Polacy należą do najbardziej uciskanych przez fiskusa podatników na świecie
Ile kosztuje czas 23 mln podatników? Ile jest warta strata kilkuset milionów godzin przez Polaków składających formularze PIT? W USA, które należą do krajów o najwyższej ściągalności podatków, mało kto wie, jak wygląda urząd podatkowy. Amerykańskie powiedzenie, że "człowieka na pewno czekają śmierć i podatki", w Polsce powinno brzmieć: "każdy Polak musi zapłacić podatek albo umrzeć". W krajach o umiarkowanym poziomie opodatkowania, jak Polska i Stany Zjednoczone, uciążliwość fiskusa nie jest mierzona wysokością stopy podatkowej, lecz sposobem poboru podatku. Pod tym względem polski system - w przeciwieństwie do amerykańskiego - należy do najbardziej represyjnych na świecie.
Kontrola kontroli
Amerykański podatnik zna tylko adres skrytki pocztowej (lub adres internetowy) federalnego urzędu skarbowego (IRS) w Kansas City. Nie stoi w kolejkach po druki i formularze, nie składa ich osobiście, lecz wyłącznie za pośrednictwem poczty. Chyba że został akurat wylosowany do kontroli podatkowej, co zdarza się statystycznie raz na 19,5 roku. Jeśli nie reprezentuje go księgowy, musi się spotkać z urzędnikiem IRS. Jeszcze rzadziej kontrolowane są firmy. Tad Witkowicz, który prowadzi w USA firmę od 25 lat, a jej polską filię od 14 lat, miał w Polsce ponad 40 kontroli podatkowych, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych - jedną.
IRS nie ma uprawnień sądowniczych i w przeciwieństwie do polskiego fiskusa nie może zająć zarobków, skonfiskować mienia czy wykonać innej czynności egzekucyjnej bez wyroku sądowego. Nie do pomyślenia jest aresztowanie podatnika za nie zapłacone podatki. Casus Ala Capone jest absolutnym wyjątkiem. W USA to urząd musi udowodnić podatnikowi winę, czyli przestępstwo, a nie, jak w Polsce, podatnik musi dowodzić swej niewinności.
Zasada równości
Amerykański system podatkowy opiera się na dwóch zasadach, o których polski podatnik może tylko pomarzyć. Pierwsza mówi, że podatnik i urząd skarbowy są równi wobec prawa. Druga głosi, że wszyscy podatnicy są równi wobec prawa. Jeśli podatnik nie zapłaci podatku na czas, płaci odsetki karne. Jeśli spóźni się fiskus, też ponosi odpowiedzialność finansową. I to w takiej samej wysokości. Przy całej bezwzględności, w której agenci IRS są wręcz trenowani, każdy z nich ma świadomość, że zarówno on, jak i całe państwo żyją z podatnika. W Polsce żyjemy z łaski urzędnika skarbowego, który pozwala nam zatrzymać część dochodu. Nikt, nawet prezydent USA, nie ma prawa zwolnić kogokolwiek z płacenia podatków. Wszyscy płacą je według tej samej tabeli. Nie do pomyślenia są zwolnienia z podatku całych branż gospodarki (na przykład rolników) czy umorzenia dla firm znajdujących się w trudnej sytuacji.
W USA osoby samozatrudniające się składają zeznanie PIT najwyżej raz na kwartał. Nie ma kary za brak zeznania podatkowego czy opóźnienie jego złożenia, jeśli z zeznania wynika, że zobowiązanie podatkowe wynosi zero. Obowiązek podatkowy to obowiązek płacenia podatku, a nie wypełniania zeznania podatkowego. Podatek można zapłacić bez wypełniania PIT. Nie istnieją faktury VAT, nie istnieje VAT, nie ma kas fiskalnych w taksówkach. Brak dowodu wpłaty czy ewidencji wydatków, o ile ich poniesienie jesteśmy w stanie udowodnić, nie jest problemem. Dlatego w USA nie ma kupowania faktur czy fałszywych rachunków. Co prawda, każdy biznesmen przetrzymuje dowody wpłaty bądź zapłaty przez pięć, a niekiedy siedem lat, lecz ich brak nie jest równoznaczny z nadużyciem czy przestępstwem.
Legalne luki
Amerykański fiskus wychodzi z założenia, że to, co nie jest zakazane, jest dozwolone. Dlatego ludzi, którzy zajmują się wynajdywaniem luk w prawie podatkowym, traktuje się z podziwem. Jedyną reakcją na ich działalność jest uruchomienie przez IRS armii adwokatów, biegłych skarbowych, którzy wraz z ekspertami Kongresu pracują nad znalezieniem i zalegalizowaniem "antidotum" na lukę. Dopóki tego nie osiągną, dopóty trik podatkowy jest przedmiotem studiów biznesmenów, finansistów i doradców podatkowych.
W Stanach Zjednoczonych nie do pomyślenia jest płacenie podatku od podatku, na przykład podatku dochodowego również od tej części dochodu, którą wydaliśmy na zapłacenie VAT, podatku od nieruchomości, znaczków skarbowych i innych obligatoryjnych opłat o charakterze podatkowym. W Polsce nagminnie płaci się podatek od dochodu, którego nie osiągnięto. Wystawca faktury uiszcza podatek z góry nawet wtedy, gdy odbiorca nie ma zamiaru jej zapłacić.
Liczba lig, centrów, instytutów i innych organizacji zrzeszających podatników i działających w obronie ich interesów przekracza w Stanach Zjednoczonych tysiąc. Należy do nich ponad 50 mln obywateli, czyli 16 proc. społeczeństwa. I chociaż rozrzutności czy marnotrawstwa pieniędzy podatnika nawet tam nie udało się wyeliminować, czyny te są napiętnowane, a ich sprawcy - surowo karani. Podatnik, który wskaże przykład marnowania publicznych pieniędzy, otrzymuje prowizję od kwoty oszczędności. Podatki można zatem egzekwować głupio lub mądrze, upokarzając podatnika bądź traktując go jak dobroczyńcę. Od mądrego amerykańskiego modelu podatkowego dzielą nas lata świetlne.
Kontrola kontroli
Amerykański podatnik zna tylko adres skrytki pocztowej (lub adres internetowy) federalnego urzędu skarbowego (IRS) w Kansas City. Nie stoi w kolejkach po druki i formularze, nie składa ich osobiście, lecz wyłącznie za pośrednictwem poczty. Chyba że został akurat wylosowany do kontroli podatkowej, co zdarza się statystycznie raz na 19,5 roku. Jeśli nie reprezentuje go księgowy, musi się spotkać z urzędnikiem IRS. Jeszcze rzadziej kontrolowane są firmy. Tad Witkowicz, który prowadzi w USA firmę od 25 lat, a jej polską filię od 14 lat, miał w Polsce ponad 40 kontroli podatkowych, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych - jedną.
IRS nie ma uprawnień sądowniczych i w przeciwieństwie do polskiego fiskusa nie może zająć zarobków, skonfiskować mienia czy wykonać innej czynności egzekucyjnej bez wyroku sądowego. Nie do pomyślenia jest aresztowanie podatnika za nie zapłacone podatki. Casus Ala Capone jest absolutnym wyjątkiem. W USA to urząd musi udowodnić podatnikowi winę, czyli przestępstwo, a nie, jak w Polsce, podatnik musi dowodzić swej niewinności.
Zasada równości
Amerykański system podatkowy opiera się na dwóch zasadach, o których polski podatnik może tylko pomarzyć. Pierwsza mówi, że podatnik i urząd skarbowy są równi wobec prawa. Druga głosi, że wszyscy podatnicy są równi wobec prawa. Jeśli podatnik nie zapłaci podatku na czas, płaci odsetki karne. Jeśli spóźni się fiskus, też ponosi odpowiedzialność finansową. I to w takiej samej wysokości. Przy całej bezwzględności, w której agenci IRS są wręcz trenowani, każdy z nich ma świadomość, że zarówno on, jak i całe państwo żyją z podatnika. W Polsce żyjemy z łaski urzędnika skarbowego, który pozwala nam zatrzymać część dochodu. Nikt, nawet prezydent USA, nie ma prawa zwolnić kogokolwiek z płacenia podatków. Wszyscy płacą je według tej samej tabeli. Nie do pomyślenia są zwolnienia z podatku całych branż gospodarki (na przykład rolników) czy umorzenia dla firm znajdujących się w trudnej sytuacji.
W USA osoby samozatrudniające się składają zeznanie PIT najwyżej raz na kwartał. Nie ma kary za brak zeznania podatkowego czy opóźnienie jego złożenia, jeśli z zeznania wynika, że zobowiązanie podatkowe wynosi zero. Obowiązek podatkowy to obowiązek płacenia podatku, a nie wypełniania zeznania podatkowego. Podatek można zapłacić bez wypełniania PIT. Nie istnieją faktury VAT, nie istnieje VAT, nie ma kas fiskalnych w taksówkach. Brak dowodu wpłaty czy ewidencji wydatków, o ile ich poniesienie jesteśmy w stanie udowodnić, nie jest problemem. Dlatego w USA nie ma kupowania faktur czy fałszywych rachunków. Co prawda, każdy biznesmen przetrzymuje dowody wpłaty bądź zapłaty przez pięć, a niekiedy siedem lat, lecz ich brak nie jest równoznaczny z nadużyciem czy przestępstwem.
Legalne luki
Amerykański fiskus wychodzi z założenia, że to, co nie jest zakazane, jest dozwolone. Dlatego ludzi, którzy zajmują się wynajdywaniem luk w prawie podatkowym, traktuje się z podziwem. Jedyną reakcją na ich działalność jest uruchomienie przez IRS armii adwokatów, biegłych skarbowych, którzy wraz z ekspertami Kongresu pracują nad znalezieniem i zalegalizowaniem "antidotum" na lukę. Dopóki tego nie osiągną, dopóty trik podatkowy jest przedmiotem studiów biznesmenów, finansistów i doradców podatkowych.
W Stanach Zjednoczonych nie do pomyślenia jest płacenie podatku od podatku, na przykład podatku dochodowego również od tej części dochodu, którą wydaliśmy na zapłacenie VAT, podatku od nieruchomości, znaczków skarbowych i innych obligatoryjnych opłat o charakterze podatkowym. W Polsce nagminnie płaci się podatek od dochodu, którego nie osiągnięto. Wystawca faktury uiszcza podatek z góry nawet wtedy, gdy odbiorca nie ma zamiaru jej zapłacić.
Liczba lig, centrów, instytutów i innych organizacji zrzeszających podatników i działających w obronie ich interesów przekracza w Stanach Zjednoczonych tysiąc. Należy do nich ponad 50 mln obywateli, czyli 16 proc. społeczeństwa. I chociaż rozrzutności czy marnotrawstwa pieniędzy podatnika nawet tam nie udało się wyeliminować, czyny te są napiętnowane, a ich sprawcy - surowo karani. Podatnik, który wskaże przykład marnowania publicznych pieniędzy, otrzymuje prowizję od kwoty oszczędności. Podatki można zatem egzekwować głupio lub mądrze, upokarzając podatnika bądź traktując go jak dobroczyńcę. Od mądrego amerykańskiego modelu podatkowego dzielą nas lata świetlne.
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.