Zorro, niegdysiejszy macho, stał się współczesnym mężczyzną metroseksualnym
Ma już 86 lat i jest rówieśnikiem lub starszym bratem Fantomasa, Arsene`a Lupina, wnukiem Sherlocka Holmesa. Znacznie wyprzedza takich bohaterów masowej wyobraźni, jak Superman, Batman czy Spiderman. Światową premierę miała właśnie książka Isabel Allende "Zorro. Narodziny legendy". Zespół Gipsy Kings przygotowuje musical o jego przygodach, a jesienią do kin wchodzi sequel "Maski Zorro" z Antoniem Banderasem. Ale rozpoznawalne niemal na całym świecie "zet" to głównie symbol wielkiego biznesu, robionego na serialach, komiksach, filmach, czy popgadżetach.
Latem 2003 r. do drzwi kalifornijskiego domu znanej pisarki Isabel Allende zapukali przedstawiciele Zorro Productions Inc. To oni dysponują prawami do słynnego "zet" i namówili Allende do napisania kolejnej opowieści o Zorro. Allende miała dostarczyć legendzie ambitnych czytelników, którzy dotychczas omijali opowieści o Zorro szerokim łukiem. Autorka głośnego "Portretu w sepii" wskrzesiła jedną z gwiazd amerykańskiej kultury masowej. I choś jest pierwszą kobietą, która napisała o Zorro - symbolu macho, to jej powieść jest adresowana głównie do panów czy raczej do dużych chłopców, którzy z nostalgią wracają do lektur o piratach, pojedynkach i pięknych kobietach.
Twórcą historii o Zorro był Johnston McCulley - reporter śledczy, autor brukowych opowieści. Napisał on 65 historii o zamaskowanym mścicielu, tłumaczonych na 26 języków. Na kartach literatury Zorro pojawił się w 1919 r. w magazynie "All-Star Weekly" w opowieści "The Curse of Capistrano". Później McCulley przygotował wersję książkową - "Znak Zorro". Była to opowieść o młodym, kalifornijskim dziedzicu Diego de la Vedze, który po zmierzchu stawał się bojownikiem walczącym w obronie uciskanych. Tworząc postać Zorro, wykorzystał on kalifornijskie legendy o Joaquinie Muriecie, którego życie znacznie odbiegało od legendy. Murieta był bowiem słynnym bandytą. Pomysł na tego typu bohatera McCulley zapożyczył z powieści "The Scarlet Pimpernel" (1903) autorstwa baronowej Orczy.
W 1920 r. po Zorro ( po hiszpańsku "lis") sięgnął Hollywood. W filmie "Znak Zorro" zagrał go Douglas Fairbanks, specjalizujący się w rolach dobrych łotrów. Tak rozpoczęła się filmowa kariera Zorro, którego grali m.in. Basil Rathbone czy Frank Langella. Był też tematem komedii, m.in. "Zorro - The Gay Blade" (1981 r.) z George`em Hamiltonem, który wcielił się w Zorro homoseksualistę.
Dotychczas Zorro działał w ściśle określonych konwencjach romansu zbójnickiego. Do podobnych mu bohaterów można zaliczyć chociażby Janosika czy Rinaldo Rinaldiniego. Allende dodała do zbójnickich opowieści europejską tradycję powieści tajemnic - na wzór "Tajemnic Paryża" Eugeniusza Sue. W swej powieści skupia się na dojrzewaniu przyszłego mściciela. Śledzimy inicjację tego półkrwi Indianina, który w arystokratycznym domu ojca zostaje wychowany na prawego młodzieńca. U Allende Zorro nie tylko broni prześladowanych braci Meksykanów, ale wszystkich ofiar niesprawiedliwości. Dlatego w jej opowieści Zorro staje się przyjaznym everymanem. Ale Allende pokazuje Zorro w sfeminizowanej wersji. Jest on łagodnym młodzieńcem, który nie skończył jeszcze 20 lat. Maska służy mu nie tylko do zachowania anonimowości, ale też do ukrycia dziecięcych i odstających uszu. Jest za młody, by mieś słynne wąsy, musi więc je doklejać. Diego w wersji Allende nie ma właściwie wad. Pod koniec powieści dowiadujemy się dlaczego. Po prostu narratorką jest zakochana w nim kobieta. I tak niegdysiejszy macho stał się współczesnym mężczyzną metroseksualnym.
Więcej możesz przeczytać w 30/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.