– Zacznijmy od tego, że opowieści o mojej nominacji to przecieki – mówi Gliński. – Już od pewnego czasu trwają rozmowy z różnymi osobami. Część z nich na różnych etapach z różnych powodów odpadła lub zrezygnowała. A rozmowy trwają nadal. Tych konsultacji jest naprawdę dużo.
Nie wiem, czy nie za dużo. Jaki teatr zamierza stworzyć Gliński, jeżeli zostanie dyrektorem Powszechnego? – Ważne jest dla mnie to, że ten teatr znajduje się po prawej stronie Wisły. Jest jedynym dużym publicznym teatrem na Pradze i powinien szukać osobowości właśnie w kontekście praskim. Zarówno jeśli chodzi o pozycje repertuarowe, jak i widza stamtąd. Praga jest fascynującym miejscem. Pochodzę z Pragi, tam się urodziłem. Mój dziadek miał przed wojną fabrykę na Radzymińskiej. Mieszkałem na Stalowej,ale wychowałem się w inteligenckiej części Pragi, czyli na Saskiej Kępie, gdzie mieszkali Agnieszka Osiecka i Miron Białoszewski. Chciałbym, żeby oboje zaistnieli w Teatrze Powszechnym. Jednak Praga to również największe blokowiska Warszawy: Bródno i Gocław. Fascynuje mnie np. „Tango" Mrożka, które rozgrywa się w bloku. Tam klasyczny inteligent, który najczęściej mieszka w blokach, zderza się z Edkiem. Fascynującym miejscem, które znałem od podszewki, był Stadion Dziesięciolecia, potem Jarmark Europa. Moim największym marzeniem jest, żeby do Powszechnego przychodzili kibole po meczu. Właśnie do teatru, zamiast robić zadymy na ulicach. Jak ich przyciągnąć? Mam pewne pomysły – tłumaczy reżyser.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.