Wiesław Kaczmarek przehandlował stołeczną energetykę z kanclerzem Schröderem?
Osiemset tysięcy odbiorców prądu z Warszawy i okolic sprzedano w październiku 2002 r. Sprywatyzowano wtedy firmę Stoen. Jako dostawca prądu do niemal wszystkich gospodarstw domowych i firm w stolicy kontroluje ona najcenniejsze 5,5 proc. polskiego rynku energetycznego. O transakcji było głośno, bo Stoen kupił niemiecki koncern RWE Plus, który należy do grupy RWE z Essen. To druga w Europie firma energetyczna pod względem produkcji prądu i trzecia pod względem wielkości sprzedaży. Sprzedaż Stoenu może nam wyjść bokiem, jeśli niemiecki właściciel zrezygnuje z kupowania prądu w Polsce i będzie przesyłać go do Warszawy z własnych elektrowni w Niemczech. Może też podnieść ceny prądu. Ze sprzedaży Stoenu budżet zyskał zastrzyk w wysokości 1,5 mld zł, lecz państwo zrobiło fatalny interes, bo sprzedało najpierw rynek dystrybucji, chociaż w pierwszej kolejności należało sprzedać elektrownie.
Dziennikarze "Wprost" wykryli, że podczas przygotowań do sprzedaży Stoenu dochodziło do manipulowania zapisami w dokumencie, który był podstawą prywatyzacji firmy. W niejasnych okolicznościach pojawiały się w nim poprawki - niczym w noweli ustawy o radiofonii i telewizji słynne słowa "lub czasopism" - wychwycone przez sejmową komisję śledczą badającą aferę Rywina. Jakaś niewidzialna ręka robiła dopiski w projekcie "Oceny realizacji i korekty założeń polityki energetycznej Polski do 2020 r.", który przygotowało Ministerstwo Gospodarki. Tradycyjnie przed zatwierdzeniem przez rząd projekt został skierowany do uzgodnień międzyresortowych. Poprawki, które otworzyły drogę do szybkiej transakcji skarbu państwa z niemieckim koncernem RWE Plus, nie pojawiły się jednak w wyniku tych uzgodnień. Dokonał ich Zespół ds. Funkcjonowania Gospodarki przy Radzie Ministrów. Był to okres, gdy minister skarbu Wiesław Kaczmarek rozpoczął cykl spotkań z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem. Zachowały się dokumenty mówiące o tym, że za każdym razem poruszano temat sprzedaży warszawskiej spółki.
Zamiana monopolu na monopol
Porównując różne wersje rządowego dokumentu, odkryliśmy, że niewidzialna ręka dopisała słowa "rozpoczęte procesy prywatyzacyjne (grupa G-8, Stoen SA) będą kontynuowane". Dało to podstawę do sprzedaży w wariancie najkorzystniejszym dla inwestora. Ingerencję nieznanych sprawców w dokumenty pierwsi wykryli inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, badając prywatyzację Stoenu. Zdaniem NIK, było to działanie nielegalne. Niewidzialna ręka wywodzi się spośród wspomnianego czternastoosobowego Zespołu ds. Funkcjonowania Gospodarki powołanego przez premiera Leszka Millera. Był to wyłącznie organ doradczy, nie mający uprawnień do robienia poprawek w projektach rządowych dokumentów. Mógł jedynie rekomendować zmiany premierowi lub Radzie Ministrów. Nielegalne działania niewidzialnej ręki ułatwiło to, że podczas posiedzeń zespołu nie sporządzano stenogramów, tylko notatki (premier zapomniał określić procedurę postępowania zespołu z dokumentami). Dopiski w istocie zmieniały zasady rządowej strategii gospodarczej. Przewidywała ona m.in. zachowanie przez skarb państwa kontroli nad sieciami elektroenergetycznymi i wstrzymanie sprzedaży zakładów energetycznych do zakończenia konsolidacji elektrowni w duże koncerny.
W pierwotnej wersji dokumentu, zanim pojawiły się dopiski niewidzialnej ręki, minister gospodarki nakazywał: "Za wszelką cenę należy (...) unikać decyzji prywatyzacyjnych polegających na zastępowaniu państwowego monopolu naturalnego prywatnym monopolistą naturalnym. Dotyczy to zwłaszcza lokalnych monopoli naturalnych w sektorze elektroenergetyki". Tymczasem Stoen jako właściciel jedynej sieci dystrybucyjnej jest naturalnym monopolistą na warszawskim rynku, więc jego sprzedaż RWE Plus była zastąpieniem monopolu państwowego - prywatnym. Od interesu konsumentów ważniejszy okazał się krótkoterminowy interes budżetu, zasilanego wpływami z prywatyzacji prowadzonej w pośpiechu.
Wędrujące dokumenty
"Powinny one [rozpoczęte procesy prywatyzacyjne] mieć na uwadze osiągnięcie docelowego stanu organizacyjnego, zaprezentowanego w koncepcji przekształceń i prywatyzacji sektora paliwowo-energetycznego" - te słowa też dopisano do projektu ministra gospodarki. Niewidzialna ręka jednak zorientowała się, że utrudniłyby one sprzedaż Stoenu, więc po jakimś czasie zapis zniknął. Gdyby tak się nie stało, minister skarbu Wiesław Kaczmarek musiałby przed sprzedażą Stoenu dokonać restrukturyzacji firmy, czyli przekazać obrót energią nowej spółce, a spółce-matce pozostawić jedynie dystrybucję. Dzięki temu w Warszawie powstałby wolny rynek handlu energią, co zmusiłoby działające na nim firmy do konkurowania cenami. Stoen nie byłby jednak wówczas łakomym kąskiem.
Poprawiany projekt zanim trafił pod obrady rządu, krążył jeszcze między sekretariatem Rady Ministrów i Zespołem ds. Funkcjonowania Gospodarki. Zdaniem dyrektora Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki Wojciecha Tabisia, to ówczesny minister skarbu doprowadził do tego, że dokument odesłano do wspomnianego zespołu, gdzie na spotkaniu 26 marca 2002 r. usunięto z tekstu fragment przewidujący restrukturyzację Stoenu przed prywatyzacją. Sekretarz Rady Ministrów Aleksander Proksa poinformował NIK, że "w aktach sprawy nie ma żadnych informacji dotyczących ponownego rozpatrywania dokumentu przez zespół (....)".
Ustaliliśmy, że Ministerstwo Gospodarki, kierowane wtedy przez Jacka Piechotę, chciało sprywatyzować Stoen na takich samych zasadach jak pozostałe zakłady energetyczne, czyli po restrukturyzacji. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Marek Kossowski, nadzorujący tę prywatyzację, w ostatniej chwili zmienił zdanie bez podania przyczyn. Według nieoficjalnych źródeł, nastąpiło to po telefonie ministra skarbu Wiesława Kaczmarka.
Prywatyzatorzy Schröder i Kaczmarek
W marcu i kwietniu 2002 r. (w kluczowym okresie dla prywatyzacji Stoenu) Wiesław Kaczmarek był dwukrotnie z wizytą w Niemczech. Za pierwszym razem towarzyszył prezydentowi RP. Według relacji "Rzeczpospolitej", kanclerz Gerhard Schröder zapewniał wtedy, że niemieckie firmy energetyczne mają "niezłe oferty dla Polski". Po powrocie do Warszawy Kaczmarek polecił zawiadomić inwestorów uczestniczących w przetargu o zamiarze jednorazowej sprzedaży 85 proc. akcji Stoenu należących do państwa. Do Berlina minister przybył ponownie 26 kwietnia 2002 r. Rozmawiał ze Schröderem m.in. o zainteresowaniu koncernu RWE prywatyzacją Stoenu oraz chęci kupna przez firmę E.ON akcji grupy G-8. Informują o tym notatka sporządzona w Ministerstwie Skarbu dla premiera Leszka Millera i komunikat prasowy resortu. Jedenaście miesięcy później Kaczmarek oświadczył inspektorom NIK, że podczas wizyty w Niemczech nie rozmawiał o prywatyzacji Stoenu. Dzisiaj twierdzi, że pytany o temat rozmowy z niemieckim przywódcą nie udzielił żadnej odpowiedzi. - Takie pytanie to była bezczelność w stylu policji politycznej - denerwuje się na wspomnienie kontroli, zapewniając, że ze Schröderem rozmawiał o różnych planach inwestycji niemieckich w Polsce, ale nie o Stoenie. Opozycja krytykuje byłego ministra. - Jeśli ważne decyzje prywatyzacyjne nie są podejmowane w sposób przejrzysty, to u przeciętnego obywatela narasta przekonanie, że prywatyzacja do złodziejstwo - mówi Rafał Zagórny (PO), wiceszef sejmowej Komisji Skarbu Państwa.
Specjalne przywileje dla Stoenu
W sprawie sprzedaży Stoenu wszystko układa się w ciąg wydarzeń korzystnych dla niemieckiego nabywcy. Zanim doszło do sprzedaży spółki, prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE) Leszek Juchniewicz (podsekretarz stanu w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych w latach 1994-1996, kiedy resortem tym kierował Kaczmarek) wydał zgodę na podnoszenie przez Stoen opłat za przesył i dystrybucję energii powyżej wskaźnika inflacji w latach 2003-2005. Było to działanie de facto w interesie przyszłego kupca. Prezes Juchniewicz spowodował bowiem wzrost realnej wartości Stoenu, zezwalając zwiększyć przychody kosztem odbiorców energii.
Sprzedając Stoen, minister skarbu nie zadbał o interesy obronności i bezpieczeństwa państwa - twierdzą kontrolerzy NIK. Rząd nie uzyskał pewności, że przy obowiązującym prawie bezpieczeństwo stołecznej sieci energetycznej nie zostanie zagrożone decyzjami prywatnego właściciela. Chodzi m.in. o włókna światłowodowe Stoenu, które spółka Tel-Energo na podstawie umowy z MON wydzierżawiła jako łącza rezerwowe na potrzeby Zarządu Łączności i Informatyki Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Szef zarządu gen. Wojciech Wojciechowski na wszelki wypadek postanowił przenieść kanały transmisyjne MON poza sieć Stoenu. Oznacza to dodatkowe koszty dla państwa.
Rządy grup wpływów
Niejasne okoliczności prywatyzacji Stoenu wskazują, że rząd najpierw podjął decyzję o sprzedaży spółki, a później szukał dla niej uzasadnienia. - Bezpieczeństwo energetyczne państwa traktowano jako sprawę drugorzędną - uważa Wiesław Walendziak (PiS), szef sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Rząd SLD-UP do tej pory nie przyjął strategii dla sektora paliwowo-energetycznego, mimo dezyderatów sejmowych komisji skarbu i gospodarki. - Gdy brakuje oficjalnej rekomendacji rządu, próżnię wypełniają rekomendacje grup nacisku, lobbystów i agentów tajnych służb - dodaje Walendziak. W rezultacie mamy najdroższą energię elektryczną i gaz w naszej części Europy. Podnosi to koszty życia obywateli i uderza w konkurencyjność polskiego przemysłu, zwłaszcza chemicznego.
Dziennikarze "Wprost" wykryli, że podczas przygotowań do sprzedaży Stoenu dochodziło do manipulowania zapisami w dokumencie, który był podstawą prywatyzacji firmy. W niejasnych okolicznościach pojawiały się w nim poprawki - niczym w noweli ustawy o radiofonii i telewizji słynne słowa "lub czasopism" - wychwycone przez sejmową komisję śledczą badającą aferę Rywina. Jakaś niewidzialna ręka robiła dopiski w projekcie "Oceny realizacji i korekty założeń polityki energetycznej Polski do 2020 r.", który przygotowało Ministerstwo Gospodarki. Tradycyjnie przed zatwierdzeniem przez rząd projekt został skierowany do uzgodnień międzyresortowych. Poprawki, które otworzyły drogę do szybkiej transakcji skarbu państwa z niemieckim koncernem RWE Plus, nie pojawiły się jednak w wyniku tych uzgodnień. Dokonał ich Zespół ds. Funkcjonowania Gospodarki przy Radzie Ministrów. Był to okres, gdy minister skarbu Wiesław Kaczmarek rozpoczął cykl spotkań z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem. Zachowały się dokumenty mówiące o tym, że za każdym razem poruszano temat sprzedaży warszawskiej spółki.
Zamiana monopolu na monopol
Porównując różne wersje rządowego dokumentu, odkryliśmy, że niewidzialna ręka dopisała słowa "rozpoczęte procesy prywatyzacyjne (grupa G-8, Stoen SA) będą kontynuowane". Dało to podstawę do sprzedaży w wariancie najkorzystniejszym dla inwestora. Ingerencję nieznanych sprawców w dokumenty pierwsi wykryli inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, badając prywatyzację Stoenu. Zdaniem NIK, było to działanie nielegalne. Niewidzialna ręka wywodzi się spośród wspomnianego czternastoosobowego Zespołu ds. Funkcjonowania Gospodarki powołanego przez premiera Leszka Millera. Był to wyłącznie organ doradczy, nie mający uprawnień do robienia poprawek w projektach rządowych dokumentów. Mógł jedynie rekomendować zmiany premierowi lub Radzie Ministrów. Nielegalne działania niewidzialnej ręki ułatwiło to, że podczas posiedzeń zespołu nie sporządzano stenogramów, tylko notatki (premier zapomniał określić procedurę postępowania zespołu z dokumentami). Dopiski w istocie zmieniały zasady rządowej strategii gospodarczej. Przewidywała ona m.in. zachowanie przez skarb państwa kontroli nad sieciami elektroenergetycznymi i wstrzymanie sprzedaży zakładów energetycznych do zakończenia konsolidacji elektrowni w duże koncerny.
W pierwotnej wersji dokumentu, zanim pojawiły się dopiski niewidzialnej ręki, minister gospodarki nakazywał: "Za wszelką cenę należy (...) unikać decyzji prywatyzacyjnych polegających na zastępowaniu państwowego monopolu naturalnego prywatnym monopolistą naturalnym. Dotyczy to zwłaszcza lokalnych monopoli naturalnych w sektorze elektroenergetyki". Tymczasem Stoen jako właściciel jedynej sieci dystrybucyjnej jest naturalnym monopolistą na warszawskim rynku, więc jego sprzedaż RWE Plus była zastąpieniem monopolu państwowego - prywatnym. Od interesu konsumentów ważniejszy okazał się krótkoterminowy interes budżetu, zasilanego wpływami z prywatyzacji prowadzonej w pośpiechu.
Wędrujące dokumenty
"Powinny one [rozpoczęte procesy prywatyzacyjne] mieć na uwadze osiągnięcie docelowego stanu organizacyjnego, zaprezentowanego w koncepcji przekształceń i prywatyzacji sektora paliwowo-energetycznego" - te słowa też dopisano do projektu ministra gospodarki. Niewidzialna ręka jednak zorientowała się, że utrudniłyby one sprzedaż Stoenu, więc po jakimś czasie zapis zniknął. Gdyby tak się nie stało, minister skarbu Wiesław Kaczmarek musiałby przed sprzedażą Stoenu dokonać restrukturyzacji firmy, czyli przekazać obrót energią nowej spółce, a spółce-matce pozostawić jedynie dystrybucję. Dzięki temu w Warszawie powstałby wolny rynek handlu energią, co zmusiłoby działające na nim firmy do konkurowania cenami. Stoen nie byłby jednak wówczas łakomym kąskiem.
Poprawiany projekt zanim trafił pod obrady rządu, krążył jeszcze między sekretariatem Rady Ministrów i Zespołem ds. Funkcjonowania Gospodarki. Zdaniem dyrektora Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki Wojciecha Tabisia, to ówczesny minister skarbu doprowadził do tego, że dokument odesłano do wspomnianego zespołu, gdzie na spotkaniu 26 marca 2002 r. usunięto z tekstu fragment przewidujący restrukturyzację Stoenu przed prywatyzacją. Sekretarz Rady Ministrów Aleksander Proksa poinformował NIK, że "w aktach sprawy nie ma żadnych informacji dotyczących ponownego rozpatrywania dokumentu przez zespół (....)".
Ustaliliśmy, że Ministerstwo Gospodarki, kierowane wtedy przez Jacka Piechotę, chciało sprywatyzować Stoen na takich samych zasadach jak pozostałe zakłady energetyczne, czyli po restrukturyzacji. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Marek Kossowski, nadzorujący tę prywatyzację, w ostatniej chwili zmienił zdanie bez podania przyczyn. Według nieoficjalnych źródeł, nastąpiło to po telefonie ministra skarbu Wiesława Kaczmarka.
Prywatyzatorzy Schröder i Kaczmarek
W marcu i kwietniu 2002 r. (w kluczowym okresie dla prywatyzacji Stoenu) Wiesław Kaczmarek był dwukrotnie z wizytą w Niemczech. Za pierwszym razem towarzyszył prezydentowi RP. Według relacji "Rzeczpospolitej", kanclerz Gerhard Schröder zapewniał wtedy, że niemieckie firmy energetyczne mają "niezłe oferty dla Polski". Po powrocie do Warszawy Kaczmarek polecił zawiadomić inwestorów uczestniczących w przetargu o zamiarze jednorazowej sprzedaży 85 proc. akcji Stoenu należących do państwa. Do Berlina minister przybył ponownie 26 kwietnia 2002 r. Rozmawiał ze Schröderem m.in. o zainteresowaniu koncernu RWE prywatyzacją Stoenu oraz chęci kupna przez firmę E.ON akcji grupy G-8. Informują o tym notatka sporządzona w Ministerstwie Skarbu dla premiera Leszka Millera i komunikat prasowy resortu. Jedenaście miesięcy później Kaczmarek oświadczył inspektorom NIK, że podczas wizyty w Niemczech nie rozmawiał o prywatyzacji Stoenu. Dzisiaj twierdzi, że pytany o temat rozmowy z niemieckim przywódcą nie udzielił żadnej odpowiedzi. - Takie pytanie to była bezczelność w stylu policji politycznej - denerwuje się na wspomnienie kontroli, zapewniając, że ze Schröderem rozmawiał o różnych planach inwestycji niemieckich w Polsce, ale nie o Stoenie. Opozycja krytykuje byłego ministra. - Jeśli ważne decyzje prywatyzacyjne nie są podejmowane w sposób przejrzysty, to u przeciętnego obywatela narasta przekonanie, że prywatyzacja do złodziejstwo - mówi Rafał Zagórny (PO), wiceszef sejmowej Komisji Skarbu Państwa.
Specjalne przywileje dla Stoenu
W sprawie sprzedaży Stoenu wszystko układa się w ciąg wydarzeń korzystnych dla niemieckiego nabywcy. Zanim doszło do sprzedaży spółki, prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE) Leszek Juchniewicz (podsekretarz stanu w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych w latach 1994-1996, kiedy resortem tym kierował Kaczmarek) wydał zgodę na podnoszenie przez Stoen opłat za przesył i dystrybucję energii powyżej wskaźnika inflacji w latach 2003-2005. Było to działanie de facto w interesie przyszłego kupca. Prezes Juchniewicz spowodował bowiem wzrost realnej wartości Stoenu, zezwalając zwiększyć przychody kosztem odbiorców energii.
Sprzedając Stoen, minister skarbu nie zadbał o interesy obronności i bezpieczeństwa państwa - twierdzą kontrolerzy NIK. Rząd nie uzyskał pewności, że przy obowiązującym prawie bezpieczeństwo stołecznej sieci energetycznej nie zostanie zagrożone decyzjami prywatnego właściciela. Chodzi m.in. o włókna światłowodowe Stoenu, które spółka Tel-Energo na podstawie umowy z MON wydzierżawiła jako łącza rezerwowe na potrzeby Zarządu Łączności i Informatyki Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Szef zarządu gen. Wojciech Wojciechowski na wszelki wypadek postanowił przenieść kanały transmisyjne MON poza sieć Stoenu. Oznacza to dodatkowe koszty dla państwa.
Rządy grup wpływów
Niejasne okoliczności prywatyzacji Stoenu wskazują, że rząd najpierw podjął decyzję o sprzedaży spółki, a później szukał dla niej uzasadnienia. - Bezpieczeństwo energetyczne państwa traktowano jako sprawę drugorzędną - uważa Wiesław Walendziak (PiS), szef sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Rząd SLD-UP do tej pory nie przyjął strategii dla sektora paliwowo-energetycznego, mimo dezyderatów sejmowych komisji skarbu i gospodarki. - Gdy brakuje oficjalnej rekomendacji rządu, próżnię wypełniają rekomendacje grup nacisku, lobbystów i agentów tajnych służb - dodaje Walendziak. W rezultacie mamy najdroższą energię elektryczną i gaz w naszej części Europy. Podnosi to koszty życia obywateli i uderza w konkurencyjność polskiego przemysłu, zwłaszcza chemicznego.
Odpowiedzialni za transakcję Stoen - RWE |
---|
STOEN - monopolista na warszawskim rynku dystrybucji energii (5,5-procentowy udział w skali kraju), zaopatruje w energię ponad 800 tys. osób. Jedna z dwóch - obok Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego - sprywatyzowanych spółek energetycznych. RWE PLUS - spółka należąca do grupy RWE z Essen. To druga w Europie firma energetyczna pod względem produkcji prądu i trzecia pod względem wielkości sprzedaży (255 mld KWh rocznie). 35 proc. akcji firmy z Essen należy do około stu niemieckich gmin. Drugi co do wielkości pakiet akcji w RWE (7,7 proc.) ma działający na polskim rynku ubezpieczeniowym Allianz AG. RWE Plus kontroluje również zakłady energetyczne VSE na Słowacji, ELMŮ i ÉMÁSZ na Węgrzech oraz ma 15 proc. akcji czeskiego PRE. Łącznie RWE Plus obsługuje około 4,5 mln odbiorców w Europie Środkowej. Grupa RWE zajmuje się nie tylko produkcją i dystrybucją prądu, ale też m.in. sprzedaje gaz oraz dostarcza wodę. Pod jej naciskiem koalicja SPD i Zielonych zrezygnowała z szybkiego zamknięcia niemieckich elektrowni jądrowych. G-8 - grupa zakładów energetycznych z Gdańska, Słupska, Płocka, Torunia, Olsztyna, Elbląga, Koszalina i Kalisza. Jej prywatyzację rozpoczęto jeszcze za rządów Jerzego Buzka. O akcje grupy, która kontroluje 17 proc. krajowego rynku dystrybucji energii elektrycznej, ubiegały się hiszpańska Iberdrola, niemiecki E.ON, belgijski Electrabel. Obecnie jedynym zainteresowanym kupnem G-8 jest El-Dystrybucja, związana z Janem Kulczykiem (wcześniej spółka grupy Elektrim). |
Więcej możesz przeczytać w 5/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.