W irlandzkim cudzie najbardziej niezwykłe jest tempo zmian
To nie był poprawny angielski, ale wypowiedzi Bertiego Aherna, wieloletniego premiera Irlandii, rzadko są konstruowane zgodnie z zasadami języka. Mimo to wszyscy doskonale zrozumieli, co szef rządu miał na myśli, gdy powiedział: "Czasy boomu gospodarczego zmieniają się w jeszcze większy boom". Miał na myśli dane dotyczące irlandzkiej gospodarki, w której utrzymuje się tendencja do szybkiego wzrostu (5,9 proc. w tym roku), bezrobocie jest niskie (4,3 proc.), a dług publiczny należy do najniższych w UE (27 proc. PKB).
Pod względem wielkości PKB na mieszkańca Zielona Wyspa zajmuje dziś drugie miejsce w UE. Wzrost gospodarczy Irlandii nie jest już napędzany przez eksport, lecz przez krajową konsumpcję i budownictwo. W pierwszej połowie roku kredyty w sektorze prywatnym wzrosły o 27,3 proc., z czego 80 proc. stanowiły pożyczki na zakup domów. W ostatnim dziesięcioleciu ceny domów w Irlandii wzrosły o 270 proc., co częściowo tłumaczy, dlaczego Irlandczyków uważa się za drugi najbogatszy naród świata po Japończykach. W tym roku budowanych jest około 90 tys. mieszkań i domków jednorodzinnych.
Trudne początki
Według wstępnych wyników tegorocznego spisu ludności, Irlandczyków jest 4,2 mln - więcej niż kiedykolwiek od 1861 r. Przez ostatnie cztery lata populacja wzrosła o 300 tys. osób, czyli o 8,1 proc. Mimo że w Irlandii utrzymuje się najwyższy przyrost naturalny w Europie, a współczynnik dzietności zbliża się do 2, budowlany boom napędzają nie tylko rdzenni mieszkańcy wyspy. Państwo, z którego przez wiele lat obywatele emigrowali, stało się rajem dla imigrantów. Poprzedni ambasador RP w Irlandii, obecnie podsekretarz stanu w MSZ Witold Sobków szacuje, że w tym kraju mieszka i pracuje 150 tys. Polaków. Gdy obejmował stanowisko w 2002 r., było ich 5 tys. Wyjątkowość Irlandii polega przede wszystkim na tempie, w jakim udało się osiągnąć sukces. To ów gwałtowny wzrost tak fascynuje nowych członków Unii Europejskiej. Jak można było przeczytać w "The Irish Times", "Polska jako członek unii pragnie pójść drogą Irlandii, stać się drugą Irlandią na tym kontynencie". Ale irlandzkie początki nie były zachęcające. W drugiej połowie lat 80. na wyspie toczyła się trudna debata. Wysuwano argument, że cała intratna działalność gospodarcza w Europie ograniczy się do trójkąta: Mediolan - Frankfurt - Lyon. Pretekstem do złowieszczych prognoz było wprowadzenie jednolitego aktu europejskiego, który stopniowo usuwał bariery handlowe we wspólnocie. Niedawno echa tamtejszych obaw pobrzmiewały w debacie dotyczącej dyrektywy usługowej. Zastanawiano się poważnie wtedy, czy międzynarodowe firmy mogą przynieść dobrobyt Irlandii. Argumentowano, że nie płacą podatków, otrzymują dotacje i wycofują się, gdy znajdą tańszą siłę roboczą. Peryferyjne położenie miało zdaniem sceptyków skazywać Irlandię na status zakładu pracy, w którym stosuje się wyzysk i niepełne zatrudnienie. Nadwyżka pracowników miała szukać pracy na emigracji.
Kuracja Europą
Dla tych, którzy zostawali w kraju, wyjazd młodzieży za granicę mógł być demoralizujący. W trudnych latach 80. prześmiewczy i twórczy ekonomista Raymond Crotty wysunął argument, że po odpływie tak wielu Irlandczyków wśród tych, co zostali, musiały nastąpić zmiany genetyczne. Twierdził, że jeśli przez wiele pokoleń z kraju wyjeżdża najbardziej dynamiczna część społeczeństwa, to dochodzi do selekcji naturalnej - pozostają ci ociężali. Według CrottyŐego, w połowie XX wieku w Irlandii rewolucja nie wybuchła właśnie z braku osób zdolnych ją wywołać. Dziś widać, że teoria ta była chybiona, choć atmosfera niepowodzeń gospodarczych i towarzysząca im masowa emigracja rodziły konserwatyzm i apatię w obliczu ubogiej egzystencji. Tym ważniejsza stawała się rola Kościoła.
"Ekonomiczny tygrys" nie tak dawno był w Irlandii pojęciem z innego świata. Udomowienie drapieżnika, który kiedyś kojarzył się głównie z Dalekim Wschodem, wymagało przełamania stereotypu Irlandii jako kraju zacofanego, w którym dominowały postawy ksenofobiczne, a zwłaszcza antybrytyjskie. Początek zmian wyznaczyła nowa polityka gospodarcza i przemysłowa zainspirowana w latach 60. przez Thomasa Kennetha Whitakera, twórcę nowoczesnej ekonomii irlandzkiej. Jeszcze ważniejsze było przystąpienie w 1973 r. do EWG. Trzecim ważnym krokiem była śmiała decyzja z 1979 r. o odłączeniu irlandzkiej waluty od funta szterlinga i przyjęciu europejskiego mechanizmu kursowego ERM. Późniejsze przystąpienie do strefy euro było logiczną konsekwencją tamtej decyzji.
Bycie częścią Europy przyniosło Irlandii korzyści strukturalne, nie ograniczające się do funduszy przekazywanych z Brukseli. Irlandzcy ministrowie twierdzą, że najkorzystniejszym skutkiem funduszy było wprowadzenie dyscypliny i długoterminowego planowania. Równoprawne członkostwo w Unii Europejskiej dało Irlandii pewność siebie. Europa pozwoliła Irlandii uporać się z kompleksem Wielkiej Brytanii i odnaleźć własną tożsamość. Przyczyniło się to do polepszenia stosunków angielsko-irlandzkich i uruchomienia procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Stanowiska Wielkiej Brytanii i Irlandii wobec dalszej integracji europejskiej stały się zbieżne.
Z peryferii do centrum
Kołem zamachowym rozwoju stał się nacisk położony na edukację. Międzynarodowe firmy zainwestują w kraju, w którym system kształcenia jest mierny, ale nie ulokują w nim inwestycji o wysokiej wartości dodanej, takich jak badania i rozwój. W latach 80. Irlandia postawiła na edukację w wymagających sektorach - elektronice, oprogramowaniu, chemikaliach farmaceutycznych, opiece medycznej. Już w 1989 r. Intel, największy na świecie producent mikroprocesorów, wybrał Irlandię na swoją siedzibę.
Gospodarczo Irlandia łączy dziś Amerykę z Europą. 41 proc. międzynarodowych firm, które działają na wyspie, pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Czy Irlandia jest już w istocie jednym z najbogatszych krajów? Dublin inspiruje się amerykańskim wolnym rynkiem, a nie europejską socjaldemokracją. Bezrobocie spadło poniżej 4,5 proc., ale jest tu też wyższa niż w reszcie Unii liczba osób żyjących na granicy ubóstwa (21 proc.). Wysoka płaca minimalna (7,65 euro za godzinę) zapobiega jednak nędzy. Ale brakuje rezerw, a koszty życia wciąż rosną. Gdyby na przykład nagle podskoczyły stopy procentowe, wielu właścicieli domów w Irlandii miałoby problemy ze spłaceniem pożyczek. Jednak celtycki tygrys wciąż biegnie szybko, chyba nawet coraz szybciej. Dziś akceptuje także obcych, co oznacza, że jest tygrysem w pełni udomowionym.
Pod względem wielkości PKB na mieszkańca Zielona Wyspa zajmuje dziś drugie miejsce w UE. Wzrost gospodarczy Irlandii nie jest już napędzany przez eksport, lecz przez krajową konsumpcję i budownictwo. W pierwszej połowie roku kredyty w sektorze prywatnym wzrosły o 27,3 proc., z czego 80 proc. stanowiły pożyczki na zakup domów. W ostatnim dziesięcioleciu ceny domów w Irlandii wzrosły o 270 proc., co częściowo tłumaczy, dlaczego Irlandczyków uważa się za drugi najbogatszy naród świata po Japończykach. W tym roku budowanych jest około 90 tys. mieszkań i domków jednorodzinnych.
Trudne początki
Według wstępnych wyników tegorocznego spisu ludności, Irlandczyków jest 4,2 mln - więcej niż kiedykolwiek od 1861 r. Przez ostatnie cztery lata populacja wzrosła o 300 tys. osób, czyli o 8,1 proc. Mimo że w Irlandii utrzymuje się najwyższy przyrost naturalny w Europie, a współczynnik dzietności zbliża się do 2, budowlany boom napędzają nie tylko rdzenni mieszkańcy wyspy. Państwo, z którego przez wiele lat obywatele emigrowali, stało się rajem dla imigrantów. Poprzedni ambasador RP w Irlandii, obecnie podsekretarz stanu w MSZ Witold Sobków szacuje, że w tym kraju mieszka i pracuje 150 tys. Polaków. Gdy obejmował stanowisko w 2002 r., było ich 5 tys. Wyjątkowość Irlandii polega przede wszystkim na tempie, w jakim udało się osiągnąć sukces. To ów gwałtowny wzrost tak fascynuje nowych członków Unii Europejskiej. Jak można było przeczytać w "The Irish Times", "Polska jako członek unii pragnie pójść drogą Irlandii, stać się drugą Irlandią na tym kontynencie". Ale irlandzkie początki nie były zachęcające. W drugiej połowie lat 80. na wyspie toczyła się trudna debata. Wysuwano argument, że cała intratna działalność gospodarcza w Europie ograniczy się do trójkąta: Mediolan - Frankfurt - Lyon. Pretekstem do złowieszczych prognoz było wprowadzenie jednolitego aktu europejskiego, który stopniowo usuwał bariery handlowe we wspólnocie. Niedawno echa tamtejszych obaw pobrzmiewały w debacie dotyczącej dyrektywy usługowej. Zastanawiano się poważnie wtedy, czy międzynarodowe firmy mogą przynieść dobrobyt Irlandii. Argumentowano, że nie płacą podatków, otrzymują dotacje i wycofują się, gdy znajdą tańszą siłę roboczą. Peryferyjne położenie miało zdaniem sceptyków skazywać Irlandię na status zakładu pracy, w którym stosuje się wyzysk i niepełne zatrudnienie. Nadwyżka pracowników miała szukać pracy na emigracji.
Kuracja Europą
Dla tych, którzy zostawali w kraju, wyjazd młodzieży za granicę mógł być demoralizujący. W trudnych latach 80. prześmiewczy i twórczy ekonomista Raymond Crotty wysunął argument, że po odpływie tak wielu Irlandczyków wśród tych, co zostali, musiały nastąpić zmiany genetyczne. Twierdził, że jeśli przez wiele pokoleń z kraju wyjeżdża najbardziej dynamiczna część społeczeństwa, to dochodzi do selekcji naturalnej - pozostają ci ociężali. Według CrottyŐego, w połowie XX wieku w Irlandii rewolucja nie wybuchła właśnie z braku osób zdolnych ją wywołać. Dziś widać, że teoria ta była chybiona, choć atmosfera niepowodzeń gospodarczych i towarzysząca im masowa emigracja rodziły konserwatyzm i apatię w obliczu ubogiej egzystencji. Tym ważniejsza stawała się rola Kościoła.
"Ekonomiczny tygrys" nie tak dawno był w Irlandii pojęciem z innego świata. Udomowienie drapieżnika, który kiedyś kojarzył się głównie z Dalekim Wschodem, wymagało przełamania stereotypu Irlandii jako kraju zacofanego, w którym dominowały postawy ksenofobiczne, a zwłaszcza antybrytyjskie. Początek zmian wyznaczyła nowa polityka gospodarcza i przemysłowa zainspirowana w latach 60. przez Thomasa Kennetha Whitakera, twórcę nowoczesnej ekonomii irlandzkiej. Jeszcze ważniejsze było przystąpienie w 1973 r. do EWG. Trzecim ważnym krokiem była śmiała decyzja z 1979 r. o odłączeniu irlandzkiej waluty od funta szterlinga i przyjęciu europejskiego mechanizmu kursowego ERM. Późniejsze przystąpienie do strefy euro było logiczną konsekwencją tamtej decyzji.
Bycie częścią Europy przyniosło Irlandii korzyści strukturalne, nie ograniczające się do funduszy przekazywanych z Brukseli. Irlandzcy ministrowie twierdzą, że najkorzystniejszym skutkiem funduszy było wprowadzenie dyscypliny i długoterminowego planowania. Równoprawne członkostwo w Unii Europejskiej dało Irlandii pewność siebie. Europa pozwoliła Irlandii uporać się z kompleksem Wielkiej Brytanii i odnaleźć własną tożsamość. Przyczyniło się to do polepszenia stosunków angielsko-irlandzkich i uruchomienia procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Stanowiska Wielkiej Brytanii i Irlandii wobec dalszej integracji europejskiej stały się zbieżne.
Z peryferii do centrum
Kołem zamachowym rozwoju stał się nacisk położony na edukację. Międzynarodowe firmy zainwestują w kraju, w którym system kształcenia jest mierny, ale nie ulokują w nim inwestycji o wysokiej wartości dodanej, takich jak badania i rozwój. W latach 80. Irlandia postawiła na edukację w wymagających sektorach - elektronice, oprogramowaniu, chemikaliach farmaceutycznych, opiece medycznej. Już w 1989 r. Intel, największy na świecie producent mikroprocesorów, wybrał Irlandię na swoją siedzibę.
Gospodarczo Irlandia łączy dziś Amerykę z Europą. 41 proc. międzynarodowych firm, które działają na wyspie, pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Czy Irlandia jest już w istocie jednym z najbogatszych krajów? Dublin inspiruje się amerykańskim wolnym rynkiem, a nie europejską socjaldemokracją. Bezrobocie spadło poniżej 4,5 proc., ale jest tu też wyższa niż w reszcie Unii liczba osób żyjących na granicy ubóstwa (21 proc.). Wysoka płaca minimalna (7,65 euro za godzinę) zapobiega jednak nędzy. Ale brakuje rezerw, a koszty życia wciąż rosną. Gdyby na przykład nagle podskoczyły stopy procentowe, wielu właścicieli domów w Irlandii miałoby problemy ze spłaceniem pożyczek. Jednak celtycki tygrys wciąż biegnie szybko, chyba nawet coraz szybciej. Dziś akceptuje także obcych, co oznacza, że jest tygrysem w pełni udomowionym.
Więcej możesz przeczytać w 50/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.