Współcześni Izraelczycy nie znają pełnej prawdy o czasach Zagłady, co wypacza też obraz Polski
Był początek 1944 r. Na dansingach w Tel Awiwie tańczono modnego w tamtym sezonie fokstrota. Przed kinem ustawiła się kolejka. Wszyscy chcieli zobaczyć film o gorylu, który napadł na Nowy Jork. W pewnej chwili do tłumu podbiegła kobieta: "Żydzi, opamiętajcie się, zwariowaliście? W Europie w piecach palą naszych braci, a wy idziecie do kina?". "Co to za jedna?" - zainteresowało się kilka osób. "Wariatka. Nie zwracajcie na nią uwagi" - odpowiedziała kolejka.
Również po latach opaleni pionierzy zaprawieni w walce z Arabami, malarią i pustynią nie chcieli słuchać o gettach i komorach gazowych. "Szliście na rzeź jak barany" - powtarzały prototypy nowych Żydów Hebrajczyków, patrząc z politowaniem na wychudzone i bezzębne ofiary, które zapomniały o męstwie Machabeuszów.
Z innej planety
Ocaleńcy coraz bardziej zamykali się w sobie i o przeżyciach na "tamtej planecie" nie rozmawiali nawet z dziećmi. "Do dziś nie chcą opowiadać" - mówi w wywiadzie dla gazety "Maariv" młoda hiphopowa skrzypaczka Miri Ben-Ari. Jej pochodzący z Warszawy dziadkowie przeżyli obozy, a ona usłyszała o tym, gdy miała 16 lat. Miri komponuje rockowe requiem o Zagładzie. "Mam nadzieję, że w ten sposób temat będzie bardziej przystępny dla naszej młodzieży" - mówi.
W latach 50. uczono w szkołach o powstaniu w getcie warszawskim. Auschwitz, Treblinka i Majdanek były jedynie w tle. Gdy minęło 50 lat, uczeń liceum humanistycznego w Jerozolimie napisał w pracy maturalnej z historii: "Nie mogę pojąć, dlaczego nie walczyli. Mogli się przecież zbuntować już w 1933 r. To mogło być sześć milionów żołnierzy. Pytam: dlaczego dobrowolnie szli na śmierć? I nie znajduję odpowiedzi". A gdy z okazji Dnia Zagłady w telewizji wyświetlono film o Treblince, zdumiony ośmioklasista zapytał: "A gdzie był wtedy Izrael?".
Współczesny historyk izraelski dr Tom Segev cytuje polskiego Żyda, który przyjechał do Izraela w 1951 r.: "W Majdanku za drobne przewinienie skazano mnie na chłostę. Miałem szczęście i przeżyłem 40 uderzeń kijem. Próbowałem o tym opowiadać, ale w moim kraju nikogo to nie interesowało. To było 41. i najboleśniejsze uderzenie".
O tragicznej przeszłości zaczęto mówić w czasie procesu Adolfa Eichmanna w 1960 r. "Nie ja jeden jestem w tym procesie oskarżycielem. Stoi tu sześć milionów oskarżycieli" - mówił Gedeon Hausner, generalny prokurator. W Izraelu nie było jeszcze telewizji, ale radia poniosły w eter nową wieść.
Okazało się jednak, że niełatwo jest nadrobić spustoszenia będące wynikiem grupowej i zinstytucjonalizowanej presji. "Nie należy obciążać nowego pokolenia tamtymi problemami. Niech rośnie bez kompleksów" - przekonywali eksperci od wychowania. Presja dotyczyła też innych dziedzin. Szmuel Atzmon, dyrektor Teatru Żydowskiego w Tel Awiwie, do dziś przechowuje list rządowego komisarza, który żądał, by "przestano tworzyć sztukę w języku jidysz, ponieważ godzi to w pozycję języka hebrajskiego".
Zmowa milczenia
Z czasem zrozumiano, że zmowa milczenia była błędem. "Nie ma przyszłości naród, który nie zna swojej przeszłości, szczególnie tej najbliższej" - mówił poeta Uri Cvi Grinberg. Mimo ogromnych wysiłków podjętych w ostatnich latach młodzież izraelska wie o tamtych czasach żenująco mało. Dotyczy to zresztą nie tylko młodzieży.
W czasie egzaminów maturalnych z historii w 2004 r. średnia ocena w kategorii: II wojna światowa i Zagłada, wyniosła 62 punkty, 8 punktów mniej niż z historii powszechnej. Według większości uczniów ostatnich klas liceów, "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" rozpoczęło się już w latach 30. Dr David Szachar z Wyższej Szkoły Pedagogicznej Aha opowiada, że jego studenci nie mają podstawowej wiedzy o Zagładzie. Podobnie uważa Irena Wodzisławska, dyrektor Muzeum Pamięci w Arielu. "Nie wiedzą prawie nic".
"Upadek", film o ostatnich dniach Hitlera, wyświetlano przy prawie pustych salach. Lepiej było z "Listą Schindlera", ale na "Pianistę" nie było wielu chętnych. "Dla młodych temat stał się nudny" - mówi Nili Keren, dyrektor programu nauczania Holocaustu w Wyższej Wszechnicy Ruchu Kibucowego. "Zagłada nas nie dotyczy i nie interesuje" - mówili w audycji radiowej uczniowie gimnazjum w Szaron. Tomer, uczeń 11. klasy, tłumaczy: "Pochodzę z Libii, moi rodzice nic na ten temat nie wiedzą. Przykro mi, że doszło do tragedii, ale mnie to nie dotyczy". Avila z 12. klasy: "Nadszedł czas, by zapomnieć o tamtych sprawach. Powinniśmy patrzeć w przyszłość". Wielu Izraelczyków z krajów orientalnych uważa, że Zagłada jest problemem wyłącznie aszkenazyjczyków. "Ważniejsze od tysięcy capstrzyków jest zapewnienie godziwego bytu 60 tys. ocaleńców żyjących w Izraelu na granicy nędzy" - pisze dziennik "Haaretz".
Nadrabianie zaległości rozpoczęto w późnych latach 80. w ramach wyjazdów młodzieży szkolnej szlakiem Holocaustu. W Ministerstwie Turystyki ocenia się, że w tym roku wyjedzie do obozów 30 tys. Izraelczyków. Brak jeszcze badań nad wpływem wyjazdów na zmianę postawy ich uczestników, ale od lat budzą one kontrowersje, szczególnie w Polsce: "Młodzież izraelska otrzymuje spaczony obraz naszego kraju. Ogląda go tylko przez pryzmat miejsc związanych z martyrologią żydowską. Chcemy, by młodzi Izraelczycy nawiązali kontakty z polskimi rówieśnikami, by poznali tysiącletnią historię polskich Żydów, by poznali nową Polskę". Rok temu byłem obecny przy rozmowach Lecha Kaczyńskiego z izraelskimi politykami: Szymonem Peresem, Ehudem Olmertem i Abrahamem Hirszensonem. Kaczyński podkreślał potrzebę zwalczania stereotypów. Prosił swoich rozmówców o dokonanie zmian w programie wyjazdów młodzieży do Polski i akcentował wagę wspólnego działania w tym kierunku.
Dawka historii
Wydaje się, że mimo zrozumienia dla stanowiska strony polskiej koncepcja wyjazdów nie ulegnie dużej zmianie. Wyjazdy, a raczej pielgrzymki szlakiem Holocaustu, są już chyba ostatnią okazją dla młodych Żydów z Izraela do poznania historii tamtych dni i emocjonalnego zaangażowania się w nią. Tradycyjny system edukacji w tym zakresie poniósł fiasko. "W tej sprawie okazaliśmy się bankrutem" - mówi prof. Mosze Zimmerman z Uniwersytetu Hebrajskiego. Pozostały Auschwitz, Birkenau, Majdanek i Treblinka. Młodzi Żydzi jadą do niemieckich obozów śmierci, a nie do Polski. To terapia szokowa. Tak naprawdę to jedyny cel programu, który również z punktu widzenia wielu Izraelczyków budzi zastrzeżenia. Realizowanie innych potrzeb przy tej okazji byłoby nieporozumieniem i prawdopodobnie nie wchodzi w grę. Szkoda, że niektórzy Izraelczycy zbyt pochopnie akceptują stanowisko swoich polskich rozmówców. Jestem przekonany, że wyjaśnienie genezy wyjazdów i żydowskich potrzeb spotkałoby się ze zrozumieniem Polaków. Należy jednak dbać o rzetelne przygotowanie uczniów izraelskich. Jest niedopuszczalne, by w ramach tych przygotowań przemycano treści antypolskie. Budzi zdziwienie postulat gminy żydowskiej w Warszawie, uważającej, że młodzież izraelska powinna się interesować "kwitnącym" życiem żydowskim we współczesnej Polsce. Takie zainteresowanie może być kłopotliwe - obecna gmina żydowska w Polsce jest dla wielu zjawiskiem nadprzyrodzonym, któremu lepiej nie zaglądać pod podszewkę.
Kontakty młodzieży izraelskiej z Polską, zwiedzanie żydowskich miasteczek czy wspólne wyprawy w Tatry - to wszystko jest pożyteczne, ale wymaga innych ram.
Również po latach opaleni pionierzy zaprawieni w walce z Arabami, malarią i pustynią nie chcieli słuchać o gettach i komorach gazowych. "Szliście na rzeź jak barany" - powtarzały prototypy nowych Żydów Hebrajczyków, patrząc z politowaniem na wychudzone i bezzębne ofiary, które zapomniały o męstwie Machabeuszów.
Z innej planety
Ocaleńcy coraz bardziej zamykali się w sobie i o przeżyciach na "tamtej planecie" nie rozmawiali nawet z dziećmi. "Do dziś nie chcą opowiadać" - mówi w wywiadzie dla gazety "Maariv" młoda hiphopowa skrzypaczka Miri Ben-Ari. Jej pochodzący z Warszawy dziadkowie przeżyli obozy, a ona usłyszała o tym, gdy miała 16 lat. Miri komponuje rockowe requiem o Zagładzie. "Mam nadzieję, że w ten sposób temat będzie bardziej przystępny dla naszej młodzieży" - mówi.
W latach 50. uczono w szkołach o powstaniu w getcie warszawskim. Auschwitz, Treblinka i Majdanek były jedynie w tle. Gdy minęło 50 lat, uczeń liceum humanistycznego w Jerozolimie napisał w pracy maturalnej z historii: "Nie mogę pojąć, dlaczego nie walczyli. Mogli się przecież zbuntować już w 1933 r. To mogło być sześć milionów żołnierzy. Pytam: dlaczego dobrowolnie szli na śmierć? I nie znajduję odpowiedzi". A gdy z okazji Dnia Zagłady w telewizji wyświetlono film o Treblince, zdumiony ośmioklasista zapytał: "A gdzie był wtedy Izrael?".
Współczesny historyk izraelski dr Tom Segev cytuje polskiego Żyda, który przyjechał do Izraela w 1951 r.: "W Majdanku za drobne przewinienie skazano mnie na chłostę. Miałem szczęście i przeżyłem 40 uderzeń kijem. Próbowałem o tym opowiadać, ale w moim kraju nikogo to nie interesowało. To było 41. i najboleśniejsze uderzenie".
O tragicznej przeszłości zaczęto mówić w czasie procesu Adolfa Eichmanna w 1960 r. "Nie ja jeden jestem w tym procesie oskarżycielem. Stoi tu sześć milionów oskarżycieli" - mówił Gedeon Hausner, generalny prokurator. W Izraelu nie było jeszcze telewizji, ale radia poniosły w eter nową wieść.
Okazało się jednak, że niełatwo jest nadrobić spustoszenia będące wynikiem grupowej i zinstytucjonalizowanej presji. "Nie należy obciążać nowego pokolenia tamtymi problemami. Niech rośnie bez kompleksów" - przekonywali eksperci od wychowania. Presja dotyczyła też innych dziedzin. Szmuel Atzmon, dyrektor Teatru Żydowskiego w Tel Awiwie, do dziś przechowuje list rządowego komisarza, który żądał, by "przestano tworzyć sztukę w języku jidysz, ponieważ godzi to w pozycję języka hebrajskiego".
Zmowa milczenia
Z czasem zrozumiano, że zmowa milczenia była błędem. "Nie ma przyszłości naród, który nie zna swojej przeszłości, szczególnie tej najbliższej" - mówił poeta Uri Cvi Grinberg. Mimo ogromnych wysiłków podjętych w ostatnich latach młodzież izraelska wie o tamtych czasach żenująco mało. Dotyczy to zresztą nie tylko młodzieży.
W czasie egzaminów maturalnych z historii w 2004 r. średnia ocena w kategorii: II wojna światowa i Zagłada, wyniosła 62 punkty, 8 punktów mniej niż z historii powszechnej. Według większości uczniów ostatnich klas liceów, "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" rozpoczęło się już w latach 30. Dr David Szachar z Wyższej Szkoły Pedagogicznej Aha opowiada, że jego studenci nie mają podstawowej wiedzy o Zagładzie. Podobnie uważa Irena Wodzisławska, dyrektor Muzeum Pamięci w Arielu. "Nie wiedzą prawie nic".
"Upadek", film o ostatnich dniach Hitlera, wyświetlano przy prawie pustych salach. Lepiej było z "Listą Schindlera", ale na "Pianistę" nie było wielu chętnych. "Dla młodych temat stał się nudny" - mówi Nili Keren, dyrektor programu nauczania Holocaustu w Wyższej Wszechnicy Ruchu Kibucowego. "Zagłada nas nie dotyczy i nie interesuje" - mówili w audycji radiowej uczniowie gimnazjum w Szaron. Tomer, uczeń 11. klasy, tłumaczy: "Pochodzę z Libii, moi rodzice nic na ten temat nie wiedzą. Przykro mi, że doszło do tragedii, ale mnie to nie dotyczy". Avila z 12. klasy: "Nadszedł czas, by zapomnieć o tamtych sprawach. Powinniśmy patrzeć w przyszłość". Wielu Izraelczyków z krajów orientalnych uważa, że Zagłada jest problemem wyłącznie aszkenazyjczyków. "Ważniejsze od tysięcy capstrzyków jest zapewnienie godziwego bytu 60 tys. ocaleńców żyjących w Izraelu na granicy nędzy" - pisze dziennik "Haaretz".
Nadrabianie zaległości rozpoczęto w późnych latach 80. w ramach wyjazdów młodzieży szkolnej szlakiem Holocaustu. W Ministerstwie Turystyki ocenia się, że w tym roku wyjedzie do obozów 30 tys. Izraelczyków. Brak jeszcze badań nad wpływem wyjazdów na zmianę postawy ich uczestników, ale od lat budzą one kontrowersje, szczególnie w Polsce: "Młodzież izraelska otrzymuje spaczony obraz naszego kraju. Ogląda go tylko przez pryzmat miejsc związanych z martyrologią żydowską. Chcemy, by młodzi Izraelczycy nawiązali kontakty z polskimi rówieśnikami, by poznali tysiącletnią historię polskich Żydów, by poznali nową Polskę". Rok temu byłem obecny przy rozmowach Lecha Kaczyńskiego z izraelskimi politykami: Szymonem Peresem, Ehudem Olmertem i Abrahamem Hirszensonem. Kaczyński podkreślał potrzebę zwalczania stereotypów. Prosił swoich rozmówców o dokonanie zmian w programie wyjazdów młodzieży do Polski i akcentował wagę wspólnego działania w tym kierunku.
Dawka historii
Wydaje się, że mimo zrozumienia dla stanowiska strony polskiej koncepcja wyjazdów nie ulegnie dużej zmianie. Wyjazdy, a raczej pielgrzymki szlakiem Holocaustu, są już chyba ostatnią okazją dla młodych Żydów z Izraela do poznania historii tamtych dni i emocjonalnego zaangażowania się w nią. Tradycyjny system edukacji w tym zakresie poniósł fiasko. "W tej sprawie okazaliśmy się bankrutem" - mówi prof. Mosze Zimmerman z Uniwersytetu Hebrajskiego. Pozostały Auschwitz, Birkenau, Majdanek i Treblinka. Młodzi Żydzi jadą do niemieckich obozów śmierci, a nie do Polski. To terapia szokowa. Tak naprawdę to jedyny cel programu, który również z punktu widzenia wielu Izraelczyków budzi zastrzeżenia. Realizowanie innych potrzeb przy tej okazji byłoby nieporozumieniem i prawdopodobnie nie wchodzi w grę. Szkoda, że niektórzy Izraelczycy zbyt pochopnie akceptują stanowisko swoich polskich rozmówców. Jestem przekonany, że wyjaśnienie genezy wyjazdów i żydowskich potrzeb spotkałoby się ze zrozumieniem Polaków. Należy jednak dbać o rzetelne przygotowanie uczniów izraelskich. Jest niedopuszczalne, by w ramach tych przygotowań przemycano treści antypolskie. Budzi zdziwienie postulat gminy żydowskiej w Warszawie, uważającej, że młodzież izraelska powinna się interesować "kwitnącym" życiem żydowskim we współczesnej Polsce. Takie zainteresowanie może być kłopotliwe - obecna gmina żydowska w Polsce jest dla wielu zjawiskiem nadprzyrodzonym, któremu lepiej nie zaglądać pod podszewkę.
Kontakty młodzieży izraelskiej z Polską, zwiedzanie żydowskich miasteczek czy wspólne wyprawy w Tatry - to wszystko jest pożyteczne, ale wymaga innych ram.
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.