LPR oznacza Liga Przegranej Rodziny. Jest nią oczywiście klan Giertychów - największych (pod każdym względem) porażkowiczów tej jesieni. Najpierw klapa w wyborach do Sejmu, teraz blamaż w wyborach prezydenckich. Maciej jakoś sobie poradzi, w końcu był nikim przez całe życie. Ale Roman - cudowne dziecko polskiej polityki?! Żeby tylko się nie rozpił z żałości.
Maciej skapitulował, ale przy okazji pomrugał do Lecha Kaczyńskiego. LPR zaś zaapelowała, żeby PiS z nią majstrował koalicję, a nie z tą rozkładową Platformą Obywatelską. Potępiają homoseksualizm, a sami są nieźle zboczeni. Przecież sojusz molocha PiS z tym kadłubkiem LPR przypominałby seks wieloryba z królikiem. A fuj!
Niechcący staliśmy się poradnią rozwiązującą problemy rodzinne. Po liście pani narzekającej na męża, który chce głosować na Henrykę Bochniarz, otrzymaliśmy kolejny sygnał. Zadzwonił pan i poskarżył się na żonę twardo zapowiadającą oddanie głosu na kandydatkę Partii Demokratycznej. Okazało się, że Henryka Teodora zamiast łączyć - dzieli. I to nawet nie społeczeństwo, ale rodziny. Co na to naczelny spinacz RP Tadeusz Mazowiecki?
Skakaliśmy sobie po kanałach, a tu nagle bach! Barbara Czajkowska zapowiada debaty prezydenckie w Dwójce. Dzieci już na szczęście spały, więc nic wielkiego się nie stało, sami widywaliśmy już gorsze rzeczy. A sama debata - palce lizać. Sceneria jak z "Warszawianki" Wyspiańskiego, prowadząca zrobiona na Rachel z "Wesela" tegoż autora, a do tego Liwiusz Ilasz, Jan Pyszko, Adam Słomka oraz Leszek Bubel. Lis to se może tylko pomarzyć o takim show.
Jan Pyszko to kandydat nieznany szerszej opinii publicznej. A niesłusznie, bo barwna to postać. Polonus ze Szwajcarii mówi językiem zarezerwowanym w polskich filmach wojennych dla Niemców. Ale wbrew stereotypom jest chodzącą poczciwością. Chce, żeby wszystko było za darmo. Prostytutki chyba nie będą na niego głosować.
W cieniu kampanii prezydenckiej toczy się dramatyczna gra o stanowisko wicemarszałka Sejmu dla Józefa Zycha. Jeśli wicemarszałków będzie czterech, zabraknie miejsca dla wybitnego parlamentarnego ornitologa. Wyrażamy swoje twarde poparcie dla marszałka Zycha, dzięki któremu staje nie tylko jemu.
A Marek Borowski jęczy, że nie chcą z nim rozmawiać Tusk i Kaczyński. I bardzo dobrze. Po wyborach będzie się pan mógł pocieszać, że przegrał, bo z panem nie rozmawiali. A przecież gdyby rozmawiali, nic by się nie zmieniło.
Henryka Teodora zamierza poprzeć w drugiej turze wyborów Donalda Tuska. Sytuacja się powtarza. Tak jak przed wyborami parlamentarnymi o zwycięstwie PiS zdecydowało poparcie Ryszarda Bugaja, tak teraz o triumfie Tuska przesądza Henryka Bochniarz. Cóż za dramatyzm!
Kazimierz Kutz (dawniej K. Kuc) wcale nie poparł Marka Borowskiego. Owszem, poszedł na konferencję prasową kandydata SDPL i wielce go chwalił, ale to tylko dlatego, że go o to poproszono. Tak naprawdę Kutz chciałby, żeby wybory wygrał Tusk - co oświadczył, chociaż nikt go o to nie prosił. A pan myśli, panie Kazimierzu, że kogoś to interesuje, co pan myśli?
Roman Giertych uparł się i mimo totalnej olewki pracowicie montuje koalicję PiS-LPR-Samoobrona-PSL. Ciężkie życie będzie miał Ludwik Dorn. Zlewanie największego polskiego polityka to ciężka praca.
Niełatwo być kandydatem na prezydenta. Mogą cię poprzeć różne dziwne stwory - Kuce, Henryki Teodory, a nawet Strąki. Tego ostatniego doświadczył Lech Kaczyński, za którym na wybrzeżu gardłuje działacz LPR Robert Strąk. Więcej takich pomagaczy i Kaczyński zatęskni za gejami.
Fot. Z. Furman, J.Marczewski, M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 41/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.