Litwa, Łotwa i Estonia mogą rozstrzygnąć o przyszłym kształcie Rosji Litwa, Łotwa i Estonia ciągle muszą walczyć o niepodległość. Od kiedy na Kremlu rządzą Putin i KGB, obawiamy się imperialnych zakusów Rosji. I nie zmieniło tego nasze członkostwo w NATO i Unii Europejskiej - mówi "Wprost" Vytautas Landsbergis, eurodeputowany, przywódca walki o niepodległość Litwy. Mimo że trzy kraje nadbałtyckie w 1991 r. uzyskały suwerenność, a dziś są członkami UE i NATO, w opinii kremlowskich decydentów ciągle są bliską zagranicą Rosji. Właśnie przekonała się o tym Litwa. Tygodnik "Atgimimas" ujawnił, że Antanas Valionis, litewski minister spraw zagranicznych, oraz Arvydas Pocius, szef Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego, byli oficerami rezerwy KGB. Ta odpowiednio nagłośniona informacja wywołała na Litwie polityczny skandal. - Aferę rozpętali Rosjanie. W ten sposób skompromitują rządzących socjaldemokratów premiera Algirdasa Brazauskasa, być może nawet prezydenta Valdasa Adamkusa. To umocni pozycję prorosyjskiej Partii Pracy Wiktora Uspaskicha - tłumaczy "Wprost" Vytautas Radżvilas, politolog, szef wileńskiego Demokratines Politikos Institutas.
Wojna dyplomatyczna
- Naszych stosunków z Rosją nie można określić mianem zamrożonych, ale są niewiele lepsze - wyjaśnia "Wprost" Trivimi Velliste, parlamentarzysta centroprawicowego Związku Ojczyzna, były minister spraw zagranicznych Estonii. Relacje między krajami nadbałtyckimi a Kremlem pogorszyły się, gdy stało się jasne, że nic nie powstrzyma integracji tych państw z UE i NATO. Wojnę podjazdową na noty dyplomatyczne rozpoczęła Moskwa, żądając utworzenia korytarza tranzytowego przez terytorium Litwy dla Rosjan z regionu kaliningradzkiego. Wilno, Ryga i Tallin zaproponowały, by normowanie stosunków rozpocząć od uznania czasów ZSRR za okres okupacji przez Sowietów. W odpowiedzi Kreml zażądał odszkodowania w wysokości, bagatela, ponad 3 mld dolarów za sprzęt wojskowy pozostawiony przez Armię Czerwoną. Oliwy do ognia dolała seria dwustronnych usunięć dyplomatów (którym nagle, w ciągu 48 godzin, kazano wracać do kraju z etykietką szpiega) oraz oskarżeń Moskwy o naruszanie przestrzeni powietrznej nadbałtyckich państw. Ubiegły rok zakończył spór o czeczeńską witrynę kavkazcenter.com, działającą na litewskim serwerze (przeniesiono ją do Finlandii).
Rosyjskie naciski nie ograniczają się do presji dyplomatycznej. Wszystkie trzy kraje są uzależnione od dostaw ropy i gazu z Rosji i nie mają wątpliwości, że w razie poważniejszego kryzysu we wzajemnych stosunkach Kreml zakręci kurek. Moskwa nie ma też skrupułów przed ingerowaniem w wewnętrzną politykę krajów nadbałtyckich. Na Litwie ledwo udało się odsunąć od władzy Rolandasa Paksasa, a jesienne wybory parlamentarne wygrała populistyczna Partia Pracy innego faworyta Kremla - Wiktora Uspaskicha. Estońska Partia Centrum, największe ugrupowanie w parlamencie, podpisała umowę o współpracy z Putinowską Jedną Rosją. Na Łotwie w ostatnich wyborach w 2002 r. drugie miejsce zajęła prorosyjska koalicja O Prawa Człowieka we Wspólnej Łotwie. Mimo że źródła finansowania jej kampanii wyborczych budzą wątpliwości, sondaże pokazują, że to dziś najpopularniejsza partia, mająca duże szanse na zwycięstwo w marcowych wyborach do rad miejskich.
Banki nie tanki
- Rosja utrudnia jak może budowę niepodległej Łotwy - nie ma wątpliwości w rozmowie z "Wprost" Janis Ikstens, ceniony łotewski politolog. Wpływy moskiewskie są tam wszechobecne - od polityki, przez biznes, po symbole narodowe. Rosjanie kupili niedawno fabrykę Ryskiego Balsamu (obok zespołu Brainstorm najpopularniejszy towar eksportowy Łotwy - podobno kilka skrzynek tego trunku co roku zamawia brytyjska królowa) i czują się na tyle swobodnie, że tamtejsza rosyjskojęzyczna stacja telewizyjna pozwoliła sobie na emisję programu, w którym poinformowała, że Litwa, Łotwa i Estonia dobrowolnie przyłączyły się do ZSRR w 1940 r. W Estonii gigantyczne poruszenie wywołał artykuł, w którym dziennikarz zrelacjonował podsłuchaną rozmowę dwóch Rosjan: "Nie potrzebujemy czołgów, by zająć ten kraj. Wystarczą nam banki".
Dla Łotwy i Estonii dużym problemem jest liczna mniejszość rosyjska (około 40 proc. wszystkich mieszkańców). Oba państwa, bojąc się dominacji Rosjan, wprowadziły wyjątkowo restrykcyjne przepisy dotyczące narodowości. Po odzyskaniu niepodległości wymagano tam zdania egzaminu ze znajomości lokalnego języka oraz historii - tylko dzięki temu można było uzyskać obywatelstwo nowo powstałego kraju. Dlatego na Łotwie mieszka pół miliona osób bez paszportów, które po upadku ZSRR nie postarały się o rosyjskie obywatelstwo ani nie przeszły łotewskiej weryfikacji. Estończycy, próbując określić swą tożsamość narodową bez sowieckiej tradycji, coraz częściej odwołują się do II wojny światowej i estońskich oddziałów SS służących przy hitlerowskiej armii: co roku ulicami Tallina przechodzą defilady weteranów w charakterystycznych mundurach. W ubiegłym roku w centrum miasta stanął pomnik upamiętniający ich walkę u boku Niemców przeciw Armii Czerwonej (usunięto go po kilku dniach). - Proszę nie myśleć o nas jak o faszystach. Obecność Rosjan towarzyszy nam na każdym kroku, dlatego niektórzy chwytają się wszelkich sposobów, by od niej uciec - wyjaśnia Karmo Tźźr, politolog z uniwersytetu w Tartu.
"Pomarańczowa rewolucja" na Ukrainie pokazała, że imperialne marzenia Putina nie muszą się stać rzeczywistością. Nie należy się jednak spodziewać, że po rewolucji w Kijowie kraje nadbałtyckie nagle przestaną czuć na plecach lodowaty oddech Kremla. - Putin jest jak pitbull, jak raz zaciśnie szczęki, to nie puszcza - twierdzi Landsbergis. Były litewski prezydent obawia się, że po niepowodzeniu na Ukrainie Kreml potrzebuje sukcesu, więc jeszcze bardziej będzie dążył do wyrwania Pribałtiki z Europy i włączenia jej do swojej strefy wpływów. Litwa, Łotwa i Estonia mogą rozstrzygnąć o przyszłym kształcie Rosji.
- Naszych stosunków z Rosją nie można określić mianem zamrożonych, ale są niewiele lepsze - wyjaśnia "Wprost" Trivimi Velliste, parlamentarzysta centroprawicowego Związku Ojczyzna, były minister spraw zagranicznych Estonii. Relacje między krajami nadbałtyckimi a Kremlem pogorszyły się, gdy stało się jasne, że nic nie powstrzyma integracji tych państw z UE i NATO. Wojnę podjazdową na noty dyplomatyczne rozpoczęła Moskwa, żądając utworzenia korytarza tranzytowego przez terytorium Litwy dla Rosjan z regionu kaliningradzkiego. Wilno, Ryga i Tallin zaproponowały, by normowanie stosunków rozpocząć od uznania czasów ZSRR za okres okupacji przez Sowietów. W odpowiedzi Kreml zażądał odszkodowania w wysokości, bagatela, ponad 3 mld dolarów za sprzęt wojskowy pozostawiony przez Armię Czerwoną. Oliwy do ognia dolała seria dwustronnych usunięć dyplomatów (którym nagle, w ciągu 48 godzin, kazano wracać do kraju z etykietką szpiega) oraz oskarżeń Moskwy o naruszanie przestrzeni powietrznej nadbałtyckich państw. Ubiegły rok zakończył spór o czeczeńską witrynę kavkazcenter.com, działającą na litewskim serwerze (przeniesiono ją do Finlandii).
Rosyjskie naciski nie ograniczają się do presji dyplomatycznej. Wszystkie trzy kraje są uzależnione od dostaw ropy i gazu z Rosji i nie mają wątpliwości, że w razie poważniejszego kryzysu we wzajemnych stosunkach Kreml zakręci kurek. Moskwa nie ma też skrupułów przed ingerowaniem w wewnętrzną politykę krajów nadbałtyckich. Na Litwie ledwo udało się odsunąć od władzy Rolandasa Paksasa, a jesienne wybory parlamentarne wygrała populistyczna Partia Pracy innego faworyta Kremla - Wiktora Uspaskicha. Estońska Partia Centrum, największe ugrupowanie w parlamencie, podpisała umowę o współpracy z Putinowską Jedną Rosją. Na Łotwie w ostatnich wyborach w 2002 r. drugie miejsce zajęła prorosyjska koalicja O Prawa Człowieka we Wspólnej Łotwie. Mimo że źródła finansowania jej kampanii wyborczych budzą wątpliwości, sondaże pokazują, że to dziś najpopularniejsza partia, mająca duże szanse na zwycięstwo w marcowych wyborach do rad miejskich.
Banki nie tanki
- Rosja utrudnia jak może budowę niepodległej Łotwy - nie ma wątpliwości w rozmowie z "Wprost" Janis Ikstens, ceniony łotewski politolog. Wpływy moskiewskie są tam wszechobecne - od polityki, przez biznes, po symbole narodowe. Rosjanie kupili niedawno fabrykę Ryskiego Balsamu (obok zespołu Brainstorm najpopularniejszy towar eksportowy Łotwy - podobno kilka skrzynek tego trunku co roku zamawia brytyjska królowa) i czują się na tyle swobodnie, że tamtejsza rosyjskojęzyczna stacja telewizyjna pozwoliła sobie na emisję programu, w którym poinformowała, że Litwa, Łotwa i Estonia dobrowolnie przyłączyły się do ZSRR w 1940 r. W Estonii gigantyczne poruszenie wywołał artykuł, w którym dziennikarz zrelacjonował podsłuchaną rozmowę dwóch Rosjan: "Nie potrzebujemy czołgów, by zająć ten kraj. Wystarczą nam banki".
Dla Łotwy i Estonii dużym problemem jest liczna mniejszość rosyjska (około 40 proc. wszystkich mieszkańców). Oba państwa, bojąc się dominacji Rosjan, wprowadziły wyjątkowo restrykcyjne przepisy dotyczące narodowości. Po odzyskaniu niepodległości wymagano tam zdania egzaminu ze znajomości lokalnego języka oraz historii - tylko dzięki temu można było uzyskać obywatelstwo nowo powstałego kraju. Dlatego na Łotwie mieszka pół miliona osób bez paszportów, które po upadku ZSRR nie postarały się o rosyjskie obywatelstwo ani nie przeszły łotewskiej weryfikacji. Estończycy, próbując określić swą tożsamość narodową bez sowieckiej tradycji, coraz częściej odwołują się do II wojny światowej i estońskich oddziałów SS służących przy hitlerowskiej armii: co roku ulicami Tallina przechodzą defilady weteranów w charakterystycznych mundurach. W ubiegłym roku w centrum miasta stanął pomnik upamiętniający ich walkę u boku Niemców przeciw Armii Czerwonej (usunięto go po kilku dniach). - Proszę nie myśleć o nas jak o faszystach. Obecność Rosjan towarzyszy nam na każdym kroku, dlatego niektórzy chwytają się wszelkich sposobów, by od niej uciec - wyjaśnia Karmo Tźźr, politolog z uniwersytetu w Tartu.
"Pomarańczowa rewolucja" na Ukrainie pokazała, że imperialne marzenia Putina nie muszą się stać rzeczywistością. Nie należy się jednak spodziewać, że po rewolucji w Kijowie kraje nadbałtyckie nagle przestaną czuć na plecach lodowaty oddech Kremla. - Putin jest jak pitbull, jak raz zaciśnie szczęki, to nie puszcza - twierdzi Landsbergis. Były litewski prezydent obawia się, że po niepowodzeniu na Ukrainie Kreml potrzebuje sukcesu, więc jeszcze bardziej będzie dążył do wyrwania Pribałtiki z Europy i włączenia jej do swojej strefy wpływów. Litwa, Łotwa i Estonia mogą rozstrzygnąć o przyszłym kształcie Rosji.
Strategia bałtycka |
---|
1991 - Litwa, łotwa i Estonia odzyskują niepodległość. 1994 - Wycofanie wojsk rosyjskich z trzech państw bałtyckich. 1997 - Litwa podpisuje z Rosją traktat o wspólnej granicy (Łotwa i Estonia do tej pory nie podpisały takiego dokumentu). 1997 - Na polecenie Borysa Jelcyna Rada ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej opracowuje długofalową koncepcję polityki Rosji wobec państw bałtyckich, zakładające wywieranie presji na kraje nadbałtyckie za pomocą powiedziałaś aÄ gospodarczych. Ta strategia jest realizowana do dziś. 2001 - Wizyta prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa w Moskwie. 2004 - Mimo wyraźnej niechęci Moskwy Litwa, Łotwa i Estonia wstępują do NATO i Unii Europejskiej. |
Więcej możesz przeczytać w 4/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.