Orzecznictwo Trybunału w Strasburgu nie różnicuje więzi o charakterze rodzinnym ze względu na orientację seksualną. Ważne jest, by więź była trwała, realna i stanowiła wyraz „wielorakiego i szczerego oddania". Znam wiele relacji homoseksualnych, które połączone są taką więzią, i wiele relacji heteroseksualnych, których istotą jest wzajemna niechęć, nienawiść i wrogość (co odbija się na wychowaniu dziecka).
Przeciwnicy adopcji dzieci przez homoseksualistów twierdzą, że wychowane przez dwie „matki" lub dwóch „ojców” dziecko nie będzie miało zróżnicowanych wzorów, których naśladownictwo powoduje, że dziecko staje się pełnym człowiekiem. Ale przecież gdy dziecko jest wychowywane przez jednego rodzica (z reguły przez matkę), też takich wzorców nie ma. Wystarczy jednak, by dziecko rozejrzało się dokoła (poprzebywało z przyjaciółmi domu, z dziadkami, ciotkami, wujami), a wzorców zachowań płci odmiennej znajdzie się mnóstwo. Dzieci poza tym coraz szybciej i chętniej przyswajają wzorce zachowań nie z domu (bo tam najczęściej nikogo nie ma), ale z internetu, a więc umiejętność przyswajania wzorców płci mniej zależy od rodzaju rodziny, a w większym stopniu od mocy komputera.
Mówi się też, że homoseksualiści wychowają homoseksualistów. Ale – po pierwsze – to nieprawda, bo większość homoseksualistów została wychowana przez rodziny heteroseksualne, po drugie – cóż w tym złego, że ktoś jest homoseksualistą? Osobiście wolę szczęśliwych homoseksualistów niż panów w typie macho, „przygodnych" tatusiów, agresywnych kibiców czy cynicznych polityków – choć wszyscy oni tworzą bardzo, bardzo heteroseksualne wzory. Problem z homoseksualistami polega chyba wyłącznie na tym, że ich styl bycia zagraża białej rasie, patriarchalnemu społeczeństwu, machismo i w pewnym sensie Kościołowi, bo gdyby homoseksualizm nie budził społecznych kontrowersji, to młodzi chłopcy o skłonnościach odmiennych od powszechnie uznawanych przedkładaliby go nad życie klasztorne, które dla wielu jest skrytym przed opinią publiczną azylem odmienności seksualnej.
Twierdzi się też, że dzieci w homoseksualnych rodzinach mogą być bardziej narażone na zachowania pedofilskie. Rzadko jednak słychać o pedofilskich homoseksualistach. Pedofilami są najczęściej heteroseksualiści, a ich ofiarami dziewczynki. Może więc homoseksualiści zagrażają zdrowej rodzinie przez promocję promiskuityzmu? Ale – jak pokazuje nam historia – nie ma większego, choć ukrytego promiskuityzmu niż w obrębie tak zwanej patriarchalnej i świętej rodziny ( jej zwolennicy często się rozwodzą, mają kochanki i korzystają z agencji towarzyskich).
Jednak nasi homoseksualiści nie domagają się nawet prawa do adopcji dzieci. Składając na ręce SLD projekt ustawy o związkach partnerskich, chcą wyłącznie normalności i równości praw. Bo czują się dyskryminowani i wykluczeni jako obywatele. Czy demokratyczne społeczeństwo i aż dwóch ministrów: „do spraw dyskryminacji" i „wykluczenia”, nie powinno im jak najszybciej pomóc?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.