Niezgoda buduje
Zgoda rujnuje... szczególnie Polskę gminną. Felieton Piotra Gabryela "Niezgoda buduje" świetnie ukazuje tęsknoty społeczeństwa, mające swoje korzenie w czasach PRL. Wtedy to przecież próbowano wmawiać nam, że jesteśmy jedną wielką rodziną, no, a w rodzinie - jak to w rodzinie - wszyscy powinni się kochać. Sądzę, że takie pojmowanie rzeczywistości największe szkody czyni w Polsce gminnej. Pamiętam, jak pewna gazeta, finansowana przez władze miasteczka, skwapliwie wydrukowała list czytelniczki, która pochwaliła jej linię redakcyjną. "Was tak przyjemnie się czyta - pisała - radni się nie kłócą, wójt na zdjęciach jest uśmiechnięty. Po prostu serce rośnie". Lokalne gazety, zwłaszcza te wydawane przez samorządy, skwapliwie wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom, serwując obraz idyllicznej rzeczywistości. Choćby bezrobocie z roku na rok rosło i gmina raczej się zwijała niż rozwijała, ze stron prasy wydawanej przez samorządy można się jedynie dowiedzieć, że dzięki światłemu przywództwu miasto rośnie w siłę, a wszystkim żyje się coraz dostatniej. Ponieważ innej prasy - informującej, jak jest naprawdę - często nie ma, takimi miasteczkami rządzą ciągle ci sami ludzie, wpakowując je w coraz większe kłopoty. Każdemu, kto próbuje burzyć tę idyllę, przykleja się etykietę oszołoma. Ostatnio, współfinansując radio, próbujemy przełamać monopol informacyjny na Białorusi, zapominając o tym, że Polska gminna - dzięki monopolowi informacyjnemu wszelkiej maści biuletynów samorządowych - cofnęła się do czasów propagandy sukcesu z lat 70. ubiegłego wieku.
Marek Tomsia
Rentierzy na browaru
Nie rozumiem, dlaczego autor artykułu "Rentierzy na browarku" (nr 16) z taką ironią pisze o blogoterapii. Wiadomo przecież, że wszelkiego rodzaju pamiętniki spełniają właśnie funkcję terapeutyczną. Blogi nie mają zaspokajać wymagań wybrednego czytelnika, za jakiego zapewne uważa się autor artykułu. One w ogóle nie są zorientowane na czytelnika, tylko na nadawcę. Dają milionom zwykłych ludzi możliwość wyrażania siebie, jakiej wcześniej nie mieli. I jeżeli dzięki blogom znaleźli oni tę upragnioną gombrowiczowską "formę własną", to nie należy z pozycji belfra oceniać jej jakości czy ubolewać nad rzekomym brakiem ambicji życiowych autorów blogów, tylko cieszyć się, że należycie spełniają one swoją funkcję.
Katarzyna Trzeciak
Zgoda rujnuje... szczególnie Polskę gminną. Felieton Piotra Gabryela "Niezgoda buduje" świetnie ukazuje tęsknoty społeczeństwa, mające swoje korzenie w czasach PRL. Wtedy to przecież próbowano wmawiać nam, że jesteśmy jedną wielką rodziną, no, a w rodzinie - jak to w rodzinie - wszyscy powinni się kochać. Sądzę, że takie pojmowanie rzeczywistości największe szkody czyni w Polsce gminnej. Pamiętam, jak pewna gazeta, finansowana przez władze miasteczka, skwapliwie wydrukowała list czytelniczki, która pochwaliła jej linię redakcyjną. "Was tak przyjemnie się czyta - pisała - radni się nie kłócą, wójt na zdjęciach jest uśmiechnięty. Po prostu serce rośnie". Lokalne gazety, zwłaszcza te wydawane przez samorządy, skwapliwie wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom, serwując obraz idyllicznej rzeczywistości. Choćby bezrobocie z roku na rok rosło i gmina raczej się zwijała niż rozwijała, ze stron prasy wydawanej przez samorządy można się jedynie dowiedzieć, że dzięki światłemu przywództwu miasto rośnie w siłę, a wszystkim żyje się coraz dostatniej. Ponieważ innej prasy - informującej, jak jest naprawdę - często nie ma, takimi miasteczkami rządzą ciągle ci sami ludzie, wpakowując je w coraz większe kłopoty. Każdemu, kto próbuje burzyć tę idyllę, przykleja się etykietę oszołoma. Ostatnio, współfinansując radio, próbujemy przełamać monopol informacyjny na Białorusi, zapominając o tym, że Polska gminna - dzięki monopolowi informacyjnemu wszelkiej maści biuletynów samorządowych - cofnęła się do czasów propagandy sukcesu z lat 70. ubiegłego wieku.
Marek Tomsia
Rentierzy na browaru
Nie rozumiem, dlaczego autor artykułu "Rentierzy na browarku" (nr 16) z taką ironią pisze o blogoterapii. Wiadomo przecież, że wszelkiego rodzaju pamiętniki spełniają właśnie funkcję terapeutyczną. Blogi nie mają zaspokajać wymagań wybrednego czytelnika, za jakiego zapewne uważa się autor artykułu. One w ogóle nie są zorientowane na czytelnika, tylko na nadawcę. Dają milionom zwykłych ludzi możliwość wyrażania siebie, jakiej wcześniej nie mieli. I jeżeli dzięki blogom znaleźli oni tę upragnioną gombrowiczowską "formę własną", to nie należy z pozycji belfra oceniać jej jakości czy ubolewać nad rzekomym brakiem ambicji życiowych autorów blogów, tylko cieszyć się, że należycie spełniają one swoją funkcję.
Katarzyna Trzeciak
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.