Wzrok odzyskują ludzie, którym wcześniej nie dawano na to żadnych szans
Jeszcze niedawno chorzy cierpiący na tzw. zwyrodnienie barwnikowe siatkówki nie mieli żadnych szans na odzyskanie wzroku. Małgorzata Pacholec, dyrektor Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych, miała sześć lat, gdy rodzice zauważyli, że gorzej widzi. Na wieczornych lekcjach muzyki w słabym sztucznym oświetleniu nie nadążała z czytaniem nut. Gdy skończyła 27 lat, uzyskała dyplom na politologii na Uniwersytecie Warszawskim, ale nie była już w stanie odczytać swego pisma, a nawet zwykłego wyraźnego druku. - Choroba dzień po dniu odbierała mi sprawność, samodzielność i poczucie wartości - mówi Pacholec.
Dziś nawet w tak trudnych przypadkach lekarze niektórym osobom potrafią przywrócić wzrok. Pierwsi chorzy, którzy oślepli z powodu retinitis pigmentosa (zwyrodnienie barwnikowe siatkówki) oraz starczego zwyrodnienia plamki (AMD), są w stanie czytać i widzą szczegóły swojej twarzy w lustrze kilka miesięcy po zabiegu. 64-letnia Elisabeth Bryant z Louisville, która przed operacją nie widziała nic, dziś rozpoznaje twarze osób znajdujących się w tym samym pomieszczeniu. Jeden z pacjentów potrafi nawet nawlec igłę. Takie rewelacyjne efekty prof. Robert Aramant z Uniwersytetu Kentucky w Louisville wraz z prof. Magdalene Seiler z Retinal Transplant Research uzyskał u ludzi, którym jeszcze niedawno nie dawano szans na odzyskanie wzroku.
Widzę jasność
Starcze zwyrodnienie plamki i zwyrodnienie barwnikowe siatkówki są najczęstszymi przyczynami utraty wzroku, szczególnie u tych pacjentów, u których choroba zostanie wykryta zbyt późno. - Przełomowość naszej terapii w leczeniu tych schorzeń polega na tym, że wszczepiamy kompletną tkankę zawierającą zarówno warstwę siatkówki z fotoreceptorami, jak i drugą warstwę nabłonka barwnikowego, który niszczy zużyte fotoreceptory i wytwarza nowe. Dzięki temu przywracamy wzrok i zapobiegamy jego pogarszaniu się w przyszłości - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Aramant.
Do tego zabiegu trzeba pobrać komórki siatkówki z poronionych płodów. Lekarze mają jednak nadzieję, że w przyszłości będzie można wykorzystać komórki macierzyste siatkówki pochodzące od osób dorosłych. Uczonym w USA i Wielkiej Brytanii w eksperymentach na zwierzętach udało się już przeszczepić pręciki, światłoczułe komórki siatkówki. Prof. Robin Ali z University College w Londynie oraz prof. Anand Swaroop z University of Michigan przeszczepili myszom komórki prekursorowe, z których powstają pręciki. Takie prapręciki, powstające między trzecim i piątym dniem od narodzin gryzoni, po wszczepieniu zwierzętom wędrowały do chorej siatkówki i w jej spodniej warstwie utworzyły nowe połączenia zarówno z zachowaną tkanką, jak i mózgiem. Ślepe myszy odzyskały wzrok.
Pierwsze podobne zabiegi mają być przeprowadzone u ludzi. Uczeni zamierzają tym razem wykorzystać zdrowe komórki, które wciąż mogą się znajdować w uszkodzonej siatkówce chorego. Najczęściej zostaje uszkodzona środkowa część znajdującej z tyłu gałki ocznej siatkówki, ale na jej obrzeżach wciąż mogą się znajdować komórki prekursorowe. Prof. Ali ma nadzieję, że będzie można je rozmnożyć w laboratorium, a potem wszczepić pacjentowi. Gdyby się to potwierdziło, byłby to największy przełom w okulistyce od czasu wprowadzenia w 1949 r. przez Harolda Ridleya z Londynu soczewek wewnątrzgałkowych w operacyjnym usuwaniu zaćmy.
Aplikator wzroku
U co drugiej osoby po 65. roku życia rozwija się przynajmniej jedna choroba oczu powodująca ślepotę. Coraz częściej wzrok tracą również ludzie młodzi. Jaskra, powodująca stopniowy zanik nerwu wzrokowego, była dawniej wykrywana u osób po 45. roku życia, dziś coraz częściej chorują trzydziesto-, a nawet dwudziestolatki. Zaćma do niedawna występowała głównie u osób w wieku emerytalnym, teraz zmętnienie soczewki oka coraz częściej dotyka pięćdziesięciolatków. Na szczęście nowe zabiegi rewolucjonizują okulistykę. - Miniaturyzacja instrumentów chirurgicznych pozwala udoskonalać techniki zabiegów i skracać okres rekonwalescencji - mówi prof. Ariadna Gierek-Łapińska, dyrektor Szpitala Klinicznego nr 5 i kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, najlepszej kliniki okulistycznej w rankingu "Wprost" i wydawnictwa Termedia.
Przed 20 laty do leczenia zaćmy zaczęto wykorzystywać krioekstrakcję, metodę opracowaną przez polskiego lekarza prof. Tadeusza Krwawicza. Polegała ona na wyjmowaniu zniszczonej soczewki oziębionym aplikatorem. Był to przełom w leczeniu tej choroby, bo wcześniej trzeba było ją usuwać chirurgicznie. Nadal jednak niezbędne było dość duże nacięcie na gałce ocznej, sięgające 16 mm. Pacjenci musieli po zabiegu nosić grube szkła okularów, bo nie używano jeszcze sztucznych soczewek. Dzięki nowym metodom pacjenci już kilka dni po zabiegu wracają do normalnego życia, a zabiegi są tak bezpieczne, że mogą być wykonywane w miejscowym znieczuleniu kroplowym u każdej osoby bez względu na wiek. W Klinice Okulistyki II Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie usunięto zaćmę stuletniej pacjentce, która po zabiegu nadal mogła czytać książki.
- W ciągu kilku lat nastąpił tak duży postęp, że do usunięcia zmętniałej soczewki wystarczy wykonać nacięcia wielkości 1 mm, a ranę pozostawia się bez szwów - mówi prof. Jerzy Szaflik, kierownik warszawskiej kliniki (drugie miejsce w tegorocznym rankingu szpitali). Krioekstrakcję zastąpiła tzw. fakoemulsyfikacja. Nowa metoda polega na tym, że niesprawna soczewka jest usuwana ultradźwiękami lub energią strumienia pulsującego płynu. - Ta ostatnia metoda o nazywie AquaLase jest najnowocześniejszą techniką w standardach światowych, rutynowo już wykonywaną w naszej klinice - mówi prof. Ariadna Gierek-Łapińska.
Sztuczną soczewkę wprowadza się do gałki ocznej zwiniętą na pół w rulonik. Robi się nacięcia o długości 2-3 mm, bo nie ma jeszcze soczewek wielokrotnie zwijanych, o mniejszych rozmiarach. Opróczsoczewek jednoogniskowych, nadal wymagających używania okularów, stosowane są soczewki wieloogniskowe do widzenia z bliska i daleka. Niektóre zawierają filtry zmniejszające ryzyko powikłań, takich jak uszkodzenia siatkówki w postaci starczego zwyrodnienia plamki. Soczewki najnowszej generacji, tzw. pseudoakomodacyjne, zapewniają większą ostrość widzenia. To zasługa techniki apodyzacji, wykorzystywanej wcześniej w obiektywach do fotografii portretowej oraz w astronomii do rejestrowania słabego światła gwiazd.
Cena za oczy
Technika fakoemulsyfikacji stosowana jest w Polsce jedynie w 60 proc. zabiegów usuwania zaćmy (refundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia). W Czechach wykorzystuje się ją niemal u wszystkich pacjentów. Długi jest też czas oczekiwania na operacje - od 6 do 12 miesięcy. Wprawdzie co roku wykonywanych jest 100 tys. zabiegów usunięcia zaćmy, ale powinno być ich dwukrotnie więcej. Liczba zabiegów w ostatnich czterech latach wzrosła o 40 proc., ale w porównaniu z Hiszpanią, gdzie czas oczekiwania na operację nie przekracza trzech miesięcy, jesteśmy opóźnieni o 10 lat.
Podobnie jest z innymi zabiegami okulistycznymi. Szczególnie mało osób jest leczonych laserem z powodu retinopatii cukrzycowej występującej u 80 proc. diabetyków po 10-15 latach rozwoju choroby. Zacofanie powodowane ograniczeniem dostępności leczenia przez NFZ jest tu jeszcze większe niż w wypadku zaćmy, ale też nigdzie na świecie z powodu wysokich kosztów nie są dostępne wszystkie zabiegi okulistyczne, szczególnie te najnowsze. Soczewki pseudoakomodacyjne kosztują 2,6 tys. zł, prawie osiem razy więcej niż zwykłe. Niemal drugie tyle trzeba zapłacić za operację metodą fakoemulsyfikacji.
Aż 6 tys. zł kosztują nowe zabiegi leczenia starczowzroczności (powodującej pogorszenie ostrości widzenia), które od października są wykonywane w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Toruniu i Gdańsku. Są one podobne do tych od lat wykorzystywanych do korekcji wzroku. W tym wypadku wykonywane są cztery pary promienistych nacięć twardówki przy użyciu lasera LAPR. Powstałe szczeliny wypełniane są elastyczną tkanką łączną powiększającą objętość gałki ocznej, dzięki czemu lepiej pracuje ściągający i rozciągający soczewkę mięsień rzęskowy. Mimo wysokich kosztów chętnych nie brakuje, bo starczowzroczność rozwija się u co drugiej osoby i wkrótce będzie tak powszechna jak wady wzroku. Na szczęście większość schorzeń okulistycznych będzie można usuwać przy użyciu lasera.
Koniec ślepoty
Nowe techniki zabiegów są niemal równie bezpieczne jak zakładanie soczewek kontaktowych. - Są tak precyzyjne, że dla ratowania wzroku jesteśmy w stanie podawać leki wprost do wnętrza gałki ocznej u pacjentów, którym do niedawna musielibyśmy usunąć gałkę oczną - mówi prof. Jerzy Szaflik. W ten sposób od kilku miesięcy w czołowych klinikach okulistycznych w kraju jest leczona retinopatia cukrzycowa i starcze zwyrodnienie plamki. Terapia polega na wstrzykiwaniu leków hamujących powstawanie naczyń krwionośnych niszczących siatkówkę.
Pojawiła się nadzieja, że podobną metodą będzie można regenerować uszkodzony nerw wzrokowy, co pozwoli leczyć jaskrę u chorych, którym nie pomagają leki. Prof. Rutledge Ellis Behnke z MIT w Bostonie po raz pierwszy dokonał tego przy użyciu roztworu zawierającego syntetyczne peptydy, cząsteczki o długości zaledwie pięciu nanometrów (miliardowych części metra). Uczony wszczepił nanopeptydy chomikom w okolice przeciętych włókien nerwowych, gdzie odgrywały rolę naturalnego rusztowania, na którym mogą powstawać nowe połączenia nerwowe. Nerw wzrokowy zaczął się regenerować już w pierwszej dobie po zabiegu. Na dodatek wzrok odzyskały zarówno młode, jak i starsze chomiki, co daje nadzieję, że w ten sposób będzie można w przyszłości odtwarzać uszkodzony nerw wzrokowy bez względu na wiek pacjenta. Nowe oczy będą pewnie kosztowały majątek, ale przywracanie wzroku przestanie być mrzonką.
GDZIE SIĘ LECZYĆ? RANKING SZPITALI I ODDZIAŁÓW OKULISTYCZNYCH
Dziś nawet w tak trudnych przypadkach lekarze niektórym osobom potrafią przywrócić wzrok. Pierwsi chorzy, którzy oślepli z powodu retinitis pigmentosa (zwyrodnienie barwnikowe siatkówki) oraz starczego zwyrodnienia plamki (AMD), są w stanie czytać i widzą szczegóły swojej twarzy w lustrze kilka miesięcy po zabiegu. 64-letnia Elisabeth Bryant z Louisville, która przed operacją nie widziała nic, dziś rozpoznaje twarze osób znajdujących się w tym samym pomieszczeniu. Jeden z pacjentów potrafi nawet nawlec igłę. Takie rewelacyjne efekty prof. Robert Aramant z Uniwersytetu Kentucky w Louisville wraz z prof. Magdalene Seiler z Retinal Transplant Research uzyskał u ludzi, którym jeszcze niedawno nie dawano szans na odzyskanie wzroku.
|
Starcze zwyrodnienie plamki i zwyrodnienie barwnikowe siatkówki są najczęstszymi przyczynami utraty wzroku, szczególnie u tych pacjentów, u których choroba zostanie wykryta zbyt późno. - Przełomowość naszej terapii w leczeniu tych schorzeń polega na tym, że wszczepiamy kompletną tkankę zawierającą zarówno warstwę siatkówki z fotoreceptorami, jak i drugą warstwę nabłonka barwnikowego, który niszczy zużyte fotoreceptory i wytwarza nowe. Dzięki temu przywracamy wzrok i zapobiegamy jego pogarszaniu się w przyszłości - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Aramant.
Do tego zabiegu trzeba pobrać komórki siatkówki z poronionych płodów. Lekarze mają jednak nadzieję, że w przyszłości będzie można wykorzystać komórki macierzyste siatkówki pochodzące od osób dorosłych. Uczonym w USA i Wielkiej Brytanii w eksperymentach na zwierzętach udało się już przeszczepić pręciki, światłoczułe komórki siatkówki. Prof. Robin Ali z University College w Londynie oraz prof. Anand Swaroop z University of Michigan przeszczepili myszom komórki prekursorowe, z których powstają pręciki. Takie prapręciki, powstające między trzecim i piątym dniem od narodzin gryzoni, po wszczepieniu zwierzętom wędrowały do chorej siatkówki i w jej spodniej warstwie utworzyły nowe połączenia zarówno z zachowaną tkanką, jak i mózgiem. Ślepe myszy odzyskały wzrok.
Pierwsze podobne zabiegi mają być przeprowadzone u ludzi. Uczeni zamierzają tym razem wykorzystać zdrowe komórki, które wciąż mogą się znajdować w uszkodzonej siatkówce chorego. Najczęściej zostaje uszkodzona środkowa część znajdującej z tyłu gałki ocznej siatkówki, ale na jej obrzeżach wciąż mogą się znajdować komórki prekursorowe. Prof. Ali ma nadzieję, że będzie można je rozmnożyć w laboratorium, a potem wszczepić pacjentowi. Gdyby się to potwierdziło, byłby to największy przełom w okulistyce od czasu wprowadzenia w 1949 r. przez Harolda Ridleya z Londynu soczewek wewnątrzgałkowych w operacyjnym usuwaniu zaćmy.
Aplikator wzroku
U co drugiej osoby po 65. roku życia rozwija się przynajmniej jedna choroba oczu powodująca ślepotę. Coraz częściej wzrok tracą również ludzie młodzi. Jaskra, powodująca stopniowy zanik nerwu wzrokowego, była dawniej wykrywana u osób po 45. roku życia, dziś coraz częściej chorują trzydziesto-, a nawet dwudziestolatki. Zaćma do niedawna występowała głównie u osób w wieku emerytalnym, teraz zmętnienie soczewki oka coraz częściej dotyka pięćdziesięciolatków. Na szczęście nowe zabiegi rewolucjonizują okulistykę. - Miniaturyzacja instrumentów chirurgicznych pozwala udoskonalać techniki zabiegów i skracać okres rekonwalescencji - mówi prof. Ariadna Gierek-Łapińska, dyrektor Szpitala Klinicznego nr 5 i kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, najlepszej kliniki okulistycznej w rankingu "Wprost" i wydawnictwa Termedia.
Przed 20 laty do leczenia zaćmy zaczęto wykorzystywać krioekstrakcję, metodę opracowaną przez polskiego lekarza prof. Tadeusza Krwawicza. Polegała ona na wyjmowaniu zniszczonej soczewki oziębionym aplikatorem. Był to przełom w leczeniu tej choroby, bo wcześniej trzeba było ją usuwać chirurgicznie. Nadal jednak niezbędne było dość duże nacięcie na gałce ocznej, sięgające 16 mm. Pacjenci musieli po zabiegu nosić grube szkła okularów, bo nie używano jeszcze sztucznych soczewek. Dzięki nowym metodom pacjenci już kilka dni po zabiegu wracają do normalnego życia, a zabiegi są tak bezpieczne, że mogą być wykonywane w miejscowym znieczuleniu kroplowym u każdej osoby bez względu na wiek. W Klinice Okulistyki II Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie usunięto zaćmę stuletniej pacjentce, która po zabiegu nadal mogła czytać książki.
- W ciągu kilku lat nastąpił tak duży postęp, że do usunięcia zmętniałej soczewki wystarczy wykonać nacięcia wielkości 1 mm, a ranę pozostawia się bez szwów - mówi prof. Jerzy Szaflik, kierownik warszawskiej kliniki (drugie miejsce w tegorocznym rankingu szpitali). Krioekstrakcję zastąpiła tzw. fakoemulsyfikacja. Nowa metoda polega na tym, że niesprawna soczewka jest usuwana ultradźwiękami lub energią strumienia pulsującego płynu. - Ta ostatnia metoda o nazywie AquaLase jest najnowocześniejszą techniką w standardach światowych, rutynowo już wykonywaną w naszej klinice - mówi prof. Ariadna Gierek-Łapińska.
Sztuczną soczewkę wprowadza się do gałki ocznej zwiniętą na pół w rulonik. Robi się nacięcia o długości 2-3 mm, bo nie ma jeszcze soczewek wielokrotnie zwijanych, o mniejszych rozmiarach. Opróczsoczewek jednoogniskowych, nadal wymagających używania okularów, stosowane są soczewki wieloogniskowe do widzenia z bliska i daleka. Niektóre zawierają filtry zmniejszające ryzyko powikłań, takich jak uszkodzenia siatkówki w postaci starczego zwyrodnienia plamki. Soczewki najnowszej generacji, tzw. pseudoakomodacyjne, zapewniają większą ostrość widzenia. To zasługa techniki apodyzacji, wykorzystywanej wcześniej w obiektywach do fotografii portretowej oraz w astronomii do rejestrowania słabego światła gwiazd.
Cena za oczy
Technika fakoemulsyfikacji stosowana jest w Polsce jedynie w 60 proc. zabiegów usuwania zaćmy (refundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia). W Czechach wykorzystuje się ją niemal u wszystkich pacjentów. Długi jest też czas oczekiwania na operacje - od 6 do 12 miesięcy. Wprawdzie co roku wykonywanych jest 100 tys. zabiegów usunięcia zaćmy, ale powinno być ich dwukrotnie więcej. Liczba zabiegów w ostatnich czterech latach wzrosła o 40 proc., ale w porównaniu z Hiszpanią, gdzie czas oczekiwania na operację nie przekracza trzech miesięcy, jesteśmy opóźnieni o 10 lat.
Podobnie jest z innymi zabiegami okulistycznymi. Szczególnie mało osób jest leczonych laserem z powodu retinopatii cukrzycowej występującej u 80 proc. diabetyków po 10-15 latach rozwoju choroby. Zacofanie powodowane ograniczeniem dostępności leczenia przez NFZ jest tu jeszcze większe niż w wypadku zaćmy, ale też nigdzie na świecie z powodu wysokich kosztów nie są dostępne wszystkie zabiegi okulistyczne, szczególnie te najnowsze. Soczewki pseudoakomodacyjne kosztują 2,6 tys. zł, prawie osiem razy więcej niż zwykłe. Niemal drugie tyle trzeba zapłacić za operację metodą fakoemulsyfikacji.
Aż 6 tys. zł kosztują nowe zabiegi leczenia starczowzroczności (powodującej pogorszenie ostrości widzenia), które od października są wykonywane w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Toruniu i Gdańsku. Są one podobne do tych od lat wykorzystywanych do korekcji wzroku. W tym wypadku wykonywane są cztery pary promienistych nacięć twardówki przy użyciu lasera LAPR. Powstałe szczeliny wypełniane są elastyczną tkanką łączną powiększającą objętość gałki ocznej, dzięki czemu lepiej pracuje ściągający i rozciągający soczewkę mięsień rzęskowy. Mimo wysokich kosztów chętnych nie brakuje, bo starczowzroczność rozwija się u co drugiej osoby i wkrótce będzie tak powszechna jak wady wzroku. Na szczęście większość schorzeń okulistycznych będzie można usuwać przy użyciu lasera.
Koniec ślepoty
Nowe techniki zabiegów są niemal równie bezpieczne jak zakładanie soczewek kontaktowych. - Są tak precyzyjne, że dla ratowania wzroku jesteśmy w stanie podawać leki wprost do wnętrza gałki ocznej u pacjentów, którym do niedawna musielibyśmy usunąć gałkę oczną - mówi prof. Jerzy Szaflik. W ten sposób od kilku miesięcy w czołowych klinikach okulistycznych w kraju jest leczona retinopatia cukrzycowa i starcze zwyrodnienie plamki. Terapia polega na wstrzykiwaniu leków hamujących powstawanie naczyń krwionośnych niszczących siatkówkę.
Pojawiła się nadzieja, że podobną metodą będzie można regenerować uszkodzony nerw wzrokowy, co pozwoli leczyć jaskrę u chorych, którym nie pomagają leki. Prof. Rutledge Ellis Behnke z MIT w Bostonie po raz pierwszy dokonał tego przy użyciu roztworu zawierającego syntetyczne peptydy, cząsteczki o długości zaledwie pięciu nanometrów (miliardowych części metra). Uczony wszczepił nanopeptydy chomikom w okolice przeciętych włókien nerwowych, gdzie odgrywały rolę naturalnego rusztowania, na którym mogą powstawać nowe połączenia nerwowe. Nerw wzrokowy zaczął się regenerować już w pierwszej dobie po zabiegu. Na dodatek wzrok odzyskały zarówno młode, jak i starsze chomiki, co daje nadzieję, że w ten sposób będzie można w przyszłości odtwarzać uszkodzony nerw wzrokowy bez względu na wiek pacjenta. Nowe oczy będą pewnie kosztowały majątek, ale przywracanie wzroku przestanie być mrzonką.
GDZIE SIĘ LECZYĆ? RANKING SZPITALI I ODDZIAŁÓW OKULISTYCZNYCH
PRZESZCZEPIANIE WZROKU |
---|
Zespół prof. Roberta Aramanta z Uniwersytetu Kentucky jest jedynym na świecie, który wykonuje przeszczepy siatkówki płodu u ludzi, i jedynym w USA mającym oficjalną zgodę na prowadzenie testów klinicznych tej metody. Do dziś już 21 osób zostało poddanych operacji. W 2007 r. zostanie zakończona druga faza testów klinicznych i rozpocznie się finalna trzecia faza. Zabiegom zostanie poddanych kilkudziesięciu pacjentów. Tkanki do przeszczepów pochodzą od 9-, 15-tygodniowych płodów z klinik aborcyjnych. W USA kobieta może usunąć ciążę na życzenie do 20.-24. tygodnia i jeśli wyrazi zgodę, można pobrać tkanki i narządy płodu. Na siatkówce oka pacjenta umieszcza się łatkę z odpowiednio przygotowanej tkanki płodu wielkości 2 mm na 3,5 mm. Komórki tkanki są we wczesnym stadium rozwoju, to tzw. komórki progenitorowe, mające zdolność łatwego dzielenia się i odnawiania, dlatego bez problemu integrują się z tkanką oka pacjenta. Co więcej, wszczepienie komórek nie wywołuje odrzutu i jest całkowicie bezpieczne dla zdrowia. Na efekty trzeba jednak poczekać co najmniej kilka miesięcy, zanim implant zintegruje się z tkanką oka. Prof. Aramant wspólnie z prof. Hansem Kiersteadem z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, ekspertem od badań nad komórkami macierzystymi, pracują nad wyhodowaniem w laboratorium tkanek identycznych jak te pochodzące z płodów. - To konieczne, jeśli chcemy stosować tę metodę na dużą skalę i rozpowszechnić ją w klinikach na całym świecie. Przyszłością są komórki macierzyste, a nie tkanki płodów - mówi prof. Aramant. W przyszłym roku zaczniemy testy na zwierzętach - zapowiada prof. Kierstead, który w tym roku przywrócił sprawność sparaliżowanym szczurom po przeszczepieniu do ich rdzenia kręgowego komórek macierzystych. - Komórki nerwowe budujące zarówno rdzeń, jak i siatkówkę to podobny typ tkanki. Jeśli okaże się, że odpowiednio zróżnicowane komórki macierzyste działają tak samo jak komórki progenitorowe pochodzące z płodów, jestem przekonany, że już za kilka lat będziemy w stanie tą metodą przywracać wzrok - mówi "Wprost" Hans Kierstead. Aleksandra Postoła Nowy Jork |
Więcej możesz przeczytać w 50/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.