Polityka prorodzinna Kazimierza Marcinkiewicza
Dla nas podstawową zasadą jest przezroczystość władzy. Nasi poprzednicy często zamiast rządzeniem zajmowali się robieniem własnych interesów. To się nie powtórzy". Tak tydzień temu mówił na łamach "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat na premiera. Mówił też: "Sami będziemy się kontrolować (...) egzekucje będą natychmiastowe". Czyżby Kazimierz Marcinkiewicz wraz z wystawieniem go na premiera oddzielił swoją przeszłość grubą kreską?
Dobroczyńca Łuczak
Od pewnego czasu w życiu Kazimierza Marcinkiewicza obecny jest biznesmen Jan Łuczak. - Jana Łuczaka znam od jakichś ośmiu lat. Poznaliśmy się, bo w swojej firmie w Gorzowie Wielkopolskim zatrudniał wielu moich kolegów - tłumaczy "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. O Janie Łuczaku głośno zrobiło się w 2001 r., pod koniec rządów AWS. Wtedy prokuratura i UOP zaczęły badać, czy w Ministerstwie Łączności nie doszło do korupcji. W atmosferze skandalu stanowisko utracił szef resortu Tomasz Szyszko, partyjny kolega Marcinkiewicza z ówczesnego Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Dyrektorem generalnym w ministerstwie był Mirosław Marcinkiewicz, starszy brat Kazimierza. Jan Łuczak był doradcą ministra podczas przetargu na koncesję na telefonię mobilną (UMTS). Jednocześnie próbował stworzyć wokół grupy finansowej Raiffeisen konsorcjum prywatnych firm, które miały stanąć do walki o licencję. Licencje przyznawał minister łączności, któremu Łuczak doradzał.
W wywiadzie opublikowanym w poprzednim numerze "Wprost" Marcinkiewicz zapewniał: "Nie łączyły nas [z Łuczakiem] nigdy i nie łączą żadne, najmniejsze nawet interesy. Nigdy nie nastąpił żaden konflikt między moją pracą publiczną a jego działalnością biznesową". Czyżby?
Gdy w 2002 r. Marcinkiewicz wraz z Wiesławem Walendziakiem (od niedawna wiceprezesem Prokom Investment, a wcześniej jednym z liderów PiS) i Mirosławem Styczniem współtworzył intelektualne zaplecze partii braci Kaczyńskich, czyli Instytut Środkowoeuropejski, Łuczak im pomógł. Do instytutu należy fundacja zajmującą się działalnością ekspercką i wydawniczo-publicystyczną, a głównym sponsorem fundacji została żona Jana Łuczaka. Na fundację przekazała około 200 tysięcy złotych. - Wiem, że osobę publiczną obowiązują wyśrubowane standardy, dlatego dwa, trzy miesiące temu zrezygnowałem z zajmowania się instytutem, zostawiając wszystko Wieśkowi Walendziakowi - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Czyżby wcześniej - jako poseł PiS i szef sejmowej Komisji Skarbu - nie był osobą publiczną?
Ponadto jedna z firm Łuczaka została tytularnym sponsorem gorzowskiego klubu koszykówki żeńskiej AZS PWSZ TelecomMedia. Kazimierz Marcinkiewicz jest wiceprezesem tego klubu. Firma TelecomMedia należąca w 40 proc. do Łuczaka działa na rynku usług SMS-owych w Polsce i na Ukrainie. W jej władzach zasiada m.in. warszawski radny PiS Piotr Ciompa. W TelecomMedia pracuje też syn kandydata na premiera - Maciej Marcinkiewicz. Gdy Mirosław Marcinkiewicz, brat kandydata na premiera, odszedł z Ministerstwa Łączności, znalazł pracę u Łuczaka.
Weki Marcinkiewicza
Jan Łuczak pożyczał duże kwoty najbliższej rodzinie Kazimierza Marcinkiewicza. Z wyciągu z firmowej karty kredytowej biznesmena, który zdobyli dziennikarze "Wprost", wynika, że bracia Mirosław i Arkadiusz (najmłodszy z rodzeństwa) Marcinkiewiczowie tylko od września do listopada 2001 r. zwrócili Łuczakowi pożyczki w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. - 2001 r.? Nie umiem powiedzieć, o co chodzi. To są jakieś nasze rozliczenia - mówi "Wprost" Arkadiusz Marcinkiewicz, gorzowski radny PiS. Podobnie wpłaty na konto Łuczaka tłumaczy Miosław Marcinkiewicz.
Łuczak pożyczał pieniądze także obecnemu kandydatowi na premiera. Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z "Wprost" przyznał, że dzięki pożyczce od Łuczaka w 2002 r. razem ze swymi najbliższymi spędził zimowe ferie w znanym szwajcarskim kurorcie Zermatt. W lutym 2003 r. Łuczak towarzyszył też Marcinkiewiczowi w wyjeździe na narty do Crans Montany w Alpach. - To są najdroższe kurorty świata. Nie stać nas z rodziną na wizyty w szwajcarskich restauracjach, na które może sobie pozwolić pan Łuczak. Dlatego żony, moja i braci, przed każdym wyjazdem przygotowują dużo weków z jedzeniem - opowiada "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz.
Biznes z państwem
Działalność Jana Łuczaka badał wydział przestępczości zorganizowanej radomskiej prokuratury i UOP. Tajne służby interesował także wątek lobbowania przez Łuczaka i osoby z ówczesnego kierownictwa resortu łączności na rzecz sprzedaży przez Pocztę Polską Banku Pocztowego grupie Raiffesen. Śledztwo w sprawie korupcji w Ministerstwie Łączności zostało umorzone za rządów SLD. Jeszcze pod koniec rządów AWS firma żony Łuczaka SAS otrzymała setki tysięcy złotych za doradztwo spółce telekomunikacyjnej El-Net. Prezes tej spółki Krzysztof Heller został później wiceministrem infrastruktury (ds. telekomunikacji) w gabinecie Leszka Millera.
O sposobie robienia interesów przez Łuczaka wiele mówi historia spółki RON Leasing. Firma ta należała do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i zajmowała się leasingiem dla zakładów pracy chronionej. Miała w kasie kilkadziesiąt milionów złotych od PFRON. Łuczak, dzięki skomplikowanym operacjom finansowym, zdołał przejąć kontrolę nad RON Leasing, używając pośrednika, który kupił tę spółkę za... jej własne pieniądze. PFRON sprzedał RON Leasing za połowę wartości aktywów firmy, a te według dokumentów, wynosiły ponad 40 mln zł. Spółkę sprzedano jesienią 2001 r., już po wygranych przez SLD wyborach, pięć minut przed utratą posad przez ekipę AWS. Prezesem PFRON był wtedy gorzowski działacz ZChN Waldemar Fluegel. - Znam się z Waldkiem ponad 20 lat. Razem działaliśmy w opozycji w latach 80. Jesteśmy kolegami od zawsze. Współtworzyliśmy razem ZChN - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Jak twierdzi, o interesach swoich znajomych stara się z nimi nie rozmawiać.
Niebezpieczne związki
Jak się mają związki Kazimierza Marcinkiewicza z Janem Łuczakiem do zachodnich standardów? W Niemczech Rudolf Scharping, minister obrony w rządzie SPD-Zieloni, stracił posadę, kiedy wyszło na jaw, że wziął zaliczkę na książkę, której nie napisał. Joergen Muellemann, minister gospodarki w rządzie Helmuta Kohla, wiceprzewodniczący FDP, został zdymisjonowany, bo w listach do firm handlowych zachwalał wynalazek swojego szwagra - żeton zastępujący monetę w wózkach do supermarketów. W ogniu krytyki w Niemczech znalazł się też Kurt Biedenkopf, premier Saksonii, który na zaproszenie przyjaciela żeglował po Morzu Śródziemnym luksusowym jachtem (wynajęcie takiego jachtu kosztowało na rynku około 100 tys. dolarów miesięcznie).
Tom DeLay, zaufany prezydenta George`a Busha, zrezygnował z przewodzenia republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, gdy wyszły na jaw niejasności w procedurze zbierania funduszy na kampanię wyborczą. Kiedy okazało się, że Newt Gingrich, były lider republikanów i profesor historii na University of Georgia, uniknął płacenia podatków, bo za wykłady wynagradzała go fundacja zwolniona z podatku, Kongres udzielił mu nagany i nakazał uiścić 300 tys. dolarów grzywny. Za to oszustwo Gingrich zapłacił utratą stanowiska. Dan Rostenkowski, przez ponad 20 lat wpływowy demokratyczny kongresman, przewodniczący komisji Izby Reprezentantów ds. podatków i etyki, w 1994 r. musiał skończyć karierę. Okazało się, że wpłacał na własne konto pieniądze na utrzymanie biura i zarabiał na zamawianiu większej niż potrzebował liczby znaczków pocztowych.
Kazimierz Marcinkiewicz oraz Prawo i Sprawiedliwość zachowują się tak jak Dan Rostenkowski, który był pierwszy w łajaniu innych kongresmanów za nieprzestrzeganie etyki i popadanie w konflikt interesów.
Fot. M. Stelmach
Dobroczyńca Łuczak
Od pewnego czasu w życiu Kazimierza Marcinkiewicza obecny jest biznesmen Jan Łuczak. - Jana Łuczaka znam od jakichś ośmiu lat. Poznaliśmy się, bo w swojej firmie w Gorzowie Wielkopolskim zatrudniał wielu moich kolegów - tłumaczy "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. O Janie Łuczaku głośno zrobiło się w 2001 r., pod koniec rządów AWS. Wtedy prokuratura i UOP zaczęły badać, czy w Ministerstwie Łączności nie doszło do korupcji. W atmosferze skandalu stanowisko utracił szef resortu Tomasz Szyszko, partyjny kolega Marcinkiewicza z ówczesnego Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Dyrektorem generalnym w ministerstwie był Mirosław Marcinkiewicz, starszy brat Kazimierza. Jan Łuczak był doradcą ministra podczas przetargu na koncesję na telefonię mobilną (UMTS). Jednocześnie próbował stworzyć wokół grupy finansowej Raiffeisen konsorcjum prywatnych firm, które miały stanąć do walki o licencję. Licencje przyznawał minister łączności, któremu Łuczak doradzał.
W wywiadzie opublikowanym w poprzednim numerze "Wprost" Marcinkiewicz zapewniał: "Nie łączyły nas [z Łuczakiem] nigdy i nie łączą żadne, najmniejsze nawet interesy. Nigdy nie nastąpił żaden konflikt między moją pracą publiczną a jego działalnością biznesową". Czyżby?
Gdy w 2002 r. Marcinkiewicz wraz z Wiesławem Walendziakiem (od niedawna wiceprezesem Prokom Investment, a wcześniej jednym z liderów PiS) i Mirosławem Styczniem współtworzył intelektualne zaplecze partii braci Kaczyńskich, czyli Instytut Środkowoeuropejski, Łuczak im pomógł. Do instytutu należy fundacja zajmującą się działalnością ekspercką i wydawniczo-publicystyczną, a głównym sponsorem fundacji została żona Jana Łuczaka. Na fundację przekazała około 200 tysięcy złotych. - Wiem, że osobę publiczną obowiązują wyśrubowane standardy, dlatego dwa, trzy miesiące temu zrezygnowałem z zajmowania się instytutem, zostawiając wszystko Wieśkowi Walendziakowi - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Czyżby wcześniej - jako poseł PiS i szef sejmowej Komisji Skarbu - nie był osobą publiczną?
Ponadto jedna z firm Łuczaka została tytularnym sponsorem gorzowskiego klubu koszykówki żeńskiej AZS PWSZ TelecomMedia. Kazimierz Marcinkiewicz jest wiceprezesem tego klubu. Firma TelecomMedia należąca w 40 proc. do Łuczaka działa na rynku usług SMS-owych w Polsce i na Ukrainie. W jej władzach zasiada m.in. warszawski radny PiS Piotr Ciompa. W TelecomMedia pracuje też syn kandydata na premiera - Maciej Marcinkiewicz. Gdy Mirosław Marcinkiewicz, brat kandydata na premiera, odszedł z Ministerstwa Łączności, znalazł pracę u Łuczaka.
Weki Marcinkiewicza
Jan Łuczak pożyczał duże kwoty najbliższej rodzinie Kazimierza Marcinkiewicza. Z wyciągu z firmowej karty kredytowej biznesmena, który zdobyli dziennikarze "Wprost", wynika, że bracia Mirosław i Arkadiusz (najmłodszy z rodzeństwa) Marcinkiewiczowie tylko od września do listopada 2001 r. zwrócili Łuczakowi pożyczki w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. - 2001 r.? Nie umiem powiedzieć, o co chodzi. To są jakieś nasze rozliczenia - mówi "Wprost" Arkadiusz Marcinkiewicz, gorzowski radny PiS. Podobnie wpłaty na konto Łuczaka tłumaczy Miosław Marcinkiewicz.
Łuczak pożyczał pieniądze także obecnemu kandydatowi na premiera. Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z "Wprost" przyznał, że dzięki pożyczce od Łuczaka w 2002 r. razem ze swymi najbliższymi spędził zimowe ferie w znanym szwajcarskim kurorcie Zermatt. W lutym 2003 r. Łuczak towarzyszył też Marcinkiewiczowi w wyjeździe na narty do Crans Montany w Alpach. - To są najdroższe kurorty świata. Nie stać nas z rodziną na wizyty w szwajcarskich restauracjach, na które może sobie pozwolić pan Łuczak. Dlatego żony, moja i braci, przed każdym wyjazdem przygotowują dużo weków z jedzeniem - opowiada "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz.
Biznes z państwem
Działalność Jana Łuczaka badał wydział przestępczości zorganizowanej radomskiej prokuratury i UOP. Tajne służby interesował także wątek lobbowania przez Łuczaka i osoby z ówczesnego kierownictwa resortu łączności na rzecz sprzedaży przez Pocztę Polską Banku Pocztowego grupie Raiffesen. Śledztwo w sprawie korupcji w Ministerstwie Łączności zostało umorzone za rządów SLD. Jeszcze pod koniec rządów AWS firma żony Łuczaka SAS otrzymała setki tysięcy złotych za doradztwo spółce telekomunikacyjnej El-Net. Prezes tej spółki Krzysztof Heller został później wiceministrem infrastruktury (ds. telekomunikacji) w gabinecie Leszka Millera.
O sposobie robienia interesów przez Łuczaka wiele mówi historia spółki RON Leasing. Firma ta należała do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i zajmowała się leasingiem dla zakładów pracy chronionej. Miała w kasie kilkadziesiąt milionów złotych od PFRON. Łuczak, dzięki skomplikowanym operacjom finansowym, zdołał przejąć kontrolę nad RON Leasing, używając pośrednika, który kupił tę spółkę za... jej własne pieniądze. PFRON sprzedał RON Leasing za połowę wartości aktywów firmy, a te według dokumentów, wynosiły ponad 40 mln zł. Spółkę sprzedano jesienią 2001 r., już po wygranych przez SLD wyborach, pięć minut przed utratą posad przez ekipę AWS. Prezesem PFRON był wtedy gorzowski działacz ZChN Waldemar Fluegel. - Znam się z Waldkiem ponad 20 lat. Razem działaliśmy w opozycji w latach 80. Jesteśmy kolegami od zawsze. Współtworzyliśmy razem ZChN - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Jak twierdzi, o interesach swoich znajomych stara się z nimi nie rozmawiać.
Niebezpieczne związki
Jak się mają związki Kazimierza Marcinkiewicza z Janem Łuczakiem do zachodnich standardów? W Niemczech Rudolf Scharping, minister obrony w rządzie SPD-Zieloni, stracił posadę, kiedy wyszło na jaw, że wziął zaliczkę na książkę, której nie napisał. Joergen Muellemann, minister gospodarki w rządzie Helmuta Kohla, wiceprzewodniczący FDP, został zdymisjonowany, bo w listach do firm handlowych zachwalał wynalazek swojego szwagra - żeton zastępujący monetę w wózkach do supermarketów. W ogniu krytyki w Niemczech znalazł się też Kurt Biedenkopf, premier Saksonii, który na zaproszenie przyjaciela żeglował po Morzu Śródziemnym luksusowym jachtem (wynajęcie takiego jachtu kosztowało na rynku około 100 tys. dolarów miesięcznie).
Tom DeLay, zaufany prezydenta George`a Busha, zrezygnował z przewodzenia republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, gdy wyszły na jaw niejasności w procedurze zbierania funduszy na kampanię wyborczą. Kiedy okazało się, że Newt Gingrich, były lider republikanów i profesor historii na University of Georgia, uniknął płacenia podatków, bo za wykłady wynagradzała go fundacja zwolniona z podatku, Kongres udzielił mu nagany i nakazał uiścić 300 tys. dolarów grzywny. Za to oszustwo Gingrich zapłacił utratą stanowiska. Dan Rostenkowski, przez ponad 20 lat wpływowy demokratyczny kongresman, przewodniczący komisji Izby Reprezentantów ds. podatków i etyki, w 1994 r. musiał skończyć karierę. Okazało się, że wpłacał na własne konto pieniądze na utrzymanie biura i zarabiał na zamawianiu większej niż potrzebował liczby znaczków pocztowych.
Kazimierz Marcinkiewicz oraz Prawo i Sprawiedliwość zachowują się tak jak Dan Rostenkowski, który był pierwszy w łajaniu innych kongresmanów za nieprzestrzeganie etyki i popadanie w konflikt interesów.
Fot. M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 41/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.