W czwartek 12 lutego w redakcji „Wprost” odbyła się debata z udziałem polityków koalicji i opozycji: Zbigniewa Chlebowskiego (PO), Stanisława Żelichowskiego (PSL), Aleksandry Natalli-Świat (PiS), Wojciecha Olejniczaka (Lewica) oraz Michała Kamińskiego z Kancelarii Prezydenta.
„WPROST": Po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska szef PiS mówił o wspólnej filozofii rządu i opozycji wobec kryzysu. Na czym ona polega?
[[mm_1]] [[mm_2]]Aleksandra Natalli-Świat: My się z PO i z panem premierem zdecydowanie różnimy. Pan prezes Kaczyński mówił, że spotkanie wprawdzie nie zmieniło stanowisk obu stron, ale pomogło w przekazaniu pewnych argumentów. PiS stoi na stanowisku, że państwo powinno wobec kryzysu przyjąć bardzo aktywną rolę, pójść drogą Stanów Zjednoczonych, Kanady i krajów europejskich, czyli aktywnie wykorzystując środki publiczne, napędzać gospodarkę. Pan premier Tusk jest zwolennikiem ograniczania deficytu, oszczędności i cięć. A cięcia, jeśli dotyczą zwłaszcza wydatków inwestycyjnych, mogą być dla gospodarki niekorzystne.
Jest coś wspólnego w filozofii rządu i opozycji?
Zbigniew Chlebowski: Tak, jest. I to cieszy. Problemem jest to, że dzisiaj nie ma żadnego dobrego modelu wsparcia polityki gospodarczej. Bush wpompował w amerykańską gospodarkę 800 mld dolarów, Wielka Brytania, Francja i Niemcy zrobiły podobnie, a efektów to nie przyniosło. Wręcz przeciwnie: Amerykanie nie mogą się doszukać w systemie tych pieniędzy. Uważamy, że sytuację trzeba rozgrywać na dwóch płaszczyznach: zwiększając popyt (czyli obniżając podatki, składki) i pobudzając inwestycje. Zgadzamy się z tym, o czym mówią politycy PiS, że trzeba zwiększać nakłady zwłaszcza na wydatki modernizacyjne: na budowę dróg, autostrad, modernizację kolei czy lotnisk. Z drugiej strony, trzeba prowadzić rozsądną politykę makroekonomiczną. Dlaczego trzeba dbać, by nie zwiększać deficytu? Bo rosnący dług publiczny może tylko wzmocnić to, co jest największym zagrożeniem dla gospodarki: czyli zaprzestanie akcji kredytowej dla przedsiębiorców. Dziś bankom bardziej się opłaca kupować bezpieczne papiery skarbu państwa, niż udzielać pożyczek przedsiębiorcom.
Skąd więc brać pieniądze?
Z.Ch.: Pieniędzy jest wystarczająca ilość w naszym budżecie. Nie tylko krajowych, ale i europejskich. I to, w czym się zgadzamy z opozycją, to postulat, żeby wykorzystywać środki unijne. To nasza wielka szansa. Dlatego uprościliśmy procedury. Chcemy wprowadzić zaliczkę dla gmin na realizację projektów realizowanych ze środków UE.
A.N.Ś.: Gdyby środków była wystarczająca ilość, niepotrzebne byłyby cięcia w budżecie. Co do przyspieszenia wykorzystania środków unijnych: 20 mld zł na koncie NBP jest niewykorzystanych. Trzeba jak najszybciej uruchomić te środki, żeby znalazły się w gospodarce.
[[mm_3]][mm_4]] Zgoda co do środków unijnych. Ale drogi są dwie. A może trzy, bo PSL i Lewica jeszcze milczą.
Wojciech Olejniczak: My wskazaliśmy zupełnie odmienne rozwiązanie. Ale chcę powiedzieć, że przewodniczący Chlebowski ma dużo racji. Jeżeli ściągniemy pieniądze przez zwiększenie deficytu, emisję obligacji, to ściągniemy je z polskiego systemu finansowego.
A jeszcze musimy zrolować poprzednie obligacje.
Z.Ch.: Na kwotę 110 mld zł.
W.O.: Jeżeli się mówi o deficycie, my też nie chcemy trzymać się sztywno tego, co zostało zaproponowane. Można go poluzować o 7 mld zł. A według PiS o ile należy go zwiększyć?
A.N.Ś.: Myśmy zapisali w programie antykryzysowym 25 mld zł. Więc jesteśmy blisko.
W.O.: Ale my mamy trzecią drogę. Jeśli najwięcej korzystają w kryzysie osoby najlepiej zarabiające (bo obniża się składki itd.), zaproponowaliśmy premierowi, żeby od 2010 r. wrócić do podatku 40 proc. dla najbogatszych. Drugi projekt to zamrożenie obniżki składek rentowych na następne dwa, trzy lata. Realnie do budżetu powinno wtedy wpłynąć ponad 20 mld zł więcej.
[[mm_5]] [[mm_6]]Czyli chcecie ściągnąć z tych, którzy mogą podtrzymywać konsumpcję?
W.O.: Oni dziś mają więcej. Trzeba przesunąć pieniądze do tych potrzebujących. Oni też będą reanimować konsumpcję. A ilu jest tych najbogatszych?
W.O.: 1 procent podatników. Ale to kilka miliardów złotych. I o to chodzi.
A.N.Ś.: Lekarstwo SLD dotknie raczej tych najsłabiej zarabiających, bo składka rentowa dotyczy przecież wszystkich pracowników zatrudnionych na umowach o pracę.
To może trzeba iść tropem Waldemara Pawlaka: odliczać VAT od każdego nowego samochodu, wspierać produkty polskie albo europejskie.
Stanisław Żelichowski: Żaden rząd nie jest od tego, żeby straszyć społeczeństwo. Od tego jest opozycja i robi to bardzo ładnie. Rząd na dziś robi oszczędności. Ale to jeszcze mało. Trzeba dynamizować wykorzystanie środków pomocowych, bo to jest nasza szansa. Druga rzecz to gwarancje dla firm, które mają problemy z kredytami obrotowymi. Czy rząd wyprowadzi kraj z kryzysu? Tak jest. To jest poważny rząd, proszę mi wierzyć.
Czy prezydent ma zaufanie do rządu i jest na bieżąco informowany o podjętych działaniach?
Michał Kamiński: Z tymi informacjami bywa różnie. Prezydent stawia pytania o filozofię. Bo rząd ma prawo do własnej. Ale wydaje się, że gabinet Donalda Tuska jest ostatnim na świecie strażnikiem liberalnego podejścia do gospodarki.
Podobnie zachowuje się Litwa.
M.K.: Ale to są nieporównywalne gospodarki.
Czy rząd chce spełnić kryteria z Maastricht i jak najszybciej wprowadzić Polskę do strefy euro?
A.N.Ś.: No właśnie. To jest kwestia priorytetów: albo euro, albo ratowanie gospodarki.
PiS uważa, że jedno wyklucza drugie. A PO?
Z.Ch.: Najlepiej spojrzeć na przykład Słowacji. Euro bardzo dobrze służy ich gospodarce.
Tymczasem w Polsce zaostrza się sytuacja – bezrobocie wzrosło do 10,5 proc., maleją produkcja i eksport. Jak rząd chce temu zaradzić?
Z.Ch.: W tej chwili pracujemy nad czterema ustawami: o dofinansowaniu Banku Gospodarstwa Krajowego, o gwarancjach i bezpieczeństwie, o rekapitalizacji banków, i nad ulgą inwestycyjną dla małych i średnich przedsiębiorców. I jest piąta rzecz: uelastycznianie rynku pracy. Wiemy, jakie problemy przeżywają małe i duże przedsiębiorstwa.
A.N.Ś.: Dla tych firm, które dziś nie mogą wypłacać wynagrodzeń pracownikom, mówienie, że coś przygotujemy, to nie jest rozwiązanie. Po drugie, nie kierujmy pomocy do sektora finansowego, tylko do gospodarki. W sektorze finansowym może być nawet nadpłynność – tak mówią niektóre dane.
M.K.: Ja pytam, dlaczego Polska reaguje na kryzys inaczej niż rządy wszystkich krajów Europy, od lewicowej Hiszpanii poczynając?
Z.Ch.: A co innego robi Polska? Nasze działania są podobne do tych, które podejmuje wiele państw. Po pierwsze, polega to na wspieraniu przedsiębiorstw, po drugie – instytucji finansowych, po trzecie – chodzi o dbanie o niski deficyt budżetowy. Odsyłam do najnowszych rankingów kondycji gospodarek państw UE. Polska jest na drugim miejscu za Słowacją, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy i prognozy na najbliższe miesiące.
A.N.Ś.: Te dane nas nie powinny wpędzać w samozadowolenie. To wynika zresztą ze stanu gospodarki, którą przejęliście po nas. Teraz trzeba podjąć szybkie działania, aby wykorzystać szansę, gdy jeszcze jesteśmy rozpędzeni i pompować w gospodarkę. Niemcy wykładają 50 mld euro na infrastrukturę, Wielka Brytania 10 mld funtów na inwestycje, by tworzyć miejsca pracy.
Z.Ch.: A Polska przeznacza w tym roku 50 mld zł – czyli dwukrotnie więcej niż za rządów PiS – na inwestycje w infrastrukturę.
Czy PiS żałuje dziś, że nie weszliśmy do strefy euro? Mogliśmy uniknąć ataków na złotówkę.
A.N.Ś: Nie. Nie jesteśmy zwolennikami szybkiego wejścia do strefy euro. Gdybyśmy byli w korytarzu w czasie, kiedy zaczął się kryzys, ataki spekulacyjne mogłyby być większe.
A lewicy spieszy się do euro?
W.O.: My chcieliśmy, żeby Polska już była w strefie euro. Ale polityka PiS doprowadziła do tego, że nie jesteśmy.
S.Ż.: To błąd. Atak JP Morgan, opcje i to wszystko, co dzieje się na globalnym rynku, nie dotykałoby nas tak mocno, gdybyśmy mieli mocną walutę. Dziś powinniśmy podjąć decyzję, że wchodzimy wtedy i wtedy. Ale trzy partie są za a jedna przeciw. Druga rzecz – nasza droga w kryzysie. Swego czasu Polska zrobiła „okrągły stół", na co w Europie nikt nie wpadł. Teraz też możemy zadziwić. Pisał kiedyś Żeromski, że Polakom potrzebna jest wielka idea, bo inaczej gnuśnieją. Jaka jest realna perspektywa wejścia do euro?
Czy jest szansa, że przekonamy Europejski Bank Centralny, Komisję Europejską, żeby poluzowały kryteria i przyjęły nas na specjalnych warunkach?
W.O.: Na to nie można liczyć. Bo w czyim interesie jest to, żeby Polska szybko weszła do strefy euro?
To kiedy może to nastąpić?
W.O.: Tak jak rozmawialiśmy z premierem, jeżeli ustabilizuje się kurs złotego w pierwszym półroczu, to w drugim zaczniemy procedurę.
Czyli SLD jest w kolacji z rządem?
W.O.: W tej kwestii od początku mamy takie właśnie zdanie.
A.N.Ś.: To, jakie będą skutki wejścia do euro dla Słowacji, okaże się za kilka miesięcy.
A mówiąc o konkretach: czy rząd powinien pomóc firmom, które straciły na opcjach walutowych?
Z.Ch.: To trudna sprawa, bo to były dobrowolne umowy między firmami a bankami. To, co chce zrobić rząd, to znaleźć sposób, by udowodnić, że były to umowy, które narażały przedsiębiorstwa na straty.
Kwestionowanie tych umów może doprowadzić nas do Strasburga. Przecież można pożyczyć pieniądze w banku, a można i na wysoki procent na przykład w Providencie.
Z.Ch.: Ja widziałem te umowy. W Citibanku na przykład załącznikiem była prognoza dotycząca rynku walutowego, która mówiła, że w lutym 2009 r. euro będzie kosztować 3,35 zł. To była prognoza z sierpnia. Nie wierzę, że Citibank nie wiedział wtedy, że sytuacja gospodarcza się pogarsza.
S.Ż.: Ze wszelkich danych wynika, że te umowy wobec jednej z dyrektyw unijnych, której my niestety nie wdrożyliśmy, mogą być nieważne z mocy prawa. Trzeba firmom jak najszybciej dostarczyć pomoc prawną.
W.O.: Dla mnie ważniejsze jest to, że wielu Polaków wpadło w kłopoty związane z kredytem we frankach. Każdy myślał, że zarobi, a niestety stracił.
Jeszcze nie stracił.
W.O.: Waldemar Pawlak zapowiedział pomoc dla tych firm. Jesteśmy za tym, żeby premiera Pawlaka z zapowiedzi rozliczyć.
A.N.Ś.:Nie chodzi o to, czy pomóc tym firmom, tylko o to, jakie to ma skutki dla gospodarki. My chcemy najpierw się dowiedzieć, jaka jest skala tego problemu.
MK: W tej sprawie nie ma wielkich różnic. To jest problem na spokojniejsze czasy: jakie skutki dla gospodarki rodzi taka, a nie inna struktura banków działających w Polsce.

[[mm_1]] [[mm_2]]Aleksandra Natalli-Świat: My się z PO i z panem premierem zdecydowanie różnimy. Pan prezes Kaczyński mówił, że spotkanie wprawdzie nie zmieniło stanowisk obu stron, ale pomogło w przekazaniu pewnych argumentów. PiS stoi na stanowisku, że państwo powinno wobec kryzysu przyjąć bardzo aktywną rolę, pójść drogą Stanów Zjednoczonych, Kanady i krajów europejskich, czyli aktywnie wykorzystując środki publiczne, napędzać gospodarkę. Pan premier Tusk jest zwolennikiem ograniczania deficytu, oszczędności i cięć. A cięcia, jeśli dotyczą zwłaszcza wydatków inwestycyjnych, mogą być dla gospodarki niekorzystne.
Jest coś wspólnego w filozofii rządu i opozycji?
Zbigniew Chlebowski: Tak, jest. I to cieszy. Problemem jest to, że dzisiaj nie ma żadnego dobrego modelu wsparcia polityki gospodarczej. Bush wpompował w amerykańską gospodarkę 800 mld dolarów, Wielka Brytania, Francja i Niemcy zrobiły podobnie, a efektów to nie przyniosło. Wręcz przeciwnie: Amerykanie nie mogą się doszukać w systemie tych pieniędzy. Uważamy, że sytuację trzeba rozgrywać na dwóch płaszczyznach: zwiększając popyt (czyli obniżając podatki, składki) i pobudzając inwestycje. Zgadzamy się z tym, o czym mówią politycy PiS, że trzeba zwiększać nakłady zwłaszcza na wydatki modernizacyjne: na budowę dróg, autostrad, modernizację kolei czy lotnisk. Z drugiej strony, trzeba prowadzić rozsądną politykę makroekonomiczną. Dlaczego trzeba dbać, by nie zwiększać deficytu? Bo rosnący dług publiczny może tylko wzmocnić to, co jest największym zagrożeniem dla gospodarki: czyli zaprzestanie akcji kredytowej dla przedsiębiorców. Dziś bankom bardziej się opłaca kupować bezpieczne papiery skarbu państwa, niż udzielać pożyczek przedsiębiorcom.
Skąd więc brać pieniądze?
Z.Ch.: Pieniędzy jest wystarczająca ilość w naszym budżecie. Nie tylko krajowych, ale i europejskich. I to, w czym się zgadzamy z opozycją, to postulat, żeby wykorzystywać środki unijne. To nasza wielka szansa. Dlatego uprościliśmy procedury. Chcemy wprowadzić zaliczkę dla gmin na realizację projektów realizowanych ze środków UE.
A.N.Ś.: Gdyby środków była wystarczająca ilość, niepotrzebne byłyby cięcia w budżecie. Co do przyspieszenia wykorzystania środków unijnych: 20 mld zł na koncie NBP jest niewykorzystanych. Trzeba jak najszybciej uruchomić te środki, żeby znalazły się w gospodarce.
[[mm_3]][mm_4]] Zgoda co do środków unijnych. Ale drogi są dwie. A może trzy, bo PSL i Lewica jeszcze milczą.
Wojciech Olejniczak: My wskazaliśmy zupełnie odmienne rozwiązanie. Ale chcę powiedzieć, że przewodniczący Chlebowski ma dużo racji. Jeżeli ściągniemy pieniądze przez zwiększenie deficytu, emisję obligacji, to ściągniemy je z polskiego systemu finansowego.
A jeszcze musimy zrolować poprzednie obligacje.
Z.Ch.: Na kwotę 110 mld zł.
W.O.: Jeżeli się mówi o deficycie, my też nie chcemy trzymać się sztywno tego, co zostało zaproponowane. Można go poluzować o 7 mld zł. A według PiS o ile należy go zwiększyć?
A.N.Ś.: Myśmy zapisali w programie antykryzysowym 25 mld zł. Więc jesteśmy blisko.
W.O.: Ale my mamy trzecią drogę. Jeśli najwięcej korzystają w kryzysie osoby najlepiej zarabiające (bo obniża się składki itd.), zaproponowaliśmy premierowi, żeby od 2010 r. wrócić do podatku 40 proc. dla najbogatszych. Drugi projekt to zamrożenie obniżki składek rentowych na następne dwa, trzy lata. Realnie do budżetu powinno wtedy wpłynąć ponad 20 mld zł więcej.
[[mm_5]] [[mm_6]]Czyli chcecie ściągnąć z tych, którzy mogą podtrzymywać konsumpcję?
W.O.: Oni dziś mają więcej. Trzeba przesunąć pieniądze do tych potrzebujących. Oni też będą reanimować konsumpcję. A ilu jest tych najbogatszych?
W.O.: 1 procent podatników. Ale to kilka miliardów złotych. I o to chodzi.
A.N.Ś.: Lekarstwo SLD dotknie raczej tych najsłabiej zarabiających, bo składka rentowa dotyczy przecież wszystkich pracowników zatrudnionych na umowach o pracę.
To może trzeba iść tropem Waldemara Pawlaka: odliczać VAT od każdego nowego samochodu, wspierać produkty polskie albo europejskie.
Stanisław Żelichowski: Żaden rząd nie jest od tego, żeby straszyć społeczeństwo. Od tego jest opozycja i robi to bardzo ładnie. Rząd na dziś robi oszczędności. Ale to jeszcze mało. Trzeba dynamizować wykorzystanie środków pomocowych, bo to jest nasza szansa. Druga rzecz to gwarancje dla firm, które mają problemy z kredytami obrotowymi. Czy rząd wyprowadzi kraj z kryzysu? Tak jest. To jest poważny rząd, proszę mi wierzyć.
Czy prezydent ma zaufanie do rządu i jest na bieżąco informowany o podjętych działaniach?
Michał Kamiński: Z tymi informacjami bywa różnie. Prezydent stawia pytania o filozofię. Bo rząd ma prawo do własnej. Ale wydaje się, że gabinet Donalda Tuska jest ostatnim na świecie strażnikiem liberalnego podejścia do gospodarki.
Podobnie zachowuje się Litwa.
M.K.: Ale to są nieporównywalne gospodarki.
Czy rząd chce spełnić kryteria z Maastricht i jak najszybciej wprowadzić Polskę do strefy euro?
A.N.Ś.: No właśnie. To jest kwestia priorytetów: albo euro, albo ratowanie gospodarki.
PiS uważa, że jedno wyklucza drugie. A PO?
Z.Ch.: Najlepiej spojrzeć na przykład Słowacji. Euro bardzo dobrze służy ich gospodarce.
Tymczasem w Polsce zaostrza się sytuacja – bezrobocie wzrosło do 10,5 proc., maleją produkcja i eksport. Jak rząd chce temu zaradzić?
Z.Ch.: W tej chwili pracujemy nad czterema ustawami: o dofinansowaniu Banku Gospodarstwa Krajowego, o gwarancjach i bezpieczeństwie, o rekapitalizacji banków, i nad ulgą inwestycyjną dla małych i średnich przedsiębiorców. I jest piąta rzecz: uelastycznianie rynku pracy. Wiemy, jakie problemy przeżywają małe i duże przedsiębiorstwa.
A.N.Ś.: Dla tych firm, które dziś nie mogą wypłacać wynagrodzeń pracownikom, mówienie, że coś przygotujemy, to nie jest rozwiązanie. Po drugie, nie kierujmy pomocy do sektora finansowego, tylko do gospodarki. W sektorze finansowym może być nawet nadpłynność – tak mówią niektóre dane.
M.K.: Ja pytam, dlaczego Polska reaguje na kryzys inaczej niż rządy wszystkich krajów Europy, od lewicowej Hiszpanii poczynając?
Z.Ch.: A co innego robi Polska? Nasze działania są podobne do tych, które podejmuje wiele państw. Po pierwsze, polega to na wspieraniu przedsiębiorstw, po drugie – instytucji finansowych, po trzecie – chodzi o dbanie o niski deficyt budżetowy. Odsyłam do najnowszych rankingów kondycji gospodarek państw UE. Polska jest na drugim miejscu za Słowacją, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy i prognozy na najbliższe miesiące.
A.N.Ś.: Te dane nas nie powinny wpędzać w samozadowolenie. To wynika zresztą ze stanu gospodarki, którą przejęliście po nas. Teraz trzeba podjąć szybkie działania, aby wykorzystać szansę, gdy jeszcze jesteśmy rozpędzeni i pompować w gospodarkę. Niemcy wykładają 50 mld euro na infrastrukturę, Wielka Brytania 10 mld funtów na inwestycje, by tworzyć miejsca pracy.
Z.Ch.: A Polska przeznacza w tym roku 50 mld zł – czyli dwukrotnie więcej niż za rządów PiS – na inwestycje w infrastrukturę.
Czy PiS żałuje dziś, że nie weszliśmy do strefy euro? Mogliśmy uniknąć ataków na złotówkę.
A.N.Ś: Nie. Nie jesteśmy zwolennikami szybkiego wejścia do strefy euro. Gdybyśmy byli w korytarzu w czasie, kiedy zaczął się kryzys, ataki spekulacyjne mogłyby być większe.
A lewicy spieszy się do euro?
W.O.: My chcieliśmy, żeby Polska już była w strefie euro. Ale polityka PiS doprowadziła do tego, że nie jesteśmy.
S.Ż.: To błąd. Atak JP Morgan, opcje i to wszystko, co dzieje się na globalnym rynku, nie dotykałoby nas tak mocno, gdybyśmy mieli mocną walutę. Dziś powinniśmy podjąć decyzję, że wchodzimy wtedy i wtedy. Ale trzy partie są za a jedna przeciw. Druga rzecz – nasza droga w kryzysie. Swego czasu Polska zrobiła „okrągły stół", na co w Europie nikt nie wpadł. Teraz też możemy zadziwić. Pisał kiedyś Żeromski, że Polakom potrzebna jest wielka idea, bo inaczej gnuśnieją. Jaka jest realna perspektywa wejścia do euro?
Czy jest szansa, że przekonamy Europejski Bank Centralny, Komisję Europejską, żeby poluzowały kryteria i przyjęły nas na specjalnych warunkach?
W.O.: Na to nie można liczyć. Bo w czyim interesie jest to, żeby Polska szybko weszła do strefy euro?
To kiedy może to nastąpić?
W.O.: Tak jak rozmawialiśmy z premierem, jeżeli ustabilizuje się kurs złotego w pierwszym półroczu, to w drugim zaczniemy procedurę.
Czyli SLD jest w kolacji z rządem?
W.O.: W tej kwestii od początku mamy takie właśnie zdanie.
A.N.Ś.: To, jakie będą skutki wejścia do euro dla Słowacji, okaże się za kilka miesięcy.
A mówiąc o konkretach: czy rząd powinien pomóc firmom, które straciły na opcjach walutowych?
Z.Ch.: To trudna sprawa, bo to były dobrowolne umowy między firmami a bankami. To, co chce zrobić rząd, to znaleźć sposób, by udowodnić, że były to umowy, które narażały przedsiębiorstwa na straty.
Kwestionowanie tych umów może doprowadzić nas do Strasburga. Przecież można pożyczyć pieniądze w banku, a można i na wysoki procent na przykład w Providencie.
Z.Ch.: Ja widziałem te umowy. W Citibanku na przykład załącznikiem była prognoza dotycząca rynku walutowego, która mówiła, że w lutym 2009 r. euro będzie kosztować 3,35 zł. To była prognoza z sierpnia. Nie wierzę, że Citibank nie wiedział wtedy, że sytuacja gospodarcza się pogarsza.
S.Ż.: Ze wszelkich danych wynika, że te umowy wobec jednej z dyrektyw unijnych, której my niestety nie wdrożyliśmy, mogą być nieważne z mocy prawa. Trzeba firmom jak najszybciej dostarczyć pomoc prawną.
W.O.: Dla mnie ważniejsze jest to, że wielu Polaków wpadło w kłopoty związane z kredytem we frankach. Każdy myślał, że zarobi, a niestety stracił.
Jeszcze nie stracił.
W.O.: Waldemar Pawlak zapowiedział pomoc dla tych firm. Jesteśmy za tym, żeby premiera Pawlaka z zapowiedzi rozliczyć.
A.N.Ś.:Nie chodzi o to, czy pomóc tym firmom, tylko o to, jakie to ma skutki dla gospodarki. My chcemy najpierw się dowiedzieć, jaka jest skala tego problemu.
MK: W tej sprawie nie ma wielkich różnic. To jest problem na spokojniejsze czasy: jakie skutki dla gospodarki rodzi taka, a nie inna struktura banków działających w Polsce.

Więcej możesz przeczytać w 8/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.