„Włatcy móch", porównywani do kultowej kreskówki dla dorosłych „South Park", doczekali się wersji kinowej. Co prawda serial pokazywany w telewizji TV 4 zgromadził niecały milion widzów, ale nielegalnie zamieszczone w Internecie odcinki zanotowały ponad 64,5 mln wyświetleń!
„Włatcy móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły" to prawie 100 minut spazmatycznego śmiechu. Rzadko się zdarza, by serial przełożony na język kina nie tracił na atrakcyjności, ale twórcom fi lmu udało się dokonać tej trudnej sztuki i uchwycić charakterystyczny dla serii humor oraz klimat. Tym razem śledzimy losy uczniów klasy II B, którzy mają napisać wypracowanie pt. „Kim zostanę, gdy dorosnę". W tym celu udają się oni do wróżki, żeby zweryfi kować swoje wyobrażenia. Gdy dowiadują się, że ich marzenia rozminą się z rzeczywistością, postanawiają znaleźć sposób, by na zawsze zostać dziećmi. W jednym z pomysłów zakładają, że zmienią się w wampiry i zahamują swój rozwój umysłowy. Podobnie jak w serialu, tak i tu nie zabrakło aluzji do rzeczywistych postaci – w roli drugoplanowej pojawia się charakterystyczny łysy stylista z bródką. Wcześniej przez podobne zabiegi twórcy serii ściągnęli na siebie gniew braci Mroczków – zobaczyli oni odcinek, w którym Czesio z kumplami rezygnują z podboju Berlina, aby ratować świat przed bliźniakami Mrok. W fi lmie zaserwowano jeszcze więcej niż w serialu wątków z wackami w tle i nowatorskich wulgaryzmów. Sztywniakom stanowczo odradzamy!|
Robert Leszczyński
„Włatcy móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły", reż. Bartosz Kędzierski
Amerykański do szpiku kości Tom Cruise zagrał dobrego nazistę. Najsłynniejszy scjentolog wcielił się w postać Clausa von Stau? enberga, niemieckiego bohatera narodowego, który 20 lipca 1944 r. w Wilczym Szańcu pod Kostrzynem próbował zabić Hitlera. Jak powszechnie wiadomo, zamach się nie powiódł. Niemcy byli oburzeni tym, że to Cruise zagrał głównego bohatera – twierdzili, że to tak, jakby Judasz grał Jezusa. W Berlinie wisiały sztandary z napisem „Cruise Verboten" (Cruise zakazany), a Ministerstwo Obrony zapowiedziało, że ekipa nie dostanie zgody na kręcenie w miejscach historycznych. Niestety, produkcja doszła do skutku. Niestety – bo „Walkiria" to sztampowy hollywoodzki fi lm o superbohaterze bez skazy. Jego twórcy zapomnieli o mniej chlubnych motywacjach Stau? enberga – zaczął działać, kiedy już wiedziano, że Trzecia Rzesza chyli się ku upadkowi. W fi lmie nie pokazano, że ów „bohater" zgadzał się z ideologią Hitlera (był skrajnym nacjonalistą), że nie znosił Polaków – w liście do żony pisał, iż to motłoch, który „dobrze się czuje tylko pod batem". Powstał fi lm akcji, który nie trzyma w napięciu. Na dodatek nie pokazuje jakichkolwiek motywacji spiskowców ani nie tłumaczy, jak doszło do przemiany.
Iga Nyc
„Włatcy móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły" to prawie 100 minut spazmatycznego śmiechu. Rzadko się zdarza, by serial przełożony na język kina nie tracił na atrakcyjności, ale twórcom fi lmu udało się dokonać tej trudnej sztuki i uchwycić charakterystyczny dla serii humor oraz klimat. Tym razem śledzimy losy uczniów klasy II B, którzy mają napisać wypracowanie pt. „Kim zostanę, gdy dorosnę". W tym celu udają się oni do wróżki, żeby zweryfi kować swoje wyobrażenia. Gdy dowiadują się, że ich marzenia rozminą się z rzeczywistością, postanawiają znaleźć sposób, by na zawsze zostać dziećmi. W jednym z pomysłów zakładają, że zmienią się w wampiry i zahamują swój rozwój umysłowy. Podobnie jak w serialu, tak i tu nie zabrakło aluzji do rzeczywistych postaci – w roli drugoplanowej pojawia się charakterystyczny łysy stylista z bródką. Wcześniej przez podobne zabiegi twórcy serii ściągnęli na siebie gniew braci Mroczków – zobaczyli oni odcinek, w którym Czesio z kumplami rezygnują z podboju Berlina, aby ratować świat przed bliźniakami Mrok. W fi lmie zaserwowano jeszcze więcej niż w serialu wątków z wackami w tle i nowatorskich wulgaryzmów. Sztywniakom stanowczo odradzamy!|
Robert Leszczyński
„Włatcy móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły", reż. Bartosz Kędzierski
Amerykański do szpiku kości Tom Cruise zagrał dobrego nazistę. Najsłynniejszy scjentolog wcielił się w postać Clausa von Stau? enberga, niemieckiego bohatera narodowego, który 20 lipca 1944 r. w Wilczym Szańcu pod Kostrzynem próbował zabić Hitlera. Jak powszechnie wiadomo, zamach się nie powiódł. Niemcy byli oburzeni tym, że to Cruise zagrał głównego bohatera – twierdzili, że to tak, jakby Judasz grał Jezusa. W Berlinie wisiały sztandary z napisem „Cruise Verboten" (Cruise zakazany), a Ministerstwo Obrony zapowiedziało, że ekipa nie dostanie zgody na kręcenie w miejscach historycznych. Niestety, produkcja doszła do skutku. Niestety – bo „Walkiria" to sztampowy hollywoodzki fi lm o superbohaterze bez skazy. Jego twórcy zapomnieli o mniej chlubnych motywacjach Stau? enberga – zaczął działać, kiedy już wiedziano, że Trzecia Rzesza chyli się ku upadkowi. W fi lmie nie pokazano, że ów „bohater" zgadzał się z ideologią Hitlera (był skrajnym nacjonalistą), że nie znosił Polaków – w liście do żony pisał, iż to motłoch, który „dobrze się czuje tylko pod batem". Powstał fi lm akcji, który nie trzyma w napięciu. Na dodatek nie pokazuje jakichkolwiek motywacji spiskowców ani nie tłumaczy, jak doszło do przemiany.
Iga Nyc
"Walkiria", reż. Bryan Singer
Więcej możesz przeczytać w 8/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.