Ostatnio często można panią zobaczyć w telewizji. W programie „Pytanie na śniadanie” już się pani chyba zadomowiła. Które z tematów, o których pani mówi, są pani szczególnie bliskie?
Faktycznie jestem często w programie „Pytanie na śniadanie” jako ekspert z zakresu medycyny estetycznej i alergologii, szczególnie ostatnio, ponieważ co tydzień pojawia się temat pokazywania nieprawidłowości w różnych pseudogabinetach, salonach piękności, w miejscach służących upiększaniu. Pacjenci i klienci nie zdają sobie sprawy, jak wiele ryzykują, nawet idąc na zwykły manicure, makijaż permanentny czy inne zabiegi do osób niekompetentnych i nieprzestrzegających zasad higieny, aseptyki i zasad bezpieczeństwa.
Dziś medycyna estetyczna jest coraz bardziej powszechna. Wypełnienie zmarszczek czy korekta ust to dla wielu osób normalne zabiegi, które pomagają zachować młodość i dobre samopoczucie. Pani z kolei wiele mówi o bezpieczeństwie...
W „Pytaniu na śniadanie” obecnie pokazujemy, jak powinna prawidłowo wyglądać obsługa pacjenta, który korzysta z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Podstawowa rzecz to rozgraniczenie zabiegów, które powinni wykonywać tylko lekarze. To m.in. tak popularne teraz zabiegi wypełniania ust, wypełniania zmarszczek, modelowania policzków, zabiegi laserami frakcyjnymi, aplikowanie botoksu. Botoks jest przecież lekiem wydawanym tylko na receptę.
Jeśli więc zastrzyk z botoksu proponuje kosmetyczka, to lepiej uciekać?
Absolutnie tak. W naszym prawie brakuje jasnych uregulowań. Jest zawód kosmetyczki i kosmetologa i ja zawsze podkreślam, aby zrozumieć różnicę między nimi. Do kosmetyczki możemy iść na manicure, hennę, maseczkę na twarz. Kosmetyczka najczęściej kończy dwuletnie studium kosmetyczne. Natomiast wiele kobiet, bo to głównie kobiety, zostaje kosmetologami. Aby zdobyć ten zawód, kończą pięcioletnie studia. Mają często imponującą wiedzę, chociażby na temat pielęgnacji skóry, są świetne, jeśli chodzi o wykonywanie wielu zabiegów urządzeniami czy dobranie pacjentom indywidualnego programu pielęgnacyjnego. Ale studia medyczne to co innego – nawet najlepszy kosmetolog nie będzie miał takiej wiedzy na temat anatomii człowieka, jaką ma lekarz. Nie będzie wiedział, jak się zachować, kiedy nagle coś pójdzie nie tak i wystąpi nieprzewidziana reakcja u pacjenta. W moich klinikach pracują lekarze i kosmetolodzy, i my się doskonale uzupełniamy. Często jest tak, że ja przeprowadzam konsultację medyczną, wypełniam pacjentowi zmarszczki, a na inne zabiegi, które poprawią kondycję jego skóry, wysyłam właśnie do kosmetologa.
Chcę wypełnić usta. Jak wybrać właściwy gabinet?
Po pierwsze, nie kierować się najniższą ceną. Nie szukać ogłoszeń na portalach oferujących programy rabatowe czy na zwykłych portalach ogłoszeniowych. A to wcale nie jest rzadkość. „Powiększanie ust, tanio, z dojazdem do klienta, mam wszystkie certyfikaty”. Ta osoba nie napisze, że jest lekarzem, bo za to mogłaby mieć już sprawę karną. Często jest po krótkim kursie, bez doświadczenia. Jeśli ktoś do tego proponuje zabieg w domu, gdzie nie mamy warunków gabinetowych, sterylnych, to naraża pacjenta na poważne komplikacje. Rozpoczyna się zakażenie albo pojawiają się jakieś niepokojące objawy, dzwonimy do tej osoby, a ona już nie odbiera telefonu. Wybierając gabinet, warto kierować się opiniami innych. No i jak wspomniałam wcześniej, pewne zabiegi powinni wykonywać tylko lekarze i wypełnianie ust do nich również należy.
Czytaj też:
Znamy Kobietę Medycyny 2018!
Dlaczego mimo wszystko ryzykujemy?
Jest kilka przyczyn. Często jest to zaufanie do kosmetyczki, do której chodzimy na paznokcie czy zabiegi na twarz. Lubimy ją, jesteśmy zadowoleni z jej usług i nagle ona mówi – a wiesz, może bym ci delikatnie tu wypełniła usta? Po prostu jej wierzymy i ufamy, że skoro to proponuje, to zrobi to dobrze. Druga sprawa to wspomniana już cena. Wiele osób chce to zrobić jak najtaniej, ale jaką wtedy mamy gwarancję, że zostanie nam wstrzyknięty preparat dobrej jakości? Już pomijam kompetencje osoby robiącej zabieg, ale głośna była sprawa, kiedy dziewczynie wstrzyknięto w usta żel do USG! Skończyło się poważnymi komplikacjami i sepsą.
A może ta niefrasobliwość wynika też z niewiedzy pacjentów?
W dużej mierze też tak jest, dlatego taki nacisk kładę na edukację. Ostatnio na moim profilu instagramowym @drjoannakuschilldziurda zadałam pytanie, czy kosmetolog jest lekarzem. Aż jedna czwarta osób biorących udział w ankiecie odpowiedziała, że tak! To pokazuje, jak wiele jest jeszcze do zrobienia, jeśli chodzi o podstawową wiedzę na te tematy.
Dużo osób zgłasza się do pani po nieudanych zabiegach?
Niestety tak. Najczęściej po wypełnianiu ust, to w większości prace kosmetyczek. Panie przychodzą z grudkami, nierównościami, z ustami, które nie wyglądają naturalnie, tylko – mówiąc potocznie – jak pontony czy glonojady, z kwasem poza czerwienią wargową. Miałam kilka osób z ropą zbierającą się w ustach i konieczna była antybiotykoterapia. Ale przychodzą też po niewłaściwie zaaplikowanych zastrzykach z botoksu. Tu naprawdę łatwo jest coś zepsuć. Jeśli wstrzykujemy botoks, działamy na mięśnie. Tu znowu wrócę do znajomości anatomii. To nie tak, że podajemy po prostu botoks w czoło. Musimy uważać, aby nie podać go do naczynka i zaaplikować dokładnie w mięsień marszczący brwi. Lekarz palcami musi wybadać mięśnie i zdecydować, w którym miejscu zrobić zastrzyk, aby efekt był zgodny z oczekiwaniami. Każdy ma inną siłę mięśni mimicznych, nie są też one symetryczne i to trzeba wziąć pod uwagę. Ja zawsze dokładnie zaznaczam miejsce aplikacji. I kiedy pacjent przychodzi za pół roku na kolejny zabieg, to wiem, gdzie mam znowu podać botoks, aby uzyskać ten sam efekt. Inaczej to przecież byłaby loteria.
Czytaj też:
Ginekologia estetyczna to wciąż tabu. Co oferuje kobietom?
Mówimy o bezpieczeństwie, ale chcę też zwrócić uwagę na kwestie estetyczne. Wiele kobiet ma po takich zabiegach nienaturalnie duże usta...
Dobrze wypełnione usta powinny wyglądać naturalnie. Tak jest z każdym zabiegiem medycyny estetycznej. Jeśli ktoś ci powie: „o, byłaś na botoksie” czy „robiłaś usta”, to znaczy, że nie do końca jest dobrze. Ale jeśli powie: „wyglądasz pięknie, byłaś na urlopie?”, to znaczy, że zabieg ma właściwy efekt. Ja zawsze mówię, żeby zwracać uwagę na wygląd osoby, która wykonuje nam zabieg. On wiele mówi o jej zmyśle estetycznym.
Spytam o pani kliniki. Medestetis to nie tylko medycyna estetyczna. Zajmujecie się też naturalną medycyną regeneracyjną. Co to oznacza?
Nie chcemy skupiać się tylko na wypełnianiu zmarszczek, ale chcemy, aby skóra się sama regenerowała i staramy się stymulować te procesy metodami, które pobudzają produkcję kolagenu. Wykorzystujemy chociażby lasery, przeszczepy tkanki tłuszczowej, osocze bogatopłytkowe. Chcemy, aby skóra pracowała, aby odzyskiwała naturalny wygląd, aby zachowała swoje funkcje, by były one pobudzone, ale bez nadmiernej ingerencji.
Rozmawiała
Katarzyna Białek
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.