Wojujące feministki chwyciły za gitary
Co może robić biedny chłopak poza śpiewaniem w rockandrollowym zespole? - pytał z ironią Mick Jagger w "Street Fighting Man", rockowym hymnie z 1968 r. Co 20 lat później mogły robić młode Amerykanki, które ani swym wyglądem, ani statusem społecznym i majątkowym nie odpowiadały ideałom kobiecej urody, elegancji i seksualnej atrakcyjności, lansowanym przez magazyny mody? Dokładnie to samo. Chwycić za gitary i wykrzyczeć swą frustrację i furię w utworach w rodzaju "Supermodel - Superficial", "Shopping Girl Maniac" czy "I'm Not Bitter - I Just Want To Kill You", jak uczyniła to jedna z pierwszych "wściekłych" grup generacji Riot Grrrls! - Voodoo Queens.
Pochodnie wolności
Mick Jagger wyśpiewał sobie w końcu tytuł szlachecki. Buntownicza muzyka Riot Grrrls! - dziewczyn z zespołów Bratmobile, Bikini Kill czy 7 Year Bitch - nie mniej silnie niż niegdyś płyty Stonesów działała na wyobraźnię pokolenia początku lat 90. I natychmiast została przechwycona przez globalną machinę promocyjno-konsumpcyjno-rozrywkową, i - po odwirowaniu żółci i jadu - przykrojona do formatu wykonawczyń: od lansowanych pod hasłem girl power Spice Girls po skate-punkową Avril Lavigne i wytatuowaną Pink. Wyzywający, zdzirowaty image tamtych lat przekształcił się natomiast w widoczną na ulicach - od Los Angeles po Moskwę - modę na nastoletnią, niby-punkową lolitkę. Po raz kolejny powtórzyła się sytuacja z 1929 r., kiedy hasła rozwijającego się prężnie ruchu feministycznego zostały wykorzystane w reklamie papierosów. Papieros stał się atrybutem kobiety wyzwolonej, "pochodnią wolności", jak to zgrabnie ujął ówczesny slogan. Sugestywnie przypominał o tym każdy film z Marleną Dietrich czy produkcje w rodzaju "Gildy" z Ritą Hayworth. Dziś rolę papierosa przejęły tatuaże i kolczyki umieszczane we wszelkich możliwych, dających się przekłuć miejscach.
Warczące dziewczyny
Za oficjalną datę narodzin ruchu Riot Grrrls! (które to "grrrls" należy wymawiać ze stosownym warczeniem) uważa się 20 sierpnia 1991 r. Odbywającą się tego dnia w Olympii w stanie Waszyngton konwencję International Pop Underground otworzył koncert Love Rock Revolution Girl Style, Now. Riot Grrrls! od początku walczyły z wszechobecnym w amerykańskim rocku męskim szowinizmem, który nie przyjmował do wiadomości sukcesów Patti Smith, Debbie Harry (Blondie), Chrissie Hynde (The Pretenders), Kim Gordon (Sonic Youth), Kristin Hersh i Tani Donelly (Throwing Muses) czy Kim Deal (Pixies).
Było to frustrujące dla młodych Amerykanek, zwłaszcza gdy porównywały się ze swymi koleżankami po fachu z Wysp Brytyjskich. Tam bowiem dzięki Siouxsie Sioux z Siouxsie and the Banshees oraz formacjom The Slits, The Au Pairs i The Rain-coats rockowe dziewczyny od lat cieszyły się szacunkiem i uznaniem. Tymczasem w Ameryce, jak lapidarnie scharakteryzowała w 1988 r. sytuację żeńskich zespołów Kristin Hersh, "faceci tłoczą się pod sceną nie po to, by słuchać muzyki, lecz sprawdzić, czy nosimy majtki".
Riot Grrrls! jako agresywny muzyczny nurt o feministycznym przesłaniu był jednym z najważniejszych zjawisk rock-owych i kulturowych ostatniej dekady XX wieku. Obok płyt z ostrą, punkową muzyką ukazywały się liczne "ziny", które podejmowały takie tematy, jak molestowanie seksualne i gwałt, seksizm w muzyce i reklamie oraz problemy w odżywianiu się młodych kobiet (anoreksja i bulimia), wywołane dążeniem do lansowanego w mediach ideału piękna. Jednak już z racji miejsca narodzin na północnym zachodzie USA Riot Grrrls! pozostawały nieco w cieniu innej rewolty rockowej - grunge'u. Ale właśnie w Seattle znalazły najbardziej przyjazny im klimat - nieważne, czy pochodziły stamtąd, jak Bikini Kill i 7 Year Bitch, czy dojeżdżały z innych miast i krajów, jak L7 i Hole z Los Angeles, Babes In Toyland z Minneapolis, Lunachicks z Nowego Jorku lub Huggy Bear z angielskiego Brighton i Shonen Knife aż z Japonii.
Wszystko o Lilith
- Jeśli ktoś zamknie przede mną drzwi, wejdę z kopa - śpiewał zespół The Clash w 1977 r. w utworze "Hate & War". Tak właśnie postąpiły Riot Grrrls! na początku lat 90. Stosując starą, wypróbowaną przez pionierów punk rocka taktykę obyczajowego i kulturowego szoku, w barwach bojowych nastoletnich ulicznych dziwek, z impetem wtargnęły do męskiego świata rocka, który zresztą uległ ich agresji bez większego oporu. Dawne tradycje walki kontynuuje chyba dziś najlepsza amerykańska żeńska grupa Sleater-Kinney, której współzałożycielką była Corin Tucker z Heavens To Betsy. Nie mniej intrygująco prezentuje się Le Tigre z Kathleen Hanną z Bikini Kill. Nowe pokolenie reprezentują dziesiątki wykonawczyń z całego świata: The Donnas, The American Foxes, Lolita Storm, Pea-ches, Angie Reed, Tracy + The Plastics, Chicks On Speed, Erase Errata, Melt Bananas - by wymienić tylko kilka. Aktywistki Riot Grrrls! wydoroślały i wtopiły się we współczesny feminizm, wzbogacając go o swoisty postpunkowy, zadziorny koloryt, tradycję imprez rockowo-dyskusyjnych pod wezwaniem Ladyfest oraz zorganizowany po raz pierwszy w 1997 r. doroczny festiwal objazdowy dla muzykujących pań nazwany Lilith Fair. Na pamiątkę pierwszej - według żydowskiej legendy - kobiety, która ani myślała się podporządkować woli Adama i dlatego dla świętego spokoju została wymieniona na uległą Ewę.
Pochodnie wolności
Mick Jagger wyśpiewał sobie w końcu tytuł szlachecki. Buntownicza muzyka Riot Grrrls! - dziewczyn z zespołów Bratmobile, Bikini Kill czy 7 Year Bitch - nie mniej silnie niż niegdyś płyty Stonesów działała na wyobraźnię pokolenia początku lat 90. I natychmiast została przechwycona przez globalną machinę promocyjno-konsumpcyjno-rozrywkową, i - po odwirowaniu żółci i jadu - przykrojona do formatu wykonawczyń: od lansowanych pod hasłem girl power Spice Girls po skate-punkową Avril Lavigne i wytatuowaną Pink. Wyzywający, zdzirowaty image tamtych lat przekształcił się natomiast w widoczną na ulicach - od Los Angeles po Moskwę - modę na nastoletnią, niby-punkową lolitkę. Po raz kolejny powtórzyła się sytuacja z 1929 r., kiedy hasła rozwijającego się prężnie ruchu feministycznego zostały wykorzystane w reklamie papierosów. Papieros stał się atrybutem kobiety wyzwolonej, "pochodnią wolności", jak to zgrabnie ujął ówczesny slogan. Sugestywnie przypominał o tym każdy film z Marleną Dietrich czy produkcje w rodzaju "Gildy" z Ritą Hayworth. Dziś rolę papierosa przejęły tatuaże i kolczyki umieszczane we wszelkich możliwych, dających się przekłuć miejscach.
Warczące dziewczyny
Za oficjalną datę narodzin ruchu Riot Grrrls! (które to "grrrls" należy wymawiać ze stosownym warczeniem) uważa się 20 sierpnia 1991 r. Odbywającą się tego dnia w Olympii w stanie Waszyngton konwencję International Pop Underground otworzył koncert Love Rock Revolution Girl Style, Now. Riot Grrrls! od początku walczyły z wszechobecnym w amerykańskim rocku męskim szowinizmem, który nie przyjmował do wiadomości sukcesów Patti Smith, Debbie Harry (Blondie), Chrissie Hynde (The Pretenders), Kim Gordon (Sonic Youth), Kristin Hersh i Tani Donelly (Throwing Muses) czy Kim Deal (Pixies).
Było to frustrujące dla młodych Amerykanek, zwłaszcza gdy porównywały się ze swymi koleżankami po fachu z Wysp Brytyjskich. Tam bowiem dzięki Siouxsie Sioux z Siouxsie and the Banshees oraz formacjom The Slits, The Au Pairs i The Rain-coats rockowe dziewczyny od lat cieszyły się szacunkiem i uznaniem. Tymczasem w Ameryce, jak lapidarnie scharakteryzowała w 1988 r. sytuację żeńskich zespołów Kristin Hersh, "faceci tłoczą się pod sceną nie po to, by słuchać muzyki, lecz sprawdzić, czy nosimy majtki".
Riot Grrrls! jako agresywny muzyczny nurt o feministycznym przesłaniu był jednym z najważniejszych zjawisk rock-owych i kulturowych ostatniej dekady XX wieku. Obok płyt z ostrą, punkową muzyką ukazywały się liczne "ziny", które podejmowały takie tematy, jak molestowanie seksualne i gwałt, seksizm w muzyce i reklamie oraz problemy w odżywianiu się młodych kobiet (anoreksja i bulimia), wywołane dążeniem do lansowanego w mediach ideału piękna. Jednak już z racji miejsca narodzin na północnym zachodzie USA Riot Grrrls! pozostawały nieco w cieniu innej rewolty rockowej - grunge'u. Ale właśnie w Seattle znalazły najbardziej przyjazny im klimat - nieważne, czy pochodziły stamtąd, jak Bikini Kill i 7 Year Bitch, czy dojeżdżały z innych miast i krajów, jak L7 i Hole z Los Angeles, Babes In Toyland z Minneapolis, Lunachicks z Nowego Jorku lub Huggy Bear z angielskiego Brighton i Shonen Knife aż z Japonii.
Wszystko o Lilith
- Jeśli ktoś zamknie przede mną drzwi, wejdę z kopa - śpiewał zespół The Clash w 1977 r. w utworze "Hate & War". Tak właśnie postąpiły Riot Grrrls! na początku lat 90. Stosując starą, wypróbowaną przez pionierów punk rocka taktykę obyczajowego i kulturowego szoku, w barwach bojowych nastoletnich ulicznych dziwek, z impetem wtargnęły do męskiego świata rocka, który zresztą uległ ich agresji bez większego oporu. Dawne tradycje walki kontynuuje chyba dziś najlepsza amerykańska żeńska grupa Sleater-Kinney, której współzałożycielką była Corin Tucker z Heavens To Betsy. Nie mniej intrygująco prezentuje się Le Tigre z Kathleen Hanną z Bikini Kill. Nowe pokolenie reprezentują dziesiątki wykonawczyń z całego świata: The Donnas, The American Foxes, Lolita Storm, Pea-ches, Angie Reed, Tracy + The Plastics, Chicks On Speed, Erase Errata, Melt Bananas - by wymienić tylko kilka. Aktywistki Riot Grrrls! wydoroślały i wtopiły się we współczesny feminizm, wzbogacając go o swoisty postpunkowy, zadziorny koloryt, tradycję imprez rockowo-dyskusyjnych pod wezwaniem Ladyfest oraz zorganizowany po raz pierwszy w 1997 r. doroczny festiwal objazdowy dla muzykujących pań nazwany Lilith Fair. Na pamiątkę pierwszej - według żydowskiej legendy - kobiety, która ani myślała się podporządkować woli Adama i dlatego dla świętego spokoju została wymieniona na uległą Ewę.
Więcej możesz przeczytać w 5/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.