Krew będzie się lała, póki istnieją dyktatury i państwa totalitarne Albert Einstein miał powiedzieć, że nie wie, jak będzie wyglądała III wojna światowa, lecz wie, że czwarta odbędzie się na kije i maczugi. Finał tej trzeciej może być dla nas straszny. Terroryści nie mają jeszcze bomby atomowej. Gdyby już ją mieli, być może udałoby się ich przekonać, by jej nie wykorzystali. Jeśli jednak kiedyś użyją tej broni, kolejna wojna będzie wyglądała dokładnie tak, jak przewidział Einstein.
Północ - Południe
Czterdzieści lat temu Dawid Horowitz, Izraelczyk pochodzący z Drohobycza, prezes Narodowego Banku Izraela i ceniony filozof, napisał książkę "Przyszłość przeciw przeszłości". W tamtych latach trwała dekolonizacja, jeden z najważniejszych procesów państwotwórczych tego stulecia. W ciągu kilku lat w Afryce powstało kilkadziesiąt państw. Horowitz pisał: "Już wkrótce skończy się wojna między Wschodem a Zachodem. Związek Radziecki wcześniej czy później się zdemokratyzuje. Zacznie się jednak nowa wojna: między bogatą Północą a biednym Południem".
Współczesny terroryzm jest właśnie tą wojną. Czterdzieści lat temu było tylko 36 państw demokratycznych. Dziś większa część świata stosuje się do zasad demokracji. Wybierane są parlamenty, zmieniają się rządy, państwa totalitarne są w mniejszości. Świat jest lepszy. Inni są też liderzy "bogatej Północy". Gdy dokonano zamachu w Londynie, w Szkocji trwały obrady najbogatszych państw G-8. Ich przywódcy uzgodnili, że w ciągu 10 lat biednemu Południu zostanie przekazana pomoc w wysokości 500 mld dolarów. Dzisiejsi liderzy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że globalizacja musi być ściślej powiązana z poszanowaniem zasad sprawiedliwości.
Najważniejsze są jednak postępy demokracji. W XIX wieku Immanuel Kant z Koenigsbergu, dzisiejszego Kaliningradu, pisał, że tylko państwa demokratyczne mogą rozwiązywać powstałe między nimi problemy bez użycia siły, bez przelewania krwi. Nic się nie zmieniło. Póki na świecie będą istnieć totalitaryzmy i dyktatury, będzie się lała krew. Amerykański prezydent Woodrow Wilson po I wojnie światowej próbował w Wersalu stworzyć system bezpieczeństwa, który zapobiegłby powtórzeniu się dramatu poprzednich lat. Nie udało mu się. Francuski minister spraw zagranicznych Georges Clemenceau w cyniczny sposób zauważył wówczas, że Mojżeszowi wystarczyło 10 przykazań, a Wilson potrzebuje ich aż 14. Zwyciężył cynizm francuskiego ministra. Skończyło się II wojną światową.
Trzecia wojna światowa, rozpętana przez współczesnych terrorystów, toczy się w świecie demokratycznym, ale korzenie ma w krajach totalitarnych. Korea Północna, Iran, Syria są bazą terroryzmu, którego celem pozostają głównie państwa wolne - te, które chcą wyeliminować wojny jako sposób rozwiązywania konfliktów w stosunkach międzynarodowych.
Czterdzieści lat temu Dawid Horowitz, Izraelczyk pochodzący z Drohobycza, prezes Narodowego Banku Izraela i ceniony filozof, napisał książkę "Przyszłość przeciw przeszłości". W tamtych latach trwała dekolonizacja, jeden z najważniejszych procesów państwotwórczych tego stulecia. W ciągu kilku lat w Afryce powstało kilkadziesiąt państw. Horowitz pisał: "Już wkrótce skończy się wojna między Wschodem a Zachodem. Związek Radziecki wcześniej czy później się zdemokratyzuje. Zacznie się jednak nowa wojna: między bogatą Północą a biednym Południem".
Współczesny terroryzm jest właśnie tą wojną. Czterdzieści lat temu było tylko 36 państw demokratycznych. Dziś większa część świata stosuje się do zasad demokracji. Wybierane są parlamenty, zmieniają się rządy, państwa totalitarne są w mniejszości. Świat jest lepszy. Inni są też liderzy "bogatej Północy". Gdy dokonano zamachu w Londynie, w Szkocji trwały obrady najbogatszych państw G-8. Ich przywódcy uzgodnili, że w ciągu 10 lat biednemu Południu zostanie przekazana pomoc w wysokości 500 mld dolarów. Dzisiejsi liderzy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że globalizacja musi być ściślej powiązana z poszanowaniem zasad sprawiedliwości.
Najważniejsze są jednak postępy demokracji. W XIX wieku Immanuel Kant z Koenigsbergu, dzisiejszego Kaliningradu, pisał, że tylko państwa demokratyczne mogą rozwiązywać powstałe między nimi problemy bez użycia siły, bez przelewania krwi. Nic się nie zmieniło. Póki na świecie będą istnieć totalitaryzmy i dyktatury, będzie się lała krew. Amerykański prezydent Woodrow Wilson po I wojnie światowej próbował w Wersalu stworzyć system bezpieczeństwa, który zapobiegłby powtórzeniu się dramatu poprzednich lat. Nie udało mu się. Francuski minister spraw zagranicznych Georges Clemenceau w cyniczny sposób zauważył wówczas, że Mojżeszowi wystarczyło 10 przykazań, a Wilson potrzebuje ich aż 14. Zwyciężył cynizm francuskiego ministra. Skończyło się II wojną światową.
Trzecia wojna światowa, rozpętana przez współczesnych terrorystów, toczy się w świecie demokratycznym, ale korzenie ma w krajach totalitarnych. Korea Północna, Iran, Syria są bazą terroryzmu, którego celem pozostają głównie państwa wolne - te, które chcą wyeliminować wojny jako sposób rozwiązywania konfliktów w stosunkach międzynarodowych.
Więcej możesz przeczytać w 29/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.