie są potrzebni, jeśli Polska "B" ma dotrzeć na tereny, które są dziś we władaniu Polski "A".
Fot: M. Stelmach
Różne taryfy
Lepper od początku swej kariery odgrywał rolę czarnego charakteru. Ale dopiero gdy z kufajki przebrał się w garnitur i wtargnął do Sejmu na czele czeredy niewydarzonych posłów, stał się wrogiem publicznym numer jeden. Ostatnio przyćmiewa go nieco Jarosław Kaczyński, ale jemu, choć atakuje się go brutalnie, nie odmawia się prawa do istnienia. Leppera traktuje się w sposób szczególny - jak trędowatego.
Katarzyna Kolenda-Zaleska zarzucała na łamach "Rzeczpospolitej" dziennikarzom, że niepotrzebnie nagłaśniają wybryki krewkiego trybuna ludowego. Monika Olejnik do dziś nie zaprasza go do swych programów publicystycznych. Wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński często powtarza tezę, że sama obecność Leppera w Sejmie deprawuje politykę. Dla szefa Samoobrony stosuje się taryfę szczególną. A może odwrotnie - dla pozostałych polityków stosuje się taryfę ulgową? Dlaczego nie zapraszać do rozmowy Leppera, ale Urbana czy Jaruzelskiego już tak?
Skoro kłopoty z prokuratorem przekreślają polityków Samoobrony i całą tę formację, dlaczego cała plejada siedzących w więzieniu lub ułaskawionych przez prezydenta Kwaśniewskiego postkomunistów nie każe nam tak samo oceniać SLD? Podobne pytania można mnożyć, acz intencją ich nie jest wybielenie Leppera. To polityk bezwzględny, cyniczny i w przeszłości często łamiący prawo. Co do tego nie ma wątpliwości.
Szczególny status Leppera i niechęć, jaką budzi u wielu, można tłumaczyć dwojako. Jego zwolennik powie, że lider Samoobrony nie należy do establishmentu i dlatego traktuje się go wyjątkowo źle. Wróg Leppera stwierdzi, że najstraszliwsze są nie jego metody, ale to, że budzą one akceptację setek tysięcy wyborców. Co ciekawe, obaj będą mieli rację.
Partia III RP
Kim jest dziś Lepper? Gdyby zestawić kilka jego zdjęć z piętnastolecia, w którym nam towarzyszy, okazałoby się, że przepoczwarzał się w tym czasie równie często jak Madonna. Poszukiwał swojej formy, co dla polityka - zwłaszcza populistycznego - oznacza, że szukał sposobu na zdobycie popularności. Udało mu się to przed czterema laty. Ale nie przestał się zmieniać. Lepper z obecnej kadencji Sejmu i Lepper z poprzedniej to dwaj inni politycy, chociaż poseł Krzysztof Filipek za plecami wciąż ten sam. Modny garnitur i opalenizna na twarzy trwają, lecz styl uprawiania polityki jest zupełnie inny. Zamiast harcownika blokującego sejmową mównicę staje kompromisowy, raczej stonowany polityk. Czasem tylko coś mu się wypsnie.
Lepper i jego ruch to w pewnym sensie jedyny w pełni oryginalny polityczny wytwór III Rzeczypospolitej. Pozostałe formacje - od postkomunistów, po LPR i KPN - wywodzą się z Polski Ludowej albo nawiązują do tradycji Polski międzywojennej. Samoobrona to efekt uboczny wielkiej transformacji, niechciane dziecko wyjątkowego okresu w historii naszego kraju. I - co chyba najważniejsze - dziecko to chce się pogodzić z rodzicami. Chęć wejścia do rządu wespół z PiS to jasna deklaracja, że Samoobrona nie dąży już do burzenia istniejącego porządku, lecz pragnie znaleźć w nim swoje miejsce.
Motywy, dla których Lepper chce wprowadzić swą partię do głównego nurtu polskiej polityki, są drugoplanowe. Może to sprawa jego kłopotów ze zdrowiem, może zmęczenie i wynikająca z niego chęć umoszczenia się na salonach. Może to w końcu część jakiegoś podstępnego planu. Ale najpewniej Lepper zrozumiał, że pogoda dla formacji populistycznych się kończy i trzeba pomyśleć o innej przyszłości.
Rzeźnik z ambicjami przywódcy
Lepper przypomina nieco postaci z filmów o XIX--wiecznej Ameryce. W "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Henry Fonda gra brutalnego rewolwerowca, który rozumie, że czas takich jak on mija i chce zająć miejsce swojego mocodawcy - biznesmena budującego linie kolejowe. Chce się wpasować w system. Z kolei w "Gangach Nowego Jorku" mamy obraz USA czasów wojny secesyjnej z kapitalnymi scenkami symbiozy między politykami demokratycznymi i coraz bardziej obrastającymi w tłuszczyk bandytami. "Rzeźnik", grany przez Daniela Day-Lewisa, co prawda wciąż nosi pas z tasakami i rządzi ulicą, ale coraz bardziej wrasta w legalną glebę Nowego Jorku. Z herszta bandy przekształca się w przywódcę o politycznych ambicjach. Ta analogia jest oczywiście umowna. Ale współczesna Polska przypomina XIX-wieczną Amerykę o tyle, że i tu kształtuje się zupełnie nowe społeczeństwo, które chciałoby się nazywać obywatelskim. Burzliwe przejście od komunizmu do kapitalizmu zaowocowało czymś w rodzaju "pogranicza", które dopiero z czasem się cywilizuje i włącza do systemu.
Analizując fenomen Leppera, warto pamiętać, że demokracja to nieustanna ewolucja i edukacja. Z jednej strony, kształcą się wyborcy i o Polakach można śmiało powiedzieć, że uczą się szybko. W 1990 r. (a 16 lat w życiu społeczeństwa to mgnienie oka) idolem owego "pogranicza" był Stanisław Tymiński, który po polsku ledwo dukał. Dzisiaj, kiedy się go już nie boimy, łatwo możemy uznać, że był po prostu śmieszny i groteskowy. W ostatnich wyborach dostał ułamek głosów. A obiecujący wszystkim wszystko Jan Pyszko ze Szwajcarii - jeszcze mniej. To znaczy, że uczymy się na własnych błędach. Wbrew obiegowej opinii Polacy wcale nie wybierają źle. Z drugiej strony, ewoluują politycy. Lepper to model znacznie doskonalszy od Tymińskiego i - co więcej - z wbudowanym programem do dalszego doskonalenia się. Lepper jako polityk po prostu się rozwija i tego nie można mu odmówić. W tym sensie jest dobrym wzorem dla podobnych mu ludzi z "pogranicza". Jego przykład nie pokazuje już wyłącznie, że osiągasz sukces, bo krzyczysz, kłamiesz, wszczynasz burdy. To może wystarczyć na początek. Potem trzeba szczypty talentu, mnóstwa cierpliwości, ciężkiej pracy nad sobą. Jak na faceta z PGR, Lepper osiągnął wiele. A jeżeli on tego dokonał, to znaczy, że inni też mogą.
Lepper przewodnik
Są trzy powody, dla których Lepper odgrywa w polskiej polityce nie tylko negatywną rolę. Po pierwsze, kiedyś samo pojawienie się Samoobrony przestraszyło polityków i skłoniło do sanacji systemu. Po drugie, odmieniony dziś Lepper ma szansę wprowadzić swych wyborców w świat społeczeństwa obywatelskiego lub przynajmniej zmniejszyć ich nieufność do systemu, który wywoływał w nich strach i nienawiść. Tego się nie dokona skokowo, ale krok Samoobrony do rządu jest jednym z wielu małych kroczków w tym kierunku. Po trzecie, Lepper ma szanse stać się symbolem aspiracji i sukcesu prostych ludzi. A tacy bohaterowie są potrzebni, jeśli Polska "B" ma dotrzeć na tereny, które są dziś we władaniu Polski "A".
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.