Wstęp dedykuję wszystkim, którzy interesują się drogą powrotu znanego żartownisia, posła Węgrzyna, na listy wyborcze PO. Powiedział on ostatnio, że jeśli się na nie nie dostanie, to będzie znaczyło, że w Platformie zwyciężyło lobby homoseksualne. Popiera go w tych staraniach, nieśmiało, ale jednak, poseł Gowin, który jest posłem wykształconym i, jak mniemam, tolerancyjnym. Podejrzewam, że został namówiony do tego poparcia przez swojego nowego sąsiada z Sejmu – posła Arłukowicza zajmującego się wykluczonymi. Ostrzegam obu panów, że popieranie wykluczonego posła Węgrzyna to nie jest dobry pomysł, ponieważ ten z kolei tłumaczy, że to, co kiedyś powiedział, to był głupi żart. Na szczęście większość uważa, że było to potwierdzenie faktu, iż w ogóle nie powinien wypowiadać się publicznie. Milczący posłowie nie są nam, wyborcom, potrzebni.
Zafrapował mnie fragment wywiadu, który usłyszałem w radiu Tok FM. Nie znam nazwiska redaktora, który się wypowiadał, ale zrozumiałem, że jest to dziennikarz śledczy z jakiejś gazety. Zostałem przez niego powiadomiony, że sławny pan Staruch z Warszawy w czasie swojej akcji w Bydgoszczy nie tylko był policjantem w przebraniu kibica, ale dodatkowo na polecenie policji wszczął awanturę w Bydgoszczy. Redaktor, o którym opowiadam, jest przekonany, że bydgoskie zajścia to prowokacja policji, która wykorzystała swojego człowieka jako narzędzie. Według tej spiskowej teorii logika wydarzeń jest następująca. Pan Staruch przez nowoczesne elektroniczne „ucho" otrzymuje rozkaz (pewnie z Warszawy) do wybiegnięcia na płytę stadionu razem z tysiącem innych przebranych za kibiców policjantów. Po nich na płytę w zwartym szyku wybiegają oddziały policyjne, które nie interweniują, ponieważ nie chcą bić i łapać swoich kolegów. W konsekwencji spowoduje to w przyszłości powrót policjantów na stadiony, bo są oni też kibicami i wolą oglądać mecze z trybun, niż siedzieć przy armatkach wodnych czy też innych wyposażeniach.
Nasze tajne służby zatrzymały rozwój biznesu w najbogatszej gminie w Polsce, a szefową zamknęły za zyskowny handel gruntami. Mamy nadzieję, że ten uszczerbek personalny w urzędzie gminy nie spowoduje jej upadku, a gmina wzbogaci się o pieniądze zatrzymanej i może podzieli się w ramach wyrównywania szans z innymi gminami.
Na zakończenie, żeby było weselej, przekazuję do państwa wiadomości żart, który opowiedziałem naczelnemu. Do kiosku z goframi podchodzi dobrze zbudowany mężczyzna, dość krótko ostrzyżony i mówi: – Pani da gofera. Sprzedawczyni: – Nie mówi się gofera, tylko gofra. Mężczyzna: – Nie pouczaj, tylko smaruj dżemorem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.