Ale Merkel postanowiła przy okazji, że to nie tylko Niemcy, ale cała UE ma teraz na gwałt przestawić się na zielone źródła energii. W ten sposób nie tylko nowa polityka Niemiec miała stać się polityką europejską, ale także wystraszony woltą pani kanclerz niemiecki biznes miał zobaczyć szansę zrobienia świetnych interesów na zielonej energii. Potem, w latach 2015-2016, podobnego zabiegu Merkel próbowała, gdy idzie o imigrantów. Najpierw Berlin jednostronnie otworzył swoje granice dla nielegalnej imigracji z Afryki i Azji, by zaraz potem próbować „zeuropeizować” swoją politykę wewnętrzną przez skłonienie wszystkich państw Unii do naśladowania Niemiec. Na pozór rzecz się udała i Unia przyjęła słynną „decyzję o relokacji”, ale jak wiadomo, w praktyce okazało się, że owa decyzja przez długi czas pozostała tylko na unijnym papierze. Opór wobec masowej imigracji obcych kulturowo ludzi rósł z roku na rok także w Niemczech, aż w końcu wywołał obecny ostry kryzys wewnątrz rządzącej chadecji. W ubiegłym tygodniu szef niemieckiego MSW, a zarazem lider bawarskiej chadecji zasłynął zdaniem, które zapewne przejdzie do dziejów politycznej anegdoty. Jak relacjonował dziennik „Welt am Sonntag”, rozsierdzony Horst Seehofer miał powiedzieć na zebraniu kierownictwa swojej partii: „Ja już dłużej nie mogę pracować z tą babą”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.