Andrzej Olechowski: To jest pytanie do psychologa i do seksuologa. Nie sądzę, żeby odsetek problemów tego typu wśród polityków był wyższy niż w innych środowiskach. Po prostu, jak się wyda, to jest o tym głośniej.
A może mężczyznom się wydaje, że razem z gabinetem na najwyższym piętrze dostają bezkarność?
Może w Libii. W demokracjach tak nie jest, bo reflektor mediów jest wszędzie obecny. Zwłaszcza że zazwyczaj oznacza to zaprzeczanie rzeczom, które się mówiło wcześniej. Przeważnie politycy wypowiadają się na temat moralności, wartości religijnych i rodzinnych. Potem jest szczególnie głupio. Zawsze w takich przypadkach przypomina mi się historia polityka południowoamerykańskiego, który miał przesłanie na temat wartości rodzinnych. Potem wykryto jego nieślubne dziecko, więc zmienił hasło wyborcze na: „Głosuj na mnie, mogę być twoim ojcem".
Akurat Strauss-Kahn mówił otwarcie, że lubi kobiety.
Możemy sobie o nim swobodnie rozmawiać, dlatego że jego adwokat nie zaprzecza, że doszło do kontaktów seksualnych. Inna kwestia, czy były gwałtowne. W przeciwnym wypadku byśmy nie mówili. Podoba mi się ustawodawstwo francuskie, które bardzo wzmacnia założenie niewinności, dopóki ktoś nie został skazany. Prawo na przykład zakazuje fotografowania w takich sytuacjach człowieka w kajdankach. A my w Polsce zazwyczaj galopujemy od razu z oskarżeniem, bo wydaje nam się, że ci na górze to się dopiero urządzają.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.