Największy polski gang terroryzuje stolicę Czech
Mafia pruszkowska została rozbita, ale tylko w Polsce. Nadal działa międzynarodowa siatka "Pruszkowa" stworzona przez nieżyjącego już Jeremiasza Barańskiego (Baraninę) oraz Riccarda Fanchiniego (Mariana Kozinę), przebywającego obecnie w areszcie domowym w Belgii. Centrum zarządzania "Pruszkowa" jest dziś Praga, stolica Czech. Na stałe rezyduje tam co najmniej dwustu członków najbardziej znanego polskiego gangu. To czeski "Pruszków" kontroluje ponad połowę rynku narkotykowego w Czechach oraz sąsiednich krajach - Słowacji, Austrii, na Węgrzech, a także w Rumunii.
Od ponad roku Czechy są też miejscem schronienia poszukiwanych listami gończymi bossów "Pruszkowa", którym udało się schować podczas wielkiej obławy na ten gang, przeprowadzonej w 1999 r. - Czescy gangsterzy, związani liczonymi w milionach dolarów interesami z "Pruszkowem", głównie handlem bronią i narkotykami, pomogli znaleźć schronienie kilkudziesięciu członkom polskiej mafii - mówi Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. Polscy policjanci są przekonani, że w Czechach ukrywa się Ryszard Niemczyk, zabójca Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga), który uciekł z więzienia w Wadowicach. - Poradziliśmy sobie z gangsterami z Rosji i byłej Jugosławii, a z polskimi do dziś nam się to nie udaje. Chyba dlatego, że mają dobrze zakonspirowane i zorganizowane struktury, tworzone zresztą od lat - mówi "Wprost" Daniel Maca, szef policji w praskiej dzielnicy Hole�sovice.
Siatka Baraniny
Gdy Jeremiasz Barański był rezydentem "Pruszkowa" na Europę (a faktycznie szefem tego gangu), zorganizował jego filie w kilkudziesięciu miastach Europy, m.in. w Pradze, Budapeszcie, Wiedniu, Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Düsseldorfie, Stuttgarcie, Linzu, Rotterdamie, Antwerpii, Nicei, Bordeaux, Kopenhadze, Sztokholmie czy Malmö. "Pruszków" podporządkował też sobie co najmniej sześć lokalnych gangów (głównie ze Śląska), które opanowały tzw. trójkąt wiedeński, czyli tereny u zbiegu granic Słowacji, Austrii i Węgier. Czechy stały się strategicznym obszarem działania największego polskiego gangu już w połowie lat 90., kiedy jeden z jego bossów, Andrzej Kolikowski (Pershing), nielegalnie sprowadził z tego kraju warte ponad 5 mln dolarów urządzenia do tłoczenia płyt kompaktowych. Partnerem "Pruszkowa" w interesach był m.in. Petr K., używający pseudonimów Szpaczek, Petr lub Czech. Zbiegł on do Polski, gdy zaczęła go ścigać czeska policja. Polscy gangsterzy dali mu schronienie i uczynili łącznikiem na Czechy, Słowację i Węgry. Polska policja złapała Petra K. w ubiegłym roku w Krakowie.
Dzięki urządzeniom, które załatwili czescy wspólnicy, "Pruszków" rozkręcił w Polsce produkcję i sprzedaż płyt z muzyką
disco polo (sam Pershing był właścicielem dwóch legalnych tłoczni). Rozbudowywana stale rezydentura w Czechach umożliwiła "Pruszkowowi" zaopatrywanie się w broń i materiały wybuchowe (głównie semtex). Potem, w 2000 r., polscy gangsterzy zaczęli sobie podporządkowywać swoich czeskich partnerów (takimi samymi metodami jak w Polsce - zamachami bombowymi, strzelaniem do opornych, uprowadzaniem członków rodzin). - Obecnie polscy przestępcy próbują przejąć kontrolę nad najważniejszymi dzielnicami stolicy Czech. Tylko w moim rejonie działa kilka świetnie zorganizowanych brygad liczących 15--20 osób - mówi kapitan Daniel Maca. W Hole�sovicach zajmują się przede wszystkim ściąganiem haraczy od restauratorów i właścicieli sklepów.
W dzielnicach Bubene�c, Troja i Karlín "Pruszków" ściąga haracze od większości właścicieli kasyn, dyskotek i pubów. Na Starym Mieście, Smíchovie i Malej Stranie pobiera z kolei haracze od właścicieli drogich restauracji. Nieoficjalnie wiadomo, że polscy bandyci próbowali wymuszać haracze nawet w najdroższych i słynnych na całym świecie lokalach, na przykład U Kalicha czy U Fleku. Gdy reporterzy "Wprost" pytali restauratorów, dlaczego nie zgłaszają tego policji, ci odpowiadali, że się boją, bo opornym porywano dzieci albo podpalano samochody i domy. Major Jir�í Vokus z Prezydium Czeskiej Policji (odpowiednik polskiej Komendy Głównej Policji) potwierdza, że zgłoszenia wymuszeń haraczu można policzyć na palcach jednej ręki.
Zarząd Pragi
Kontrolę nad działającymi pod szyldem "Pruszkowa" polskimi grupami przestępczymi sprawuje tzw. zarząd Pragi. W jego skład wchodzi sześć osób. Szefem zarządu jest Piotr W., pseudonim Strażak, który kilka lat temu był jednym z przywódców śląskiej odnogi "Pruszkowa". Czterej pozostali członkowie zarządu są odpowiedzialni za poszczególne dzielnice i przestępcze branże. Czeskim "Pruszkowem" tak naprawdę kierują jednak siedzący w polskich więzieniach bracia Leszek (Wańka) i Mirosław (Malizna) Danielakowie, którzy należeli do zarządu największego polskiego gangu. Jak ustaliła polska policja, Malizna zlecał zza krat przerzut broni i materiałów wybuchowych przez polsko-czeską granicę. Pośrednikiem był siedzący przez kilka miesięcy w jednej celi z Malizną Turek Ercan O. Innym pośrednikiem był Marek C., pseudonim Baca, którego kilka tygodni temu bielski sąd skazał na 13 lat więzienia za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Broń, którą gang Bacy przemycał z Czech, trafiała do grupy płatnych zabójców, m.in. do wspomnianego już Ryszarda Niemczyka. Kilka dni temu czeska policja zatrzymała pięciu gangsterów handlujących bronią z "Pruszkowem". - W zarekwirowanym i gotowym do przerzutu ładunku były m.in. pistolety maszynowe Scorpion, pistolety Sig Sauer, ręczne granaty - mówi Jir�í Bartak, rzecznik prasowy czeskiego Głównego Urzędu Celnego.
W kontrolowanych przez siebie dyskotekach i nocnych klubach w Pradze czeski "Pruszków" rozprowadza amfetaminę produkowaną w Polsce. - Oprócz ścigania
dealerów działających w Pradze czy Ostrawie walczymy z dostawcami towaru z Polski, dlatego szczegółowo kontrolujemy pasażerów samolotów przylatujących z waszego kraju. Tą drogą trafia do nas jednak tylko niewielka część narkotyków - mówi "Wprost" porucznik Klara Krejci z czeskiej straży granicznej. Niedawno koło Brna schwytano Polaka przewożącego 12 kg marihuany, zaś na praskim lotnisku u innego polskiego obywatela znaleziono 2 kg kokainy. Ujawnione transporty to tylko ułamek rzeczywistego przemytu narkotyków z Polski do Czech, szacowanego na co najmniej 20 mln dolarów rocznie.
Nową dziedziną działalności "Pruszkowa" w Czechach jest rozprowadzanie fałszywych banknotów euro wyprodukowanych w Polsce. Niedawno detaliści "Pruszkowa" próbowali je sprzedawać w praskich kantorach. Największy polski gang zarabia też na napadach na tiry, a nawet na samochody osobowe, szczególnie na autostradzie D - między Pragą a Brnem.
Dziupla Czechy
Od prawie czterech lat Czechy są kryjówką dla gangsterów ściganych w Polsce listami gończymi. Jednego z nich - Dariusza S. - zabójcę notariuszki z Oświęcimia, ujął w Czechach detektyw Krzysztof Rutkowski. Czescy policjanci schwytali natomiast w Hawirzowie Edwarda Śmigielskiego, pseudonim Tato, rezydenta "Pruszkowa" na Kujawach i Pomorzu. Podczas przypadkowej kontroli dokumentów aresztowano też Grzegorza M., pseudonim Predator, szefa olsztyńskiej odnogi "Pruszkowa". Był on poszukiwany za porwania dla okupu, zlecanie zabójstw i handel narkotykami. Z kolei w kurorcie Jańskie Łaźnie czeska policja zatrzymała Janusza K., pseudonim Kapeć, który był rezydentem "Pruszkowa" we Wrocławiu.
Pruszkowscy gangsterzy ukrywają się w Czechach, bo przestępcze interesy w tym kraju zapewniają im stały dopływ gotówki. Dzięki temu mogą wielokrotnie zmieniać miejsce pobytu i tożsamość. - Podobieństwo języków sprawia, że polscy gangsterzy nie rzucają się w oczy. Paradoksalnie w małych Czechach czują się bezpieczniej niż w dużych i egzotycznych krajach w rodzaju Meksyku czy Wenezueli - mówi major Jir�í Vokus. Oficer Centralnego Biura Śledczego, który rozpracowuje czeski "Pruszków", twierdzi, że gang nie mógłby tak swobodnie działać w tym kraju, gdyby nie miał - tak jak w Polsce - swoich ludzi w policji. "Pruszków" dysponuje takimi pieniędzmi, że jest w stanie przekupić czeskich policjantów, szczególnie lokalnych. Parafrazując słowa Marka Twaina, można powiedzieć, że informacje o śmierci "Pruszkowa" okazały się mocno przesadzone.
Od ponad roku Czechy są też miejscem schronienia poszukiwanych listami gończymi bossów "Pruszkowa", którym udało się schować podczas wielkiej obławy na ten gang, przeprowadzonej w 1999 r. - Czescy gangsterzy, związani liczonymi w milionach dolarów interesami z "Pruszkowem", głównie handlem bronią i narkotykami, pomogli znaleźć schronienie kilkudziesięciu członkom polskiej mafii - mówi Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. Polscy policjanci są przekonani, że w Czechach ukrywa się Ryszard Niemczyk, zabójca Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga), który uciekł z więzienia w Wadowicach. - Poradziliśmy sobie z gangsterami z Rosji i byłej Jugosławii, a z polskimi do dziś nam się to nie udaje. Chyba dlatego, że mają dobrze zakonspirowane i zorganizowane struktury, tworzone zresztą od lat - mówi "Wprost" Daniel Maca, szef policji w praskiej dzielnicy Hole�sovice.
Siatka Baraniny
Gdy Jeremiasz Barański był rezydentem "Pruszkowa" na Europę (a faktycznie szefem tego gangu), zorganizował jego filie w kilkudziesięciu miastach Europy, m.in. w Pradze, Budapeszcie, Wiedniu, Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Düsseldorfie, Stuttgarcie, Linzu, Rotterdamie, Antwerpii, Nicei, Bordeaux, Kopenhadze, Sztokholmie czy Malmö. "Pruszków" podporządkował też sobie co najmniej sześć lokalnych gangów (głównie ze Śląska), które opanowały tzw. trójkąt wiedeński, czyli tereny u zbiegu granic Słowacji, Austrii i Węgier. Czechy stały się strategicznym obszarem działania największego polskiego gangu już w połowie lat 90., kiedy jeden z jego bossów, Andrzej Kolikowski (Pershing), nielegalnie sprowadził z tego kraju warte ponad 5 mln dolarów urządzenia do tłoczenia płyt kompaktowych. Partnerem "Pruszkowa" w interesach był m.in. Petr K., używający pseudonimów Szpaczek, Petr lub Czech. Zbiegł on do Polski, gdy zaczęła go ścigać czeska policja. Polscy gangsterzy dali mu schronienie i uczynili łącznikiem na Czechy, Słowację i Węgry. Polska policja złapała Petra K. w ubiegłym roku w Krakowie.
Dzięki urządzeniom, które załatwili czescy wspólnicy, "Pruszków" rozkręcił w Polsce produkcję i sprzedaż płyt z muzyką
disco polo (sam Pershing był właścicielem dwóch legalnych tłoczni). Rozbudowywana stale rezydentura w Czechach umożliwiła "Pruszkowowi" zaopatrywanie się w broń i materiały wybuchowe (głównie semtex). Potem, w 2000 r., polscy gangsterzy zaczęli sobie podporządkowywać swoich czeskich partnerów (takimi samymi metodami jak w Polsce - zamachami bombowymi, strzelaniem do opornych, uprowadzaniem członków rodzin). - Obecnie polscy przestępcy próbują przejąć kontrolę nad najważniejszymi dzielnicami stolicy Czech. Tylko w moim rejonie działa kilka świetnie zorganizowanych brygad liczących 15--20 osób - mówi kapitan Daniel Maca. W Hole�sovicach zajmują się przede wszystkim ściąganiem haraczy od restauratorów i właścicieli sklepów.
W dzielnicach Bubene�c, Troja i Karlín "Pruszków" ściąga haracze od większości właścicieli kasyn, dyskotek i pubów. Na Starym Mieście, Smíchovie i Malej Stranie pobiera z kolei haracze od właścicieli drogich restauracji. Nieoficjalnie wiadomo, że polscy bandyci próbowali wymuszać haracze nawet w najdroższych i słynnych na całym świecie lokalach, na przykład U Kalicha czy U Fleku. Gdy reporterzy "Wprost" pytali restauratorów, dlaczego nie zgłaszają tego policji, ci odpowiadali, że się boją, bo opornym porywano dzieci albo podpalano samochody i domy. Major Jir�í Vokus z Prezydium Czeskiej Policji (odpowiednik polskiej Komendy Głównej Policji) potwierdza, że zgłoszenia wymuszeń haraczu można policzyć na palcach jednej ręki.
Zarząd Pragi
Kontrolę nad działającymi pod szyldem "Pruszkowa" polskimi grupami przestępczymi sprawuje tzw. zarząd Pragi. W jego skład wchodzi sześć osób. Szefem zarządu jest Piotr W., pseudonim Strażak, który kilka lat temu był jednym z przywódców śląskiej odnogi "Pruszkowa". Czterej pozostali członkowie zarządu są odpowiedzialni za poszczególne dzielnice i przestępcze branże. Czeskim "Pruszkowem" tak naprawdę kierują jednak siedzący w polskich więzieniach bracia Leszek (Wańka) i Mirosław (Malizna) Danielakowie, którzy należeli do zarządu największego polskiego gangu. Jak ustaliła polska policja, Malizna zlecał zza krat przerzut broni i materiałów wybuchowych przez polsko-czeską granicę. Pośrednikiem był siedzący przez kilka miesięcy w jednej celi z Malizną Turek Ercan O. Innym pośrednikiem był Marek C., pseudonim Baca, którego kilka tygodni temu bielski sąd skazał na 13 lat więzienia za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Broń, którą gang Bacy przemycał z Czech, trafiała do grupy płatnych zabójców, m.in. do wspomnianego już Ryszarda Niemczyka. Kilka dni temu czeska policja zatrzymała pięciu gangsterów handlujących bronią z "Pruszkowem". - W zarekwirowanym i gotowym do przerzutu ładunku były m.in. pistolety maszynowe Scorpion, pistolety Sig Sauer, ręczne granaty - mówi Jir�í Bartak, rzecznik prasowy czeskiego Głównego Urzędu Celnego.
W kontrolowanych przez siebie dyskotekach i nocnych klubach w Pradze czeski "Pruszków" rozprowadza amfetaminę produkowaną w Polsce. - Oprócz ścigania
dealerów działających w Pradze czy Ostrawie walczymy z dostawcami towaru z Polski, dlatego szczegółowo kontrolujemy pasażerów samolotów przylatujących z waszego kraju. Tą drogą trafia do nas jednak tylko niewielka część narkotyków - mówi "Wprost" porucznik Klara Krejci z czeskiej straży granicznej. Niedawno koło Brna schwytano Polaka przewożącego 12 kg marihuany, zaś na praskim lotnisku u innego polskiego obywatela znaleziono 2 kg kokainy. Ujawnione transporty to tylko ułamek rzeczywistego przemytu narkotyków z Polski do Czech, szacowanego na co najmniej 20 mln dolarów rocznie.
Nową dziedziną działalności "Pruszkowa" w Czechach jest rozprowadzanie fałszywych banknotów euro wyprodukowanych w Polsce. Niedawno detaliści "Pruszkowa" próbowali je sprzedawać w praskich kantorach. Największy polski gang zarabia też na napadach na tiry, a nawet na samochody osobowe, szczególnie na autostradzie D - między Pragą a Brnem.
Dziupla Czechy
Od prawie czterech lat Czechy są kryjówką dla gangsterów ściganych w Polsce listami gończymi. Jednego z nich - Dariusza S. - zabójcę notariuszki z Oświęcimia, ujął w Czechach detektyw Krzysztof Rutkowski. Czescy policjanci schwytali natomiast w Hawirzowie Edwarda Śmigielskiego, pseudonim Tato, rezydenta "Pruszkowa" na Kujawach i Pomorzu. Podczas przypadkowej kontroli dokumentów aresztowano też Grzegorza M., pseudonim Predator, szefa olsztyńskiej odnogi "Pruszkowa". Był on poszukiwany za porwania dla okupu, zlecanie zabójstw i handel narkotykami. Z kolei w kurorcie Jańskie Łaźnie czeska policja zatrzymała Janusza K., pseudonim Kapeć, który był rezydentem "Pruszkowa" we Wrocławiu.
Pruszkowscy gangsterzy ukrywają się w Czechach, bo przestępcze interesy w tym kraju zapewniają im stały dopływ gotówki. Dzięki temu mogą wielokrotnie zmieniać miejsce pobytu i tożsamość. - Podobieństwo języków sprawia, że polscy gangsterzy nie rzucają się w oczy. Paradoksalnie w małych Czechach czują się bezpieczniej niż w dużych i egzotycznych krajach w rodzaju Meksyku czy Wenezueli - mówi major Jir�í Vokus. Oficer Centralnego Biura Śledczego, który rozpracowuje czeski "Pruszków", twierdzi, że gang nie mógłby tak swobodnie działać w tym kraju, gdyby nie miał - tak jak w Polsce - swoich ludzi w policji. "Pruszków" dysponuje takimi pieniędzmi, że jest w stanie przekupić czeskich policjantów, szczególnie lokalnych. Parafrazując słowa Marka Twaina, można powiedzieć, że informacje o śmierci "Pruszkowa" okazały się mocno przesadzone.
Więcej możesz przeczytać w 41/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.