Film przeleżakował najpierw na półkach telewizyjnych rok - za to, że reżyser nie zgodził się usunąć wypowiedzi poety o Czesławie Miłoszu, a zwłaszcza niezwykle krytycznej o Adamie Michniku. Kiedy sprawa stała się głośna i niewygodna dla zarządu telewizji, gdyż zbytnio zaczęła przypominać praktyki telewizji PRL, film został wyemitowany z czymś w rodzaju kwestionującego go wstępu, a zakończony dyskusją, której uczestnicy zarzucili autorowi... "poniżanie" Herberta.
Zacznijmy jednak od początku. Wali się PRL i Zalewski z przyjaciółmi na fali entuzjazmu i wiary, że można już będzie robić inne kino, zakłada firmę producencką Dr Watkins. Okazuje się jednak, że w III RP są sprawy, o których mówić można, i sprawy, których lepiej nie tykać. Zalewski ma skłonność do tych drugich. Już w 1992 r. robi film "Szpiedzy, świadkowie historii" - o ludziach oskarżonych i skazanych za szpiegostwo w PRL: Tadeuszu Płużańskim, Jerzym Pawłowskim, Zdzisławie Najderze i Józefie Szaniawskim. Film nie pasuje do poprawności III RP. Redaktorzy proponują przemontowanie go, co osłabiłoby nieco wymowę, a
w każdym razie proponują usunięcie Najdera, który jest podwójnie niewygodny. Nie tylko, że związany z rządem Olszewskiego, co samo w sobie powinno eliminować go z telewizyjnego ekranu, ale na dodatek został skazany na śmierć przez "patriotę"
i "człowieka honoru", gen. Jaruzelskiego. Wprawdzie wyroku nie udało się wykonać, nie znaczy to jednak, że Najdera można pokazywać w - wyobraźmy sobie - pozytywnym świetle.
Zalewski nie zgadza się na zmiany. W sukurs przychodzi mu znowu festiwal w Cannes, gdzie nagrodzono go za "Szpiegów". W tej sytuacji filmu trudno nie wyemitować w telewizji. W 1995 r. Zalewski kręci "Oszołoma" - film o Michale Falzmannie, inspektorze NIK, który samotny, wykpiwany i dezawuowany walczył o ujawnienie afery FOZZ aż do swojej tajemniczej, a może wcale nie tak tajemniczej śmierci.
Film "Dysydent końca wieku" mógł powstać tylko dlatego, że ani redaktor zamawiająca, ani koproducenci z francuskiego kanału Arte nie wiedzieli, kim jest Władimir Bukowski. Francuzi się cieszyli, że współpraca z Polakami zaowocuje filmem o Rosjaninie. Rosjanie fascynowali ich z powodu szerokości duszy i byli im bliscy z racji niechęci do kapitalizmu. Bukowski kapitalizm lubił, nie lubił natomiast Unii Europejskiej. Film został wreszcie wyemitowany w TVP - raz o 1.30 w nocy. Potem był już "Obywatel poeta". Jak wskazuje tytuł, film opowiadał o obywatelskim zaangażowaniu poety, które dla autora "Pana Cogito" stanowiło rdzeń jego postawy. To ono legło u podstaw jego uczestnictwa w antykomunistycznej opozycji i spowodowało odrzucenie układów, które stanowiły fundament III RP.
Zalewski miał szczególnego pecha. Herbert, który był sztandarowym poetą polskim w latach 70. i 80. minionego wieku, w latach 90. został zmarginalizowany. W PRL wydawałoby się to niemożliwe. Po śmierci w 1998 r., już jako niegroźny, mógł autor "Raportu z oblężonego miasta" wrócić do panteonu. Dwa lata później dominujący układ postanowił go przejąć na własność. Sprawę rozpoczął zawsze obecny na posterunku Jacek Żakowski, przeprowadzając dla "Gazety Wyborczej" - dziennika, z którym Herbert nie chciał mieć nic wspólnego, co publicznie ogłosił - wywiad z wdową po nim. Po nim pojawiło się wiele tekstów tłumaczących, że Herbert cierpiał na rodzaj schizofrenii, która poraziła wyłącznie jego percepcję polityczną. W poezji był wieszczem III RP. W tej sytuacji film Zalewskiego przypominający postawę poety okazał się wyjątkowo nie na miejscu. Rozpoczęła się fala ataków, w której podnoszono, że na temat autora "Epilogu burzy" wypowiadają się osoby niepowołane, że reżyser zamiast zajmować się twórczością, pokazuje polityczne wybory poety itp. Wynikało z tego, że istnieje jeden film o Herbercie, który wolno nakręcić. Ta groteskowa nagonka osiągnęła jednak swoje cele. Jednym z nich było odsunięcie Zalewskiego od jakiejkolwiek pracy telewizyjnej. Niepokorny reżyser miał przestać istnieć. I tak się stało.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.