Podczas seansów nienawiści ojciec Rydzyk zagrzewa do walki ekipę Radia Maryja.
Czterohektarowy teren Radia Maryja przy ulicy Żwirki i Wigury w Toruniu to prawdziwa twierdza. Wzdłuż ogrodzenia zainstalowano kamery. Żeby się dostać do jakiegokolwiek pomieszczenia w siedzibie stacji, trzeba mieć odpowiednią kartę magnetyczną. Budynki, dziedziniec i ogród cały czas są monitorowane przez kamery. Każdy gość radia jest też obserwowany przez ubranych po cywilnemu ochroniarzy. Obserwowani i sprawdzani są również pracownicy. Mimo to dziennikarzowi "Wprost" udało się przeniknąć do twierdzy ojca Rydzyka. Pierwsi zdobyliśmy dźwiękowy zapis seansu nienawiści z udziałem ojca Tadeusza Rydzyka. Rozmawialiśmy też z ludźmi, którzy dla niego pracują.
Orwell 2004
Nawet jeśli ojciec Tadeusz Rydzyk nie czytał "Roku 1984" George'a Orwella, mógłby kierować przedstawionymi tam mediami. "Zapanować nad językiem człowieka to zapanować nad jego duszą" - pisał Orwell. Tadeusz Rydzyk, twórca Radia Maryja i telewizji Trwam, stara się zapanować nad duszami odbiorców i pracowników swojego medialnego imperium. Jak u Orwella, u Rydzyka też odbywają się sean-se nienawiści - co środę o 13.30. Można się wtedy dowiedzieć, który z wysokich dostojników Kościoła katolickiego jest "kamerdynerem". Można się przekonać, co to jest "dwużydzian Polaków" i "Żydownik Powszechny".
O ile Rydzyk mityguje się przed mikrofonem, operując aluzjami i niedopowiedzeniami, o tyle do pracowników swojego radia i telewizji mówi bez zahamowań i autocenzury. Zachęca ich do manipulowania dźwiękiem i obrazem niczym w telewizji stanu wojennego. Bez żenady kreśli przed nimi swoją wizję Kościoła, który w artykule z września 2002 r. nazwaliśmy Kościołem toruńskokatolickim ("Rozłam w kościele", nr 37). O Kościele toruńskokatolickim Rydzyka rozmawialiśmy z pracownikami Radia Maryja i telewizji Trwam. Opowiadali o nakręcaniu spirali nienawiści, mobilizowaniu przeciwko prawdziwym i urojonym wrogom, o antysemickich wybrykach ojca dyrektora.
Kamerdyner Dziwisz
"Jak rozmawiam z Ojcem Świętym, to nigdy mi nie pozwalają być z nim sam na sam. Zawsze jakieś ucho słucha, co ten Rydzyk powie Ojcu Świętemu. Oni tam się nas boją" - skarży się swoim pracownikom Tadeusz Rydzyk. Za przeciwnika Radia Maryja i telewizji Trwam w Watykanie ojciec dyrektor uważa arcybiskupa Stanisława Dziwisza, osobistego sekretarza i najbliższego współpracownika papieża. Dlatego nazywa go kamerdynerem. W kontaktach z papieżem stara się pomijać Dziwisza. "Uważacie, że będę z kamerdynerem rozmawiał?" - pyta retorycznie swoich pracowników.
Z wyjątkiem niektórych opinii słuchaczy, wygłaszanych podczas audycji "Rozmowy niedokończone", na antenie mediów Rydzyka nie słyszymy wprost antysemickich wypowiedzi. - Język, którego używa Tadeusz Rydzyk, jest tym niebezpieczniejszy, że służy nie tyle sianiu nienawiści w sposób jawny, ile sączeniu jadu. Służy budowaniu atmosfery spisku wrogich sił, najczęściej utożsamianych z Żydami - zauważa Rafał Maszkowski, od wielu lat dokumentujący manipulacje Radia Maryja na stronie internetowej www.radiomaryja.pl.eu.org. Wobec swoich pracowników Rydzyk nie ma już zahamowań. Dwużydzianem Polaków nazywa środowiska liberalnych katolików. "Tygodnik Powszechny" to dla niego "Żydownik Powszechny" lub "Obłudnik Powszechny". "Zapraszają do tych komentarzy ciągle tych samych dyżurnych katolików. A oni ciągle narzekają i utyskują. Taki dyżurny katolik, obojętnie, czy ksiądz, czy świecki, to taki dwużydzian Polaka. Wiecie o co chodzi? Dzisiaj jest pełno takich dwużydzianów, zwłaszcza w mediach, ale nie tylko tam. Nawet wysoko w Kościele są. Tyle wam mogę powiedzieć" - mówił podwładnym toruński redemptorysta.
Sztuka manipulacji
W otoczeniu Rydzyka istnieją dwa kręgi wtajemniczenia. Najwięcej o swoich celach i sposobach działania mówi on kilku najbliższym współpracownikom. Drugim kręgiem są zespoły przygotowujące audycje Radia Maryja i telewizji Trwam. Ojciec Rydzyk często podkreśla, że kierowane przez niego media są jedynymi, które nie manipulują informacją. Telewizja Trwam reklamuje się jako "telewizja bez cięć i retuszy". Tymczasem na zebraniach pracowników Tadeusz Rydzyk wręcz namawia do manipulowania informacjami: "Tych innych wiadomości nie da się oglądać. Manipulacja na manipulacji. Tam są spece, a co myślicie. I tego też się trzeba uczyć. Takie 'Fakty' czy inne takie - tam wszystko jest przemyślane. O to, jak to robić, trzeba zapytać, popatrzeć. Od wrogów też się trzeba uczyć" - mówił swoim pracownikom ojciec Rydzyk.
Zarówno sygnał Radia Maryja, jak i telewizji Trwam jest opóźniony. - To opóźnienie nie wynika z przyczyn technicznych. Służy ono jedynie do tego, by cenzurować wypowiedzi, które pojawiają się w audycjach prowadzonych rzekomo na żywo - opowiada jeden z pracowników telewizji Trwam. Zdarza się, że ktoś dostanie się na antenę i zaczyna głosić poglądy, które nie podobają się ojcu Rydzykowi. Wtedy w kilkanaście sekund usuwa się taką wypowiedź. W telewizji trudniej ukryć szybkie cięcia, więc tzw. sklejkę przykrywa się grafiką. Zdarza się, że cięć nie da się ukryć. Gdy sprawa jest ewidentna, prowadzący informuje o tym na antenie. Zdarzyło się tak na przykład 28 grudnia 2003 r. Podczas jednej z audycji słuchacz zdążył powiedzieć "to jest jedna wielka ściema", po czym przerwano jego wypowiedź. Prowadzący audycję ojciec Jacek Cydzik tak to skomentował: - Jest opóźniacz, który wycina ludzi robiących takie wybryki.
Toruński urząd cenzury
Większość pracowników holdingu Rydzyka opanowała sztukę zgadywania woli szefa - nawet podczas transmisji na żywo. W czasie ubiegłorocznego koncertu w Gdańsku, z okazji 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II, zrobiono wszystko, by nie pokazać wystąpienia arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, którego ojciec dyrektor nie cierpi. Kiedy rozpoczęło się jego przemówienie, kamery telewizji Trwam zostały skierowane na księdza Henryka Jankowskiego, proboszcza parafii św. Brygidy. Wystąpienie abp. Gocłowskiego zagłuszono wywiadem z księdzem Jankowskim. Do właściwej transmisji powrócono, gdy skończył przemawiać zarówno gdański hierarcha, jak i występujący po nim ambasador Stanów Zjednoczonych Christopher Hill, którego ojciec Rydzyk również nie chciał pokazywać.
Nawet byłych sojuszników Rydzyk potrafi usuwać z ekranu. Spotkało to na przykład Alicję Grześkowiak, byłą marszałek Senatu. W ubiegłym roku grafik pracujący w telewizji Trwam otrzymał polecenie usunięcia Alicji Grześkowiak ze zdjęcia, na którym towarzyszy ona ojcu Rydzykowi podczas audiencji u papieża. O dawniejszych sojusznikach ojciec dyrektor wypowiada się zresztą ostrzej niż o ideowych przeciwnikach. "Ci karierowicze. Taki Giertych, jak on się uśmiechał, jak zachwalał, książkę nawet napisał. A to wszystko dla kariery. A Grześkowiak to samo" - opowiadał Rydzyk podczas jednego ze środowych spotkań. Osoby, które sprzeciwią się mu choćby słowem, są karane, by zaraza się nie rozeszła. Na tej zasadzie ojciec dyrektor wyrzucił z pracy wieloletniego lektora i reportera, który popełnił niewybaczalny błąd, nie przychodząc w ubiegłym roku na imieniny Rydzyka. Ojciec dyrektor nie chciał nawet słuchać, że reporter realizował wtedy materiał.
Wpuszczanie szczurów
Środowe seanse nienawiści są czasem odwoływane, bo Tadeusz Rydzyk co pewien czas znika na kilka dni. Wtedy nikt z rozgłośni, nawet najbliżsi współpracownicy, nie ma z nim kontaktu. Pracownicy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ich szef cierpi na gwałtowne zmiany nastrojów uniemożliwiające mu normalne funkcjonowanie. Wtedy dochodzi do siebie w jednym z klasztorów redemptorystów.
Tadeusz Rydzyk wszędzie wietrzy prowokację. "Nie myślcie, że zostawią was w spokoju. Nie dadzą wam spokoju. Zobaczycie, będą was podchodzić, będą mili, będą wypytywać. Myślicie, że do nas nie dotrą? Wpuszczą szczura, poprzegryzają wszystkie kable w studio" - mówił swoim pracownikom na jednym ze spotkań. "Człowiek musi zostać sprawdzony. Czy ja wiem, kto on jest? Może jakiś obrzezany" - przestrzegał w grudniu 2003 r.
Środowe seanse ojca Rydzyka z zespołem są także okazją do połajanek. "To nagranie jest do dupy" - mawia ojciec Rydzyk. "Jak się nie podoba, to proszę, do widzenia, wynocha" - mówi pracownikom, gdy w ich wypowiedziach dostrzeże niezadowolenie.
Na czarno
Oficjalnie pracownicy Radia Maryja i telewizji Trwam są wolontariuszami. W rzeczywistości osoby pracujące dla ojca Rydzyka otrzymują wynagrodzenie, tyle że na czarno, bez żadnych umów, bez płacenia podatków i składek na ZUS czy opiekę zdrowotną. - Kiedy przyszedłem do pracy w telewizji Trwam, dowiedziałem się, że nie będę miał żadnej umowy. Wytłumaczono mi, że nie chcą umów, bo podpisanie umowy mogłoby skutkować kontrolami - mówi jeden z pracowników telewizji. Pieniądze za pracę wypłaca nieformalny kasjer mediów Tadeusza Rydzyka, ojciec Jan Król.
Na stałe w telewizji Trwam pracuje osiemnaście osób świeckich. Zakonnicy działający w niej i Radiu Maryja, podobnie jak rolnicy ubezpieczeni w KRUS, płacą minimalne składki zapewniające emeryturę i ubezpieczenie zdrowotne. Najbardziej uzależnione od Rydzyka są osoby spoza Torunia. Ojciec Rydzyk daje im mieszkania służbowe, które w każdej chwili może odebrać. Mieszkania znajdują się w budynku należącym do mecenasa Stefana Libiszewskiego, szarej eminencji holdingu Rydzyka, jego doradcy prawnego.
Materiały emitowane w mediach Rydzyka nie są podpisywane, co ma chronić przed ewentualnymi roszczeniami z tytułu praw autorskich. Kilka tygodni temu ojciec Rydzyk wpadł w szał, bo materiały nadane przez telewizję Trwam zostały podpisane nazwiskami ich autorów. Od tamtej pory nikt już tego błędu nie powtórzył.
W "Roku 1984" wysoki urzędnik Ministerstwa Prawdy jest nazywany dwaplusdobrym kwakmówcą. Oznacza to, że tak dobrze potrafi się posługiwać "dwumyśleniem" (co innego prywatnie, co innego publicznie), że słuchacze są jednomyślni. Gotowi zrobić wszystko, co podpowiada im zniewolony język. Czy tego od swoich wyznawców oczekuje ojciec Tadeusz Rydzyk?
Zdjęcie: Agencja Gazeta
Orwell 2004
Nawet jeśli ojciec Tadeusz Rydzyk nie czytał "Roku 1984" George'a Orwella, mógłby kierować przedstawionymi tam mediami. "Zapanować nad językiem człowieka to zapanować nad jego duszą" - pisał Orwell. Tadeusz Rydzyk, twórca Radia Maryja i telewizji Trwam, stara się zapanować nad duszami odbiorców i pracowników swojego medialnego imperium. Jak u Orwella, u Rydzyka też odbywają się sean-se nienawiści - co środę o 13.30. Można się wtedy dowiedzieć, który z wysokich dostojników Kościoła katolickiego jest "kamerdynerem". Można się przekonać, co to jest "dwużydzian Polaków" i "Żydownik Powszechny".
O ile Rydzyk mityguje się przed mikrofonem, operując aluzjami i niedopowiedzeniami, o tyle do pracowników swojego radia i telewizji mówi bez zahamowań i autocenzury. Zachęca ich do manipulowania dźwiękiem i obrazem niczym w telewizji stanu wojennego. Bez żenady kreśli przed nimi swoją wizję Kościoła, który w artykule z września 2002 r. nazwaliśmy Kościołem toruńskokatolickim ("Rozłam w kościele", nr 37). O Kościele toruńskokatolickim Rydzyka rozmawialiśmy z pracownikami Radia Maryja i telewizji Trwam. Opowiadali o nakręcaniu spirali nienawiści, mobilizowaniu przeciwko prawdziwym i urojonym wrogom, o antysemickich wybrykach ojca dyrektora.
Kamerdyner Dziwisz
"Jak rozmawiam z Ojcem Świętym, to nigdy mi nie pozwalają być z nim sam na sam. Zawsze jakieś ucho słucha, co ten Rydzyk powie Ojcu Świętemu. Oni tam się nas boją" - skarży się swoim pracownikom Tadeusz Rydzyk. Za przeciwnika Radia Maryja i telewizji Trwam w Watykanie ojciec dyrektor uważa arcybiskupa Stanisława Dziwisza, osobistego sekretarza i najbliższego współpracownika papieża. Dlatego nazywa go kamerdynerem. W kontaktach z papieżem stara się pomijać Dziwisza. "Uważacie, że będę z kamerdynerem rozmawiał?" - pyta retorycznie swoich pracowników.
Z wyjątkiem niektórych opinii słuchaczy, wygłaszanych podczas audycji "Rozmowy niedokończone", na antenie mediów Rydzyka nie słyszymy wprost antysemickich wypowiedzi. - Język, którego używa Tadeusz Rydzyk, jest tym niebezpieczniejszy, że służy nie tyle sianiu nienawiści w sposób jawny, ile sączeniu jadu. Służy budowaniu atmosfery spisku wrogich sił, najczęściej utożsamianych z Żydami - zauważa Rafał Maszkowski, od wielu lat dokumentujący manipulacje Radia Maryja na stronie internetowej www.radiomaryja.pl.eu.org. Wobec swoich pracowników Rydzyk nie ma już zahamowań. Dwużydzianem Polaków nazywa środowiska liberalnych katolików. "Tygodnik Powszechny" to dla niego "Żydownik Powszechny" lub "Obłudnik Powszechny". "Zapraszają do tych komentarzy ciągle tych samych dyżurnych katolików. A oni ciągle narzekają i utyskują. Taki dyżurny katolik, obojętnie, czy ksiądz, czy świecki, to taki dwużydzian Polaka. Wiecie o co chodzi? Dzisiaj jest pełno takich dwużydzianów, zwłaszcza w mediach, ale nie tylko tam. Nawet wysoko w Kościele są. Tyle wam mogę powiedzieć" - mówił podwładnym toruński redemptorysta.
Sztuka manipulacji
W otoczeniu Rydzyka istnieją dwa kręgi wtajemniczenia. Najwięcej o swoich celach i sposobach działania mówi on kilku najbliższym współpracownikom. Drugim kręgiem są zespoły przygotowujące audycje Radia Maryja i telewizji Trwam. Ojciec Rydzyk często podkreśla, że kierowane przez niego media są jedynymi, które nie manipulują informacją. Telewizja Trwam reklamuje się jako "telewizja bez cięć i retuszy". Tymczasem na zebraniach pracowników Tadeusz Rydzyk wręcz namawia do manipulowania informacjami: "Tych innych wiadomości nie da się oglądać. Manipulacja na manipulacji. Tam są spece, a co myślicie. I tego też się trzeba uczyć. Takie 'Fakty' czy inne takie - tam wszystko jest przemyślane. O to, jak to robić, trzeba zapytać, popatrzeć. Od wrogów też się trzeba uczyć" - mówił swoim pracownikom ojciec Rydzyk.
Zarówno sygnał Radia Maryja, jak i telewizji Trwam jest opóźniony. - To opóźnienie nie wynika z przyczyn technicznych. Służy ono jedynie do tego, by cenzurować wypowiedzi, które pojawiają się w audycjach prowadzonych rzekomo na żywo - opowiada jeden z pracowników telewizji Trwam. Zdarza się, że ktoś dostanie się na antenę i zaczyna głosić poglądy, które nie podobają się ojcu Rydzykowi. Wtedy w kilkanaście sekund usuwa się taką wypowiedź. W telewizji trudniej ukryć szybkie cięcia, więc tzw. sklejkę przykrywa się grafiką. Zdarza się, że cięć nie da się ukryć. Gdy sprawa jest ewidentna, prowadzący informuje o tym na antenie. Zdarzyło się tak na przykład 28 grudnia 2003 r. Podczas jednej z audycji słuchacz zdążył powiedzieć "to jest jedna wielka ściema", po czym przerwano jego wypowiedź. Prowadzący audycję ojciec Jacek Cydzik tak to skomentował: - Jest opóźniacz, który wycina ludzi robiących takie wybryki.
Toruński urząd cenzury
Większość pracowników holdingu Rydzyka opanowała sztukę zgadywania woli szefa - nawet podczas transmisji na żywo. W czasie ubiegłorocznego koncertu w Gdańsku, z okazji 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II, zrobiono wszystko, by nie pokazać wystąpienia arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, którego ojciec dyrektor nie cierpi. Kiedy rozpoczęło się jego przemówienie, kamery telewizji Trwam zostały skierowane na księdza Henryka Jankowskiego, proboszcza parafii św. Brygidy. Wystąpienie abp. Gocłowskiego zagłuszono wywiadem z księdzem Jankowskim. Do właściwej transmisji powrócono, gdy skończył przemawiać zarówno gdański hierarcha, jak i występujący po nim ambasador Stanów Zjednoczonych Christopher Hill, którego ojciec Rydzyk również nie chciał pokazywać.
Nawet byłych sojuszników Rydzyk potrafi usuwać z ekranu. Spotkało to na przykład Alicję Grześkowiak, byłą marszałek Senatu. W ubiegłym roku grafik pracujący w telewizji Trwam otrzymał polecenie usunięcia Alicji Grześkowiak ze zdjęcia, na którym towarzyszy ona ojcu Rydzykowi podczas audiencji u papieża. O dawniejszych sojusznikach ojciec dyrektor wypowiada się zresztą ostrzej niż o ideowych przeciwnikach. "Ci karierowicze. Taki Giertych, jak on się uśmiechał, jak zachwalał, książkę nawet napisał. A to wszystko dla kariery. A Grześkowiak to samo" - opowiadał Rydzyk podczas jednego ze środowych spotkań. Osoby, które sprzeciwią się mu choćby słowem, są karane, by zaraza się nie rozeszła. Na tej zasadzie ojciec dyrektor wyrzucił z pracy wieloletniego lektora i reportera, który popełnił niewybaczalny błąd, nie przychodząc w ubiegłym roku na imieniny Rydzyka. Ojciec dyrektor nie chciał nawet słuchać, że reporter realizował wtedy materiał.
Wpuszczanie szczurów
Środowe seanse nienawiści są czasem odwoływane, bo Tadeusz Rydzyk co pewien czas znika na kilka dni. Wtedy nikt z rozgłośni, nawet najbliżsi współpracownicy, nie ma z nim kontaktu. Pracownicy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ich szef cierpi na gwałtowne zmiany nastrojów uniemożliwiające mu normalne funkcjonowanie. Wtedy dochodzi do siebie w jednym z klasztorów redemptorystów.
Tadeusz Rydzyk wszędzie wietrzy prowokację. "Nie myślcie, że zostawią was w spokoju. Nie dadzą wam spokoju. Zobaczycie, będą was podchodzić, będą mili, będą wypytywać. Myślicie, że do nas nie dotrą? Wpuszczą szczura, poprzegryzają wszystkie kable w studio" - mówił swoim pracownikom na jednym ze spotkań. "Człowiek musi zostać sprawdzony. Czy ja wiem, kto on jest? Może jakiś obrzezany" - przestrzegał w grudniu 2003 r.
Środowe seanse ojca Rydzyka z zespołem są także okazją do połajanek. "To nagranie jest do dupy" - mawia ojciec Rydzyk. "Jak się nie podoba, to proszę, do widzenia, wynocha" - mówi pracownikom, gdy w ich wypowiedziach dostrzeże niezadowolenie.
Na czarno
Oficjalnie pracownicy Radia Maryja i telewizji Trwam są wolontariuszami. W rzeczywistości osoby pracujące dla ojca Rydzyka otrzymują wynagrodzenie, tyle że na czarno, bez żadnych umów, bez płacenia podatków i składek na ZUS czy opiekę zdrowotną. - Kiedy przyszedłem do pracy w telewizji Trwam, dowiedziałem się, że nie będę miał żadnej umowy. Wytłumaczono mi, że nie chcą umów, bo podpisanie umowy mogłoby skutkować kontrolami - mówi jeden z pracowników telewizji. Pieniądze za pracę wypłaca nieformalny kasjer mediów Tadeusza Rydzyka, ojciec Jan Król.
Na stałe w telewizji Trwam pracuje osiemnaście osób świeckich. Zakonnicy działający w niej i Radiu Maryja, podobnie jak rolnicy ubezpieczeni w KRUS, płacą minimalne składki zapewniające emeryturę i ubezpieczenie zdrowotne. Najbardziej uzależnione od Rydzyka są osoby spoza Torunia. Ojciec Rydzyk daje im mieszkania służbowe, które w każdej chwili może odebrać. Mieszkania znajdują się w budynku należącym do mecenasa Stefana Libiszewskiego, szarej eminencji holdingu Rydzyka, jego doradcy prawnego.
Materiały emitowane w mediach Rydzyka nie są podpisywane, co ma chronić przed ewentualnymi roszczeniami z tytułu praw autorskich. Kilka tygodni temu ojciec Rydzyk wpadł w szał, bo materiały nadane przez telewizję Trwam zostały podpisane nazwiskami ich autorów. Od tamtej pory nikt już tego błędu nie powtórzył.
W "Roku 1984" wysoki urzędnik Ministerstwa Prawdy jest nazywany dwaplusdobrym kwakmówcą. Oznacza to, że tak dobrze potrafi się posługiwać "dwumyśleniem" (co innego prywatnie, co innego publicznie), że słuchacze są jednomyślni. Gotowi zrobić wszystko, co podpowiada im zniewolony język. Czy tego od swoich wyznawców oczekuje ojciec Tadeusz Rydzyk?
Ludzie ojca dyrektora |
---|
|
Zdjęcie: Agencja Gazeta
Więcej możesz przeczytać w 5/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.