Saneczkarstwo alpejskie kontra narciarstwo alpejskie
Choć narciarstwo alpejskie uprawia na świecie już ponad 100 milionów osób, coraz częściej sport ten jest uznawany za zbyt trudny, nie wart nakładów finansowych i czasu. Dobre narty są drogie, a nauka jazdy trwa tygodniami. Okazuje się, że perfekcję oraz płynącą z niej radość zjeżdżania osiągają w ogromnej większości osoby urodzone i mieszkające w wysokich górach. Coraz więcej z nas wybiera więc sporty nieskomplikowane, pozwalające na tygodniowy relaks niewielkim kosztem. Jeśli wybieramy sport ryzykowny, oddajemy się pod opiekę fachowca instruktora.
Slalom na carvingu i desce
Największym problemem narciarstwa są same narty, zatem producenci postanowili ułatwić nam życie, wymyślając tzw. carving. Dzięki przewężeniom nart w środku (taliowaniu) oraz temu, że są one krótsze, mają większe czuby i szersze tyły, znacznie łatwiej na nich skręcać. Narty carvingowe są lżejsze i szybsze, nie trzeba używać do nich kijków, a do zapięć pasują każde buty. Dlatego narciarzy jeżdżących na tradycyjnych deskach na ubywa, a przybywa carvingowców.
Także kariera snowboardu świadczy o wyborze wygody, prostoty i przyjemności. Snowboard to wyprofilowana deska, na której da się zjechać praktycznie z każdej góry. To sport optymalny dla młodzieży, której narty zjazdowe kojarzą się często z wyczynami ludzi starszych, których niekoniecznie chce się naśladować. Snowboard jest też idealny dla młodzieży chcącej rywalizować z rówieśnikami z krajów o bogatszej kulturze narciarskiej. W slalomach narciarskich Polak nie pokona Austriaka czy Szwajcara, a w snowboardzie mu się to udaje. Jagna Marczułajtis niedawno wygrała w Bad Gastein zawody Pucharu Świata, a na igrzyskach w Salt Lake City była czwarta.
Zjazdu na snowboardzie można się nauczyć w kilka dni. Podpatrywać mistrzów tej dyscypliny da się przez cały zimowy sezon - w największych ośrodkach w naszym kraju przez całą zimę trwa snowboardowy festiwal (Puchar Nokii Poland). Najlepsze trasy zjazdowe dla snowboardowców znajdują się w Zieleńcu.
Bobem przez las
W polskich Karkonoszach mamy jedne z nielicznych w Europie naturalnych torów saneczkowych, a naturalnie lodzone tory w Karpaczu czy Krynicy pozwalają na ślizgi nawet amatorom. Wkrótce powstać ma w Polsce także tor sztuczny, bo okazuje się, że jest to biznes. Na Zachodzie sztuczne tory mają tysiące stałych klientów. Za jeden zjazd sankami trzeba zapłacić 10 euro, za zjazd bobslejami - 50 euro. W Bawarii popularne są ligi saneczkowe i bobslejowe dla amatorów, na przykład kominiarzy czy piekarzy. W Polsce może być podobnie.
Zamożniejsi turyści korzystają z tzw. taxi bobów, którymi doświadczeni zawodnicy zwożą ich lodowymi rynnami, na przykład w szwajcarskim Saint Moritz. W Polsce również można już zjeżdżać bobami, ale rozwój tego sportu hamuje wysoka cena bolidu (około 80 tys. zł). Amatorzy saneczkarstwa i bobów zjeżdżają zazwyczaj krótkimi trasami (naturalne tory powstały na przykład w Gołdapi i Szczyrku) pod opieką zawodowców. To sport całkiem bezpieczny, ponieważ profesjonalne saneczki czy bobsleje mają dobre hamulce i stabilizatory.
Lodowi żeglarze
Jeszcze kilka lat temu bojery, czyli żeglarstwo lodowe, były sportem dla nielicznych. Obecnie uprawia go kilka tysięcy osób - najczęściej w Mikołajkach i Giżycku. Ślizgać się - nawet z prędkością 100 km na godzinę - mogą też amatorzy (do przerabianych bojerowych łódek prowadzący je żeglarze zabierają po kilku pasażerów). W tym sporcie Polacy od lat odnoszą sukcesy. Karol Jabłoński w ostatnich dziesięciu latach siedmiokrotnie zdobywał mistrzostwo świata. To najwyższa klasa. Niedawno został sternikiem włoskiej grupy Toscana, która wystartuje w żeglarskim Pucharze Ameryki (z budżetem 90 mln euro).
Choć na Mazurach istnieją najlepsze w Europie trasy do długodystansowych wyścigów łyżwiarskich, korzystają z nich przeważnie cudzoziemcy, najczęściej Holendrzy. Polacy lubią jeździć na łyżwach, ale na miejskich ślizgawkach, bo nie wymaga to wysiłku. W Polsce nie przyjął się też tzw. short track, czyli wyścigi po małym torze.
Najbezpieczniejszym sportem zimowym jest narciarstwo biegowe. Mamy znakomite trasy, nie gorsze niż w Skandynawii. Najlepiej przygotowane (śnieg od jesieni do kwietnia) są wielokilometrowe pętle w Jakuszycach. Tam też odbywa się organizowany co roku w marcu Bieg Piastów - w której startuje kilka tysięcy ludzi. Bieg Piastów nie może się jednak równać Biegowi Wazów, organizowanemu co roku w Szwecji.
Spacer na Mont Blanc
Marek Kamiński, który zdobył oba bieguny, od kilku lat organizuje ekstremalne wyprawy dla ochotników, na przykład na Grenlandii. Marcin Kacperek twierdzi, że może wprowadzić praktycznie każdego na Mont Blanc czy Matterhorn. W Internecie pojawiły się oferty zimowych wypraw w Himalaje (cena od 10 tys. dolarów wzwyż), kierowanych przez Polaków (którzy jako pierwsi zdobyli zimą siedem z czternastu ośmiotysięczników). Wejście coraz mniej zależne jest od wytrenowania, a coraz bardziej od nowych technologii.
Amatorzy silnych wrażeń mogą nawet wylicytować w Internecie udział w najsłynniejszym wyścigu psich zaprzęgów na Alasce. 6 marca taki wyścig wystartuje już po raz trzydziesty drugi. Psie zaprzęgi mają do pokonania tysiącmilową trasę z Anchorage do Nome, co najlepszym zawodnikom zajmuje około 10 dni. Wyścig upamiętnia historię z roku 1925, gdy indiańską osadę Nome nawiedziła epidemia dyfterytu, a umierające dziesiątkami dzieci i kobiety uratowało antidotum dostarczone jedynym możliwym wówczas środkiem lokomocji, czyli psimi zaprzęgami. Psie zaprzęgi ścigają się już także w Polsce: w ubiegłym roku w Szklarskiej Porębie odbyły się nawet mistrzostwa Europy w tej konkurencji.
Lista nienarciarskich dyscyplin zimowych będzie się co roku wydłużać, bo mimo że nie lubimy wielkiego wysiłku, lubimy nowe wyzwania.
Slalom na carvingu i desce
Największym problemem narciarstwa są same narty, zatem producenci postanowili ułatwić nam życie, wymyślając tzw. carving. Dzięki przewężeniom nart w środku (taliowaniu) oraz temu, że są one krótsze, mają większe czuby i szersze tyły, znacznie łatwiej na nich skręcać. Narty carvingowe są lżejsze i szybsze, nie trzeba używać do nich kijków, a do zapięć pasują każde buty. Dlatego narciarzy jeżdżących na tradycyjnych deskach na ubywa, a przybywa carvingowców.
Także kariera snowboardu świadczy o wyborze wygody, prostoty i przyjemności. Snowboard to wyprofilowana deska, na której da się zjechać praktycznie z każdej góry. To sport optymalny dla młodzieży, której narty zjazdowe kojarzą się często z wyczynami ludzi starszych, których niekoniecznie chce się naśladować. Snowboard jest też idealny dla młodzieży chcącej rywalizować z rówieśnikami z krajów o bogatszej kulturze narciarskiej. W slalomach narciarskich Polak nie pokona Austriaka czy Szwajcara, a w snowboardzie mu się to udaje. Jagna Marczułajtis niedawno wygrała w Bad Gastein zawody Pucharu Świata, a na igrzyskach w Salt Lake City była czwarta.
Zjazdu na snowboardzie można się nauczyć w kilka dni. Podpatrywać mistrzów tej dyscypliny da się przez cały zimowy sezon - w największych ośrodkach w naszym kraju przez całą zimę trwa snowboardowy festiwal (Puchar Nokii Poland). Najlepsze trasy zjazdowe dla snowboardowców znajdują się w Zieleńcu.
Bobem przez las
W polskich Karkonoszach mamy jedne z nielicznych w Europie naturalnych torów saneczkowych, a naturalnie lodzone tory w Karpaczu czy Krynicy pozwalają na ślizgi nawet amatorom. Wkrótce powstać ma w Polsce także tor sztuczny, bo okazuje się, że jest to biznes. Na Zachodzie sztuczne tory mają tysiące stałych klientów. Za jeden zjazd sankami trzeba zapłacić 10 euro, za zjazd bobslejami - 50 euro. W Bawarii popularne są ligi saneczkowe i bobslejowe dla amatorów, na przykład kominiarzy czy piekarzy. W Polsce może być podobnie.
Zamożniejsi turyści korzystają z tzw. taxi bobów, którymi doświadczeni zawodnicy zwożą ich lodowymi rynnami, na przykład w szwajcarskim Saint Moritz. W Polsce również można już zjeżdżać bobami, ale rozwój tego sportu hamuje wysoka cena bolidu (około 80 tys. zł). Amatorzy saneczkarstwa i bobów zjeżdżają zazwyczaj krótkimi trasami (naturalne tory powstały na przykład w Gołdapi i Szczyrku) pod opieką zawodowców. To sport całkiem bezpieczny, ponieważ profesjonalne saneczki czy bobsleje mają dobre hamulce i stabilizatory.
Lodowi żeglarze
Jeszcze kilka lat temu bojery, czyli żeglarstwo lodowe, były sportem dla nielicznych. Obecnie uprawia go kilka tysięcy osób - najczęściej w Mikołajkach i Giżycku. Ślizgać się - nawet z prędkością 100 km na godzinę - mogą też amatorzy (do przerabianych bojerowych łódek prowadzący je żeglarze zabierają po kilku pasażerów). W tym sporcie Polacy od lat odnoszą sukcesy. Karol Jabłoński w ostatnich dziesięciu latach siedmiokrotnie zdobywał mistrzostwo świata. To najwyższa klasa. Niedawno został sternikiem włoskiej grupy Toscana, która wystartuje w żeglarskim Pucharze Ameryki (z budżetem 90 mln euro).
Choć na Mazurach istnieją najlepsze w Europie trasy do długodystansowych wyścigów łyżwiarskich, korzystają z nich przeważnie cudzoziemcy, najczęściej Holendrzy. Polacy lubią jeździć na łyżwach, ale na miejskich ślizgawkach, bo nie wymaga to wysiłku. W Polsce nie przyjął się też tzw. short track, czyli wyścigi po małym torze.
Najbezpieczniejszym sportem zimowym jest narciarstwo biegowe. Mamy znakomite trasy, nie gorsze niż w Skandynawii. Najlepiej przygotowane (śnieg od jesieni do kwietnia) są wielokilometrowe pętle w Jakuszycach. Tam też odbywa się organizowany co roku w marcu Bieg Piastów - w której startuje kilka tysięcy ludzi. Bieg Piastów nie może się jednak równać Biegowi Wazów, organizowanemu co roku w Szwecji.
Spacer na Mont Blanc
Marek Kamiński, który zdobył oba bieguny, od kilku lat organizuje ekstremalne wyprawy dla ochotników, na przykład na Grenlandii. Marcin Kacperek twierdzi, że może wprowadzić praktycznie każdego na Mont Blanc czy Matterhorn. W Internecie pojawiły się oferty zimowych wypraw w Himalaje (cena od 10 tys. dolarów wzwyż), kierowanych przez Polaków (którzy jako pierwsi zdobyli zimą siedem z czternastu ośmiotysięczników). Wejście coraz mniej zależne jest od wytrenowania, a coraz bardziej od nowych technologii.
Amatorzy silnych wrażeń mogą nawet wylicytować w Internecie udział w najsłynniejszym wyścigu psich zaprzęgów na Alasce. 6 marca taki wyścig wystartuje już po raz trzydziesty drugi. Psie zaprzęgi mają do pokonania tysiącmilową trasę z Anchorage do Nome, co najlepszym zawodnikom zajmuje około 10 dni. Wyścig upamiętnia historię z roku 1925, gdy indiańską osadę Nome nawiedziła epidemia dyfterytu, a umierające dziesiątkami dzieci i kobiety uratowało antidotum dostarczone jedynym możliwym wówczas środkiem lokomocji, czyli psimi zaprzęgami. Psie zaprzęgi ścigają się już także w Polsce: w ubiegłym roku w Szklarskiej Porębie odbyły się nawet mistrzostwa Europy w tej konkurencji.
Lista nienarciarskich dyscyplin zimowych będzie się co roku wydłużać, bo mimo że nie lubimy wielkiego wysiłku, lubimy nowe wyzwania.
Więcej możesz przeczytać w 5/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.