* * * *
Atanazy Raczyński (twórca galerii rogalińskiej, poseł rządu pruskiego w Lizbonie i Madrycie) bodaj jako jedyny w Polsce kolekcjonował sztukę niemiecką. A nie były to dobre czasy dla tych, którzy żyli w komitywie z Prusakami. Jego bratu Edwardowi Raczyńskiemu naród nie chciał tego wybaczyć. Nieszczęśnik (będąc patriotą) nie wytrzymał presji i wsadził głowę w armatnią lufę, by w ten niecodzienny sposób rozstać się ze światem. Przez dziejową traumę większość nazwisk prezentowanych na przeglądzie niemieckiego malarstwa nie jest Polakom znana. Wszystkie płótna pochodzą z polskich zbiorów, bo najwięcej ze sztuki obcej mamy właśnie dzieł niemieckich artystów. Na uwagę zasługują płótna tzw. nazarejczyków czy symbolistyczne (pełne najad i trytonów) obrazy Arnolda Boecklina, takie jak "Źródło". Jest tu i płótno Wasyla Kandinskiego, który nauki pobierał w Monachium. To obraz "Wieczór" - jakże inny od malowanych wtedy przez niego płócien (przypominający w stylistyce obrazy Edwarda Muncha). Druga część wystawy, poświęcona niemieckim impresjonistom, jest ciekawa choćby dla tych, którzy impresjonizm kojarzą jedynie z Francją. Warto obejrzeć płótna Lovisa Corintha i Maxa Slevogta czy Maxa Liebermanna, który już za życia doczekał się monografii w niemieckiej serii wydawniczej "Klassiker der Kunst", zarezerwowanej dla artystów największego kalibru - jak Rafael czy Rembrandt. Oglądając osiągnięcia niemieckiej sztuki bez kontekstu politycznego, można dojść do wniosku, że Polaków i Niemców więcej jednak łączy, niż dzieli.
Łukasz Radwan
"Fantazja i rzeczywistość", Muzeum Narodowe w Warszawie (do 4 grudnia 2005)
Atanazy Raczyński (twórca galerii rogalińskiej, poseł rządu pruskiego w Lizbonie i Madrycie) bodaj jako jedyny w Polsce kolekcjonował sztukę niemiecką. A nie były to dobre czasy dla tych, którzy żyli w komitywie z Prusakami. Jego bratu Edwardowi Raczyńskiemu naród nie chciał tego wybaczyć. Nieszczęśnik (będąc patriotą) nie wytrzymał presji i wsadził głowę w armatnią lufę, by w ten niecodzienny sposób rozstać się ze światem. Przez dziejową traumę większość nazwisk prezentowanych na przeglądzie niemieckiego malarstwa nie jest Polakom znana. Wszystkie płótna pochodzą z polskich zbiorów, bo najwięcej ze sztuki obcej mamy właśnie dzieł niemieckich artystów. Na uwagę zasługują płótna tzw. nazarejczyków czy symbolistyczne (pełne najad i trytonów) obrazy Arnolda Boecklina, takie jak "Źródło". Jest tu i płótno Wasyla Kandinskiego, który nauki pobierał w Monachium. To obraz "Wieczór" - jakże inny od malowanych wtedy przez niego płócien (przypominający w stylistyce obrazy Edwarda Muncha). Druga część wystawy, poświęcona niemieckim impresjonistom, jest ciekawa choćby dla tych, którzy impresjonizm kojarzą jedynie z Francją. Warto obejrzeć płótna Lovisa Corintha i Maxa Slevogta czy Maxa Liebermanna, który już za życia doczekał się monografii w niemieckiej serii wydawniczej "Klassiker der Kunst", zarezerwowanej dla artystów największego kalibru - jak Rafael czy Rembrandt. Oglądając osiągnięcia niemieckiej sztuki bez kontekstu politycznego, można dojść do wniosku, że Polaków i Niemców więcej jednak łączy, niż dzieli.
Łukasz Radwan
"Fantazja i rzeczywistość", Muzeum Narodowe w Warszawie (do 4 grudnia 2005)
Więcej możesz przeczytać w 41/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.