Piotrusiu! My tutaj dostajemy dreszczy, obserwując ordynacki mariaż Siwca z Czarzastym, dziwimy się, że bez pomocy kanałów tematycznych oglądamy w telewizji panie Beger i Hojarską, a tymczasem całkiem blisko dzieją się rzeczy równie straszne. Na Węgrzech bowiem przez miesiąc nie było w sklepach papryki w proszku. Dajesz wiarę? Statystyczny mieszkaniec Korony św. Stefana chciał sobie przyrządzić swój codzienny gulasz lub paprykarz, a tu piros arany, czyli czerwonego złota, ani śladu. To tak, jakby statystyczny Rosjanin chciał wypić codzienną setkę, a tu w całej Rosji wódki brakło.
Tej największej krzywdy, jaką uczyniono Madziarom od czasów traktatów w Trianon, nie wyrządzili jednak nacjonaliści słowaccy w przymierzu z rumuńskimi. Węgrzy zrobili ją sobie sami. To bowiem oni wespół z Panem Bogiem sprawili, że ich słodka papryka w proszku jest najlepsza w świecie. Cały świat domaga się krwistoczerwonego proszku z okolic Segedu lub Kaloczy. Ale Węgry nie są w stanie całego świata zasypać papryką, więc domieszano do oryginału nieco paprykowego proszku z Ameryki Południowej skażonego brzydką pleśnią. Służby sanitarne rzecz wykryły i nakazały wycofać ze sklepów całą zakażoną partię.
Sytuacja jest już opanowana. A jaki morał z tej historii? Czy oznacza to, że należy się wystrzegać madziarskiej papryki per definitio? Ależ skąd. Jak wiemy, godne szacunku są jedynie te produkty, które bywają bezustannie podrabiane.
Ciao!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Wydaje mi się, że morał jest taki, iż przyprawy trzeba uważnie kupować, zachowując czujność czekisty. Każda z przypraw może być lepszego albo gorszego gatunku. Znane na całym świecie są przekręty z szafranem w proszku - nawet na bazarze w Ankarze można dać się nabrać na tynk zdrapany z żółtych ścian.
Większości nadwiślańskich kucharzy, którzy przymierzają się do gulaszu albo zupy rybnej po węgiersku, wydaje się, że nie ma znaczenia, po którą torebkę czy słoiczek sięgną ze sklepowej półki, byle było napisane, że papryka. Tymczasem sam wiesz, że najwyżej tylko jedna z firm na polskim rynku handluje sproszkowaną słodką papryką zasługującą na to miano.
Inna rzecz, że z tego choćby powodu tak trudno się nam nauczyć odróżniać nie tylko dobrą od złej, ale i poszczególne odmiany smaków i aromatów. To samo dotyczy innych przypraw - kminku, kolendry, cynamonu... lista jest długa. Marzę, by posiąść wiedzę przeciętnego kucharza w Indiach, który odpowiednio dobiera i własnoręcznie miesza rozmaite proszki, tworząc własne wersje curry, masali, vindaloo. Czuję się mocny jedynie w pieprzu i trochę w kminku. Ale ileż to frajdy sprawia mi już sama różnorodność aromatów pieprzowych!
Z ziołami jest jeszcze gorzej. Nam się zdaje, że mamy rozmaryn, bo u nas rośnie. Wygląda prawie tak samo jak we Włoszech, ale w smaku jedno do drugiego ma się jak Krzysztof Krawczyk do Elizabeth Taylor. Znajomi przywieźli niedawno pęk oregano uzbieranego na zboczach Olimpu. Suszonego. Miryna, królowa mojej kuchni, zepsuła całą kartoflankę, bo mimo że sypiąc to oregano, wzięła poprawkę na mocniejszy aromat, to nie doceniła potęgi smaku, który to ziele oddało przy gotowaniu z siłą dziesięciu majeranków. Porażka, ale jakże pouczająca. Tymczasem pa, idę pokręcić jednym z moich młynków do pieprzu.
Bikont Świeżo Zmielony
Sytuacja jest już opanowana. A jaki morał z tej historii? Czy oznacza to, że należy się wystrzegać madziarskiej papryki per definitio? Ależ skąd. Jak wiemy, godne szacunku są jedynie te produkty, które bywają bezustannie podrabiane.
Ciao!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Wydaje mi się, że morał jest taki, iż przyprawy trzeba uważnie kupować, zachowując czujność czekisty. Każda z przypraw może być lepszego albo gorszego gatunku. Znane na całym świecie są przekręty z szafranem w proszku - nawet na bazarze w Ankarze można dać się nabrać na tynk zdrapany z żółtych ścian.
Większości nadwiślańskich kucharzy, którzy przymierzają się do gulaszu albo zupy rybnej po węgiersku, wydaje się, że nie ma znaczenia, po którą torebkę czy słoiczek sięgną ze sklepowej półki, byle było napisane, że papryka. Tymczasem sam wiesz, że najwyżej tylko jedna z firm na polskim rynku handluje sproszkowaną słodką papryką zasługującą na to miano.
Inna rzecz, że z tego choćby powodu tak trudno się nam nauczyć odróżniać nie tylko dobrą od złej, ale i poszczególne odmiany smaków i aromatów. To samo dotyczy innych przypraw - kminku, kolendry, cynamonu... lista jest długa. Marzę, by posiąść wiedzę przeciętnego kucharza w Indiach, który odpowiednio dobiera i własnoręcznie miesza rozmaite proszki, tworząc własne wersje curry, masali, vindaloo. Czuję się mocny jedynie w pieprzu i trochę w kminku. Ale ileż to frajdy sprawia mi już sama różnorodność aromatów pieprzowych!
Z ziołami jest jeszcze gorzej. Nam się zdaje, że mamy rozmaryn, bo u nas rośnie. Wygląda prawie tak samo jak we Włoszech, ale w smaku jedno do drugiego ma się jak Krzysztof Krawczyk do Elizabeth Taylor. Znajomi przywieźli niedawno pęk oregano uzbieranego na zboczach Olimpu. Suszonego. Miryna, królowa mojej kuchni, zepsuła całą kartoflankę, bo mimo że sypiąc to oregano, wzięła poprawkę na mocniejszy aromat, to nie doceniła potęgi smaku, który to ziele oddało przy gotowaniu z siłą dziesięciu majeranków. Porażka, ale jakże pouczająca. Tymczasem pa, idę pokręcić jednym z moich młynków do pieprzu.
Bikont Świeżo Zmielony
Szaszłyki z kurczaka (podaje Piotr Bikont) |
---|
1 kg piersi z kurczaka, 500 ml jogurtu naturalnego, 100 ml białego wina, sok z 1 cytryny, 2 łyżki sproszkowanej słodkiej papryki, 0,5-1 łyżka pieprzu cayenne, 1 łyżka mielonego kminku, główka roztartego czosnku, patyczki do szaszłyków Mięso pokroić w długie cienkie paski szerokości 2,5 cm. Wymieszać pozostałe składniki i zalać tym kawałki kurczaka. Odstawić na kilka godzin (najlepiej na cały dzień). Każdy z marynowanych pasków mięsa przeszyć wzdłuż kilkakrotnie patyczkiem, raz z jednej, raz z drugiej strony, aby powstał zygzakowaty szaszłyk. Piec na ruszcie 5-10 min na dużym ogniu. |
Więcej możesz przeczytać w 4/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.