Homo PRL-us, człowiek sterowany, jest na powrót zastępowany przez homo sapiens, czyli człowieka z własnym rozumem Tak jak Homo neanderthalensis jest ogniwem pośrednim między Homo erectus a Homo sapiens, tak prasoterapeuta jest ogniwem pośrednim między funkcjonariuszem prasy w PRL a dziennikarzem w wolnym kraju. I to właśnie ustawicznej presji prasoterapeutów, czyli prasowaniu prasowemu, poddawani są od kilkunastu lat Polacy pokonujący drogę od zniewolenia do wolności.
Prasoterapeuci, prowadzący w prasie, radiu i telewizji codzienne seanse prasoterapii, nie ukrywają, że dużo lepiej od nas wiedzą, czego najbardziej potrzebujemy, a czego nie potrzebujemy w ogóle; co należy przed nami na razie (albo nawet na zawsze) ukryć, a co i kiedy odsłonić; z kim, w jaki sposób i o czym powinniśmy dyskutować, a kogo do upadłego bojkotować. Sprawą naszego honoru, a także życia i śmierci, jest w tych dniach - zdaniem prasoterapeutów - jak najszybsze, najlepiej natychmiastowe zawarcie ugody z firmą Eureko i błyskawiczne odstąpienie jej kolejnych akcji PZU. W przeciwnym razie - straszą prasoterapeuci - nieuchronnie przegramy postępowanie przed trybunałem arbitrażowym w Londynie i będziemy musieli zapłacić Eureko gigantyczne odszkodowanie, czego skutki da się porównać jedynie ze skutkami równoczesnego przegrania bitwy pod Grunwaldem, wojny trzydziestoletniej, potopu szwedzkiego i II wojny światowej (vide: "Przekręt Zawzięcie Ubezpieczany").
Sprawą niezwykle doniosłej, ba - nie bójmy się w tym kontekście, zachęceni przez prasoterapeutów, użyć tego słowa - sprawą historycznej (!) wagi jest też jak najrychlejsze przyjęcie w referendum przez godną większość Polaków traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej. Bez tego traktatu - zdaniem prasoterapeutów - cała Europa, a więc także Polska, może (w wersji pesymistycznej) po prostu raz na zawsze lec w gruzach albo (w wersji optymistycznej) cofnąć się w rozwoju - lekko licząc - o kilkaset lat, czyli do czasu wojen napoleońskich, a w naszym wypadku do okresu rozbiorów albo nawet rozbicia dzielnicowego.
Sprawą o kolosalnym znaczeniu dla przyszłości całego naszego narodu i państwa jest również, jak się okazuje, pozostawienie niedostępnymi archiwów tajnych służb PRL. Natomiast ujawnienie zawartości akt bezpieki wzorem Czechów, na przykład w Internecie (co zaproponowali dziennikarze i współpracownicy tygodnika "Wprost"), skończyć się może - zdaniem prasoterapeutów - wielkim narodowym nieszczęściem, przy którym zbiorowe samobójstwo członków sekty Jonesa w Gujanie to bułka z masłem, i z tego powodu rozmiarów grożącego nam teczkowego kataklizmu nie podejmują się oszacować nawet prasoterapeuci. Ale, tak na wszelki wypadek, jak zwykle zawczasu publicznie przestrzegają! (vide: "SB niemocy")
A z kolei wolność publicznej wypowiedzi jest - według rozlicznych prasoterapeutek i prasoterapeutów - sprawą nazbyt poważną, by pozostawić ją w niesprawdzonych albo - nie daj Boże - niepowołanych rękach. "Warto rozmawiać, ale nie z Pospieszalskim" - wzywają więc do bojkotu programu "Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego miłośniczki prasoterapii, czyli prof. Maria Szyszkowska, prof. Barbara Stanosz, wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, szefowa klubu Parlamentarnego SDPL Jolanta Banach i Szymon Niemiec z Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek. Co prawda, prasoterapeuci nie podają na razie, z kim dla odmiany warto rozmawiać, ale to się przecież rozumie samo przez się. Na szczęście - co wynika z tekstu "Gra na mózgu" - powoli kończą się rządy pseudopsychoterapeutów, czyli mikromanipulatorów. Pozostaje mieć nadzieję, że także rządy prasoterapeutów, czyli makromanipulatorów, zaczną odchodzić w przeszłość. Ponad połowa Polaków, którzy sami - a więc bez pośrednictwa prasoterapeutów - chcą się zmierzyć z trudną, dla wielu z nich bolesną zawartością teczek bezpieki PRL, to dowód na to, że naprawdę ostatecznie żegnamy się z PRL, że homo PRL-us, który z różnych powodów godził się być sterowany przez innych ludzi, zastępowany jest na powrót przez homo sapiens - człowieka rozumnego, czyli z własnym rozumem. Przez człowieka, któremu nie da się już wmówić, że ugoda z Eureko w sprawie sprzedaży akcji PZU - wbrew oczywistym faktom - opłaca się Polsce, że nie mamy innego wyjścia, jak poprzeć traktat konstytucyjny, i że nie warto rozmawiać z Janem Pospieszalskim, czyli myśleć. Albowiem coraz więcej Polaków myśli, więc jest, więc wywołuje bezsilną wściekłość prasoterapeutów.
Sprawą niezwykle doniosłej, ba - nie bójmy się w tym kontekście, zachęceni przez prasoterapeutów, użyć tego słowa - sprawą historycznej (!) wagi jest też jak najrychlejsze przyjęcie w referendum przez godną większość Polaków traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej. Bez tego traktatu - zdaniem prasoterapeutów - cała Europa, a więc także Polska, może (w wersji pesymistycznej) po prostu raz na zawsze lec w gruzach albo (w wersji optymistycznej) cofnąć się w rozwoju - lekko licząc - o kilkaset lat, czyli do czasu wojen napoleońskich, a w naszym wypadku do okresu rozbiorów albo nawet rozbicia dzielnicowego.
Sprawą o kolosalnym znaczeniu dla przyszłości całego naszego narodu i państwa jest również, jak się okazuje, pozostawienie niedostępnymi archiwów tajnych służb PRL. Natomiast ujawnienie zawartości akt bezpieki wzorem Czechów, na przykład w Internecie (co zaproponowali dziennikarze i współpracownicy tygodnika "Wprost"), skończyć się może - zdaniem prasoterapeutów - wielkim narodowym nieszczęściem, przy którym zbiorowe samobójstwo członków sekty Jonesa w Gujanie to bułka z masłem, i z tego powodu rozmiarów grożącego nam teczkowego kataklizmu nie podejmują się oszacować nawet prasoterapeuci. Ale, tak na wszelki wypadek, jak zwykle zawczasu publicznie przestrzegają! (vide: "SB niemocy")
A z kolei wolność publicznej wypowiedzi jest - według rozlicznych prasoterapeutek i prasoterapeutów - sprawą nazbyt poważną, by pozostawić ją w niesprawdzonych albo - nie daj Boże - niepowołanych rękach. "Warto rozmawiać, ale nie z Pospieszalskim" - wzywają więc do bojkotu programu "Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego miłośniczki prasoterapii, czyli prof. Maria Szyszkowska, prof. Barbara Stanosz, wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, szefowa klubu Parlamentarnego SDPL Jolanta Banach i Szymon Niemiec z Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek. Co prawda, prasoterapeuci nie podają na razie, z kim dla odmiany warto rozmawiać, ale to się przecież rozumie samo przez się. Na szczęście - co wynika z tekstu "Gra na mózgu" - powoli kończą się rządy pseudopsychoterapeutów, czyli mikromanipulatorów. Pozostaje mieć nadzieję, że także rządy prasoterapeutów, czyli makromanipulatorów, zaczną odchodzić w przeszłość. Ponad połowa Polaków, którzy sami - a więc bez pośrednictwa prasoterapeutów - chcą się zmierzyć z trudną, dla wielu z nich bolesną zawartością teczek bezpieki PRL, to dowód na to, że naprawdę ostatecznie żegnamy się z PRL, że homo PRL-us, który z różnych powodów godził się być sterowany przez innych ludzi, zastępowany jest na powrót przez homo sapiens - człowieka rozumnego, czyli z własnym rozumem. Przez człowieka, któremu nie da się już wmówić, że ugoda z Eureko w sprawie sprzedaży akcji PZU - wbrew oczywistym faktom - opłaca się Polsce, że nie mamy innego wyjścia, jak poprzeć traktat konstytucyjny, i że nie warto rozmawiać z Janem Pospieszalskim, czyli myśleć. Albowiem coraz więcej Polaków myśli, więc jest, więc wywołuje bezsilną wściekłość prasoterapeutów.
Więcej możesz przeczytać w 4/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.