Gruchnęła tragiczna wieść, że w ramach oszczędności zmniejszane będą płace dziennikarzy Superwiochy. Niesamowite! To oni tam w ogóle dostają jakieś pieniądze? Toż równie dobrze można by płacić przydrożnym kamieniom.
Jarosław Kaczyński ostatnio ogłasza nieustannie, że doktryną PiS jest pokój. Ma PO swoją miłość, ma PiS swój pokój. Miłość kontra pokój – zarysował nawet oś politycznego konfliktu prezes PiS i szczerze mówiąc, jakoś zbyt pokojowo to nie zabrzmiało. Z dzieciństwa pamiętamy zresztą, że walka o pokój doprowadziła do wyścigu zbrojeń i paru wojen. I ciągle pokazywali defilady w telewizji.
Tak w ogóle ciekawe, skąd się ten pokój wziął, bo on bardziej do Breżniewa pasuje niż do Kaczyńskiego. Pewnikiem jakiś Bielan albo inny Kamiński stwierdził, że naród ma dość konfliktów, a hipisowskie klimaty są teraz trendy. Tak się zresztą doskonale składa, że PEACE ma wyrąbistą nazwę do walki o pokój. Natomiast Platforma Obywatelska bardziej niż z miłością kojarzy się z szybkim, nawet za szybkim numerkiem. – Jak to, już PO wszystkim?
Prezes PEACE spotkał się z guru miłości, czyli premierem. Ani się nie całowali, ani nie palili trawki, ani nie grali na gitarach. Rozmawiali o kryzysie. Ciekawe, czy doszli do dość oczywistego wniosku, że ich wpływ na sytuację gospodarczą jest mniejszy niż oddziaływanie dezodorantu Dody na grubość pokrywy śnieżnej Antarktydy?
Zdaje się, że SLD dogadał się z PO w sprawie ustawy medialnej. Z satysfakcją odnotowujemy, że w negocjacjach tych kluczową rolę odegrał Jerzy Szmajdziński – facet, który w Sevres powinien być wyeksponowany jako wzór aparatczyka. W związku z tym jak mało kto nadaje się do decydowania o kształcie mediów publicznych.
Szmajdziński jest zresztą człowiekiem wielu talentów. Stworzył na przykład słowo „nierealizowalny", którego często w ostatnich dniach używał. W praktyce ten neologizm można wykorzystać na przykład tak: „Towarzyszu, może pójdziemy do łóżka?". „Chwilowo, towarzyszko, jest to absolutnie nierealizowalne."
Z przykrością stwierdzamy, że z oficjalnej strony internetowej grupy Kajax – przygrywającej na weselach i innych potańcówkach – wyparowały utwory wyśpiewywane przez Piotra Jagiełłę. Wokalista ów (i gitarzysta) jest obecnie, jak wiadomo, dyrektorem TVP Warszawa. W imieniu wszystkich fanów Kajaksu żądamy: oddajcie nam piosenki Piotrka!
Niemcy sponiewierali Jana Marię Władysława Rokitę, a nawet zakuli go w kajdany. Współczujemy, oczywiście, ale musimy przyznać, że zdziwił nas ton głosu, jakim premier z Krakowa wykrzykiwał swój protest. Szczerze mówiąc, z początku sądziliśmy, że to piszczała Nelli.
To jednak chamstwo. Jak trzeba wywalić Dorna albo ryknąć w Sejmie „Targowica!", to wtedy Jurgiel czy Suski są potrzebni. Ale kiedy potrzeba kogoś na plakat, żeby naród zobaczył i podziwiał, to się wtedy tę krew z krwi i kość z kości PEACE-u wycina i robi miejsce dla jakichś zwiewnych istotek, jakichś kobitek o podejrzanych nazwiskach z myślnikami. Żeby chociaż Edgara wzięli, najwierniejszego z wiernych! Też nie. To ma być PEACE? Może jeszcze ogolicie wąsy Putrze?!
Wszyscy podziwiają prezesa PEACE, który w kolejnych telewizjach jest milutki, spokojniutki i w ogóle nie kąsa, i się nie obraża. Nawet jak go dźgają kijem. Cóż, jak to mówią, zemsta jest rozkoszą bogów. I Kaczorów. Na razie jednak prezes PEACE musi być rozczarowany, jeśli nie wściekły. Tyle zachodu, żeby pokazać, że się jest kimś innym, niż jest, a w efekcie notowania podskoczyły o 1 procent. I tak dziwne, że ktokolwiek dał się na tę szopkę nabrać.
My zaś chcielibyśmy zauważyć, że jedyną naprawdę godną podziwu rzeczą w PEACE była autentyczność. A teraz dołączył do licznej rzeszy stworów przywdziewających maski i udających orgazmy.
Jarosław Kaczyński ostatnio ogłasza nieustannie, że doktryną PiS jest pokój. Ma PO swoją miłość, ma PiS swój pokój. Miłość kontra pokój – zarysował nawet oś politycznego konfliktu prezes PiS i szczerze mówiąc, jakoś zbyt pokojowo to nie zabrzmiało. Z dzieciństwa pamiętamy zresztą, że walka o pokój doprowadziła do wyścigu zbrojeń i paru wojen. I ciągle pokazywali defilady w telewizji.
Tak w ogóle ciekawe, skąd się ten pokój wziął, bo on bardziej do Breżniewa pasuje niż do Kaczyńskiego. Pewnikiem jakiś Bielan albo inny Kamiński stwierdził, że naród ma dość konfliktów, a hipisowskie klimaty są teraz trendy. Tak się zresztą doskonale składa, że PEACE ma wyrąbistą nazwę do walki o pokój. Natomiast Platforma Obywatelska bardziej niż z miłością kojarzy się z szybkim, nawet za szybkim numerkiem. – Jak to, już PO wszystkim?
Prezes PEACE spotkał się z guru miłości, czyli premierem. Ani się nie całowali, ani nie palili trawki, ani nie grali na gitarach. Rozmawiali o kryzysie. Ciekawe, czy doszli do dość oczywistego wniosku, że ich wpływ na sytuację gospodarczą jest mniejszy niż oddziaływanie dezodorantu Dody na grubość pokrywy śnieżnej Antarktydy?
Zdaje się, że SLD dogadał się z PO w sprawie ustawy medialnej. Z satysfakcją odnotowujemy, że w negocjacjach tych kluczową rolę odegrał Jerzy Szmajdziński – facet, który w Sevres powinien być wyeksponowany jako wzór aparatczyka. W związku z tym jak mało kto nadaje się do decydowania o kształcie mediów publicznych.
Szmajdziński jest zresztą człowiekiem wielu talentów. Stworzył na przykład słowo „nierealizowalny", którego często w ostatnich dniach używał. W praktyce ten neologizm można wykorzystać na przykład tak: „Towarzyszu, może pójdziemy do łóżka?". „Chwilowo, towarzyszko, jest to absolutnie nierealizowalne."
Z przykrością stwierdzamy, że z oficjalnej strony internetowej grupy Kajax – przygrywającej na weselach i innych potańcówkach – wyparowały utwory wyśpiewywane przez Piotra Jagiełłę. Wokalista ów (i gitarzysta) jest obecnie, jak wiadomo, dyrektorem TVP Warszawa. W imieniu wszystkich fanów Kajaksu żądamy: oddajcie nam piosenki Piotrka!
Niemcy sponiewierali Jana Marię Władysława Rokitę, a nawet zakuli go w kajdany. Współczujemy, oczywiście, ale musimy przyznać, że zdziwił nas ton głosu, jakim premier z Krakowa wykrzykiwał swój protest. Szczerze mówiąc, z początku sądziliśmy, że to piszczała Nelli.
To jednak chamstwo. Jak trzeba wywalić Dorna albo ryknąć w Sejmie „Targowica!", to wtedy Jurgiel czy Suski są potrzebni. Ale kiedy potrzeba kogoś na plakat, żeby naród zobaczył i podziwiał, to się wtedy tę krew z krwi i kość z kości PEACE-u wycina i robi miejsce dla jakichś zwiewnych istotek, jakichś kobitek o podejrzanych nazwiskach z myślnikami. Żeby chociaż Edgara wzięli, najwierniejszego z wiernych! Też nie. To ma być PEACE? Może jeszcze ogolicie wąsy Putrze?!
Wszyscy podziwiają prezesa PEACE, który w kolejnych telewizjach jest milutki, spokojniutki i w ogóle nie kąsa, i się nie obraża. Nawet jak go dźgają kijem. Cóż, jak to mówią, zemsta jest rozkoszą bogów. I Kaczorów. Na razie jednak prezes PEACE musi być rozczarowany, jeśli nie wściekły. Tyle zachodu, żeby pokazać, że się jest kimś innym, niż jest, a w efekcie notowania podskoczyły o 1 procent. I tak dziwne, że ktokolwiek dał się na tę szopkę nabrać.
My zaś chcielibyśmy zauważyć, że jedyną naprawdę godną podziwu rzeczą w PEACE była autentyczność. A teraz dołączył do licznej rzeszy stworów przywdziewających maski i udających orgazmy.
Więcej możesz przeczytać w 8/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.