Koniec wyborczego teatru
Jestem zdecydowanym zwolennikiem większościowej ordynacji ("Koniec wyborczego teatru", nr 10), ale nie jestem na tyle naiwny, by twierdzić, że wszelkie kłopoty znikną wraz ze zmianą ordynacji. Warto się przyjrzeć najstarszej demokracji świata, by zobaczyć pułapki systemu większościowego. Największym problemem jest chyba przetarg przy podziale na okręgi wyborcze. Ponoć w ostatnich wyborach do Izby Reprezentantów 98 proc. kandydujących osób zostało wybranych na kolejną kadencję. Czyżby ludzie byli aż tak zadowoleni z własnych reprezentantów? Dzięki dostępności zaawansowanych metod symulacyjnych politycy są w stanie przewidzieć preferencje wyborcze niemal co do numeru domu przy tej samej ulicy. Ponieważ podział na okręgi wyborcze nie musi się pokrywać z podziałem administracyjnym, tworzone są okręgi potworki. Wszystko po to, by zapewnić przegłosowywanie kolejnej kadencji obecnych deputowanych. Obecna większość (republikanie) ma tyle siły, by takie podziały zatwierdzić. Jest to układ niebezpieczny, bo wyklucza konkurencję idei, a wszędzie tam, gdzie są monopole, rynek musi się zdegenerować. W takim wypadku stabilizacja sceny politycznej wcale nie jest korzystna.
Polsce taka "stabilizacja" jeszcze nie grozi, ale w dłuższej perspektywie warto się zastanowić, jak się zabezpieczyć przed prawdziwymi zagrożeniami ordynacji większościowej.
Rafał Wutrich
USA
Jestem zdecydowanym zwolennikiem większościowej ordynacji ("Koniec wyborczego teatru", nr 10), ale nie jestem na tyle naiwny, by twierdzić, że wszelkie kłopoty znikną wraz ze zmianą ordynacji. Warto się przyjrzeć najstarszej demokracji świata, by zobaczyć pułapki systemu większościowego. Największym problemem jest chyba przetarg przy podziale na okręgi wyborcze. Ponoć w ostatnich wyborach do Izby Reprezentantów 98 proc. kandydujących osób zostało wybranych na kolejną kadencję. Czyżby ludzie byli aż tak zadowoleni z własnych reprezentantów? Dzięki dostępności zaawansowanych metod symulacyjnych politycy są w stanie przewidzieć preferencje wyborcze niemal co do numeru domu przy tej samej ulicy. Ponieważ podział na okręgi wyborcze nie musi się pokrywać z podziałem administracyjnym, tworzone są okręgi potworki. Wszystko po to, by zapewnić przegłosowywanie kolejnej kadencji obecnych deputowanych. Obecna większość (republikanie) ma tyle siły, by takie podziały zatwierdzić. Jest to układ niebezpieczny, bo wyklucza konkurencję idei, a wszędzie tam, gdzie są monopole, rynek musi się zdegenerować. W takim wypadku stabilizacja sceny politycznej wcale nie jest korzystna.
Polsce taka "stabilizacja" jeszcze nie grozi, ale w dłuższej perspektywie warto się zastanowić, jak się zabezpieczyć przed prawdziwymi zagrożeniami ordynacji większościowej.
Rafał Wutrich
USA
Więcej możesz przeczytać w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.