* * *
Jest rok 1976, rzecz się dzieje w Samuel Goldwyn Studios. Za dnia Martin Scorsese wraz z Marcią Lucas montują musical "New York, New York", nocami George Lucas pracuje tu nad "Gwiezdnymi wojnami". Jeden z nich sięgnie wkrótce po sławę, drugiego dopadnie depresja. Scorsese nakręcił coś, co sam nazwał "filmem amatorskim za 10 mln dolarów". "New York, New York" jest kameralny, dopieszczony w szczegółach, a jednocześnie podobnie jak "Aviator" nie porusza kontrowersyjnych kwestii. To Scorsese w wersji ugrzecznionej, próbujący ustawić się w kolejce po Oscary. Jego dzieło, inspirowane wcześniejszym musicalem "The Man I Love", opowiada rozgrywającą się po II wojnie światowej historię saksofonisty Jimmy`ego Doyle`a (Robert De Niro) i wokalistki Francine Evans (Liza Minnelli). Mamy koncerty, miłość i kłótnie - w epoce szalonego rozwoju jazz-bandów. "New York, New York" odróżnia od współczesnych musicali szczere zamiłowanie do stylu retro. Nie do blasku i confetti, lecz właśnie do staroci, co przejawia się w strojach i wnętrzach, których ściany obłożne są tanimi tapetami. Minnelli śpiewająca nieśmiertelny utwór tytułowy robi to z autentyczną radością, na jaką bohaterki "Chicago" musiałyby się silić. Widzowie jednak nie dopisali, a Martina Scorsese przegranie kasowego starcia z rodziną Luke`a Skywalkera doprowadziło do załamania nerwowego. Po latach film powraca w szatach klasyki tej samej rangi co "Kabaret". Jak wiele produkcji ze stajni MGM został niestety wydany w wersji z lektorem, bez polskich napisów. Na dysku znajduje się za to arcyciekawy komentarz audio Martina Scorsese.
Piotr Mańkowski
"New York, New York", reż. Martin Scorsese, USA (Imperial)
Jest rok 1976, rzecz się dzieje w Samuel Goldwyn Studios. Za dnia Martin Scorsese wraz z Marcią Lucas montują musical "New York, New York", nocami George Lucas pracuje tu nad "Gwiezdnymi wojnami". Jeden z nich sięgnie wkrótce po sławę, drugiego dopadnie depresja. Scorsese nakręcił coś, co sam nazwał "filmem amatorskim za 10 mln dolarów". "New York, New York" jest kameralny, dopieszczony w szczegółach, a jednocześnie podobnie jak "Aviator" nie porusza kontrowersyjnych kwestii. To Scorsese w wersji ugrzecznionej, próbujący ustawić się w kolejce po Oscary. Jego dzieło, inspirowane wcześniejszym musicalem "The Man I Love", opowiada rozgrywającą się po II wojnie światowej historię saksofonisty Jimmy`ego Doyle`a (Robert De Niro) i wokalistki Francine Evans (Liza Minnelli). Mamy koncerty, miłość i kłótnie - w epoce szalonego rozwoju jazz-bandów. "New York, New York" odróżnia od współczesnych musicali szczere zamiłowanie do stylu retro. Nie do blasku i confetti, lecz właśnie do staroci, co przejawia się w strojach i wnętrzach, których ściany obłożne są tanimi tapetami. Minnelli śpiewająca nieśmiertelny utwór tytułowy robi to z autentyczną radością, na jaką bohaterki "Chicago" musiałyby się silić. Widzowie jednak nie dopisali, a Martina Scorsese przegranie kasowego starcia z rodziną Luke`a Skywalkera doprowadziło do załamania nerwowego. Po latach film powraca w szatach klasyki tej samej rangi co "Kabaret". Jak wiele produkcji ze stajni MGM został niestety wydany w wersji z lektorem, bez polskich napisów. Na dysku znajduje się za to arcyciekawy komentarz audio Martina Scorsese.
Piotr Mańkowski
"New York, New York", reż. Martin Scorsese, USA (Imperial)
Więcej możesz przeczytać w 41/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.