Przez cztery minuty obserwowałem niezwykłe zjawisko. Moja mama na przemian wypowiadała słowa: „O cholera… okropne… piękne… niesamowite… fajne!.. haha!… straszny on jest… o Jezu… te miny… okropny… wspaniały". Dodatkowo charakterystycznie kiwała głową, jak czynią fani muzyki ekstremalnej. Musiałem jej wyjaśnić, że Nergal to pseudonim, że facet nie zjada kotów, jest ateistą, a więc i satanistą raczej być nie może. Komiks na jawie. Wtedy moja staruszka zapytała: „Dlaczego oni, cholera, takich rzeczy nie pokazują w telewizji, tylko te gnioty? Ludzie powinni znać takie rzeczy, a oni w kółko puszczają jakieś nic niewarte głupoty”. Przysięgam, że w niczym jej nie inspirowałem. Tymczasem ona mnie zainspirowała bardzo.
Jakieś dwa miesiące wcześniej kupiłem jej iPhone’a. Stara wysłużona komórka padła, a kobieta wiekowa i samotna, więc natychmiastowy kontakt ze światem jest jej niezbędny. Najbliższym, którzy mnie pytali z rozbawieniem, dlaczego iPhone, wyjaśniłem, że zawsze jak się widzimy, zagląda do mojej komórki i pyta: „Co ty tam robisz?". Skoro taka ciekawska, to postanowiłem jej sprawić taki sam aparat. Bo dlaczego nie?
Gdy go dostała – świat się odmienił. Jeszcze tego samego dnia otrzymałem od niej esa, godzinę później fotkę. Po kilku dniach śmigała po internecie, na jej prośbę zalogowałem jej na stałe kilka stron. Interesowały ją ważne portale informacyjne, WWW niektórych dzienników, „Wprost", TVN 24 i paru serwisów plotkarskich. Dwa dni temu zapytała, co robią na moim ekranie te kolorowe ikonki. Obiecałem, że w wolnej chwili opowiem jej to i owo i dokonamy kolejnych instalacji. I że może nakręci i zmontuje film.
Ona, która nie miała styczności z komputerem, weszła z tupetem w wirtualny świat i chce w nim gmerać więcej, bardziej, częściej i głębiej. I co najważniejsze: z kobiety rozwiązującej krzyżówki zmieniła się w kobietę uśmiechniętą, objawiającą diabelski błysk w oku, nienarzekającą już tak bardzo na choroby. Cud jak w Lourdes.
Zjawisko zwane Uniwersytetem Trzeciego Wieku jest fenomenem w skali światowej. Wymyślono je w latach 70. ubiegłego stulecia. Ludzie w podeszłym wieku nagle dostają młodzieńczego kopa, stają się witalni, potrzebni, rzucają melancholię w kąt i skaczą w wir walki o wiedzę. Zaczynają demonstrować własną przydatność, niekiedy fizycznie, wybiegają z domów, biorą lekcje tańca, historii, ekonomii i gotowania (choć tego ostatniego akurat częściej uczą sami). Po sześćdziesiątce odkrywają, że świat jest wart eksploracji bez końca.
Dziś, gdy cywilizacja przyspieszyła i przechodzi wielkie rewolucje co kilka lat, można się poczuć starym i nieprzydatnym w stosunkowo młodym wieku. Niejeden czterdziestolatek wymięka, kiedy dostrzega, jaką wiedzą dysponuje jego nastoletnie dziecko i z jaką sprawnością porusza się po współczesnym świecie. Można zostać gasnącą świecą jeszcze przed emeryturą.
Kilka miesięcy temu, gdy szykowałem się do pierwszego od lat koncertu, moja mamau (tak na nią mówię) zapytała, czy nie mogłaby przyjść. Powiedziałem jej prawdę: na takim koncercie widownia stoi, a ona chodzi o kuli. Tłum faluje i ktoś taki nie utrzyma się na nogach. Nie wytrzyma także z tego względu, że zabawa trwa ponad dwie godziny i jest to hałas jak z silnika wielkiego boeinga tuż koło ucha. Wtedy żona mi podpowiedziała: zagraj dla nich specjalny koncert, dla tych wszystkich starych babć, staruszków, inwalidów. Zagrajcie akustycznie, bez młodzieży, pogadajcie z nimi, zróbcie im zabawę, na jaką już by nigdy nie poszli, bo koncertów z myślą o nich się nie robi.
Jesienią ruszymy z koncertami „Si senior!" dla staruszków. Odbędą się w całej Polsce. Będą darmowe dla widzów, a artyści zagrają za friko. Wystąpią różni znakomici wykonawcy, za co z góry pięknie dziękuję. Tak, moi drodzy, staniemy się częścią Uniwersytetów Trzeciego Wieku, bo jesteśmy im to winni.
Albiśka, szykuj sukienkę!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.