I chciałem publicznie przeprosić za moje niegodne komentarze na Facebooku, z których mogło wynikać, że mam coś do poczucia humoru pana prezydenta. Byłem pijany. Chory. Pobili mnie siepacze Joachima Brudzińskiego. Spryskali mnie helem. Ktoś mi się włamał na konto i za mnie napisał. Proszę, uwierzcie! Kaszaloty, bigosowanie, baby w jaskini albo w chałupie, czy gdzie tam babska mają siedzieć, są nieprawdopodobnie zabawne i urocze! No i to z całowaniem w rękę, że od czegoś trzeba zacząć. O jejku, aż przestałem pisać, tak mną serdeczny śmiech zatrząsł. Ten cały Woody Allen, zamiast przyjeżdżać do Katowic, żeby pograć na klarnecie, powinien pruć do Belwederu na szkolenia.
Zwracam się szczególnie pokornie do sympatycznych niewątpliwie czytelników z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do tych samych, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo i zagrożenie własnego życia, w brawurowy sposób o szóstej nad ranem wtargnęli do siedziby terrorystycznej jaczejki. Pochwycili w niej 25-latka, autora internetowej strony Antykomor.pl, na której obrażał swymi zupełnie nieśmiesznymi żartami i kolażami pana prezydenta. Przeszukali piwnicę, skonfiskowali laptopa i okazali głęboki humanizm, gdyż przecież mogli potraktować typa jak amerykańscy komandosi Osamę. Autor chyba to docenił, bo stronę natychmiast usunął. A my, porządni obywatele, dowiedzieliśmy się o niej, gdyż wcześniej wskutek złowrogiej konspiracji nikt o niej nie słyszał.
Wykrzywiam również twarz w przymilnym uśmiechu, który ślę prokuratorom tak mądrym w swej mądrości, rozumiejącej prawdziwe zagrożenia państwa polskiego. Wszak to oni, dbając o nasze bezpieczeństwo (wewnętrzne, zewnętrzne, kosmicznego nie wyłączając), ABW na terrorystę posłali. Tu podpowiedź od lojalnego obywatela: uważam, że temu Górskiemu, kabareciarzowi, pożal się Boże, Robert ma na imię, co to z pana premiera się naśmiewał, chłopcy z ABW też powinni złożyć wizytę o świcie. I kontrolnie raz czy dwa pałą go, panie władzo. No bo jakże to tak? Aha, ten Sekielski z telewizji zrobił taki film wredotę o panu premierze, też by mu się pobudka przydała. Mazurek i Zalewski! Przecież to do niczego niepodobne, żeby w nowoczesnej demokracji, jaką jest Polska, takie paszkwile na władzę pisać! W razie czego służę adresem Zalewskiego i w osobistej rozmowie chętnie wyjaśnię, dokąd kierować się z windy, bo to wcale nie takie oczywiste i funkcjonariusze mogliby się pogubić jak w 1980 r. Amerykanie pod Teheranem w czasie próby odbicia zakładników. A redakcję „Rzeczpospolitej" dałoby się wreszcie zamknąć? Przecież to gorsze niż Al-Dżazira, co oni tam wypisują.
Dobrze, za pana prezydenta już przeprosiłem, teraz czas na pana premiera. Moja wcześniejsza krytyka to był taki nieudany żart, nikt tego nie zrozumiał, nie dziwota, no bo nie każdy rodzi się z poczuciem humoru pana prezydenta. Ale proszę wierzyć na słowo, żartowałem. Tak naprawdę chciałem napisać coś ą la politycy Platformy: że moje kilkumiesięczne dziecko, którego nie mam, ale gdybym miał, na pewno by przestawało płakać i uśmiechało się do telewizora, widząc w nim Donalda Tuska. Albo że geniusz premiera bije Mojżesza, a równa się z nim tylko Piłsudski, czy też może na odwrót, nie bądźmy zanadto drobiazgowi.
Muszę to wyjaśnić, bo spłacam kredyt mieszkaniowy, wiadomo jak frank szwajcarski poszedł w górę, i nie chciałbym się wpędzić w dodatkowe koszta, jakimi jest mandat. Na przykład za to, że „w miejscu publicznym okazałem lekceważenie konstytucyjnym organom RP poprzez wykrzykiwanie haseł z użyciem słów nieprzyzwoitych", jak ci kibole, co w Białymstoku pod urzędem wojewódzkim krzyczeli: „Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole”. Mam również nadzieję, że przedawnieniu uległo to, iż wraz z kolegami skandowałem w 1988 r. „znajdzie się pała na dupę generała!”. W razie czego chętnie udostępnię prokuraturze nazwiska tych kolegów, którzy sprowokowali mnie do niemądrych okrzyków, ja osobiście byłem święcie przekonany, że chodzi o Pinocheta.
Swoją drogą, jeśli za „matoła" jest pięć stów, to pewnie Stefan Niesiołowski płaci miesięcznie ze sto tysięcy. Chociaż nie, on korzysta po prostu z wolności słowa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.